Z o. Leonem trudno umówić się na rozmowę. Cały czas jest w drodze, każdą minutę wypełnioną ma pracą, obowiązkami, które sam sobie mnoży. Patrząc na jego aktywność, aż trudno uwierzyć, że w grudniu tego roku skończy 80 lat. O. Leon, benedyktyn z Tyńca, to jeden z najbardziej znanych duchownych w Polsce, autor wielu książek, rekolekcjonista, świetny kaznodzieja, człowiek orkiestra. Prowadził programy w telewizji – „ojciec Leon zaprasza”, „Salomon”, „Credo”. Znany jest ze swojej otwartości, poczucia humoru, życzliwości, świetnego kontaktu z młodzieżą. Tuż po przyjęciu święceń kapłańskich trafił do Gronkowa. W 1954 roku, z powodu nagłej śmierci ówczesnego proboszcza ks. Miłaszewskiego, przez sześć miesięcy administrował podnowotarską parafią. Z gronkowianami utrzymuje kontakt do dziś. W 1955 roku pełnił funkcję rektora kościoła w Brzegach. Mimo natłoku obowiązków, o. Leon dał się namówić na wspomnienia początku swojej drogi kapłańskiej, który zawsze będzie się mu kojarzyć z Podhalem.
Pierwsza kapłańska pasterka
Największą trudność sprawiała mu gwara, szczególnie przy konfesjonale. Swój pierwszy przejazd na koniu z Brzegów do Bukowiny z emocjami przeżywa jeszcze dziś. Pobyt w parafii w Gronkowie, a potem w Brzegach, wspomina o. Leon Knabit. W wigilijne popołudnie roku 1954 udałem się sankami zaprzężonymi w rączego konika z obowiązkowymi „turlickami” do Białki, gdzie jako rektor kościoła filialnego w Brzegach składałem życzenia proboszczowi księdzu Jerzemu Czartoryskiemu. Miła świąteczna atmosfera nagle się zmieniła, gdy wspomniałem o tym, że wracam na pasterkę, która będzie odprawiona o północy. Ksiądz kanonik dosłownie zatrząsł się z oburzenia. – Jak to? Nie ma pozwolenia na pasterkę o północy poza kościołem parafialnym! – Ale podobno w roku ubiegłym była. – Tak, oni tam chcą parafię zrobić, (parafia powstała rzeczywiście, około pół wieku później). –Ale ja już w niedzielę zapowiedziałem… – Ale pasterki o północy nie będzie!
Więc jako człowiek spolegliwy powiedziałem, że w takim razie, jak będę wracał z Białki, wstąpię do każdej chaty i wytłumaczę, że ksiądz kanonik nakazał, by pasterka była nie o północy, ale o szóstej rano… – No nie, no tak to nie można – powiedział już trochę udobruchany proboszcz. Stanęło ostatecznie na tym, że pasterka będzie, ale mam ogłosić, że papież zabronił odprawiania pasterki o północy w kościołach nieparafialnych, ale w tym roku wyjątkowo ksiądz kanonik pozwolił… Uradowany wracałem we wspaniałej scenerii zapadającego mroku. Wierzchołki ośnieżonych smreków ginęły we mgle. Delikatnie dzwoniły dzwonki. Zjechaliśmy z Białki „pod Bukowinę” obok szemrzącej z lewej strony nie zamarzniętej Młynówki. Przed skrętem w lewo na most w Czarnej Górze miało się przed sobą jak dziób tajemniczego statku majaczące wzgórze nad Białką, widok wprost czarowny (…). Potem przez most, skręt w prawo i przez Jurgów do kolejnego mostu na Białce. Jeszcze kawałek i już brzegowskie Przygórze. Po drodze nie spotkaliśmy żadnego człowieka. Dopiero w szkole, gdzie się stołowałem u kierownika Jana Mulińskiego, czekała już wieczerza wigilijna. Nie było nawet zbyt wiele czasu na tęsknotę za rodzinnymi Siedlcami, gdyż w rodzinie państwa Mulińskich znalazłem po prostu drugi dom, pełen serdeczności i zrozumienia. Święta w góralskiej wiosce… I tam właśnie odprawiałem o północy pierwszą pasterkę kapłańską.
