Od dzisiaj jedno z najbardziej ruchliwych rond w regionie, a jest nim rondo na węźle tatrzańskim w Poroninie, ma godnych patronów. Nosi imię Braci Kupców.
Uroczystość nadania imienia odbyła się w ramach Tygodnia Patriotycznego w Gminie Poronin oraz Powiatowych Obchodów Dnia Niepodległości. To gest upamiętniający sześciu braci z Poronina - bohaterów, którzy w czasie II wojny światowej byli więzieni i torturowani w niemieckich obozach.
Symbolicznego odsłonięcia tablicy dokonali: Anita Żegleń wójt Gminy Poronin oraz starosta tatrzański Andrzej Skupień. Podczas wydarzenia głos zabrali również: dyrektor Muzeum Tatrzańskiego Michał Murzyn, przewodniczący Rady Gminy Poronin Adam Pawlikowski, poseł na Sejm RP Anna Paluch, członek rodziny Braci Kupców, Marek Wójcik.
Tak w marcu zeszłego roku opisywaliśmy historię sześciu braci z Poronina na łamach Tygodnika Podhalańskiego:
Sześciu braci z Poronina
Działali z rotmistrzem Pileckim, ich wojenne przeżycia i dokonania to gotowy scenariusz filmu, przy którym blednie nawet "Szeregowiec Ryan".
Jan, Józef, Władysław, Karol, Bolesław i Antoni Kupiec. To sześciu braci z Podhala, którzy walczyli w kampanii wrześniowej, a po przegranych walkach działali w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego i byli cichymi, góralskimi bohaterami.
W USA w Tonawanda żyło czterech braci Niland, którzy podczas II wojny światowej służyli w Armii Stanów Zjednoczonych. Historia ich życia stała się inspiracją dla Stevena Spielberga. Światowej klasy reżyser nakręcił film "Szeregowiec Ryan". - W Polsce, w Poroninie, mieliśmy sześciu braci Kupców. Działali w ruchu oporu, byli torturowani w "Palace", trafili do Obozu Koncentracyjnego KL Auschwitz i innych obozów hitlerowskich. Ich historia równie dobrze nadawałyby się na oscarową produkcję - podkreśla Anita Żegleń, wójt gminy Poronin.
Rodzina Kupców liczyła dziesięć osób. Rodzice - Piotr i Maria (z domu Mrowca), dwie córki - Maria i Stanisława, oraz sześciu synów: Jan, Józef, Władysław, Karol, Bolesław i Antoni.
W 1918 r. Kupcowie przeprowadzili się z Zakopanego do Poronina, gdzie zamieszkali w nowo wybudowanym domu, w którym prowadzili restaurację "U Piotrusia". - W rodzinie Kupców bardzo żywa była tradycja niepodległościowa - przypomina Anita Żegleń.
Motocyklem na wojnę
Piotr walczył w pierwszej wojnie światowej i przykładał dużą wagę do patriotycznego wychowywania swoich dzieci. Synowie należeli do organizacji "Strzelec" i "Sokół". W domu rodzinnym Kupców dużym szacunkiem cieszyła się osoba Józefa Piłsudskiego. Młodość braci przypadła na okres dwudziestolecia międzywojennego, kiedy zaczynała się odbudowa polskiej państwowości. Młodzi mężczyźni snuli plany na przyszłość. Chcieli zdobyć fach, pracować, założyć rodzinę. Wszystkie te zamierzenia legły w gruzach w 1939 roku.
