2014-03-09 12:04:17
Po drugiej stronie Giewontu: Zimowe wspomnienie Bałkanów
Ponoć 87% motocyklistów podróżujących po różnych zakątkach Europy i Świata to właśnie zimą zastanawia się, gdzie pojechać za kilka miesięcy. Jeśli jeszcze nie wiesz, w którą stronę się kierować - polecam Bałkany!
Ale do rzeczy. Bałkański wyjazd "wyskoczył" nam dość niespodziewanie. Mój kompan, Staszek Para z Bukowiny Tatrzańskiej, z którym wspólnie byliśmy w 2012 roku na wyprawie Bukovina Moto Tour (więcej o niej możecie poczytać klikając TUTAJ), i ja - mieliśmy zdecydowanie niedosyt przejechanych kilometrów z powodu pogodowo kiepskiego zeszłorocznego sezonu. Mniej więcej w połowie sierpnia zdecydowaliśmy, że trzeba gdzieś wreszcie wyjechać - gdzieś, gdzie tanio i ciepło. Padł pomysł wyjazdu do Bułgarii, a reszta to jakoś klarowała się z dnia na dzień. I tak 4 września siedliśmy na nasze motorki i pojechaliśmy w kierunku Morza Czarnego.
Słit focia za pół kafla
Do granicy odprowadzili nas zaprzyjaźnieni motocykliści. Może to dla niektórych śmieszne i banalne, że motocykliści odprowadzają się przed wycieczką, ale jest to tak miłe, że aż na pożegnanie łza się w oku kręci :)
Pożegnanie i ostatnia fotka na granicy polsko-słowackiej.
Zbieranie naklejek z kodami państw to taki mój konik :) Wbrew pozorom nie tak łatwo dostać takie naklejki.
W niektórych państwach w ogóle są niedostępne. W takim przypadku, po wyprawie, pozostają serwisy aukcyjne albo zaprzyjaźniona drukarnia.
Na węgiersko-rumuńskiej granicy.
Pierwszego dnia naszym celem była rumuńska wioska Sapanta nieopodal granicy ukraińsko-rumuńskiej. Znajdujący się tam Wesoły Cmentarz (Cimitirul Vesel) wpisany został na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Kolorowe, drewniane nagrobki przedstawiają sceny z życia mieszkańców i powód ich odejścia na tamten świat. Fajnie to wygląda :) Na każdym z pomników wyrzeźbione są również wierszyki, których ni w ząb nie rozumieliśmy, ale widząc uśmiechnięte miny rumuńskojęzycznych turystów, którzy je czytali - chyba były dowcipne i wesołe.
Po wizycie w tej nietypowej nekropolii zaczęliśmy szukać noclegu. Chcąc poinformować rodzinę i znajomych, że już dojechaliśmy do celu pierwszego dnia wyprawy "słit focia" z cmentarza po kilkukrotnych nieudanych próbach wysyłania wylądowała na fejsbuku. Lajki, kilka komentarzy i te sprawy. Dopiero po przyjeździe do domu i po otrzymaniu rachunku za telefon okazało się, że to trwające kilka minut połączenie z internetem, pomimo wykupienia pakietów internetowych na kraje UE, kosztowało mnie bez mała pięć stów. Nie zauważyłem, że z powodu bliskości granicy z Ukrainą telefon przełączył się na ich sieć, a tam koszty transmisji danych są już duuuuużo wyższe. Cóż... (kosztowna) nauczka na przyszłość.
Wesoły Cmentarz w Sapancie. Po lewej stronie instagramowo-fejsbukowa fotka, której wysłanie do internetu kosztowało majątek.
Z noclegiem w okolicy nie było problemu. Kilka campingów, kwatery prywatne - wszystko w okolicy. Spragnieni obozowego życia wybraliśmy camping, ale okazało się, że wynajem niewielkiego domku kosztować nas będzie mniej niż postawienie dwóch namiotów. Wieczór minął w typowo wyprawowy sposób: relaks, przeżywanie dnia minionego, przygotowania do kolejnego i znów relaks :)
Czasami na campingu taniej wychodził wynajem małego domku niż postawienie dwóch namiotów.
