Był niebanalnym, pięknym, dobrze zbudowanym mężczyzną. Miał głębokie, szafirowe oczy, w których kobiety tonęły. Ponoć rozmowa z nim była zawsze czarodziejska i ważna. Żył intensywnie, jakby przeczuwając, że ma mniej czasu, niż inni. Mimo kalectwa i kul starał się żyć normalnie. Chodził po górach, wspinał się. Grał w piłkę, pływał, tańczył. Zrobił nawet prawo jazdy, choć samochodu nigdy nie miał. Uwodził kobiety. Najważniejsza dla niego była jednak sztuka. 14 lipca 2012 minęło dokładnie 20 lat od śmierci Władka Klamerusa, zakopiańskiego artysty, legendy, która ciągle jest żywa wśród tych, którzy spotkali go na swojej drodze. Żył nadzieją. I marzył. Że kiedyś ktoś skonstruuje dla niego aparat, taki do kolan, który pozwoli mu na poruszanie się bez kul. Mówił, że wtedy zakopie kule. Marzył o wyprawie w Andy. I że jak już zrobi karierę w Warszawie, to wróci do Zakopanego i tak z przyjaciółmi zakręci całym towarzystwem, że będzie lepiej, niż za Witkacego. Marzył, żeby umrzeć młodo. Żeby nie być niedołężnym, ciężarem dla innych. Spełniło się tylko to ostatnie.
Góry Władka
- Pamiętam jego pierwsze wyjście w góry. Byliśmy wtedy w szkole średniej. Przyszedł rano i mówi: „Jamińska, idziemy na Czerwone Wierchy”. Zamiast do szkoły poszliśmy w Tatry - opowiada Maria Jamińska „Bambo”, jego wieloletnia przyjaciółka. Ta wyprawa na Czerwone Wierchy była ważna nie tylko dlatego, że pierwsza. Wiązała się z pewnym postanowieniem Władka. Była próbą jego sił, chęcią pokonania słabości. - Władek miał bąble na rękach, otarty tors od wynoszenia ciała na kulach. Broczył krwią, wyglądał jak Chrystus - wspomina „Bambo”. Mijający ich turyści patrzyli zszokowani. Kiedy dotarli na szczyt, Władek powiedział, że chciałby umrzeć młodo, tak jak Chrystus. Że nie chce być niedołężny. Tylko przez chwilę go nie rozumiała. - Będziecie pchali wózek ze mną i co? - zapytał wtedy. I obydwoje płakali. Potem były kolejne wyprawy w góry, próby wspinaczkowe z liną. Schodził o kulach całe Tatry. Zrobił sporo wspinaczkowych tras. - Widok Władka na szlaku czy na ścianie dla postronnych osób był szokujący. Wzbudzał sensację i niepokój. Ale tak naprawdę był bardziej sprawny, niż większość zdrowych turystów. W górę tak grzał, że trudno było za nim nadążyć - wspomina Ryszard Burek „Kajtek”, jego przyjaciel od wczesnej młodości i towarzysz wielu górskich wędrówek. - Szliśmy kiedyś z Brzezin do Pięciu Stawów, po drodze była skałka, taka 30-metrowa. Wspięliśmy się na górę, Władek zostawił na dole kule. Jacyś turyści przechodzili dołem i zauważyli te kule, zastanawiali się głośno, skąd się tam wzięły, po co ktoś je zostawił. A Władek z góry krzyczy do nich: „jak ktoś się wypierd...., żeby miał jak dojść do domu” - opowiada Kuba Nowotny. - Kiedyś wybraliśmy się na Ornak, potem przez Czerwone Wierchy do Kondratowej. Pogoda się załamała, śnieg walił strasznie. Weszliśmy już prawie na Ciemniak, kiedy postanowiliśmy się wycofać. Pamiętam, jak Władek powiedział mi wtedy, że trzeba mieć charakter, żeby przyznać się do porażki i umieć się wycofać - przypomina sobie Kuba inną z historii związanych z Władkiem.