Tak wybuch II wojny światowej wspominał Jan: "około 4-tej rano, zerwałem się z łóżka i wybiegłem z pokoju na werandę. Usłyszałem dziwne odgłosy i szum. Było jeszcze dość ciemno, ale na tle Tatr ukazały się jakieś ciemne punkty, które szybowały w powietrzu i w momencie przeleciały nad Ustupem… w stronę Nowego Targu. Były to samoloty bardzo szybkie, poznałem po warkocie maszyn, że to nie nasze, było ich kilka sztuk. Już się nie położyłem. Ubrałem się, słychać już było strzelaninę i wybuchy, i to od strony Kościelisk; widać, że zaczęła się wojna (…) nie oglądałem "zwycięzców", jak maszerowali od strony Jaworzyny, Kościelisk, Olczy. Nie miałem już tu nic do roboty, bez broni, bez przydziału, więc zabrałem się, wsiadłem na motocykl i z Ustupu o godzinie 12 wyjechałem do Krakowa, aby się zgłosić jako ochotnik do swego macierzystego 5. pułku saperów w Dąbiu. Odjeżdżając, słyszałem coraz bliższe odgłosy walki, to bronili granicy jeszcze nasi żołnierze bez nadziei pomocy, w końcu zmuszeni do odwrotu".
Dywersja i szewska zdrada
Każdy z braci walczył w kampanii wrześniowej. Do domu wrócili w listopadzie. Wraz z nimi do Poronina i innych podhalańskich miejscowości docierała fala tych, którzy chcieli walczyć dalej. We Francji gen. Sikorski tworzył polską armię. Tam chcieli dostać się nasi żołnierze. Najbliższa z dróg wiodła przez Tatry. Kupcowie jednomyślnie zdecydowali, że udzielą im pomocy. - Dawali noclegi w domu, udzielali informacji koniecznych do przejścia przez zieloną granicę. Bracia planowali też przedostać się do Francji, ale wcześniej zgłosili się do Organizacji Orła Białego, która działała w ramach przedwrześniowej "Dywersji Pozafrontowej" - przypomina Anita Żegleń.
Niestety, 15 stycznia 1940 r. Gestapo otoczyło dom Kupców. Niemcy aresztowali dwóch najmłodszych braci - Antoniego i Bolesława. Ich rodziców pobito, a przy rewizji skradziono większość wartościowych rzeczy. Pretekstem do aresztowania miała być broń, rzekomo ukryta w domu. Braci przewieziono z Poronina do Katowni Podhala - "Palace".
Kolejnego dnia aresztowano Karola i Władysława, a dzień później Józefa i Jana. - Być może młodzi mężczyźni byli mało ostrożni, zbyt pewni siebie i lekceważyli wroga, ale faktem jest, że zdradził ich szewc, który mieszkał po sąsiedzku i był opłacany przez Gestapo - wyjaśnia Anita Żegleń.
Gehenna "Palace"
Pierwsze dni w zakopiańskim więzieniu okazały się znośne. Strażnikami początkowo byli Austriacy. Gdy wymienili ich Niemcy, sytuacja mocno się zmieniła. Bili i kopali więźniów do nieprzytomności, polewali ich strumieniami lodowatej wody. Antoni Kupiec tak po latach wspominał tamte wydarzenia: "Nanen bez pośpiechu wyszedł zza biurka i zaczął mnie mocno bić gumową pałką po twarzy, po głowie i gdzie popadło. Czułem straszny ból. Próbowałem odruchowo zasłonić głowę rękami. Nie na wiele się to jednak przydało, bo rozzłoszczony gestapowiec kopnął mnie w nogi i runąłem podcięty. Teraz dopiero rzucili się do bicia wszyscy trzej. Kopali, bili gumowymi pałkami i żelaznym prętem. Kiedy po pewnym czasie kazali wstać, byłem tak skatowany, że przyszło mi to z największym wysiłkiem. Z nosa buchała krew. Wyprowadzony do łazienki obmyłem twarz. Miałem nieśmiałą nadzieję, że może to już koniec dzisiejszej "rozmowy". Musiałem wrócić do tego samego pokoju i tu usłyszałem te same pytania, po których nastąpiło znowu bicie. Trwało to wszystko kilka godzin. Dla mnie była to cała wieczność. Wreszcie półżywego wypchnięto mnie na korytarz i tam kazano stać twarzą do ściany. Dopiero wieczorem pod eskortą zostałem odwieziony sankami na Nowotarską".
