Do tego pobudzanie lęków przed obcym kapitałem, wywłaszczeniem i rugowaniem z rodzinnej ojcowizny kontra groźby wywiezienia na taczkach. I obwinianie części radnych, że działają przeciwko mieszkańcom na rzecz deweloperów. To wszystko na kolejnej odsłonie sesji dotyczącej nowego planu zagospodarowania, który 50 hektarów przeznacza pod tereny budowlane. Sala obrad w Kościelisku we wtorek pękała w szwach. Momentami było bardzo głośno. Uruchomił się nawet alarm przeciwpożarowy.
- To są jaja co robicie. Zmieniać w połowie drogi warunki to skandal! - wołał Jarosław Jędrusik, jeden z mieszkańców Kościeliska. Wraz z radnymi opozycyjnymi zwracał uwagę, że pierwsze ustalenia były jasne. Działkę można uznać w planie za budowlaną, jeśli jest to w zgodzie z zapisami studium uwarunkowań, a działka ma dostęp do drogi publicznej. W kolejnym wyłożeniu planu uznano za tereny budowlane działki, których właściciel wystąpił do sądu o ustalenie drogi koniecznej. Tym samym w nowym planie działkę rolną zmienioną ma na budowlaną. Po uchwaleniu dokumentu występuje do sądu i otrzymuje drogę konieczną szeroką na cztery i pół metra. Drogę, która biegnie po cudzych terenach.
- To jest plan pod deweloperkę, a nie dla nas - denerwowali się licznie przybyli na sesję mieszkańcy. Jeden z nich wniósł na salę spory głośnik i mikrofon, który oddał Sebastianowi Pitoniowi.- To jest głos ludu - stwierdził Sebastian Pitoń.
Sekretarz gminy Mariusz Koperski poprosił o wyniesienie głośnika. Bez skutku. Przez chwilę na sali panował dwugłos. Przewodniczący Artur Bukowski oddał mikrofon mieszkańcom, apelując, by używać gminnego nagłośnienia, ponieważ sesja jest nagrywana.
- Mam uzbrojoną działkę, mam drogę, wokół same działki budowlane, a ja nie mogę dostać budowlanego terenu od lat - zaznaczyła Ewa Słodyczka. - Przecież tym naszym ludziom powinno się dać tereny budowlane, by nasze dzieci, wnuki tu zostały. By nie uciekały z Kościeliska.
Tort do podziału
Bożena Gąsienica-Byrcyn przestrzegała przed wywłaszczeniami, które jej zdaniem niosą zapisy o obiektach sportowych.
Wójt Roman Krupa przypomniał, że aby wdrożyć procedurę wywłaszczenia, należy wskazać inwestycje celu publicznego, a nie obiekty sportowe. Dodał, że żadnych inwestycji celu publicznego nie ma w projekcie planu.
- Ludzie protestują, bo cały tort wpadnie w ręce deweloperów. A my będziemy tylko sprzątać pańskie chałupy, na wyścigi w konkurencji z Ukraińcami - podkreślał Sebastian Pitoń. Apelował, by planem tworzyć w Kościelisku perełkę z odrodzoną góralszczyzną. Jego zdaniem 90 procent terenów budowlanych powinno być dla mieszkańców, a co najwyżej 10 procent dla deweloperów. Bo na tym polegać powinna samorządność. Wójt, rada gminy powinna wspierać miejscowych, a nie obcy kapitał, z którym rodzime pensjonaty nie mają szans konkurować.
- Pani Ewa nie może się przez lata doprosić o tereny budowlane, a deweloper bez problemu sobie to załatwia - podkreślił Sebastian Pitoń.
Ewa Słodyczka przypomniała, że w czasie gdy gminą władał wójt Bohdan Pitoń, także miała problemy z uznaniem jej działek za budowlane. - Wójt mi powiedział, że tę moją działkę gmina kupi. Powiedziałam, że jutro w gminie będzie telewizja i prokuratura. Ledwo dojechałam do domu, to miała telefon z gminy. Wróciłam. Moja działka była już wpisana jako budowlana. Mówię to z pełną odpowiedzialnością - stwierdziła Ewa Słodyczka.
Radny Władysław Bętkowski proponował w trakcie burzliwej dyskusji, by zdjąć z porządku obrad głosowanie nad przygotowanym projektem planu. Taka pauza i piąte wyłożenie całego planu raz jeszcze, jego zdaniem, pozwoli lepiej zapoznać się z projektem.
