Oksana oskarża braci G.

Tydzień temu przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu rozpoczął się proces braci G.: Tadeusza, Jana i Józefa. Prokuratura Krajowa w Krakowie zarzuca im m.in. handel ludźmi, zmuszanie do prostytucji, stręczycielstwo i pobicie. Grozi im za to kara do 15 lat więzienia.

Dla organów ścigania sprawa braci G. rozpoczęła się pod koniec października 2006 roku. Wtedy do Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu zapukała Ukrainka Oksana S. Urodzona w Odessie, obecnie 39-letnia kobieta, legitymująca się wyższym wykształceniem, opowiedziała historię, która miała miejsce w 2002 i 2003 roku. Wcześniej Oksana S. pracowała jako „dziewczyna do towarzystwa” w jednym z miast przy zachodniej granicy naszego kraju. Tam poznała dwóch Ukraińców (Olega V. i Stanisława Y.), którzy do klubu przywozili dziewczyny zza wschodniej granicy.

Ukraińcy mieli jej zaproponować pracę w agencji w Niemczech. Wcześniej kobieta została deportowana z tego kraju. Nowi znajomi obiecali, że wyrobią jej papiery, aby mogła znowu pojechać do Niemiec. Oksana S. wróciła na Ukrainę i latem 2002 roku zadzwoniła do poznanych w Polsce mężczyzn. Oleg i Stanisław przewieźli Oksanę i jeszcze jedną dziewczynę przez ukraińsko-polską granicę. Kobieta zeznała, że mieli przetransportować ją do Niemiec. Już w Polsce oświadczyli, że każda z kobiet musi zapłacić 300 dolarów za paliwo i 500 dolarów za paszport. Oksana S. nie miała takich pieniędzy, obiecała „odpracować” je w Niemczech.

Obie kobiety zostały przywiezione przez Ukraińców do klubu „Go Go Bahama” w Poroninie, który prowadzili: Jan G, Józef G. i Tadeusz G. Według zeznań Oksany S., Tadeusz G. przekazał Ukraińcom 1000 dolarów za obie kobiety, które miały taką kwotę odpracować w agencji. Dziewczyna twierdziła, że w Poroninie była zmuszana do uprawiania seksu z trzema klientami na raz oraz do pracy, gdy była chora – miała 40 stopni gorączki. Była też karana finansowo na przykład za spóźnienia. Dodatkowo zeznała, że jeden z braci zabrał jej paszport. Otrzymała go z powrotem od Tadeusza G. pod koniec 2002 roku. W agencji poznała Edwina M. z Nowego Targu. Chciała z nim wziąć ślub, więc po odpowiednie dokumenty pojechała do domu na Ukrainę.

Oksana ucieka do dilera

Na początku 2003 roku wróciła do Polski, do mieszkania swojego chłopaka w Nowym Targu. Pojechała też do agencji w Poroninie – jak twierdzi – odebrać swoje rzeczy (buty ze skóry anakondy). W agencji bracia mieli podać jej coś do picia. Wtedy częściowo straciła świadomość. Do agencji przyjechali dwaj muskularni mężczyźni. Oksana S. twierdzi, że razem z braćmi dotkliwie ją pobili i trafiła do zakopiańskiego szpitala.

Ta bijatyka pojawiła się także w zeznaniach braci G., składanych tydzień temu w sądzie. Według ich wersji muskularni mężczyźni z Warszawy, mówiący po rosyjsku, mieli wkroczyć do klubu. Wywiązała się bójka z braćmi. W klubie poleciały szyby. Bijatyka zakończyła się polubownie piciem alkoholu, w którym brała udział Oksana S. i inna pracująca w klubie dziewczyna o pseud. „Anioł”.

