Stanisław Kułach jest, jak na razie, jedynym kandydatem do objęcia burmistrzowskiego stanowiska. Ogłosił to w zeszłym roku, dokładnie 1 kwietnia, stąd mało kto traktował tę decyzję poważnie. To, że jego przeciwnikiem będzie Grzegorz Watycha, jest niemal pewne, choć on sam jeszcze zwleka z obwieszczeniem swojej kandydatury. Obecny burmistrz jeszcze niedawno przekonywał nas, że stosowny czas na ogłoszenie decyzji nadejdzie po wyborach parlamentarnych.
Showman
Stanisław Kułach tymczasem znany jest bardziej z udziału w telewizyjnym talk show, niż działalności politycznej, choć nie wygrał głównej nagrody - 50 tys. zł - w programie TTV "99 Gra o Wszystko". Jak się wówczas przedstawiał - urodził się w Zakopanem, ale od 2000 roku mieszka z rodziną w Nowym Targu. Tu angażuje się w różnego rodzaju inicjatywy. A doświadczenie na scenie zdobywał jako aktor amator w misteriach Męki Pańskiej czy inscenizowanej drodze krzyżowej. Brał też udział w teledyskach takich zespołów, jak Formacja Wierch One Pikny Cas.
Stanisław Kułach korzystał z wielu okazji, by zaistnieć publicznie także w świecie lokalnej polityki. Zabierał głos podczas protestów w sprawie budowy biblioteki na skwerku przy ul. Kopernika czy w sprawie planowanej południowej obwodnicy miasta. To on alarmował służby w sprawie wycieków nieczystości z sortowni śmieci czy zanieczyszczenia Dunajca.
Głośna była sprawa, gdy wezwał policję, alarmując, że wiceburmistrz nie chce go przyjąć, a zamykając przed nim drzwi - zniszczył mu but. Kułach nie stronił od kontrowersyjnych opinii. Stąd mało kogo zaskoczyła tego typu prowokacja.
W witrynie kancelarii przy ul. Kościuszki pojawiła się przed tygodniem prowokacyjna instalacja. Za kratkami widać fotomontaż, w którym postać w więziennym uniformie, przeznaczonym dla najcięższych skazańców, z doklejoną głową burmistrza Grzegorza Watychy. Podpis nie budzi wątpliwości - "Wysłali Cię za kraty? Staszek Cię wyciągnie" i poniżej dopisek "z angielska": "Probably the Best Kancelaria in the Nowy Targ" (pisownia oryginalna).
Najciekawsze jest jednak to, że sam Stanisław Kułach nie przyznaje się do autorstwa.
- Tego dnia miałem interwencję w Szaflarach, potem w Mszanie Dolnej. Zdziwiłem się, jak ludzie zaczęli mi przysyłać na Messengera zdjęcia z dopiskiem: ale jaja. Ale to jest przyklejone na szybie od zewnątrz! Nie wiem, kto to mógł zrobić. Wiadomo, że nie pałam sympatią do burmistrza Watychy, ale jestem rozważny i do takich rzeczy bym się nie posunął - podkreśla Stanisław Kułach tuż przed ściągnięciem zdjęcia z witryny.
Kancelaria za kancelarią
Jak się okazuje, to nie jedyna kontrowersja wokół "kancelarii" Stanisława Kułacha. Wbrew odczuciom nie jest on prawnikiem, a swoje usługi świadczył jako przedsiębiorca i franczyzobiorca kancelarii Klonowski. Jego zadaniem było prowadzenie filii tej kancelarii i ewentualne kontaktowanie z jej prawnikami.
Jednak w lipcu na stronie internetowej filii pojawiła się informacja: "W dniu 1 lipca Dyrektor Rozwoju Sieci Sprzedaży podjął decyzję o zamknięciu Kancelarii Klonowski". Jak czytamy dalej, zakończyła ona swą działalność 24 lipca, "a fachowcy, którzy wówczas z niej odeszli utworzyli profesjonalną Kancelarię SK i czekają, aby wygrać Twoją sprawę". Próbowaliśmy dowiedzieć się w Kancelarii Klonowski jaka jest przyczyna konfliktu z Kułachem. Podczas rozmowy telefonicznej usłyszeliśmy jedynie, że "ktoś oddzwoni". Jak dotąd tego nie zrobił. Stanisław Kułach przekonuje, że to Klonowski nie wypłacił mu należnych pieniędzy, dlatego nowotarżanin zerwał współpracę. Miał też założyć stowarzyszenie osób poszkodowanych przez Kancelarię Klonowski.
Prawnik? Jaki prawnik!
Jedną z klientek, która w sierpniu zadzwoniła do kancelarii Stanisława Kułacha była pani Katarzyna (imię zmienione). Poprosiła o pomoc prawną. Wpłaciła 3200 zł pierwszej transzy opłaty, a kolejne 2300 miała uiścić po zakończeniu - wydawało się - nieskomplikowanej sprawy.