Kiedyś, jeszcze w seminarium, próbowałem ubrać swoje oczekiwania w formę wierszowaną:
A może kiedyś, jakże czekać długo,
w noc Narodzenia stanę przed ołtarzem
i będę śpiewał z aniołami razem:
jam przyjacielem Twym, Panie, nie sługą.
Po pasterce zrodziło się dopowiedzenie:
Noc cicha, święta… Chrystus się narodził!
Dziś z aniołami przed ołtarzem stoję,
spełnione myśli i pragnienia moje –
na głos mój Dziecię na ołtarz przychodzi.
A zaraz po Mszy dziewczęta wyszorowały drewnianą podłogę w kościele, by w święta było czysto i porządnie, bo jak można popasterkowe błoto na tak wielką uroczystość zostawić? Byłem tym zbudowany. A w ogóle z Podhalem spotkałem się jeszcze podczas studiów seminaryjnych, gdy na początku lat 50. klerycy siedleccy spędzali część wakacji w Sieniawie, u niezwykle gościnnych państwa Majchrowiczów. Stamtąd to odwiedziliśmy w 1953 roku Gronków, znany już szeroko w Polsce z powodu pięknego kościoła, w którym drewniana zwykle architektura góralska została tym razem wyrażona w kamieniu. Byliśmy urzeczeni kościołem i proboszczem, który budowę pomyślnie doprowadzał do końca. Ksiądz prałat Władysław Miłaszewski pochodził z Kresów i akurat przyjaźnił się z naszym biskupem Ignacym Świrskim. Toteż, gdy zachorowałem na płuca i po intensywnej terapii potrzebna była mi już jako księdzu kuracja klimatyczna, zwróciliśmy się z kolegą z podobną dolegliwością do Góralskiego Plebana, jak się lubił tytułować.
I tak od początku czerwca 1954 roku przebywaliśmy na plebanii, gdzie nigdy nie brakowało gości, zwłaszcza księży i kleryków. Proboszcz zaraził mnie chyba swoją miłością do górali. Jedyną trudnością była na początku gwara, szczególnie w konfesjonale. No bo skąd ceper może wiedzieć, co to jest np. „dusiowałek się”? Powoli się przyzwyczajałem. Ksiądz prałat zajmował się bardziej budową wieży na kościele, a mnie zlecał więcej prac duszpasterskich. „Idźcie do proboszcza” – mówił interesantom. I oto 21 lipca Góralski Pleban nagle zakończył życie nad Leśnicą, wracając ze spaceru. Cały trud administrowania parafią i zakończenia budowy wieży spadły na dwóch ceprów – księdza Janusza i mnie. Po Mszy św. porannej, zrzucaliśmy sutanny i zwykle pracowaliśmy do obiadu, jeśli jakieś pilne obowiązki duszpasterskie nie przeszkodziły. Ciekawe, że miejscowi pracownicy woleli wykonywać nawet ciężkie prace na dole, a nie kwapili się do układania cegieł i kamieni na wysokości – chyba już około 20 metrów. „E, to wy tam idźcie…” Dziwiłem się, bo myślałem, że górale to będą śmigać wysoko, jak po turniach.