Włodzisko. Klamot. Stary Klamerus
Miał wiele ksyw. Tak jak wielobarwną był postacią. Zachorował, kiedy miał 2 lub 3 lata. Porażony był chorobą Heinego-Medina. Pochodził z utalentowanej rodziny zakopiańskiej. W domu było ośmioro rodzeństwa i jeszcze matka adoptowała kolejne dziecko. Bieda piszczała. Ale było też niesamowite ciepło. Bo matka Władka była niezwykłą, dobrą kobietą, bardzo ważną dla Władka. Umarła na początku jego szkoły średniej. „Bambo” opowiada, że ten niezwykły stosunek do ludzi, to ciepło, pochylenie się nad innymi, Władek miał właśnie po matce. Od wczesnego dzieciństwa Władek tułał się po szpitalach, sanatoriach. Chodził do szkoły połączonej z sanatorium w Kuźnicach, potem był Kenar i Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie. Po studiach pracował z trudną młodzieżą w Szkolnym Ośrodku Socjoterapii w Warszawie. Uczył tam plastyki. - Uczył i wychowywał. Pochylał się nad losem każdego. Przywoził te dzieciaki do Zakopanego, wyciągał je z uzależnień - opowiada „Bambo”. Pomieszkiwał u mamy „Bambo” od czasów szkoły średniej. - Poznałam go w pierwszej, może drugiej klasie szkoły średniej. Spędzaliśmy razem bardzo dużo czasu, rozmawialiśmy, wspinaliśmy się, wagarowaliśmy razem. On poszedł do Kenara, ja do Technikum Tkactwa Artystycznego, on mnie uczył rzeźbić, ja jego uczyłam tkaniny. Razem przygotowywaliśmy się do egzaminów wstępnych, nocowaliśmy po szałasach - wspomina.
Zawsze wokół niego gromadzili się ludzie. Każdego nowo napotkanego człowieka traktował jak podróż. - Nie przypominam sobie, żeby o kimś źle mówił, kogoś nie lubił. Był moim mistrzem i nauczycielem, jeśli chodzi o budowanie relacji z ludźmi. Wyposażył nas wszystkich w filozofię, że człowieka kocha się pomimo - podkreśla „Bambo”. - Był też strasznie etyczny i uczciwy w tym, co robi. I niebywale skromny - charakteryzuje go krótko przyjaciółka. Do tego rozmowa z nim była niezwykła. Miał i łatwość nawiązywania kontaktu, i urok osobisty, i poczucie humoru. - Był czarodziejem, nieraz widziałam, jak uwodzi kobiety. Nie było dziewczyny, która nie byłaby nim zachwycona. Moje koleżanki zakochiwały się w nim ciągle, błagały mnie o ułatwienie kontaktu z nim - wspomina „Bambo”. - Jak już był z kimś w przyjaźni, to na śmierć i życie - dorzuca Kuba Nowotny i dodaje od razu, że był przyjacielem wymagającym. I honornym. Ciepły, ale dociekliwy. I nigdy nie był spolegliwy - dorzuca do tej charakterystyki Krzysiek Jędrzejowski. Krzysztof Michno, z którym chodził do klasy w Kenarze, podkreśla, że mimo ciągłych zmagań z chorobą, wizyt w szpitalach, świat Władka nie był mroczny. To on innych zarażał swoim optymizmem. Był miłośnikiem czerwonego wina. Palił niesamowitą ilość papierosów - sportów i ekstra mocnych, od których odrywał filtr. Klepał biedę, ale potrafił się podzielić z innymi ostatnim groszem. - Miałam 35. numer stopy i zawsze miałam problem z kupnem butów, musiałam kupować dziecinne. Pamiętam, jak za pierwsze zarobione pieniądze w Warszawie Władek kupił mi piękne, wiśniowe trzewiki od Bata. Taki był - wspomina „Bambo”. - I pierwsze dżinsy też miałam od Władka, sam mi je uszył - dodaje. Nieodłącznym elementem legendy Władka jest jego sweter noszony przez lata. - To był rodzaj dziennika - wspomina „Bambo”. - Ten sweter zrobiony na drutach towarzyszył mu całe życie. Iskrzył kolorami. Robiły się w nim dziury, ja je czasem cerowałam. Cerowały go także jego kolejne dziewczyny. Był wielki, ciężki, cały poutykany - opowiada.
Miał też plecak z zielonego płótna, w którym obowiązkowym wyposażeniem była szczoteczka do zębów, slipki na zmianę, trzy dłuta, ołówek i szkicownik. Nie znosił komunizmu. Był zaangażowany w działalność Solidarności. Nosił w plecaku „bibuły”. Przyjaciele wspominają, jak o kulach uciekał przed zomowcami. Nie było dla niego rzeczy niemożliwych. „Bambo” wspomina, jak Władek uparł się, że będzie jeździć na nartach. Zakładał plastiki na swoje buty, zamiast kijków miał kule. - Wywracał się, klął, ale nauczył się. Opanował bardzo precyzyjnie swoją metodę jeżdżenia na nartach, mimo niesprawnej jednej nogi - opowiada przyjaciółka. Jedyny własny kąt, jaki miał - to był skromny stryszek w Warszawie. Na lato wracał w góry. Pomimo kalectwa, jeździł po Europie - miał swoje wystawy w Paryżu, Sztokholmie, Monachium. Kiedyś, zwiedzając Luwr, zatrzymał się przy jednej z antycznych rzeźb. Żeby przekonać się, czy to odlew, czy pełna rzeźba, wsadził rękę do środka i ku swojemu zaskoczeniu wyciągnął jakąś kartkę. To był list od jakiegoś francuskiego artysty, który w takich dziwnych miejscach zostawiał listy z zaproszeniami do swojej pracowni. Władek pojechał do niego, spędził tam kilka dni, zaprzyjaźnił się. Potem zaprosił go do Polski. Tak poznawał ludzi. Taki był.
