Przychody spółki pochodzą z abonamentów, z podstawowej działalności spółki, czyli za przyłącza internetowe i telewizję kablową. Głównie odbiorcami są starsi ludzie. Przegląd tygodnia jest robiony w środę. Oglądalność ok. 400-500 osób. Godzinne wiadomość są trudne do strawienia. Potem skrócono je na szczęście do 20 min.
- Są też miejskie pożyczki. Ostatnia na 200 tys. zł, do dziś nikt nie weryfikował rozliczenia. Mało tego, nikt nie sprawdza jak została rozdysponowana. Teraz na rozpatrzenie czeka nowy wniosek o pożyczkę. Tym razem na 300 tys. zł.
- Niezły deal z miejskich pieniędzy robi się w kablówce na tablicach informacyjnych. Warto zobaczyć jaki jest to mechanizm. Spółka dzierżawi od zakładu zieleni, ale faktycznie od miasta uliczne tablice na plakaty. Jest ich około pięćdziesięciu. Co ciekawe, miasto dzierżawi spółce te tablice za 2250 zł miesięcznie. Spółka wiesza na nich plakaty i wystawia faktury za kwotę kilkukrotnie wyższą.
- To nie problem. Ale dlaczego radnym wmawia się na sesjach, że się to samo finansuje? Tak się po prostu finansuje własną propagandę - denerwuje się Z. - Zdarzało się, że pieniędzy w spółce brakowało. Czasem pensje były opóźnione póki jakieś środki nie spłynęły - dodaje. Jego zdaniem działalność spółki jest już od jakiegoś czasu ograniczona do oferowania klientom istniejącej sieci kablowej. Nie stać firmy np. na inwestowanie w nowe okablowania, czyli do podstawowej działalności, do której była stworzona.
- Ta firma to nie jest projekt biznesowy, a propagandowy.
Dlatego zdaniem moich rozmówców nie ma mają znaczenia wysokości zysków lub strat. - Słyszymy z urzędu, że kablówka sama może się utrzymać z własnej działalności. - Fakt jest taki, że istnieje tylko dzięki pompowaniu w nią pieniędzy. I to często w bardzo zakamuflowany sposób, czyli z jednej miejskiej kieszeni do drugiej - opowiada Z. - Wystarczy przejrzeć kuriozalne zlecenia ze spółek miejskich. Jak ktoś to przejrzy, za głowę się złapie. Tysiące złotych wpompowane do spółki za film dronem nad oczyszczalnią ścieków. Czy ktoś go w ogóle widział? Albo dronem nad kotłownią? - oburza się Z.
Niedawno wybuchła sprawa własnościowa dotycząca Facebooka telewizji kablowej. Administratorem konta jest Paweł Kos, były fotograf i prezes kablówki. - Wiemy, że będzie wniosek do burmistrza, by wystąpił do prokuratora w tej sprawie. Jeśli konto na Facebooku nie jest własnością spółki, tylko prywatnej osoby, to co w dokumentacji robią takie perełki? Faktura 8 stycznia 2024 r. Gmina Miasto Nowy Targ „Promocja na Facebooku: Jarmark Bożonarodzeniowy. Zagroda Świętego Mikołaja z reniferami” - 984 zł. Faktura 14.06.2024 Gmina Miasto Nowy Targ „Promocja Facebook: Przywitanie lata” - 615 zł. Faktura 2 lipca 2024 Gmina Miasto Nowy Targ „Płatna promocja na Facebooku (Podbicie zasięgów) Przywitanie lata” 1845 zł? - pyta Z.
Naciski i ręczne sterowania informacją
- Poszedł dziennikarz zrobić materiał o przeciekającym wale. Podczas budowy odwodnienia ul. Grel robotnicy naruszyli koronę wału. Zrobił na miejscu wywiad z wiceprzewodniczącym rady miasta. Chciał też zdobyć oficjalne stanowisko w tej sprawie władz miasta. Zadzwonił więc do wydziału infrastruktury - opowiada X. - Usłyszał, że ma nie pisać, bo nie ma w tej sprawie oficjalnego komunikatu.
Przekonuje, że w tym czasie wszystkie media trąbiły już o tym. W kablówce informacja ta nigdy się już nie ukazała. Temat się urwał. - Tu zawsze zasada była jedna, nigdy nie wychodzą stąd materiały krytykujące władzę. Telefonem z góry kończyły się takie próby. Moim zdaniem wszyscy dziennikarze są tu zastraszeni. Żaden nie chce się wyłamać. Podejrzewam, że większość przyjęła postawę, będę pisać jak mi każą - uważa Y. - W kablówce zarabia się około 5 tys. zł na rękę. Plus stała umowa o pracę i nielimitowany czas pracy.