Szwajcarski ser na łuku Karpat
Plan na drugi dzień wyprawy był banalnie prosty - powłóczyć się tu i tam, zahaczyć o rumuńskie góry i Wąwóz Bicaz aby na koniec dotrzeć możliwie blisko trasy Transfogarskiej - mekki dla motocyklistów. Z kilometra na kilometr jakość dróg leciała na łeb na szyję. A że jechaliśmy bocznymi drogami - widać, że latami nikt o nie nie dbał. W położonym ładnych kilkadziesiąt lat temu asfalcie powstały dziury takich rozmiarów, że prędkość jazdy spadała do 20 km/h a w Staszka motocyklu zaczęły odpadać plastikowe owiewki. Mijany po drodze mercedes "okularnik" z dosłownie wyrwanym zawieszeniem przedniego koła dał nam do myślenia, co się może stać, jak pojedziemy za szybko i trafimy na któryś z kraterów. Od czasu do czasu przekraczaliśmy główne drugi, na których dla odmiany nawierzchnia przypominała tą z niemieckich autostrad. Albo i jeszcze lepszą. Ale to przecież nie o to chodzi, żeby cały czas jechać po płaskim, nie? Przy najbliższej okazji wracaliśmy na te boczne drogi, bo to tam najlepiej było widać, jak wygląda prawdziwa Rumunia.
Rumuńskie drogi boczne są fatalne. Już lepiej by było jechać szutrówkami. Ostre krawędzie wyrw w asfalcie bez problemu rozwalą obręcz koła.
Tu cerkiew na Przełęczy Prislop (Pasul Prislop) 1413 m n.p.m. (Jolu - dzięki za podpowiedź :))
A ta Rumunia wioskowa, malownicza i przypominająca trochę Polskę z dawnych lat - momentami biedna, momentami ociekająca bogactwem. Chociaż takie odczucie skrajności towarzyszyło nam już prawie w każdym kolejnym bałkańskim państwie. Mijaliśmy rolników, którzy na rozpadających się furmankach z wychudzonymi końmi całymi rodzinami ruszali na wykopki, mijaliśmy ogromne koczowiska ludzi żyjących w skrajnej biedzie, w szałasach posklejanych z byle czego, ale i mijaliśmy piękne posiadłości z drogimi autami. W wielu miejscach tablice informujące o odbudowie miejscowości z środków Unii Europejskiej. Czasami aż strach pomyśleć, jak wyglądało to wcześniej, skoro i po odbudowie przypomina ruinę.
Za to góry - piękne. Zielone wzgórza przypominające w wielu miejscach Bieszczady. I nawet mają podobny zapach. Wąwóz Bicaz - wyrzeźbiony przez rzekę kanion, którego ściany dochodzą do 400 m wysokości, robi niesamowite wrażenie. Niestety droga, która przez niego przechodzi jest bardzo ruchliwa, a pojazdy - często w dość kiepskim stanie technicznym, mkną tędy typowo po rumuńsku - z dużą prędkością i piskiem opon na każdym zakręcie. Zmykaliśmy stamtąd szybko, choć tych przyjemnie przytłaczających widoków i dźwięku silników naszych motocykli spotęgowanego przez odbicia od skał długo nie zapomnimy.
Dzień zakończyliśmy na przedgórzu Gór Fogarskich, najwyższego pasma Karpat Południowych oraz całej Rumunii. Znaleziony naprędce nocleg przy przydrożnej stacji benzynowej okazał się całkiem znośny, a i cena nie przerażała. Z mojego motocykla, choć oba pilnowane były przez obsługę stacji, ktoś niestety skradł przypiętą do toreb aluminiową manierkę. Jej wartość może nie by była za wielka, ale sentymentalna owszem - towarzyszyła mi w wyprawach od czasów harcerstwa. Trudno, może komuś się bardziej przyda :)
Przez Fogarasze ostatni raz bez fajek
Zapomniałem wspomnieć o pogodzie, która od wyjazdu cały czas nam dopisywała. Świeciło słońce, a temperatura wahała się od 10 do 17 stopni. Chłodniej było w górach, ale i tak bardzo przyjemnie.
Droga Transfogarska, która była kolejnym celem naszej wyprawy, to taki motocyklowy pewnik - jej przejechanie daje sporo satysfakcji, choć akurat nie jest to żadna trudność. Zbudowana w latach 70-tych droga przecinająca Góry Fogarskie to jedna z pozostałości po rządach komunistycznego dyktatora Nicolae Ceausescu. Jej budowa miała znaczenie militarne, odbywała się w szybkim tempie a podczas prac zginęło 40 żołnierzy. Ponad 100 km zakrętów, tuneli, wiaduktów, górskich widoków i wjazd na wysokość 2034 m n.p.m. - a to wszystko pomiędzy dwoma największymi rumuńskimi szczytami - to właśnie to, co motocykliści lubią najbardziej.