Główna pokrzywdzona w sprawie zeznała, że następnego dnia wybiegła z klubu. Razem z taksówkarzem i „Aniołem” pojechały w kierunku Nowego Targu. W czasie jazdy do Oksany miał dzwonić Tadeusz G. Krzyczał coś o skradzionej bransoletce. W taksówce towarzysząca Oksanie kobieta o pseud. „Anioł” wyjęła z buta bransoletkę, prosiła, aby Oksana zaniosła ją do mieszkającego w Nowym Targu Adama K. pseud. „Kwaśny”. Adam K. to kolejna postać, która pojawia się w całej sprawie. Według wątków pojawiających się w postępowaniu to paser i diler narkotyków. Niedawno wyszedł z więzienia.

Od niego za bransoletkę otrzymała parę woreczków amfetaminy. Kobieta zeznała, że mimo ucieczki, wróciła do klubu w Poroninie, gdzie akurat miał zjawić się jej chłopak Edwin M.

Po powrocie goście z Warszawy oskarżyli Oksanę i „Anioła” o kradzież drogiej bransoletki i pobili kobiety. Prokuratura twierdzi, że bracia G. brali udział w pobiciu w ten sposób, że udostępnili do tego celu pomieszczenia swojego klubu. Pobita Oksana przebudziła się w szpitalu. Miała wybite zęby, złamany nos, połamane żebra. W szpitalu dziewczyna dostawała sms-y z pogróżkami od Ukraińców. Prosiła o pomoc swojego narzeczonego Edwina M., który razem z Adamem K. odebrał ją ze szpitala. Pobity miał zostać także taksówkarz Grzegorz Z., który nie chciał zdradzić, gdzie zawiózł kobiety.

Pobicie w „Casablance”

Gdy Oksana wyleczyła rany, wyjechała do Krakowa, gdzie również pracowała jako prostytutka. Po jakimś czasie – kobieta nie wie, jakim dowiedziała się, że w Bukowinie agencję „Casablanca” otwiera Bronisław L. Ukrainka pojechała do Bukowiny i podjęła tam pracę. Tam mieli ją ponownie odwiedzić bracia G. razem z uzbrojonymi Ukraińcami. W „Casablance” doszło do kolejnego pobicia przez jednego z Ukraińców.

W zeznaniach Oksany S. pojawia się także postać Artura S., strażnika granicznego, który miał załatwiać kobietom narkotyki, a także otwierać z jedną z nich, noszącą pseud. „Chinka”, agencję towarzyską w Nowym Sączu. Przeciwko Arturowi S. i Adamowi K. „Kwaśnemu” toczy się odrębne postępowanie karne. Ukraińcy Oleg V. i Stanisław Y. są poszukiwani listami gończymi.

W czasie najbliższej rozprawy przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu ma zostać przesłuchana właśnie Oksana S., główna pokrzywdzona w całej sprawie. To będą kluczowe dla końcowego werdyktu zeznania. Kobieta będzie musiała wytłumaczyć m.in. dlaczego, mimo – jak twierdzi – złego traktowania jej przez braci, wracała do klubu w Poroninie. Adwokaci oskarżonych chcą też udowodnić, że bracia zabierali kobietom paszporty tylko na parę dni, aby je zameldować. Jedna z dziewczyn miała na przykład z pomocą paszportu wysyłać pieniądze do domu.

Oksana S. była już w postępowaniu przygotowawczym przesłuchiwana przez sąd, ale adwokaci oskarżonych mogli jej zadawać pytania, widząc kobietę jedynie na ekranie.

Przypomnijmy, że dwóch braci G. – Jan i Tadeusz – nie przyznaje się do winy. Ten drugi twierdzi, że dziewczyny traktował „jak siostry, których nigdy nie miał”. Trzeci, Józef, przyznał się od ułatwiania kobietom prostytucji, ale mówi, że nie uczynił z tego procederu stałego źródła dochodu. Na najbliższej rozprawie Michał Kołodziejski, adwokat Józefa G., ma zamiar złożyć wniosek o upublicznienie wizerunku i nazwiska oskarżonego.

Paweł Pełka