Wojciech Orawiec: Jeśli starosta mnie oskarży, ja zrobię to samo

Wczoraj starosta Andrzej Gąsienica Makowski zapowiedział wniesienie prywatnego aktu oskarżenia o zniesławienie przeciwko Wojciechowi Orawcowi, jako redaktorowi naczelnemu kwartalnika \"Na Placówce\". Chodzi o cykl tekstów dotyczący starosty i jego domniemanej współpracy z SB. Przypomnijmy, że niedawno Sąd Apelacyjny w Krakowie podtrzymał w mocy wyrok uniewinniający starostę.

O komentarz do tych zapowiedzi poprosiliśmy Wojciecha Orawca, który jest też przewodniczącym Porozumienia Orła Białego i w wyborach na burmistrza Zakopanego poparł Janusza Majchra.

\"Podpisuję się pod tym, co powiedział pan Majcher, że staroście puściły nerwy. W sumie czujemy się znobilitowani zapowiedzią tego pozwu, bo zazwyczaj pan Makowski lekceważył nasze pismo\" - mówi Wojciech Orawiec. \"Uważał też, że Porozumienie Orła Białego jest organizacja marginalną, śmieszną. Tymczasem okazuje się, że jesteśmy poważnym, patriotycznym podmiotem. Nie ulega wątpliwości, że pozew to kara dla mnie za to, iż ośmieliłem się podjąć autonomiczną decyzję i poprzeć lepszego kandydata.

Starosta czuje, że traci władzę. Gdyby nie głos Jana Budza z Bukowiny Tatrzańskiej, który zdradził PiS, zdradził swoich wyborców, pan Makowski nie zostałby starostą. Marna to władza opierająca się na jednym zdradzieckim głosie. Być może nasza praca pozytywistyczna prowadzona m.in. w kwartalniku „Na Placówce”, jakoś się do tego przyczyniła, chociaż oczywiście nie przesadzałbym ze znaczeniem POB. Ludzie po prostu mają dość rządów „Jedności”. Pragnę dodać, że w oświadczeniu Makowskiego znalazły się wypowiedzi nieprawdziwe, szkalujące moją osobę, które w sposób oczywisty zmierzają do pozbawienia mnie autorytetu jakim cieszę się w kręgu sympatyków „Orła Białego”.

Chociażby wypowiedź  jakoby nasze pismo atakowało jego rodzinę, czy też całą góralszczyznę, jest totalnym wymysłem, pozbawionym podstaw. Z jednej strony świadczy o tym, że Makowski bezpodstawnie przypisuje sobie prawo do autorytatywnego decydowania w imieniu całej góralszczyzny, a z drugiej zapomina o moich korzeniach góralskich, wcale nie gorszych od niego. Gdziekolwiek jesteśmy za granicą  pamiętamy o tym, że jesteśmy polskimi góralami, (przypomnę nasze wyjazdy na Kresy) a nie góralami po prostu. Rozumiem jednak jego zdenerwowanie z przyczyn podanych wyżej i nie zamierzam na razie dochodzić swoich praw. Jeśli jednak Makowski dotrzyma słowa i wniesie prywatny akt oskarżenia przeciwko mojej osobie, ja zrobię dokładnie to samo przeciwko niemu. Nie wiem czy to dobrze dla starosty  i mieszkańców powiatu, aby koncentrować się na procesach, a nie na rozwiązywaniu problemów, do których został powołany i dodajmy za co bierze poważne pieniądze z naszych podatków\" - twierdzi Wojciech Orawiec.

Zapytaliśmy, czy Wojciech Orawiec podtrzymuje treści zawarte w artykułach opublikowanych w kwartalniku \"Na Placówce\".

\"Wiemy, jaki był wyrok sadu apelacyjnego, korzystny dla  starosty i przyjmujemy go do wiadomości. Trudno teraz podtrzymywać w całości to, co było napisane wtedy, gdy sytuacja była otwarta, a Makowski chował głowę w piasek i udawał, że problemu nie ma. Cały czas domagaliśmy się  wyjaśnienia zarzutów. Pismo „Na Placówce” z góry nie ferowało żadnych rozstrzygnięć. Domagaliśmy się tylko wyjaśnienia zarzutów, a te zarzuty były poważne i proces lustracyjny to potwierdził. Było podpisane zobowiązanie do współpracy z SB, były kontakty z agentami bezpieki i przynajmniej jeden z nich na procesie potwierdził, iż informacje przekazywane do SB przez Makowskiego miały znaczenie. Sąd Apelacyjny zamknął tę sprawę i o ile nie ujawnią się nowe dowody  – nieznane podczas przewodu sądowego -  nie będziemy do tematu wracać\" - mówi Wojciech Orawiec.

Oto, co dokładnie o skierowaniu aktu oskarżenia przeciwko Wojciechowi Orawcowi, na wczorajszej konferencji prasowej mówił starosta Andrzej Gąsienica Makowski:

\"Mam przygotowany z oskarżenia prywatnego akt oskarżenia przeciwko panu Orawcowi o czyny określone w art. 212 i 216 KK, który jako redaktor naczelny kwartalnika \"Placówka\" w szeregu artykułach przez wiele lat znieważał i pomawiał mnie. Nigdy nie chciałem iść do sądu, niemniej jednak po latach upokorzeń, wyszydzania, nękania mnie i mojej rodziny, jak przeżywali to moi nieżyjący rodzice, mój tragicznie zmarły syn, przyszedł czas, by osoba chcąca tworzyć politykę lokalną opartą na nienawiści - stanęła przed sądem.

Przez lata znosiłem to szykanowanie, milczałem bo miałem czyste sumienie i spokojnego ducha i wiarę w to, że prawda zawsze zwycięża, choć może być bolesna. Wtedy przez te lata chciałem moim doświadczeniem, bo byłem parlamentarzystą, swoją pracę poświęcić mojemu miastu, mojemu regionowi, a nie tracić czasu na pobyty w sądach i zagryzać się wewnętrznie, szukać tylko w drugiej osobie nienawiści.

W całej tej kampanii nie byłem tylko ja obrażany. Jak za czasów minionych, to zajadłe pisemko, a tak trzeba to nazwać, atakowało całą góralszczyznę, rzucając obelgi na górali. Historia jest historią, ale rozdrapywanie jej, pokazywanie w swój indywidualny sposób nikomu nie służy. To stowarzyszenie, które ma w swojej nazwie godło polskie nie umie nawet powiedzieć po wyrokach oczyszczających mnie słowa przepraszam, ale nie domagam się takiego słowa. Dlatego postanowiłem złożyć wniosek z prywatnego oskarżenia do sądu, tylko brakuje mi ostatniego wyroku z drugiej instancji, orzeczenia z uzasadnieniem.

By w przyszłości nikt nad nikim się nie pastwił. Może ktoś ma takie chorobliwe dążenie do władzy, ale nie za wszelką cenę, trzeba postępować etycznie, nie być od razu sędzią i sądzić wszystkich wkoło. Mam wrażenie, że ten pan jest otoczony osobami, takie mam wrażenie, które w tamtych latach właśnie działały, może prawdopodobnie nie sprawdzę, może później będę miał sprawdzenia, w takich służbach, jak wtedy mnie nie mogły złamać, to próbowały teraz\" - mówił na konferencji prasowej starosta tatrzański.

p