Widoki takie trochę tatrzańskie. A i stada owiec jakieś takie podobne do naszych. Mijany po drodze, widać na oko, zmęczony życiem baca, który wymownym gestem pokazał "koledzy, poczęstujcie jakąś fajką" wzbudził w nas taką litość, że od następnej wyprawy w kufry, poza suszoną kiełbasą, butelką wody ognistej i cukierków dla przypadkowo spotkanych dzieciaków, włożę paczkę "malborasów"... tak na wszelki wypadek.
Zgubiona godzina i dziwne krzaczki
Jak tylko minęliśmy góry od razu zrobiło się cieplej. Nasze stare kości zaczął ogrzewać wiatr od Morza Czarnego i nie mogliśmy się już na niczym innym skupić. Szybka narada i decyzja - grzejemy prosto nad morze. Co okazało się wcale nie takie proste, bo sam przejazd okolicami rumuńskiej stolicy, Bukaresztu, z gigantycznymi korkami, których nie sposób ominąć przez półmetrowe (serio!) koleiny, graniczył z cudem. Za to w głowie utkwił mi widok przydrożnych sprzedawców, którzy w japonkach doganiali w biegu jadącą w korku ciężarówkę, wskakiwali na schodki i wieszali się jedną ręką na lusterku. Drugą ręką w tym czasie z torby pokaźnych rozmiarów wyciągali i oferowali kierowcom przeróżne gadżety: ajfony, tablety i kupę innego sprzętu, który pewnie jeszcze nie miał swojej oficjalnej premiery. Wyglądało to dość zjawiskowo.
Jakoś wreszcie dowlekliśmy się do Bułgarskiej granicy, którą bardzo sprawnie udało się przekroczyć, bo to przecież Unia. Ale okazało się, że jest pewien problem. GPS zgłupiał, a ja razem z nim. Na klawiaturze pojawiły się jakieś dziwne znaczki, które do tej pory spotykałem tylko przy okazji oglądania filmów z kompilacją wypadków z rosyjskich dróg - cyrylica. Jako należący już do tego pokolenia, które w szkole miało tylko angielski i niemiecki (bo to ponoć jedyne słuszne języki! :)) czułem się, jak sześciolatek w szkole. Musieliśmy kupić oryginalne mapy na stacji benzynowej i do nawigacji "przerysowywać" bukwy, bo napisać nie potrafiłem. Na szczęście tablice większych miast w Bułgarii są dwujęzyczne, co pozwoliło na szybki kurs podstawowych zasad pisowni.
Tak nam się już chciało dojechać do Morza Czarnego, że zupełnie zapomnieliśmy o różnicy czasu. Nie dość, że szybciej się ciemni, to i jeszcze godzina do przodu. Takim sposobem do nadmorskiej Varny (która nagle stała się Baphą) dojechaliśmy mocno wieczorem. Błądząc po okolicy w poszukiwaniu noclegu wybraliśmy w końcu pierwszy lepszy. Właściciel przydrożnego motelu, do którego przyjeżdża wielu Polaków, zaproponował nam "przenocowanie" motocykli w głębi swojej parceli, bo jak sam przyznał - okolica nieciekawa. Widząc nasze zmęczenie dał nam nawet duży, obszerny pokój w cenie małej klitki. Tylko pani śpiewaczka, która przy kolacji wrzeszczała do mikrofonu raz lokalne pieśni bułgarskie, raz przeboje Whitney Houston, chyba była niepocieszona, bo jak usłyszała, że my nie z Warszawy, to nas olała i poszła śpiewać do stolików innych gości.
Zaślubiny z Morzem Czarnym. Od tego momentu jazda nam się już nie kleiła, a myśl tylko jedna - na plażę!
