To miały być atrakcyjne działki, po które ustawią się kolejki biznesmenów. Nic z tego. Chodzi o sprzedaż trzech działek pod działalność gospodarczą, które zostały uzbrojone przy okazji powstania Strefy Aktywności Gospodarczej.
Za grube miliony
Każda z działek na terenie byłego kombinatu NZPS Podhale miała być łakomym kąskiem dla biznesowych graczy. Szczególnie gdy chodzi o dużą, bo dwuhektarową parcelę, której wartość wyceniono na 12 mln zł. Jej największym atutem jest powierzchnia i przeznaczenie pod działalność produkcyjną czy usługową. Terenów o takiej wielkości w jednym kawałku nie sposób znaleźć w mieście. Do tego leży ona przy ul. Ludźmierskiej i właśnie będącej na ukończeniu nowej zakopianki, a więc przecięcia się dwóch najważniejszych dróg Podhala.
Ale to jedna z trzech leżących w pobliżu działek. Kolejna z licytowanych jest niewiele mniejsza, bo liczy sobie 1,8 ha, a położona jest nieopodal, bo przy ul. Sądowej. Tu cena wywoławcza sięga 11 mln zł. Trzecia parcela leży przy ul. Szewskiej, ma 0,9 ha powierzchni i cenę wywoławczą "tylko" 5 mln zł.
Od początku pojawiły się wątpliwości, czy ktokolwiek zgłosi się do licytacji. Warunki, jakie miasto postawiło, zdawały się z góry przekreślać szansę na to, że ktokolwiek w takim postępowaniu wystartuje. I nie chodzi tu nawet o astronomiczną cenę 12 mln zł, co daje 600 zł za metr.
Rygor 777
Było jeszcze coś, co rozpalało wyobraźnię. To zapisany w regulaminie konkursu tzw. rygor 777. To paragraf Kodeksu Postępowania Cywilnego dotyczący postępowania egzekucyjnego. W tym przypadku regulamin jest tak sformułowany, że kupujący ma cztery lata od zakupu działki, na jej zabudowę i uzyskanie zgody na użytkowanie. Jeśli nie zdąży - miasto może naliczać kary umowne w wysokości 0,01% wartości, czyli aż 1200 zł za każdy dzień zwłoki. Co więcej, samorząd ma też możliwość odkupu takiej nieruchomości za cenę sprzedaży powiększoną o poniesione przez przedsiębiorcę nakłady.
To jednak nie koniec kontrowersji, bo regulamin preferuje przy tym mikro, małych i średnich przedsiębiorców. W efekcie duża firma może wystartować, ale miasto musiałoby w takim przypadku zwrócić część otrzymanego dofinansowania, jakie otrzymało na stworzenie Strefy Aktywności Gospodarczej.
Obostrzenia miały wynikać ze zobowiązań, jakie nakłada umowa na dofinansowanie SAG. Miały one także zabezpieczyć miasto przed biznesmenami, którzy traktują nieruchomości jako lokatę kapitału. Skupują działki i budynki w atrakcyjnych częściach miasta i nie robią z nimi nic. Tymczasem SAG z założenia ma rozwijać przedsiębiorczość przez tworzenie nowych miejsc pracy. Dla miasta to także szansa na dochody z podatku od nieruchomości.
Są chętni na sali?
Przewidywania nowotarskich przedsiębiorców potwierdziły się. Do licytacji największej działki zgłosił się tylko jeden przedsiębiorca, który wpłacił wadium. Jednak oferta została odrzucona ze względu na braki formalne. Do pozostałych dwóch licytacji nie byłoby żadnego chętnego, który zdecydowałby się wystartować, wpłacając wadium.
fig
goral4102
2024-02-11 13:28:15
Jak to nie ma chętnych? Każdy proboszcz weźmie chętnie te działki.