Zawiązała się między nami żywa przyjaźń. Kiedy pytałem, jak to jest, że mnie, „niepiloka”, tak serdecznie przyjęli, usłyszałem, że „ksiendza to syćka górale!” A kiedy w 2004 roku świętowaliśmy z ówczesnym proboszczem ks. Targoszem – on 25-lecie, a ja 50-lecie kapłaństwa i do tego złoty jubileusz duszpasterzowania w Gronkowie, najbardziej wzruszyły mnie życzenia od delegacji mężczyzn i kobiet nie pierwszej już młodości, którzy powiedzieli: „Jesteśmy tymi, których pięćdziesiąt roków temu przygotowaliście do Przyjmania. Była to nasa i wasa piyrso Komunia święta”. Niewielu księży może doznać tej radości, jaką daje fakt, że owoce jego pracy trwają już pół wieku. Niewiele jeszcze wtedy duszpasterzowałem na rodzinnym Podlasiu, ale nie wydaje mi się, by były zbyt wielkie różnice w religijności obu regionów. Nie widziałem też specjalnej różnicy w poziomie etycznym górali a mieszkańców Mazowsza, Wielkopolski czy Małopolski. Osławione góralskie pijaństwo chyba nie jest większe, niż w innych częściach Polski, tylko bardziej głośne, a może to echo śpiewów roznosiło się bardziej, niż na podlaskich równinach. Zresztą głośne były i śpiewy w kościele, płynące z żywiołowej pobożności i przywiązania do wiary, wyrywające się z całego serca, i to z obowiązkowym wtórem. Na pewno większa była frekwencja na Mszy św. Novum dla cepra było, że do kościoła przychodzono w niedziele, a zwłaszcza w święta, w strojach góralskich.
Jako kleryk miałem na Podlasiu do czynienia z wioskami nie bardzo przejmującymi się remontami kościoła. Wszystko robił proboszcz. A gronkowianie byli bardzo zaangażowani w materialne sprawy parafii. Rozmawiali z inżynierami i wykonawcami, jeździli nieraz daleko, by zdobyć potrzebne materiały budowlane, może i dlatego, że wtedy łatwiej było postarać się o nie człowiekowi świeckiemu. Oczywiście, czasem byli zbyt uparci .Na przykład nie mogli zrozumieć, że za parę kartek planów inżynier żądał stosunkowo sporej sumy. Kiedy chcieli mu dać dużo mniej, powiedział: – To ja daję te plany na chwałę Matki Boskiej, za darmo. Nic nie chcę. Honor nie pozwalał zgodzić się na takie rozwiązanie, no i wreszcie jakoś się dogadali. Trudności większych nie miałem. Nie spotkałem się też z filozofowaniem góralskim w sabałowym stylu: „W Boga wierz, ale Mu nie wierz”. Byłem uważany prawie za członka rodziny. Zobaczyli, że nie mam dobrych butów, to poszliśmy do szewca do Łopusznej, by mi te buty zrobił. Gdy kuria wyznaczyła wreszcie stałego duszpasterza, wysiedlonego z Zabrza, ks. Franciszka Pieruszkę, gronkowianie pragnęli, bym został gdzieś na wsi, miejsce by się znalazło. Nie zgodziłem się, by uniknąć ewentualnych konfliktów, a może właśnie i dzięki temu mogę do gronkowa zawsze przyjeżdżać, a tytuł Honorowego Gronkowianina, bardzo miły sercu, świadczy o trwającej wciąż więzi.
Dalszy ciąg leczenia klimatycznego przebiegał we wspomnianych na początku niedalekich Brzegach, jeszcze bardziej góralskich, gdyż ta część parafii białczańskiej sięgała aż po Głodówkę, a i dalej w Tatry. Przebywałem tam prawie rok. Nie było tam światła elektrycznego. Była wprawdzie jakaś prądnica na potoku, która czasem sprawiała, że w żarówkach pojawiał się na trochę czerwonawy drucik. Nie było też porządnej drogi. Błoto niemożebne! Kiedyś musiałem wybrać się jesienią do Krakowa, to wsadzono mnie pierwszy raz w życiu na konia i tak jechałem – pod górę prawie na ogonie, z góry niemal na końskiej szyi, aż wreszcie doprowadzono konia wraz z jeźdźcem do brzyzku w Bukowinie na Klinie, gdzie udało mi się zsiąść i udać potem w dalszą drogę. A samochód – jakiś terenowy raz tylko widziałem w wiosce, gdy były wybory. I tu, podobnie jak w Gronkowie, nie potrzebowałem się martwić o sprawy związane z codziennym funkcjonowaniem. Zrobiono mi półkę na książki, podzelowano buty, bo łatwiej było parafianom zauważyć dziurę w zelówce. Otrzymałem nawet kołdrę i pasek do zegarka. Kiedy prawie po roku wyjeżdżałem do swej diecezji, z jednej strony z radością, że wrócę do normalnej pracy kapłańskiej, ale i z wielkim żalem, jakbym się rozstawał z rodziną.