Bułgaria na złoto i szaro-buro
Jak już rano zobaczyliśmy okolicę, w której jesteśmy, to jakoś się tak błogo na sercu zrobiło. Aż zachciało się troszkę poleżakować nad wodą i odpocząć po przebytych ponad 2 tys. km. Powłóczyliśmy się troszkę po wybrzeżu, aż w końcu padła decyzja, że nie idzie nam dziś ta jazda i rzeczywiście trzeba odpocząć. Po przejechanych zaledwie 200 km tego dnia znaleźliśmy camping, z którego rozpościerał się piękny widok na morze. Szybki serwis motocykli, pranko i znów relaks na piaszczysto-kamienistej plaży.
Do macedońskiej granicy tego dnia nie dojechaliśmy. Znalazł się po drodze bardzo miły i bardzo tani hotel. I ochrona nocna dla motocykli. Za strażnika na całą noc - po 1 € od motocykla.
Macedońsko-albańskie strachy na lachy
Oj... ile to nasłuchałem się, jak to tam w tej Macedonii źle, niebezpiecznie i w ogóle - złodziej na złodzieju. A w Albanii to już w ogóle - tragedia. Takie pojęcie ma wiele osób, które o tych krajach coś tam tylko wiedzą z medialnych doniesień. A rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Już na granicy bułgarsko-macedońskiej mili strażnicy graniczni dopytywali się o nasze plany, rozdawali ulotki zachęcające do zwiedzania ich kraju i w żartach podpuszczali nas do odpowiedzi, która marka lepsza - bmw czy yamaha. Nie rozwialiśmy ich wątpliwości, bo jak odjeżdżaliśmy to panowie nadal między sobą prowadzili dyskusję o wyższości jednej marki nad drugą.
I zobaczyliśmy Giewont z drugiej strony :) Jak się okazało po powrocie do domu, to bardzo podobny szczyt. Macedońska wersja naszej symbolicznej góry to Kozjak i ma około 100 m mniej - 1795 m n.p.m.
Do kolejnego celu naszej wyprawy, nad Jezioro Ochrydzkie, zajechaliśmy popołudniu. To najstarsze europejskie jezioro, którego głębokość sięga prawie 300 m wpisane jest na światową listę dziedzictwa UNESCO. Ostatnio głośno było o tym, że postępująca zabudowa brzegów tego pięknego zbiornika, szczególnie po albańskiej stronie, doprowadzi wkrótce do całkowitej zmiany okolicy. Z noclegiem nie było problemu: w okolicy hotel na hotelu.
Zarówno Albania, jak i Macedonia, zostały przez nas tylko "liźnięte". Są do piękne kraje, z ogromnie ciekawą historią, do których koniecznie trzeba będzie kiedyś wrócić na dłużej. Bo przez Albanię dosłownie przelecieliśmy. Zatrzymaliśmy się tylko dwa lub trzy razy na postój. Nadchodzące czarne chmury i ulewne deszcze przez Albanię przepchnęły nas na Czarnogórę i tam znaleźliśmy kolejny nocleg.
W czarnogórskim, motocyklowym raju
W Czarnogórze postanowiliśmy pozostać dwie noce. Znaleźliśmy pokój na campingu, zaledwie 50 m od zatoki w okolicach Kotoru. Staszek postanowił odpocząć, mnie ciągnęło do jazdy. I choć całą noc lało i grzmiało, a poranek nie zachęcał do jakiegokolwiek wyjazdu - to był motocyklowo najpiękniejszy fragment wyprawy.
Wyjazd z campingu, szybka przeprawa promem i już po kilkunastu minutach jazdy wspinam się w górę. Ponad kilometr różnicy wniesień osiągam błyskawicznie - kręte drogi, jakby wczoraj oddane do użytku, a do tego puściutkie, wiodą mnie dolinami przypominającymi nasze tatrzańskie Pięć Stawów. Kierunek: Żabljak - takie ichnie Zakopane. Po drodze mijam najwyższe pasmo Gór Dynarskich - Park Narodowy Durmitor a następnie dojeżdżam do mostu Durdevica na rzece Tara. To tu kręcono zdjęcia do słynnego filmu z 1978 roku "Komandosi z Nawarony". Woda z wysadzonej tamy pędzi i rozwala potężny most, a kroczące po nim niemieckie wojska wpadają w potężny wir żywiołu. Na szczęście most jeszcze stoi i ma równie ciekawą, nie filmową historię, którą warto odgrzebać w zakamarkach internetu.
Widoki w Czarnogórze zapierają dech w piersiach. Boczne dróżki bez zakazów wjazdu przecinają również parki narodowe.