Telefon z góry
- W zeszłe wakacje w Nowym Targu odbywała się „traktoriada”. Miasto oddało teren organizatorom tej imprezy. Przyszło bardzo dużo ludzi, a nawet za dużo. Pojawiła się policja. Impreza wisiała na włosku. Nikt jej nie zgłosił jako imprezy masowej. A było ponad pięć tysięcy osób. W ostatniej chwili udało się ściągnąć na miejsce jakichś ratowników medycznych i strażaków. Zjechali ochotnicy z Kowańca. Zresztą długo nie byli, bo dostali wezwanie do wypadku. Policyjna notatka na temat braku zgłoszenia masowej imprezy powędrowała do prokuratury. Informacja o 5 tys. osób na „traktoriadzie” obiegła media. Kablówka nie mogła tego pominąć. Informacja nie wisiała długo. Telefon z góry załatwił sprawę. Nie było dyskusji. Zazwyczaj tego typu polecenia są wydawane bezpośrednio dziennikarzom. Z czasem dziennikarze przestali się chwalić, że ktoś do nich dzwonił.
Chwalimy się w gazetce
Moi rozmówcy opowiadają też o kulisach „gazetki”, która kolportowana była w mieście. - Całą pracę zrzucano na spółkę. To była stuprocentowa propaganda władzy. Za około 14 tys. zł prezentowała sukcesy miasta we wszystkich branżach.
Kto ją finansował? - Oczywiście dla niepoznaki miejskie spółki. Jaki był jej cel? Gazetka w nakładzie 20 tys. egz. miała się ukazać w lutym, przed wyborami. Cel chyba oczywisty - śmieje się Y.
Konkurs na prezesa
Kilka dni po moim spotkaniu z sygnalistami, z dala od miasta, na stronie nowotarskiej telewizji kablowej pojawia się ogłoszenie o konkursie na nowego prezesa spółki. Zdania tam zawarte nabierają teraz nieco innego znaczenia. Zwłaszcza te wydają się w tej sytuacji symptomatyczne: „Odporność na stres i dyspozycyjność”. Nic dodać. Do czasu wyboru nowego szefa obowiązki prezesa w spółce ma pełnić Piotr Starmach, były dziennikarz telewizji Kraków, obecnie nowotarski korespondent Gazety Wyborczej. W Nowym Targu tymczasem trwa już szeptany ranking nazwisk na przyszłego prezesa.
Punkt widzenia zależy od siedzenia
W poniedziałek udaje nam się telefonicznie porozmawiać z Grzegorzem Watychą, burmistrzem Nowego Targu. Nie ma wiele czasu, bo jest w sądzie i trwa krótka przerwa w rozprawie.
Jurek Jurecki: - Panie burmistrzu, po co panu ta telewizja kablowa?
Grzegorz Watycha: - Kablówkę przejąłem po poprzednikach. Nie ingeruje w jej funkcjonowanie. Od początku dałem jej spokój. Plusem naszej telewizji jest np. to, że nie ma tam hejtu.
J.J.: - Ale o niezależności dziennikarskiej nie ma tu mowy. Wygląda nawet na to, że po latach dziennikarze sami już stosują tu autocenzurę. Wiedzą, że jakby co, to będzie telefon z góry.
G.W.: - Nie znam takich przypadków, żeby ktoś naciskał. Reklamujemy tam nasze imprezy.
J.J.: - Płacicie za to spore pieniądze, nawet za informacje dziennikarskie z imprez. Faktura z kablówki za materiał z noworocznego rautu burmistrza to nie przesada?
G.W.: - Zlecamy informacje, bo to nasza spółka. Bliższa koszula ciału. Zresztą u was, w Tygodniku Podhalańskim też mamy co miesiąc płatną wkładkę.
J.J.: - To prawda, ale w Tygodniku kupujecie Państwo jak wszyscy powierzchnię reklamową, to oznaczona płatna kolumna informacyjna nie mająca nic wspólnego z naszą działalnością dziennikarską. Na redakcyjnych stronach krytyki władzy nie brakuje. Tymczasem w miejskiej kablówce krytyki pan nie znajdzie. Tu nikt władzy nie patrzy na ręce. Może warto się po prostu pozbyć udziałów?