Sprawa braci Kupców ciągnęła się przez trzy miesiące i mimo wielokrotnych przesłuchań połączonych z torturami, żaden z nich nie przyznał się do działalności w organizacji podziemnej. 10 maja 1940 r. pięciu braci Kupców z wyjątkiem Antoniego przewieziono do krakowskiego więzienia na Montelupich. Za pomoc w przekraczaniu granicy zostali skazani na KL Auschwitz.
Razem z Czechem
- Trafili tam 14 czerwca 1940 roku, a był to dzień, w którym przywieziono do obozu pierwszy transport polskich więźniów politycznych - przypomina Anita Żegleń.
Braciom Kupcom przydzielono kolejne numery obozowe. Od teraz 790 to Jan, 791 - Józef, 792 - Bolesław, 793 Władysław, a 794 - Karol. Antoni, który trafił do obozu w późniejszym czasie, miał już wytatuowany nr 5908.
Pracowali przy porządkowaniu i przygotowaniu budynków obozowych, przy grodzeniu terenu płotem z drutu kolczastego oraz przy budowie wieżyczek strażniczych. Potem trafili do obozowej stolarni, gdzie zaprzyjaźnili się ze skoczkiem narciarskim Bronisławem Czechem i poetą Antonim Zachemskim. Praca pod dachem, w znanym im zawodzie, była dla Kupców ratunkiem. Robili drewniane pantofle dla więźniów. Potem stołki dla szewców oraz proste meble i sprzęt potrzebny w obozie. Gdy stolarnia się rozbudowała, powstał warsztat rzeźbiarski. Pracowali w nim Jan i Józef, naprawiali m.in. instrumenty smyczkowe dla orkiestry obozowej.
Święta z grypsem
Spośród sześciu braci Bolesław był najlepszym rzeźbiarzem. Tworzył małe figurki, w których były misternie ukryte skrytki. Używano ich do przesyłania nielegalnych listów poza obóz. Jedną z figurek, postać Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia, Kupcowie podarowali księdzu Władysławowi Grohsowi. Duchowny niósł pomoc więźniom obozu Auschwitz. We wnętrzu figurki Władysław Kupiec ukrył list. Był to gryps z prośbą o pomoc dla jego starszych rodziców. Oryginalna figura zdobi dziś wnętrze kościoła na Harmężach. Repliki stoją w Poroninie. Jedna w Kościele pw. Marii Magdaleny na ołtarzu Matki Bożej, a druga na rodzinnym grobie Kupców.
We wrześniu 1941 roku braci rozdzielono. Józef wraz z Antonim i Janem oczyszczał stawy rybne w Harmężach. Karol, Władysław i Bolesław trafili do "bunkra" - obozowego aresztu w podziemiach bloku 11.
Bolesław, Józef i Karol nie przeżyli wojny. Pierwszy zmarł podczas śledztwa, w niejasnych okolicznościach, gdy kolejny raz przesłuchiwano go w siedzibie Gestapo w Zakopanem. Antoni Kupiec wspominał: "Pewnej nocy w marcu 1941 roku zbudziły nas odgłosy strzałów i ruch na korytarzu. Wyjrzałem przez dziurkę od klucza i zobaczyłem, że z celi położonej po przeciwnej stronie gestapowcy wyciągają kogoś za nogi i rzucają pod ścianę. Był to mój brat Bolesław. Rano na korytarzu ruch był większy niż zwykle. Nasz znajomy, Orkisz z Zakopanego, wkładał ciało brata do drewnianej skrzyni".