W bliskiej odległości znajdują się nadmorskie zatoki, wysokie góry, wyżyny, kaniony i wiele innych ciekawych do zwiedzenia miejsc.
Od mostu jadę wzdłuż niesamowitego przełomu rzeki Tara. Najgłębszy w Europie i jeden z najgłębszych na świecie kanion ciągnie się przez 80 kilometrów, a jego głębokość dochodzi miejscami do 1300 metrów. Problemem są leżące na drodze kamienie, które odpadają od skalistych, nie zabezpieczonych niczym zboczy. Piękno okolicznych widoków sprawia, że nie zauważam szybko ubywających kilometrów i na oparach, jadąc prawie 100 km na rezerwie, docieram do jedynej w okolicy stacji benzynowej. Powrót z gór na wybrzeże, mijając po drodze Park Narodowy Lovcen, to kolejna porcja niesamowitych wrażeń. Nawet policjanci, którzy dość niespodziewanie "ustrzelili" mnie na 50-tce chyba widzieli tą moją ekscytację, bo tylko pouczyli, żeby wolniej, i puścili dalej bez mandatu.
Okolice parku narodowego Lovcen.
Z gór prosto na wybrzeże. Okolice Podgoricy.
To czterystukilometrowe kółko po Czarnogórze, zupełnie nieplanowane i "w ciemno", sprawiło, że dopiero nabrałem ochoty na dokładniejsze odwiedzenie tego kraju. Krajobrazy dorównują tym alpejskim, a może nawet je przewyższają. Jak się weźmie pod uwagę różnicę cen pomiędzy np. Francją a Czarnogórą, to bez wątpienia każdy wybierze bałkańską republikę. Zakochałem się w Czarnogórze, przyznaję...
Można się zakochać w takich widokach.
Chorwacka pogodowa niegościnność
Dalsza podróż, po tym, czego doznałem w Czarnogórze, to monotonny powrót do domu. Oczywiście widoki chorwackich wybrzeży, okolice Dubrovnika i Makarska zapierają dech w piersiach, ale po kilkudziesięciu kilometrach takich samych obrazków staje się to opatrzone i nudne. Monotonię przerwał ulewny deszcz, który towarzyszył nam przez ponad 100 km. Dopiero w okolicach Sibenika przyszła okazja do wysuszenia i dojedzenia resztek prowiantu.
Chorwacka magistrala adriatycka to droga ciągnąca się wzdłuż wybrzeża przez wszystkie miejscowości turystyczne.
W ścisłym sezonie najczęściej zakorkowana - we wrześniu prawie pusta. Widoki z tej drogi piękne.
Dubrovnik - miasto, którego zwiedzenie trwa minimum dzień. My rzuciliśmy na nie tylko okiem, bo jeszcze tu kiedyś wrócimy.
Turystyka motocyklowa ma to do siebie, że czasami za ciepło, czasami za zimno, czasami za mokro - ale zawsze wspaniale.
Po nawałnicy na chorwackim wybrzeżu czekało nas suszenie. Ale w takich okolicznościach to można się suszyć tygodniami :)
W międzyczasie z Polski dotarły do nas najnowsze wieści - w górach przukurzyło, jest bardzo zimno i tęsknią za nami. Decyzja zapadła jednomyślnie - wracamy. Wskoczyliśmy na autostradę i znaleźliśmy jakiś nocleg 100 km przez Zagrzebiem. Piękny hotel z super jedzeniem za naprawdę niewielkie pieniądze. I z działającymi kaloryferami, co bardzo miło nas zaskoczyło. Obsługa pozwoliła nam schować motocykle do obszernego garażu, co zapewniło nam spokojny sen. Przydało się, bo ostatni dzień to nudne ponad 800 km drogi powrotnej z czego ostatnie 200 km w ulewie i temperaturze nieprzekraczającej 5 st. powyżej zera. Z powodu przemarznięcia pożegnalny "żółwik" na ostatniej prostej do domu o mało nie skończył się w rowie - tak nas przeziąbiło.
Summa summarum
Dziesięć dni w siodle, 10 odwiedzonych krajów, ponad 5 tys. km i wiele pięknych wspomnień. Koszty? W sumie koszt takiej wyprawy od osoby można zmieścić w 3 tys. złotych. Paliwo nieznacznie tańsze, niż w Polsce, campingi wręcz czasem nieopłacalne poza sezonem. Dobre i tanie jedzenie. Ale wrażeń i wspomnień nie sposób wycenić.