Tworzył sztukę ze wszystkiego i w każdym miejscu
- Twórczość była dla niego kategorią wyznaczającą życiową drogę - twierdzi Ryszard Burek „Kajtek”. - Już w Kenarze wyróżniał się. Był odrębny w swoich artystycznych propozycjach, zawsze miał coś istotnego do powiedzenia - opowiada Krzysztof Michno, kolega z klasy. W liceum założyli z Krzyśkiem Jędrzejowskim „galerię kieszonkową”. - To były takie grafiki rysowane długopisem w zeszycie, które prezentowaliśmy w różnych knajpach przy stoliku - wspomina jego przyjaciel. Żeby obejrzeć ich prace, trzeba było podjeść do stolika. Tak nawiązywały się rozmowy, artystyczne dysputy. Z Krzyśkiem mieli też wystawę indywidualną w Kenarze, co wtedy w szkole było rzadkością. Rzeźbił we wszystkich materiałach, jakie miał pod ręką. Zajmował się tkaniną, ale nie ograniczał się do tradycyjnych środków. Projektował i realizował pomniki. Był autorem scenografii. - Nawet kiedy z kimś rozmawiał, rysował sobie. I pamiętam ciągłe, niekończące się rozmowy o sztuce, pytania, analizy. Wszystko mu sztuką pachniało, to była treść jego życia - twierdzi Maria Jamińska „Bambo”.
Wystawiał w Paryżu i Sztokholmie. Jego sztukę rekomendował sam mistrz Czapski. Najtrudniej było mu się przebić u siebie, w Zakopanem. Jak twierdzą jego przyjaciele, mimo olbrzymiego talentu i sukcesów po świecie, miejscowe środowisko artystyczne nie wiadomo dlaczego, nie uznawało go. Było mu z tego powodu przykro, ale się nad tym nie rozwodził. Bo sztuka była po prostu treścią jego życia. „Jego wrażliwość artystyczna nie skupia się wyłącznie na sprawach rzeźbiarskich, wszystko dookoła niego jest jakimś obiektem artystycznym” - powiedział o Władku Jerzy Januszkiewicz. „Tworzył ponad podziałami warsztatów - było mu obojętne, jak ją nazwą, ujmą, skatalogują. Robiąc tkaninę pokrewną nagrobkom, oddając Ukrzyżowanego pustką w masywie tworzywa, lejąc w brązie lotne miniatury rzeźbiarskie, zestawiając kontrastowe surowce, a dramat łącząc z żartem, Władek nie stawiał zbędnych pytań i nie oglądał się na boki. Robił swoje i nie tracił czasu” - napisała o nim tuż po śmierci Danuta Wróblewska.
Choć był niepoprawnym optymistą, nie bał się trudnych tematów. Prowokował poważne rozmowy. Mówił często o śmierci, rozumiał śmierć, ocierał się o nią. Był na nią przygotowany. Z „Kajtkiem” zastanawiali się kiedyś, jak to będzie po drugiej stronie. Jak będą dawać sobie znać. „Bambo” mówi, że śmierć sobie wymantrował. Pokonał go rak - złośliwy, z błyskawicznymi przerzutami. Umarł w pełni sił twórczych, w wieku 36 lat. W warszawskim szpitalu. Odszedł, mając przy sobie najważniejsze osoby - brata Piotrka, swoją dziewczynę i Marysię Jamińską „Bambo”, najbliższą przyjaciółkę.
Beata Zalot
Tygodnik Podhalański 29/2012
Nie ma jeszcze komentarzy do tego artykułu.
-
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
DO WYNAJĘCIA LOKAL NA PIZZERIĘ W ZAKOPANEM. 502 658 638
-
SPRZEDAŻ | różne
SPRZEDAM SIANO W BALACH. 502 658 638
-
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
DO WYNAJĘCIA PLAC POD MAGAZYN. 502 658 638
-
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
DO WYNAJĘCIA HALE NA WARSZTAT SAMOCHODOWY, LAKIERNIĘ, PRALNIE, HURTOWNIĘ, MAGAZYN. 502 658 638
-
USŁUGI | budowlane
USŁUGI REMONTOWO-BUDOWLANE, ŁAZIENKI, ZABUDOWY, ADAPTACJA PODDASZY, REMONTY, DOCIEPLENIA BUDYNKÓW, FASADY. 693 206 403.