- Przedstawił się jako adwokat, nic nie budziło moich wątpliwości, poza strojem, który jakoś nie pasował do przedstawiciela tego zawodu. Pokazał referencje, opowiadał o załatwionych sprawach. Gdy poprosiłam o potwierdzenie wpłaty, napisał mi je na kartce. Umowę miał podesłać mailem po południu. Tłumaczył, że jest w trakcie przeprowadzki - wspomina.
Dopiero potem powiedział jej, że ktoś inny będzie ją reprezentował, bo on sam nie jest prawnikiem. - Chciałam zrezygnować z jego usług, ale przekonywał mnie, by dać mu szansę, a skontaktuje mnie z najlepszym prawnikiem w Polsce. Miał do mnie zadzwonić prawnik z Grudziądza, ale nie zadzwonił - dodaje klientka.
Zamiast tego Stanisław Kułach miał przekazać jej numer telefonu, by sama się z nim skontaktowała. Odmówiła, przekonując, że ze swym pełnomocnikiem chce rozmawiać twarzą w twarz, a nie przez telefon z kimś z drugiego końca Polski, kto również może nie okazać się prawnikiem. Zażądała zwrotu pieniędzy i całej dokumentacji.
- Powiedział mi, że odda po odjęciu swojej prowizji za usługi, które dotąd wykonał. Zgodziłam się. Pojechałam do jego biura, ale nie było go. Poszłam do najbliższego adwokata. Napisał mi pismo z żądaniem zwrotu pieniędzy w terminie do 7 dni. W odpowiedzi pan Kułach poinformował, że to ja mam mu jeszcze dopłacić 2300 zł - nie kryje oburzenia kobieta, przyznając, że sama nie wie, co teraz ma zrobić.
Stanisław Kułach sprawę przedstawia diametralnie odwrotnie. Podejrzewa, że klientka jest w zmowie z kancelarią Klonowskiego. Tłumaczy, że nie zapłacili należnych mu pieniędzy. A w sprawie pani Katarzyny przekonuje, że wysłał pracownika, który miał zrobić dla niej fotokopie akt z sądu w Zielonej Górze.
- I gdy on był już na miejscu, to ona pisze, że rezygnuje ze współpracy? Jak tak można? A przecież umówiłem także adwokata, który specjalnie przyjechał z Krakowa i ona nie przyszła. Ze sto telefonów do niej wykonałem - zarzeka się Kułach.
Gdy pytam, czy przedstawiał się jako adwokat - zarzeka się, że nigdy takiego tytułu nie używał. - Ja jestem dyrektorem wykonawczym - przekonuje, dodając, że ma umowy z adwokatami w Krakowie, którzy dla niego pracują.
Uważaj, komu powierzasz swą sprawę
Jak to możliwe, że ktoś nie mając wykształcenia, oferuje usługi prawne?
- Niestety, mamy tu wolny rynek - rozkłada ręce mec. Piotr Ochwat, członek i sekretarz prawniczy Okręgowej Rady Adwokackiej w Krakowie. - Świadczenie usług prawnych winno należeć jedynie do osób gwarantujących bezpieczeństwo swoim klientom - adwokatów i radców prawnych. Osoby udzielające pomocy prawnej przede wszystkim powinny mieć odpowiednie kwalifikacje, które adwokaci nabywają podczas wieloletniego szkolenia, zarówno teoretycznego, jak i praktycznego. To w czasach zmieniających się przepisów oraz ich ogromnej, z każdym rokiem większej ilości jest niezbędne. Adwokaci mają też obowiązkowe ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej, co daje ochronę klientowi także na wypadek ewentualnego błędu adwokata. I wreszcie podlegają samorządowi zawodowemu, który sprawuje kontrolę nad poziomem wykonywania obowiązków zawodowych oraz może spowodować pociągnięcie adwokata do odpowiedzialności dyscyplinarnej, gdy niewłaściwie wykonuje swoje obowiązki czy popełnia zawiniony przez siebie błąd - podkreśla.
I przestrzega przed różnego typu tzw. "kancelariami prawnymi" świadczącymi usługi prawne, a prowadzonymi przez osoby bez odpowiedniego wykształcenia i kwalifikacji. Bywa także, że tzw. "kancelarie odszkodowawcze", zajmujące się np. dochodzeniem odszkodowań powypadkowych, pobierają pełnomocnictwo nie tylko do reprezentacji klienta, ale także do odbioru należności.
- Słyszałem o przypadkach, gdy pobierają 20-30% wysokości odszkodowania, co jest kwotą horrendalną, a zdarza się, że klient ma potem trudności z uzyskaniem należnych mu pieniędzy - ostrzega adwokat Piotr Ochwat.