Zachęcam każdego, kto tylko ma możliwości, aby odwiedził Bałkany. Oczywiście jednośladem. Ja na pewno tam wrócę, tylko poduczę się cyrylicy i geografii :)
Szerokości! :)
Adrian Gładecki
Życzę wspaniałych przygód. Pozdrawiam!
A motocyklowe podróże to zupełnie inna jakość. Tym bardziej, że motocykle budzą większe zainteresowanie u ludzi, więc zawsze jest szansa na to, że poza widokami, złapie się fenomenalny kontakt z napotykanymi na trasie lokalsami. Dla mnie, osobiście, bez tego ludzkiego czynnika nie ma dobrej wyprawy :)
Z niecierpliwością czekam na inne relacje życząc oczywiście szerokości i dobrej pogody. Kończę pozdrawiając motocyklowym LwG! :)
Patrzę jedynie na Pana motocykl i pytam o wybór - czemu małe BMW G 650 GS, tak na prawdę przeznaczone dla kat.A2, bo z ograniczeniem mocy do 35kW?
A żeby sobie jeszcze bardziej zwiększyć frajdę, można założyć opony typu Adventure [taki kompromis pomiędzy szosową a kostką], powiedzmy karoo 3 i śmigać też po piasku czy szutrze :)
Pozdrawiam, również podróżująca na BMW GS :)
ja tam wolę zapach prawdziwego mężczyzny (czyt. motocyklisty) niżeli zapach "fiołków", który unosi się, mijając faceta/nie faceta w "rurkach" ;)
Panie Adrianie, taka myśl; na portalu, na koncie - "Bukovina Moto Tour", jest sporo "polubień", miłośnicy motocyklowych podróży z zaciekawieniem śledzili wpisy, zdjęcia z każdego minionego dnia. Teraz zrzutka, na połączenia z internetem i kosztów nie będzie.
Czasami przyjmuję motocyklistów z Węgier. Zapach motocyklisty /czyt. faceta :):):) roznosi się po całym domu....:) Może to i podniecające,.. ale bardzo intensywne..D
Ps
Ma Pan rację szkoda tych pięciu stów za sweet focie..;( Można było zatankować.. nie jednemu do fula... Rakiją albo Mastiką...:D:D:D
W Serbi też jest cholernie drogo, za połączenie tel. i internetowe..
Ja też w połowie września leżałam na Słonecznym Brzegu w złotym piasku.:D :D Dlatego też teraz wzdycham... do wspomnień.:D
Później wszystkie przyziemne sprawy jakoś stają się takie inne.. Ja uwielbiam spacery, wyjazdy... nawet do NT..:D:D tak serio, wtedy jestem ......:) oderwana od rzeczywistości.
Nie znoszę codziennego łażenia po sklepach, galeriach, tak jak to robią tłumy ludzi. Dajmy na to w Niedzielę... chociaż teraz to coraz mniej... Dla mnie, to niedzielny handel w CH i Galeriach powinien być zakazany, to nie są potencjalni klienci tylko w większości spacerowicze.. zamiast iść do parku to walą do .Galerii
Czas na powrót do dwóch kółek .
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Jestem z dala od telewizora. W jakim temacie się JJ wypowiadał.?
Ps A babe to scie jakom mieli...:) cy ino same chopy..? Co prawda ja nie motorowa, bo mnie powietrze zatyka :D ale jak fajny motocyklista, to moze byk i oddech złapała..:D
Miałam już wcześniej przyjemność oglądać te i więcej wspaniałych zdjęć, ale miło też trochę o tym. poczytać, trochę bo chciało by się więcej.