Przewodniczący rady Artur Bukowski zwrócił uwagę, że tego typu wnioski należy składać na początku sesji, gdy ustalany jest porządek. Prawnik Maciej Tokarz wyjaśnił, że zdjęcie projektu planu z porządku obrad może być jedynie ze wskazaniem przyczyn tego kroku.
Selekcja i segregacja
Wielką burzę w dyskusji uspokoiła nieco pierwsza przerwa w obradach. A także rezygnacja z przewodniczenia obradom przez Artura Bukowskiego, którego zastąpił Paweł Michniak. Na salę wróciło też dużo mniej publiczności.
Agnieszka Grzegorczyk, kierownik referatu Gospodarki Gruntami, Planowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska, nie zgodziła się z propozycjami opozycyjnych radnych i mieszkańców, którzy domagali się ujawnienia kto dostał tereny budowlane. Domagający się informacji, czy budowlane działki w nowych terenach dostali "swoi czy przyjezdni" po wielokroć twierdzili, że gdyby mieli taką wiedzę, nie byłoby problemu. Najwyraźniej nie dowierzali zapewnieniom wójta Romana Krupy, który podkreślał, że gros wniosków o tereny budowlane składali rodowici mieszkańcy.
- Nie, ja nie będę dzielić ludzi na naszych i obcych - zaznaczyła Agnieszka Grzegorczyk. Wtórował jej Maciej Tokarz, prawnik gminy, który podkreślił, że wskazywanie nazwisk, danych osobowych jest nielegalne. A podejmowanie na tej podstawie decyzji komu jaką działkę uznać w planie za budowlaną jest nie tylko niezgodne z przepisami, ale skutkowałoby od razu odrzuceniem planu przez służby wojewody.
Radny Jakub Bukowski-Tyrała zaznaczył, że nie chodzi o selekcję mieszkańców, ale o wiedzę i statystykę. - Obcego do domu nie wpuścisz, chcesz wiedzieć kto ci do domu w chodzi. Chcemy wiedzieć z czym się mierzymy - podkreślił radny.
Radna Agnieszka Gąsienica-Giewont zarzuciła, że jej kolega radny Władek Bętkowski nawołuje do segregacji mieszkańców.
- Ani selekcja, ani segregacja. Brak nam informacji przed głosowaniem nad planem. Nie chcemy informacji czy to Karpiel, Rysula, czy Krzeptowski. To ważne, jaka jest skala. Dlatego chcemy zobaczyć jakie uwagi wójt pozytywnie zakwalifikował - podkreślił radny Władysław Bętkowski.
Wilk w owczej skórze
Radna Agnieszka Gąsienica-Giewont podziękowała mieszkańcom za liczne przybycie. Wyraziła jednak głębokie ubolewanie, że podczas sześciu poprzednich sesji zainteresowanie projektem planu było dużo niższe.
Wilkiem w owczej skórze nazwała Sebastiana Pitonia. - Opowiada pan o obronie przed deweloperami, a pańskie projekty, czy raczej koncepcje architektoniczne temu przeczą - stwierdziła wskazując realizacje domu na Sywarnem oraz wielkogabarytowe bryły na całym Podhalu. Przypomniała, że nazwisko Sebastiana Pitonia nie widnieje w centralnym rejestrze osób z uprawnieniami budowlanymi, a jego koncepcje są mało spójne z kulturowym dziedzictwem rodzimej ziemi. Zacytowała też kilka jego wypowiedzi z wywiadów, jakich udzielał w pismach branżowych. Miał się w nich chwalić, że ma na swym koncie ponad 50 obiektów, które ściągają zainteresowanie przyjezdnych. I że tylko przyjezdni gotowi są zaryzykować budowę nietypowego obiektu na Podhalu.
- Dlaczego moi koledzy radni nie mówią mieszkańcom, że jeśli nie zdążymy uchwalić projektu zagospodarowania Kościeliska przed planem ogólnym, to mieszkańcy będą stratni? Nie będziemy w stanie wydawać warunków zabudowy, a te 50 hektarów terenów budowlanych przepadnie - przestrzegała Agnieszka Gąsienica-Giewont.