-
USŁUGI | budowlane
USŁUGI REMONTOWO-BUDOWLANE, DOMY OD PODSTAW, POKRYCIA DACHOWE, SZALUNKI STROPOWE. 693 206 403.
-
USŁUGI | budowlane
REMONTY I WYKOŃCZENIA. 660 079 941.
-
SPRZEDAŻ | budowlane
DESKI ŚWIERKOWE, dł. 5 m, gr. 53 mm. DRZEWO OPAŁOWE BUK. 660 079 941.
-
USŁUGI | budowlane
ADAPTACJA PODDASZY, OCIEPLENIA WEŁNĄ MINERALNĄ, SUFITY PODWIESZANE, ZABUDOWY GK, WYKOŃCZENIA WNĘTRZ. 660 079 941.
-
USŁUGI | budowlane
USŁUGI MINIKOPARKĄ 2.5 TONY - 722 307 227.
-
SPRZEDAŻ | budowlane
Sprzedam KANTÓWKĘ, KROKWIE, DESKI, GONTY i OPAŁ - 788 344 233.
-
USŁUGI | budowlane
REMONTY I WYKOŃCZENIA WNĘTRZ KRÓTKIE TERMINY GWARANCJA NA WYKONANE ROBOTY. 602839607
Tel.: 602839607
-
PRACA | dam
PENSJONAT "Willa Park" W CENTRUM ZAKOPANEGO ZATRUDNI OSOBĘ DO SPRZĄTANIA I RZYGOTOWYWANIA ŚNIADAŃ. 509 578 689.
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Zakopane sprzedam wydzielone udziały w kamienicy na Krupówkach. tel 660797241 b12.pl.
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Zakopane - DOM na ulicy Grunwaldzkiej. 660 797 241
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Zakopane -sprzedam dom na ulicy Stachonie 660797241 b12.pl.
-
PRACA | dam
Pensjonat w Zakopanem zatrudni POKOJOWE - 666378357
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Działka pow. 41ar do zabudowy położona w Lipnicy Wielkiej pod Babią Górą. 603071487, 609325040.
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Las z drzewostanem pow. 41ar w Lipnicy Wielkiej 603071487, 609325040.
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
APARTAMENT Za Strugiem, Zakopane - 607 506 428.
-
PRACA | dam
Zatrudnię TYNKARZA I POMOCNIKA przy tynkach maszynowych. 730 39 73 01.
-
PRACA | dam
Poszukujemy osób do pomalowania drewnianych balkonów w obiekcie turystycznym w Zakopanem. Osoby zainteresowane prosimy o kontakt pod numerem telefonu: 693 692 100. 693692100
Tel.: 693692100
-
KUPNO
SKUP STARYCH SPAWAREK. 536269912.
-
RÓŻNE
OBWOŹNY SKUP ZŁOMU - dojazd do klienta. 536269912.
-
USŁUGI | inne
PROFESJONALNA WYCINKA DRZEW, GAŁĘZI Z PODNOŚNIKA I Z UŻYCIEM LINY. 889 105 476
-
USŁUGI | budowlane
FLIZOWANIE, REMONTY, WYKOŃCZENIA. 882080371.
-
USŁUGI | budowlane
KAMIENIARSTWO. 882080371.
-
USŁUGI | budowlane
KAMIENIARSTWO, ELEWACJE, OGRODZENIA - WSZYSTKO Z KAMIENIA. 509 169 590.
-
USŁUGI | budowlane
USŁUGI BLACHARSKO-DEKARSKIE, KRYCIE I PRZEKRYCIA DACHÓW, KOMINY, BALKONY, RYNNY, GZYMSY, FASADY. 889 388 484.
-
USŁUGI | inne
WYCINKA, PRZYCINKA DRZEW W TRUDNYCH WARUNKACH - 691 317 098.
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
POLE - 1.6 HA i 42 AR. 505 429 375.
-
NAUKA
NATIVE SPEAKER - JĘZYK ANGIELSKI - nauka face to face lub online, PRZYGOTOWANIE DO MATURY - Zakopane, okolice - 605 069 173
-
USŁUGI | budowlane
TYNKI MASZYNOWE. 604 857 880.
-
USŁUGI | budowlane
MALOWANIE DACHÓW I ELEWACJI. 602 882 325.
-
USŁUGI | budowlane
OGRODZENIA, www.hajdukowie.pl. 692 069 284.