-
PRACA | szukam
KUCHARKA, POMOC KUCHENNA, SPRZĄTANIE. 796 358 958. -
SPRZEDAŻ | zwierzęta
SZCZENIAKI SHIH TZU. 730 519 594. -
PRACA | dam
Przyjmę Cieślę - budowa w Kluszkowcach Stawka do uzgodnienia Proszę dzwonić - 788 624 940. 788 624 940 aleksandra@tatrastyle.pl
Tel.: 788 -
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
DO WYNAJĘCIA LOKAL NA PIZZERIĘ W ZAKOPANEM. 502 658 638 -
SPRZEDAŻ | różne
SPRZEDAM SIANO W BALACH. 502 658 638 -
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
DO WYNAJĘCIA PLAC POD MAGAZYN. 502 658 638 -
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
DO WYNAJĘCIA HALE NA WARSZTAT SAMOCHODOWY, LAKIERNIĘ, PRALNIE, HURTOWNIĘ, MAGAZYN. 502 658 638 -
USŁUGI | budowlane
USŁUGI REMONTOWO-BUDOWLANE, ŁAZIENKI, ZABUDOWY, ADAPTACJA PODDASZY, REMONTY, DOCIEPLENIA BUDYNKÓW, FASADY. 693 206 403. -
USŁUGI | budowlane
USŁUGI REMONTOWO-BUDOWLANE, DOMY OD PODSTAW, POKRYCIA DACHOWE, SZALUNKI STROPOWE. 693 206 403. -
USŁUGI | budowlane
REMONTY I WYKOŃCZENIA. 660 079 941. -
SPRZEDAŻ | budowlane
DESKI ŚWIERKOWE, dł. 5 m, gr. 53 mm. DRZEWO OPAŁOWE BUK. 660 079 941. -
USŁUGI | budowlane
ADAPTACJA PODDASZY, OCIEPLENIA WEŁNĄ MINERALNĄ, SUFITY PODWIESZANE, ZABUDOWY GK, WYKOŃCZENIA WNĘTRZ. 660 079 941. -
USŁUGI | budowlane
USŁUGI MINIKOPARKĄ 2.5 TONY - 722 307 227. -
SPRZEDAŻ | budowlane
Sprzedam KANTÓWKĘ, KROKWIE, DESKI, GONTY i OPAŁ - 788 344 233. -
USŁUGI | budowlane
REMONTY I WYKOŃCZENIA WNĘTRZ KRÓTKIE TERMINY GWARANCJA NA WYKONANE ROBOTY. 602839607
Tel.: 602839607 -
PRACA | dam
PENSJONAT "Willa Park" W CENTRUM ZAKOPANEGO ZATRUDNI OSOBĘ DO SPRZĄTANIA I RZYGOTOWYWANIA ŚNIADAŃ. 509 578 689. -
PRACA | dam
Kucharz al'a carte- Restauracja Górska w Białce Tatrzańskiej Do uzupełnienia zespołu poszukujemy osoby na stanowisko: KUCHARZ. Oferta pracy dla kucharza z doświadczeniem zawodowym. Praca na stałe, bardzo dobre warunki pracy. Więcej informacji pod nr. 518 259 536 www.restauracjagorska.pl rest.gorska@gmail.com
Tel.: 518 259 536
E-mail: rest.gorska@gmail.com
WWW: www.restauracjagorska.pl -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Zakopane - DOM na ulicy Grunwaldzkiej. 660 797 241 -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Działka pow. 41ar do zabudowy położona w Lipnicy Wielkiej pod Babią Górą. 603071487, 609325040. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Las z drzewostanem pow. 41ar w Lipnicy Wielkiej 603071487, 609325040. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
APARTAMENT Za Strugiem, Zakopane - 607 506 428. -
PRACA | dam
Zatrudnię TYNKARZA I POMOCNIKA przy tynkach maszynowych. 730 39 73 01. -
PRACA | dam
Poszukujemy osób do pomalowania drewnianych balkonów w obiekcie turystycznym w Zakopanem. Osoby zainteresowane prosimy o kontakt pod numerem telefonu: 693 692 100. 693692100
Tel.: 693692100 -
KUPNO
SKUP STARYCH SPAWAREK. 536269912. -
RÓŻNE
OBWOŹNY SKUP ZŁOMU - dojazd do klienta. 536269912. -
USŁUGI | inne
PROFESJONALNA WYCINKA DRZEW, GAŁĘZI Z PODNOŚNIKA I Z UŻYCIEM LINY. 889 105 476 -
USŁUGI | budowlane
FLIZOWANIE, REMONTY, WYKOŃCZENIA. 882080371. -
USŁUGI | budowlane
KAMIENIARSTWO. 882080371. -
USŁUGI | budowlane
KAMIENIARSTWO, ELEWACJE, OGRODZENIA - WSZYSTKO Z KAMIENIA. 509 169 590. -
USŁUGI | budowlane
USŁUGI BLACHARSKO-DEKARSKIE, KRYCIE I PRZEKRYCIA DACHÓW, KOMINY, BALKONY, RYNNY, GZYMSY, FASADY. 889 388 484. -
USŁUGI | inne
WYCINKA, PRZYCINKA DRZEW W TRUDNYCH WARUNKACH - 691 317 098. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
POLE - 1.6 HA i 42 AR. 505 429 375. -
NAUKA
NATIVE SPEAKER - JĘZYK ANGIELSKI - nauka face to face lub online, PRZYGOTOWANIE DO MATURY - Zakopane, okolice - 605 069 173 -
USŁUGI | budowlane
TYNKI MASZYNOWE. 604 857 880. -
USŁUGI | budowlane
MALOWANIE DACHÓW I ELEWACJI. 602 882 325. -
USŁUGI | budowlane
OGRODZENIA, www.hajdukowie.pl. 692 069 284.