Drogowe ograniczenie
Po ośmiu godzinach dyskusji odbyło się głosowanie nad wnioskiem przewodniczącego Artura Bukowskiego. Radny zawnioskował o wycofanie z projektu planu terenów budowlanych w przypadku braku dostępu do drogi publicznej na dzień 2 września. Kto na dzisiaj nie ma dostępu do drogi publicznej, temu zostaje teren budowalny z planu wycofany. Dotyczyć to ma 40 działek. Ośmiu radnych było za, jeden przeciw, a czterech się wstrzymało. Mieszkańcy, którym wycofano działki z terenów budowlanych po raz kolejny będą mogli zgłosić swe uwagi podczas piątego wyłożenia części planu.
Mateusz Stopka-Gadeja zaproponował, by obiekty sportowe zastąpić obiektami rekreacyjnymi, żeby nie było obaw przed wywłaszczeniami czy rugowaniem. - Absurdalny pomysł. Słowo sportowy nie jest kluczem do prowadzenia wywłaszczeń - zaznaczył Maciej Tokarz. Przypomniał, że piąte wyłożenie planu dotyczyć będzie tylko osób, które zostały pozbawione terenów budowlanych.
Artur Bukowski pytał czy radni oprócz sprawy dróg dojazdowych chcą dokonać jeszcze jakichś zmian w projekcie. Rozpoczęła się kolejna długa dyskusja nad zapisami w planie, które zakazują uciążliwej działalności na terenie gminy.
Radny Mateusz Stopka-Gadeja zaproponował dwa rozwiązania. Pierwszy to wstępne konsultacje ze wszystkimi mieszkańcami, każdy może przyjść i powiedzieć, co mu w nowym planie nie pasuje. Pisać wnioski dotyczące nawet sąsiednich działek. Wskazując nieprawidłowości. Wtedy następuje piąte wyłożenie. A drugi pomysł to przeprowadzenie referendum wśród mieszkańców czy popierają obecny projekt.
Przewodniczący Artur Bukowski przypomniał, że mieszkańcy mogli już składać uwagi podczas wcześniejszych wyłożeń.
Salomonowe rozwiązanie
Przypomnijmy, że nad projektem planu gmina Kościelisko pracuje od ośmiu lat. Do projektu złożono 1635 uwag, w tym 928 uwag nie uznano. Po czterech wyłożeniach nad uwagami i planem dyskutowano na sześciu, a łącznie z wtorkową - siedmiu sesjach.
- Chyba nadszedł koniec. Bijemy pianę już parę ładnych godzin. Nic nowego nie wnosimy, grupie radnych z Kościeliska zależy, żeby do niczego nie doszło. Był czas przez tyle lat. Ja jestem tylko 45 lat radnym, na każdej sesji i komisji jestem obecny. A radni z Kościeliska byli bardzo rzadko gośćmi na obradach komisji planu. Bardzo mi przykro, że dziewiąty rok procedujemy plan. Tu się mówi przyjezdni ludzie, cepry, deweloperzy. A kto by u nas coś wybudował, jakby mu nie sprzedali działki? - próbował podsumować dyskusję radny Władysław Długosz.
Z jego zarzutami o absencji nie zgodziła się radna Zofia Frączysty, która przypomniała, że była na wszystkich posiedzeniach.
- Bardzo często zdarza się tak, że nasi ludzie są zmuszeni do sprzedaży. Sąsiedzi kilka lat się starali o budowlaną działkę. Nie dostali możliwości. Deweloper od nich kupił i postawił trzy domy - zaznaczyła Ewa Słodyczka.
Radny Władysław Bętkowski zaproponował, by ogłosić przerwę w obradach. Wtedy mieszkańcy zgłaszaliby radnym uwagi do planu, a oni przekażą je do przewodniczącego. Wtedy plan nie zostanie wyrzucony do kosza.
- Nie chciałbym, aby znów wróciło do nas 928 uwag, bo to w tych uwagach był gros głosów, jakie padały podczas dzisiejszej dyskusji - zaznaczył Artur Bukowski.
Po kolejnej przerwie ogłosił rozwiązanie "salomonowe". - Plan zagospodarowania dajemy do zamrażarki, na dwa, trzy miesiące i zobowiązujemy wójta odnośnie zmiany co do dróg dojazdowych do działek budowlanych. Radni przedstawią zestaw wniosków do wójta - zakończył dyskusję przewodniczący zamykając punkt dotyczący planu zagospodarowania Kościeliska.
Tekst i fot.: Rafał Gratkowski
Nie ma jeszcze komentarzy do tego artykułu.