Z Krupówek do rudery

Zbigniew Kuczera walczy z inwestorami, którzy stawiają nowy budynek przy ul. Krupówki  49. – Buduje go Grzegorz Majcher ze wspólnikiem. Rozmawiałem z nimi kilkakrotnie, ale jestem zbywany żartami – zaznacza eksmitowany.

Na Krupówkach Kuczerowie mieszkali od 1973 roku. Dostali mieszkanie z przydziału. – Gdy na przełomie lat 80. i 90. budynek kupili Majchrowie, zaczęły się problemy. Rugowano nas „prawem Fedyka”. Wyburzono kominy, odcięto w ten sposób od taniego ogrzewania, musieliśmy zakupić piece akumulacyjne na prąd. O 100% wzrosły opłaty.

A w 2005 roku wypowiedzieli nam umowę najmu. I dali 3-letni okres wypowiedzenia – przypomina Zbigniew Kuczera. By nie wylądować na ulicy, razem z małżonką zaczął walczyć o swe prawa w sądach. Zaowocowało to wyrokiem sądowym z nakazem przydziału mieszkania socjalnego. Dostali od miasta lokum w zrujnowanym drewnianym domu przy ul. Nowotarskiej 12c. Schorowane małżeństwo, wraz z córką i wnuczką, przeprowadziło się ze 100 na 22 metry kwadratowe. Po kilkudziesięciu latach musieli rozpocząć życie na nowo. Z Krupówek trafili do rudery.

– Trzeba było przeprowadzić remont. Zobowiązał się do tego Grzegorz Majcher. Na czas remontu wynajął nam apartament za Strugiem. Ale szybko okazało się, że oferta jest nieaktualna, wracał właściciel. Wynająłem więc mieszkanie u przyjaciół na Jaszczurówce. To wszystko kosztowało – mówi 66-letni Zbigniew Kuczera. Podkreśla, że ma niezapłacone rachunki od hydraulika, kominiarza, elektryka.

– W tej norze, jaką nam przydzielili, była tylko zimna woda. To lokal bez ogrzewania – denerwuje się Halina Kuczera. Ma raka i pierwszą grupę inwalidzką, nie słyszy. Twierdzi, że ten przydział to zemsta Majchrów za to, że przez 20 lat nie dali się usunąć z Krupówek. – Na starość zrobił nas dziadami. Mąż miał zator mózgu, musimy jakość żyć, ale brakuje nawet na leki. Przepadła większość mebli, sprzętów gospodarstwa domowego. Zostały zalane podczas ulewnego lata. Przenieśli je do garażu. Grzegorz Majcher zawarł z nami porozumienie. Za dorobek naszego życia, to co zgromadziliśmy przez 40 lat, zapłacił nam tysiąc złotych. Kolejnych 6 tysięcy dał na wyposażenie łazienki.

Wprowadziliśmy się z końcem lipca. Nie było tu nawet na czym spać – podkreśla Halina Kuczera. Jej mąż wylicza, że koszty remontu i zaległości za wynajem lokum na Jaszczurówce wynoszą około 6 tys. zł. – Od kwietnia do sierpnia nie mieliśmy dostępu do swoich rzeczy, które w większości zostały zniszczone. Meble w tej chwili nadają się jedynie do utylizacji. Żona musiała wziąć kredyt. Na stare lata nie mamy nic – podsumowuje Zbigniew Kuczera. Próbował kilkakrotnie porozumieć się z Grzegorzem Majchrem. – Zostałem wyśmiany, dlatego będę walczył o odszkodowanie w sądzie. Urząd miasta dał nam lokum, które nie nadawało się do mieszkania. Wymagało kosztownego remontu – podkreśla Zbigniew Kuczera.

Innego zdania jest Janusz Majcher. – Myśmy się z tą rodziną przyjaźnili. Teraz też jesteśmy w kontakcie. Mieli przy Krupówkach przydział na 13, a zajmowali ponad 70 metrów, za które nie płacili. Od lat czynsz nie był płacony – wylicza burmistrz Zakopanego. Podkreśla, że o żadnej zemście nie może być mowy. Wręcz odwrotnie. – To ja powinienem się czuć szantażowany przed wyborami. Dlatego w tej chwili przychodzą do gazety z problemami. Nasze sprawy sądowe ciągnęły się 7 lat. Janusz Majcher zaznacza, że akcja przedwyborcza skonfliktowanej z jego synem rodziny, to ewidentna próba wyłudzenia pieniędzy. I odsyła do prowadzącego inwestycję Grzegorza Majchra. – Syn wie najlepiej, ile kosztował go remont przydzielonego mieszkania i ile pieniędzy im dał. Sam prosiłem, żeby swoje meble zabrali, bo przed zimą chcę uprzątnąć garaż. Meble były zabezpieczone – podkreśla Janusz Majcher.

Grzegorz Majcher przypomina, że eksmisję zasądził sąd po 4 latach niepłaconego czynszu. – Zawarliśmy porozumienie, zobowiązałem się do remontu lokalu, ponieważ był w fatalnym stanie. Kosztowało mnie to 50 tys. zł. Za wynajmowany apartament płaciłem miesięcznie 2,5 tys. zł. Ile jeszcze mam dać tej rodzinie? – zadaje retoryczne pytanie Grzegorz Majcher. Przypomina, że z jego robotnikami Zbigniew Kuczera sam pakował w worki dorobek całego życia. – To że zgłosił się po te rzeczy po pół roku to już nie moja wina. Nie mogę dbać o jego dorobek, skoro jego to nie interesuje. Nie mogę być wiecznie sponsorem tej rodziny. Rozumiem ich trudną sytuację. Ale powiedziałem dość. Bo skoro są biedni, żyją z emerytur, to dlaczego zamówili drogi kominek do mieszkania? Jeśli ich na to nie stać? Ja w ich sytuacji nie jeździłbym też samochodem za sto tys. zł – dodaje Grzegorz Majcher.

Niezaradna życiowo rodzina, pokrzywdzona przez inwestora czy naciągacze, którzy przed wyborami chcą się obłowić? Pewne jest to, że los dopisze kolejne rozdziały do historii tego sporu.

Rafał Gratkowski