- Wszystkie komitety wyborcze, które wystawią listy w całej Polsce przedstawiły liderów list wyborczych. Poznaliśmy wszystkie nazwiska osób w okręgu 14 obejmującym powiaty Tatrzański, Nowotarski, Nowosądecki, Limanowski i Gorlicki.
- MÓJ ROZwój obejmuje też sprawy nowotarskie i próbę zrozumienia aktualnego tematu związanego z wyższą szkołą podhalańską.
-
- Ukraina, leżąc na pograniczu Rosji a zachodnimi państwami Europy, odzwierciedla swoją rozdartą naturę i podział w społeczeństwie. Połowa ludności mówi po rosyjsku jako swoim pierwszym języku, druga połowa po ukraińsku. Uprzemysłowione landy centrum, wschód i południe, są kulturalnie odzwierciedleniem ortodoksyjnych Rosjan. Niektóre części zachodnie były powiązane z Ukrainą dopiero po II wojnie światowej, historycznie mając inną kulturę.
- Animalsi wypowiadając sie na temat przeciążeń koni pracujących w zaprzęgach bazują na konkretnych, inżynierskich wyliczeniach.
- W ciągu ostatnich kilku lat obserwujemy zwiększoną presję ze strony rządów kilku krajów, które wspierają potężne grupy w sektorze prywatnym w celu nadzorowania mediów społecznych i alternatywnych źródeł informacji. Jest to wielopłaszczyznowy atak na naszą wolność, który już ograniczył rodzaje informacji, do których mają dostęp obywatele, a tym samym zawęża opcje polityczne, aby odpowiadały osobom sprawującym władzę.
- Patrząc z kosmosu, staje się jasne, że Ziemia jest prawdziwie żywą planetą, odmienną od każdego innego znanego świata w Układzie Słonecznym. Z kontynentami, płynnymi oceanami, pokrywami lodowymi, zmieniającymi się wzorami chmur i cienką, ale znaczącą atmosferą. Nasza planeta tętni życiem, zmieniając się z dnia na dzień i z sezonu na sezon. Bez atmosfery nasz świat byłby chłodniejszy o 33 ° C, co czyniłoby go niezdolnego do posiadania ciekłej wody na powierzchni.
- Mój ROZwój jest też pod wpływem kobiet. Jedną z nich jest Byron Katie, która wyjaśnia pojęcie arogancji
- Rada Europejska, czyli przywódcy 28 krajów członkowskich Unii, przedstawili po trzech dniach burzliwych obrad listę zaskakujących kandydatów na najważniejsze stanowiska w Brukseli. Po naradach, rówież Parlament Europejski wybrał swojego przewodniczącego na pierwszym posiedzeniu europarlamentarzystów.
- Zapraszamy wszystkich bardzo serdecznie na otwarte Spotkanie Konfederacji w Nowym Targu i Zakopanem!
- Według najnowszych danych pochodzących z Międzynarodowego Funduszu Walutowego Wenezuela ma najmniejszy na świecie wzrost gospodarczy, największą inflację i dziewiątą największą stopę bezrobocia. Wskaźnik śmiertelności niemowląt zwiększył się 100 krotnie w ciągu ostatnich czterech lat. Ich waluta straciła 99 procent swojej wartości od początku 2012 roku. To się nazywa całkowite załamanie społeczne i gospodarcze. I stało się to pomimo faktu, że Wenezuela ma największe na świecie rezerwy ropy naftowej.