Do dzisiaj uważam Podhale za drugą po Podlasiu ojcowiznę. Dziwne, że w Brzegach przebywałem dłużej, a rzadko mam możność je odwiedzać. Ze względu na obowiązki nie mogłem nawet brać udziału w tak ważnych uroczystościach, jak utworzenie parafii i 100-lecie szkoły. Postaram się zaległości nadrobić. Z Gronkowem kontakty są żywsze, głównie dzięki ks. drowi Władysławowi Zarębczanowi, który urodził się już po moim odejściu z Gronkowa. On to organizuje coroczne Światowe Rekolekcje Podhalańskie w Rzymie, na które zaprasza mnie zawsze z konferencjami. Dlatego mam żywy kontakt z gronkowianami, a przez nich i z Wiecznym Miastem. Może właśnie pobyt na Podhalu wtedy, kiedy organizm dawał sobie radę z chorobą, tak mnie umocnił, że chyba na płuca już nie umrę, a przeżyte 80 lat to najlepsza rekomendacja Podhala jako krainy, która umacnia zdrowie fizyczne i duchowe górali i „niepilich”.
Niech pamiątka przyjścia Chrystusa w ludzkim ciele będzie dla wszystkich Czytelniczek i Czytelników Tygodnika Podhalańskiego okazją do powiększenia radości i miłości wzajemnej. Dotrwajcie wszyscy, przynajmniej tak jak ja, do tych 80 lat w radości, tężyźnie fizycznej i wierze w dobroć Boga i ludzi. A jak Pan Bóg pozwoli, jeszcze dłużej! Wesołych Świąt!
Leon Stefan Knabit OSB z Tyńca
Honorowy Gronkowianin
Tygodnik Podhalański 51-52/2009
Nie ma jeszcze komentarzy do tego artykułu.
-
PRACA | szukam
KUCHARKA, POMOC KUCHENNA, SPRZĄTANIE. 796 358 958.
-
SPRZEDAŻ | zwierzęta
SZCZENIAKI SHIH TZU. 730 519 594.
-
PRACA | dam
Przyjmę Cieślę - budowa w Kluszkowcach Stawka do uzgodnienia Proszę dzwonić - 788 624 940. 788 624 940 aleksandra@tatrastyle.pl
Tel.: 788
-
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
DO WYNAJĘCIA LOKAL NA PIZZERIĘ W ZAKOPANEM. 502 658 638
-
SPRZEDAŻ | różne
SPRZEDAM SIANO W BALACH. 502 658 638
-
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
DO WYNAJĘCIA PLAC POD MAGAZYN. 502 658 638
-
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
DO WYNAJĘCIA HALE NA WARSZTAT SAMOCHODOWY, LAKIERNIĘ, PRALNIE, HURTOWNIĘ, MAGAZYN. 502 658 638
-
USŁUGI | budowlane
USŁUGI REMONTOWO-BUDOWLANE, ŁAZIENKI, ZABUDOWY, ADAPTACJA PODDASZY, REMONTY, DOCIEPLENIA BUDYNKÓW, FASADY. 693 206 403.
-
USŁUGI | budowlane
USŁUGI REMONTOWO-BUDOWLANE, DOMY OD PODSTAW, POKRYCIA DACHOWE, SZALUNKI STROPOWE. 693 206 403.
-
USŁUGI | budowlane
REMONTY I WYKOŃCZENIA. 660 079 941.
-
SPRZEDAŻ | budowlane
DESKI ŚWIERKOWE, dł. 5 m, gr. 53 mm. DRZEWO OPAŁOWE BUK. 660 079 941.