Józef został przeniesiony do obozu w Sachsenhausen, potem do Mauthausen i podobozu Gusen. Pracował w kamieniołomach. W Gusen spotkał brata Władysława, który 10 czerwca 1942 roku dotarł tam w karnym transporcie. Pod koniec wojny Józef wrócił do obozu w Sachsenhausen. W kwietniu 1945 roku, w ostatnich tygodniach przed kapitulacją III Rzeszy, wraz z tysiącami innych więźniów niemieckich obozów dotarł do Zatoki Lubeckiej. 2 maja 1945 roku piloci angielscy nieświadomi faktu, że dokonują bombardowania "pływających obozów", zatopili okręty. Na jednym z nich znajdował się Józef Kupiec.
W szponach Mengele
KL Auschwitz. Słynna Ściana Śmierci na dziedzińcu przy bloku nr 11. Tu został rozstrzelany Karol Kupiec. Jednak pod datą 21 września 1942 obozowy dokument podaje fikcyjną przyczynę zgonu - tyfus plamisty.
Trzej pozostali bracia: Jan, Władysław i Antoni przetrwali do wyzwolenia. Byli jednak poddawani bestialskim doświadczeniom, jakie w obozie prowadził doktor Mengele.
Po powrocie do rodzinnego domu, trójka ocalałych braci próbowała wrócić do normalnego życia. Jan Kupiec w swych wspomnieniach napisał: "życie toczy się naprzód, bez względu na ofiary, a żywi muszą jeść, aby żyć i na ten chleb trzeba zarobić pracą - ale już w wolnej Polsce i w zdrowiu mocno nadwyrężonym". W 1945 r. wyjechał do Łodzi. Tam ożenił się z Jadwigą Kaczorowską i po skończeniu studiów na politechnice pracował jako inspektor budowlany. Zmarł w wieku 88 lat, w 1992 r.
Jan pozostawił po sobie pamiętnik, w którym opisał to, co przeżył wraz z braćmi w czasie pobytu w obozie.
Władysław również zawarł związek małżeński z łodzianką, Wandą z Janiszewskich. Stał się właścicielem domu rodzinnego w Poroninie, gdzie prowadził szklarnię i stolarnię. Zmarł w 1998 roku, w wieku 91 lat.
Antoni ożenił się w 1946 r. z pochodzącą z Poronina Zofią Galicą "Zuscorz". Pracował jako dozorca i magazynier, a później prowadził gospodarstwo rolne. Zmarł w 2002 roku, mając 83 lata.
Rok Braci Kupców
Z końcem lutego radni gminy Poronin podjęli uchwałę o ustanowieniu roku 2024 Rokiem Braci Kupców.
- W dzisiejszych czasach kryzysu wartości przypomnienie martyrologii szlachetnych braci z góralskiej rodziny Kupców stanowi wspaniały wzór postaw oraz kompas właściwych wartości: niezłomności, siły, honoru, cierpienia i zwycięstwa - podkreśla Anita Żegleń. Wójt dodaje, że to okazja do refleksji nad wszystkimi ofiarami, które zostały złożone na ołtarzu Ojczyzny w czasie II wojny światowej. Nie tylko w góralskich rodzinach, ale na całym świecie.
Bracia walczyli o wolność i niepodległość Polski z niemieckim okupantem. Nawet w Auschwitz należeli do konspiracji, współpracowali z rotmistrzem Witoldem Pileckim i swą działalnością wspierali rząd londyński, ponieśli największą ofiarę więzienia i życia. Byli wsparciem nie tylko dla siebie, ale również dla innych więźniów. Ich martyrologia ma zatem wymiar patriotyczny, obywatelski, humanistyczny, ale i religijny. Bowiem pomimo okrucieństw wyrządzanych przez Niemców, bracia nie wyrzekli się wiary w Boga. - Pozostali wierni Matce Boskiej. Bolesław wykonał słynną figurkę Matki Boskiej zza Drutów, dającej nadzieję pozornie straconym ludziom - podsumowuje Anita Żegleń.
Opisując skrótowo historię braci Kupców, wykorzystałem materiały gminy Poronin. Teraz czas, by ich życie przełożył na film reżyser klasy Stevena Spielberga.
Rafał Gratkowski