G.W.: - Rada miasta jest właścicielem udziałów w Nowotarskiej Telewizji Kablowej. To ona decyduje. My płacimy tam jedynie za usługi reklamowe i promocję. Dziś tak nie uważam, ale jak byłem w opozycji, też krytycznie patrzyłem na naszą kablówkę.
Zniekształcony obraz
Dokładnie to wypomina burmistrzowi Watysze radny Szymon Fatla, który w miniony poniedziałek pojawia się na posiedzeniu komisji komisji inwestycji, ładu przestrzennego i ochrony środowiska. Spotkanie zwołał Maciej Tokarz, przewodniczący komisji, który w imieniu klubu Nowy Targ dla Mieszkańców postanowił poddać pod głosowanie uchwałę w sprawie wystąpienia miasta ze spółki. Mimo zaproszenia nie pojawił się nikt ze spółki, ani żaden urzędnik wydelegowany przez władze miasta. Dyskusja ograniczyła się więc jedynie do obecnych na posiedzeniu siedmiu radnych.
Tokarz przekonywał zebranych, że działalność prowadzona przez spółkę jest działalnością wykraczającą poza sferę użyteczności publicznej. Kilkakrotnie ostro stawiał sprawę. - Ta spółka przekazuje zniekształcony obraz rzeczywistości. Tu nie ma szans, by dziennikarz poddał krytyce swego właściciela. Informacje płynące z kablówki są nacechowane wolą organu właścicielskiego. Pokusa na ingerowanie w treści dotyczy każdego organu właścicielskiego - przekonywał. Zwrócił też uwagę, że miasto finansuje spółkę w sposób zawoalowany. Np. poprzez spółki miejskie.
Kronikarstwo
Zdaniem radnego Marka Mozdyniewicza z decyzjami dotyczącymi przyszłości firmy warto poczekać na nowego prezesa spółki i dać mu czas. - Nie możemy zapominać, że kablówka jest świetnym kronikarzem miejskich wydarzeń. Jest tam archiwum, mnóstwo wartościowych materiałów. To nie jest żadna tuba, a kronikarz - mówił radny.
Ktoś ripostował, że archiwum można przenieść do Miejskiego Centrum Kultury, a kronikarzem nie musi być cała spółka, z dziennikarzami, zarządem i radą nadzorczą.
Katarzyna Wójcik, radna, która ma doświadczenia z pracy w telewizji publicznej oraz z prowadzenia radia i gazety w USA, nie ma wątpliwości, że to trudny temat. Zwraca uwagę że głównym problemem, z którym spółka się zmaga, są stare łącza, brak infrastruktury. - Powinniśmy poznać wartość tej telewizji, żebyśmy mieli jakiś punkt odniesienia.
Kilku radnych zwróciło też uwagę, że w przypadku gdy parlament - a mówi się o tym coraz głośniej - zdecyduje o likwidacji mediów samorządowych, wtedy wartość miejskich udziałów w kablówce spadnie.
- Dzisiaj nawet nie mamy z kim rozmawiać. Jesteśmy tu sami radni - denerwował się radny Dariusz Jabcoń.
- W 2014 roku kablówka przeszła w ręce burmistrza Watychy, który wcześniej ją krytykował. Ta telewizja działa w taki sam sposób, a ja jestem jedną z osób, które były krzywdzone medialnie przez kablówkę przed 2014 rokiem, jak i po 2014 roku. To nie była żadna działalność kronikarska - oburzał się Szymon Fatla.
Telewizja z innej epoki
Radni zwracali uwagę jeszcze na wiele aspektów działalności spółki, która ich zdaniem odstaje technologicznie. Ktoś krytykował jakość obrazu, określał grafiki, że wyglądają jak z innej epoki. Mówiono też o opłakanym stanie technicznym budynku w którym nowotarska kablówka ma swoją siedzibę. Zdaniem dyskutantów, ten obiekt należałoby rozebrać i zrobić na tej działce parking, zwłaszcza że jest z tym w tej części miasta poważny problem. Ktoś przypomniał, że ruch samochodowy się jeszcze zwiększy po otwarciu planowanego tu miejskiego żłobka.
- Na sesji powinniśmy rozmawiać o tym, gdzie trzeba wybudować chodnik, jakie działania podejmować, by rozwijać sieć kanalizacyjną. O tym miasto powinno decydować, a nie o tym, czy udzielić pożyczki kablówce na ruter brzegowy - przekonywał Maciej Tokarz.
Za uchwałą, by miasto wystąpiło ze spółki, było dwóch radnych, dwóch było przeciw, a trzy osoby się wstrzymały.
Jurek Jurecki