-
USŁUGI | budowlane
ADAPTACJA PODDASZY, OCIEPLENIA WEŁNĄ MINERALNĄ, SUFITY PODWIESZANE, ZABUDOWY GK, WYKOŃCZENIA WNĘTRZ. 660 079 941.
-
USŁUGI | budowlane
USŁUGI MINIKOPARKĄ 2.5 TONY - 722 307 227.
-
SPRZEDAŻ | budowlane
Sprzedam KANTÓWKĘ, KROKWIE, DESKI, GONTY i OPAŁ - 788 344 233.
-
USŁUGI | budowlane
REMONTY I WYKOŃCZENIA WNĘTRZ KRÓTKIE TERMINY GWARANCJA NA WYKONANE ROBOTY. 602839607
Tel.: 602839607
-
PRACA | dam
PENSJONAT "Willa Park" W CENTRUM ZAKOPANEGO ZATRUDNI OSOBĘ DO SPRZĄTANIA I RZYGOTOWYWANIA ŚNIADAŃ. 509 578 689.
-
PRACA | dam
Kucharz al'a carte- Restauracja Górska w Białce Tatrzańskiej Do
uzupełnienia zespołu poszukujemy osoby na stanowisko: KUCHARZ. Oferta
pracy dla kucharza z doświadczeniem zawodowym. Praca na stałe, bardzo
dobre warunki pracy. Więcej informacji pod nr. 518 259 536
www.restauracjagorska.pl rest.gorska@gmail.com
Tel.: 518 259 536
E-mail: rest.gorska@gmail.com
WWW: www.restauracjagorska.pl
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Zakopane - DOM na ulicy Grunwaldzkiej. 660 797 241
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Działka pow. 41ar do zabudowy położona w Lipnicy Wielkiej pod Babią Górą. 603071487, 609325040.
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Las z drzewostanem pow. 41ar w Lipnicy Wielkiej 603071487, 609325040.
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
APARTAMENT Za Strugiem, Zakopane - 607 506 428.
-
PRACA | dam
Zatrudnię TYNKARZA I POMOCNIKA przy tynkach maszynowych. 730 39 73 01.
-
PRACA | dam
Poszukujemy osób do pomalowania drewnianych balkonów w obiekcie turystycznym w Zakopanem. Osoby zainteresowane prosimy o kontakt pod numerem telefonu: 693 692 100. 693692100
Tel.: 693692100
-
KUPNO
SKUP STARYCH SPAWAREK. 536269912.
-
RÓŻNE
OBWOŹNY SKUP ZŁOMU - dojazd do klienta. 536269912.
-
USŁUGI | inne
PROFESJONALNA WYCINKA DRZEW, GAŁĘZI Z PODNOŚNIKA I Z UŻYCIEM LINY. 889 105 476
-
USŁUGI | budowlane
FLIZOWANIE, REMONTY, WYKOŃCZENIA. 882080371.
-
USŁUGI | budowlane
KAMIENIARSTWO. 882080371.
-
USŁUGI | budowlane
KAMIENIARSTWO, ELEWACJE, OGRODZENIA - WSZYSTKO Z KAMIENIA. 509 169 590.
-
USŁUGI | budowlane
USŁUGI BLACHARSKO-DEKARSKIE, KRYCIE I PRZEKRYCIA DACHÓW, KOMINY, BALKONY, RYNNY, GZYMSY, FASADY. 889 388 484.
-
USŁUGI | inne
WYCINKA, PRZYCINKA DRZEW W TRUDNYCH WARUNKACH - 691 317 098.
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
POLE - 1.6 HA i 42 AR. 505 429 375.
-
NAUKA
NATIVE SPEAKER - JĘZYK ANGIELSKI - nauka face to face lub online, PRZYGOTOWANIE DO MATURY - Zakopane, okolice - 605 069 173
-
USŁUGI | budowlane
TYNKI MASZYNOWE. 604 857 880.
-
USŁUGI | budowlane
MALOWANIE DACHÓW I ELEWACJI. 602 882 325.
-
USŁUGI | budowlane
OGRODZENIA, www.hajdukowie.pl. 692 069 284.