Jak przekonuje autor koncepcji, architekt Paweł Zieliński, to pomysł na rewitalizację terenu zlikwidowanego zakładu mówiąc wręcz o rewolucji
- To szansa na miasto 15-minutowe, wprowadzenie szeregu innowacji które byłyby wizytówką miasta - podkreśla.
I podczas posiedzenia komisji finansów, gospodarki komunalnej i rozwoju roztoczył wizję, która ma skłonić radnych do zmiany planu zagospodarowania przestrzennego tak, by umożliwić w tym miejscu budowę mieszkań.
Drewniany Manhattan
Na powierzchni 7 ha miałoby tu powstać osiedle samowystarczalne. Największe bloki miałyby 44 metry wysokości, czyli około 10 pięter. To mniej niż wysokość stojącego tam, 50-metrowego zakładowego komina. Mniejsze budynki miałyby 34 metry. Co ciekawe - mimo ogromnych rozmiarów wszystkie budynki miałyby być zbudowane z drewna. To nowa technologia jaką stosuje się już w Szwecji czy Francji. Drewno jest specjalnie klejone dzięki czemu ma nie tylko właściwości nośne ale jest także bezpieczne z punktu widzenia ochrony przeciwpożarowej.
- Wszystkie budynki stoją w "krzywy" sposób, by wprowadzić linię nieba i by było bardziej podhalańsko - każdy skierowany jest w stronę innego szczytu Tatr i Gorców. To pokazuje całość jako rzecz przemyślaną a nie wyssaną z palca. To nie tylko ma być "sypialnia" ale i miejsce dla usług społecznych - przychodni, parku handlowego, szkoły, przedszkola - wszystkiego co potrzebne, by ta część była samowystarczalna. Będzie też biblioteka, mały dom kultury, a także park między budynkami na wzór nowojorskiego Central Parku - wylicza architekt.
Jak dodaje, regionalnego charakteru doda materiał, z którego budynki będą wykonane. Domy z drewna klejonego - jak zapewnia - są dwa razy bezpieczniejsze jeśli chodzi o zabezpieczenie pożarowe niż konstrukcje żelbetowe czy stalowe. Drewniane będą także schody, ściany wewnątrz, nawet można będzie zastosować wełnę drzewną. - Wewnątrz nie potrzeba wykończenia. Gdzie jak nie na Podhalu coś takiego zbudować? - zastanawia się Paweł Zieliński.
A ile to będzie kosztować?
W miejsce dawnej mleczarni, na powierzchni 37 tys m kw miałoby powstać w sumie blisko 700 mieszkań. Będzie też coś w kształcie rynku zamienionego na parking ze sklepami dookoła. Dzięki budowie wieżowców, ma być więcej terenów zielonych. Także liczba miejsc postojowych ma być wystarczająca, bo 1,5 na każde mieszkanie. Dla mieszkańców byłyby parkingi podziemne, a dla gości - na powierzchni, także przy drodze okalającej teren osiedla.
- W jaki sposób zamierza pan to finansować? Bo mamy w Nowym Targu dwie wielkie, niedokończone inwestycje, które od lat straszą - dopytuje właściciela radny Marek Mozdyniewicz.
- Po pierwsze, teraz przygotowujemy się do zmiany planu zagospodarowania, później musimy znaleźć wspólnika, bo to będzie bardzo droga inwestycja. A jest dużo chętnych na prawdziwe, nie urojone inwestycje. Ta inwestycja ma przyszłość, a teren otworzy się więcej na turystykę. Ludzie którzy teraz chcą wyjechać z Nowego Targu, to się zastanowią bo to będzie piękne miejsce. To przyszłość dla miasta - przekonuje Stanisław Fic.
Jak dodaje projektant, inwestycja może kosztować nawet 450 mln zł. Już teraz zainteresowane są duże firmy developerskie jak krakowski Echoinvestment.
Strefa konfliktu
Radny Bartłomiej Garbacz przyznaje, że pomysł robi wrażenie, ale on sam traktuje go raczej jako wizję artystyczną. I zauważa, że tereny dookoła mają funkcję przemysłową, a to będzie rodzić konflikty społeczne. Blisko jest sortownia odpadów, lotnisko, cmentarz, niedaleko oczyszczalnia ścieków i strefa aktywności gospodarczej.
- My bardziej potrzebujemy terenów przemysłowych i inwestycyjnych, niż przestrzeni mieszkalnej - zauważa.
Jak przekonuje Wojciech Watycha, naczelnik wydziału rozwoju i urbanistyki, wszystkie wnioski dotyczące zmian planu zagospodarowania przestrzennego opiniuje komisja architektoniczno-urbanistyczna.
- Była długa dyskusja, komisja wskazywała na uwarunkowania terenu. Ale to tylko uchwała intencyjna, prace zespołu urbanistów dopiero się rozpoczną, później powstanie projekt zmiany studium. My teraz nie ustalamy jakie wysokości tam zapiszemy. Komisja uznała, że pomysł jest na tyle innowacyjny i niespotykany, że wart jest przeanalizowania. Takie osiedle przyciąga ludzi bardziej majętnych. Pytanie czy to otoczenie pasuje do prestiżu... - zastanawia się urzędnik.
Paweł Zieliński z kolei zauważa, że takie pomieszanie funkcji nie musi kolidować. I przywołuje przykład Wiednia, gdzie w centrum miasta stoi spalarnia śmieci i nikomu to nie przeszkadza.
Góralszczyzna z elektrownią na ścianie
Projektant zauważa, że Polska co roku z powodu złego planowania traci 80 mld zł, bo ludzie pokonują gigantyczne odległości z mieszkania do pracy, a gminy budują drogi i sieci niekiedy do lasu.
- Teraz jest trend, by tworzyć tereny z mieszkaniami tam, gdzie się pracuje. Technologia zmusza nas, by niwelować uciążliwości - podkreśla. I dodaje, że budynki mogłyby być pokryte cienkimi ogniwami perowskitowymi, by innowacyjny obiekt mógł być dodatkowo małą elektrownią fotowoltaiczną.
- Mamy tu duże budynków z płaskimi dachami, gdzie tu góralszczyzna? Czy to się wgra w symbolikę Podhala? - zastanawia się Krzysztof Sroka.
- Jest 2022 rok, jeśli skupimy się na budowaniu w stylu witkiewiczowskim, to nie będziemy się rozwijać - ripostuje projektant przypominając o drewnianej technologii idealnie pasującej do góralskiej tradycji.
Co ze śmieciami?
Stefania Drąg - Iłęda przyznaje, że projekt jest ambitny. - Ale czy zlikwiduje te wysypiska śmieci obok? Wszyscy wiemy co tam jest - wszechrozchodzący się smród. Mamy to w mieście, które chcemy, by było turystyczne. Smród rozchodzi się po drugiej stronie rzeki. Na spalarnię nie ma zgody. Kogo chcecie tam zasiedlić? A hałas samolotów na lotnisku? Jak to pogodzić? Poza tym, który konserwator zabytków wyrazi zgodę na budynki 10 piętrowe w Nowym Targu - zastanawia się radna.
Architekt jednak przekonuje, że władze lotniska nie mają nic przeciw takiej budowie, a hałas niewielkich samolotów sportowych nikomu nie będzie przeszkadzać.
- Jeśli ta sortownia przeszkadza wszystkim dookoła, to trzeba albo je zamknąć, albo zamienić ją w spalarnię, jakie buduje się w centrach miast. Musimy patrzeć do przodu a nie zastanawiać się jak cofnąć miasto do XIX wieku - tłumaczy Paweł Zieliński.
- Czy geneza określenia "miasto 15-minutowe" ma wynikać stąd, że dłużej nie można w nim wytrzymać? - zauważa z sarkazmem Jacenty Rajski.
- Strzelimy sobie w kolano jeśli chodzi o możliwość rozbudowy lotniska - dodaje Paweł Liszka.
- Nie możemy złymi rzeczami argumentować niemożność zaistnienia dobrych! To rzeczy złe trzeba likwidować, a nie odwrotnie. Może to sortowni trzeba wytoczyć proces, by się musiała przenieść albo przekształcić - ripostuje projektant.
A miasto się wyludnia
Katarzyna Wójcik zwraca jednak uwagę na spadającą dzietność i wyludnianie się miasta. - Budowa nowych mieszkań jest konieczna. Na razie opieramy się na domysłach, nie wiemy jak będzie. Bardzo sceptycznie do tego podeszliśmy, a to niegłupia koncepcja. Trzeba dać szansę temu projektowi - apeluje radna.
Ostatecznie podczas głosowania 8 radnych komisji opowiedziało się za zmianą planu umożliwiającą przystąpienie do projektowania, 5 było przeciw, a 3 wstrzymało się od głosu. Ostateczną decyzję podejmą wszyscy radni podczas poniedziałkowej sesji.
O batalii pracowników i dostawców nowotarskiej mleczarni o utrzymanie zakładu pisaliśmy wielokrotnie. Zakład w Radomsku, z którym połączyła się ona w 2005 roku, zdecydował o pozbyciu się majątku w stolicy Podhala. Wszystko z powodu rosnącego zadłużenia i zobowiązań, jakie miał generować zakład na Podhalu. Pracownicy zostali zwolnieni od 1 stycznia 2021, a miesiąc wcześniej zakład wstrzymał produkcję. OSM Radomsko sprzedała też część maszyn. I to mimo protestu spółdzielców, którzy w listopadzie blokowali nawet wywiezienia sprzętu przez kupca.
Przedstawiciele spółdzielców z Podhala złożyli do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa niegospodarności. Oprócz tego wystąpili do sądu o podział spółdzielni na dwa zakłady. Dzięki czemu nowotarski zakład mógłby wrócić do stanu sprzed połączenia i samodzielnie prowadzić skup i przetwórstwo mleka. To się jednak nie udało. Ostatecznie OSM Radomsko sprzedała nowotarską mleczarnię
Rok temu teren i budynki nowotarskiej mleczarni kupił Stanisław Fic, kuśnierz z Nowego Targu. - Będę robił ser - deklarował podczas rozmowy z dziennikarzem Tygodnika Podhalańskiego.
Jednak - jak wówczas podkreślał - miała to nie być produkcja masowa. W części zakładu miał rozwinąć produkcję ekologiczną z najlepszego mleka podhalańskich krów. - Pójdziemy w "eko". Z częścią rolników już rozmawiałem. Będziemy robić sery, masło, śmietanę, ale wszystko najwyższej jakości. I tym będziemy konkurować, a nie ilością, jak robiło Radomsko - podkreślał przed rokiem Stanisław Fic.
Z serowarstwa nie wyszło nic, albo niewiele, bo na fragmencie terenu przedsiębiorca chce prowadzić drobną działalność. Większość terenu dawnej mleczarni ma się jednak zmienić nie do poznania. Miejsce linii do przetwórstwa mleka maja zająć nowe wielokondygnacyjne bloki mieszkalne.