Prawie pół roku zajęło panu Jackowi Płaszczakowi opracowanie biogramów kolegów ze szkolnych ławek. - Nie było to wcale takie proste. Najpierw trzeba było ich odnaleźć, później wystosowałem listowne zaproszenia. Niektórzy zgodzili się od razu, innych trzeba było przekonywać - opowiada Jacek Płaszczak.
W trudnym dziele zebrania tych biogramów pomagali mu Jacek Kulig, Jadwiga Lalik i Edward Sochacki. Zwrócili sie do kolegów z prostym pytaniem: "Co z nas wyrosło". - I okazało się , że wyrośli znakomici ludzie. Nie chodziło przy tym o żadne wyczyny i niesamowite osiągnięcia. Chodziło o pytanie, czy wyrośliście na porządnych ludzi - zaznacza Jacek Płaszczak.
Klasa B rocznika 1966 liczyła aż 42 osoby. Niektóre z nich odeszły na zawsze. Były i takie, które nie chciały napisać o sobie. O dziwo bardziej wylewni byli panowie. Panie częściej odmawiały. Półroczna praca opłaciła się. Historia LO z Suchej Beskidzkiej, które w tym roku obchodzi swoje 80-lecie wzbogaciła się o niepowtarzalny, historyczny dokument.
Jak absolwenci sprzed lat odpowiadali na pytanie "Co z nich wyrosło"? Przeczytajcie Państwo sami.
Henryk Bania
Urodziłem się 11.11.1948 r. w Makowie Podhalańskim. Po skończeniu szkoły podstawowej szczęśliwie zdałem egzamin wstępny do Liceum Ogólnokształcącego w Suchej Beskidzkiej. Kolejne cztery lata nie były pasmem sukcesów, lecz nauka w szkole dawała mi sporo radości i ciekawych przeżyć. Zacznę od tego, że nasza klasa spędziła 4 lata w położonej na parterze zamku sali lekcyjnej zwanej „Hadesem”, sąsiadującej z „halą sportową” zwaną „izbą tortur” profesora T. Sztolfa. Hala miała przepiękne łukowe sklepienie, co przydawało jej bajkowego charakteru. Usytuowanie naszej klasy z dala od dyrekcji, pokoju ciała pedagogicznego, pozwalało nam na zajęcia pozalekcyjne w oczekiwaniu na autobus. Najprzyjemniejszą zabawą były mecze rozgrywane w klasie przy pomocy mokrej gąbki. Szybko się to skończyło wizytą rodziców i poniesieniem kosztów malowania. Najmilej wspominam naszego wychowawcę, pana profesora Stanisława Lichnowskiego, który wprowadzał nas w świat flory i fauny. Był to wzór przedwojennego pedagoga, eleganckiego mężczyzny z wielką kultura osobistą. Na nasze wybryki patrzył przez palce, bo dbaliśmy o jego gabinet, pełen eksponatów.
Po ukończeniu liceum rozpocząłem studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Później pracowałem z ojcem w jego zakładzie, by po kilku latach i ukończeniu studiów rozpocząć pracę w biznesie. Po kolejnych dziesięciu latach wyjechałem do USA, gdzie przez kilkanaście miesięcy wspierałem ich gospodarkę. Po przyjeździe do kraju kupiliśmy z żoną budynek, gdzie założyłem po dziadku i ojcu rodzinną piekarnię, która do dnia dzisiejszego opiera się przeciwnościom i żywi mieszkańców.
Przez całe swoje dorosłe życie starałem się działać na rzecz swojego miasteczka. Przez kilka kadencji działałem w Radzie Miasta , będąc równocześnie jej przewodniczącym. Ponieważ sport stanowił dla mnie zawsze uzupełnienie życia i sprawiał mi radość, grałem w drużynie piłkarskiej „Halniak Maków Podhalański”. W ;latach następnych zamieniłem murawę na fotel prezesa tego klubu. Do dzisiaj interesuję się sportem i wspieram entuzjastów piłki kopanej w Makowie Podhalańskim.
Major Ryszard Maciej Kołodziejczyk.
Urodził się 10.09.1948 r. w domu swojego dziadka Leona Kosmana na Zbóju, który administracyjnie położony jest obecnie w Suchej Beskidzkiej, a wtedy był to Maków Podhalański. Swoje lotnicze plany zaczął realizować w wieku 16 lat w połowie L.O. Kolejne wakacje po dziewiątej i dziesiątej klasie spędzał na lotnisku Aeroklubu Tatrzańskiego w Nowym Targu. Latał na szybowcach Czapla, Bocian i Mucha. Po maturze w 1966 r. i pozytywnych badaniach lotniczo – lekarskich w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej ( WIML) oraz egzaminach wstępnych do Oficerskiej Szkoły Lotniczej ( OSL) w Dęblinie odbył przeszkolenie samolotowe w Aeroklubie Rzeszowskim w Jasionce, przygotowujące do rozpoczęcia nauki w Dęblinie. W OSL szkolił się na pierwszym polskim odrzutowym samolocie szkolno – bojowym ISKRA , a później na LIM-2. Po promocji – 29.11.1969 – na pierwszy stopień oficerski –podporucznika i uzyskaniu 3. klasy pilota w lotnictwie wojskowym został skierowany do pułku lotnictwa myśliwskiego w Malborku. Tam przechodził szkolenie pilota myśliwskiego na samolocie LIM-2 (polska produkcja licencyjna radzieckiego MIG-15), a po dwóch latach w 1972 r. w Centrum Szkolenia Lotniczego (CSL) w Modlinie. Rozpoczął tam przeszkolenie na naddźwiękowym samolocie MIG-21 . Następnie dwa lata spędził w pułku lotnictwa myśliwskiego (plm) w Goleniowie uzyskując 2 klasę pilota i awans na stopień porucznika.
Po kolejnych dwóch latach powrócił do Malborka na samoloty MIG – 21 MF. Podnosząc swoje kwalifikacje , w 1976 r osiąga pierwszą klasę pilota wojskowego w lotnictwie myśliwskim , uprawniającą do wykonywania lotów bojowych we wszystkich warunkach atmosferycznych w dzień i w nocy. W tym samym roku awansuje na stopień kapitana.
Po przeszkoleniu w CSL w Modlinie uzyskuje uprawnienia oblatywacza samolotów po przeprowadzonych remontach i wykonuje próby samolotów w stratosferze i przy prędkościach maksymalnych 2 Macha. Startował w ramach dyżuru bojowego (para dyżurna) w celu przechwycenia obcych samolotów operujących nad Bałtykiem. Dwukrotnie w latach 1976 i 1978 uczestniczył w ćwiczeniach realnego zwalczania celów powietrznych na poligonie lotniczym w Astrachaniu w ZSSR. W 1977 r. wygrał całoroczny pułkowy ranking poligonowy na „celność ognia”.
Posiadał uprawnienia do kierowania lotami i jako instruktor brał udział w szkoleniu młodych pilotów w powietrzu. W ramach programu treningowego skakał ze spadochronem. W pułku lotniczym zajmował stanowisko służbowe m.in. dowódcy klucza lotniczego, szefa rozpoznania powietrznego eskadry, zastępcy i dowódcy eskadry lotniczej. W 1981 r. został awansowany na stopień majora. Odznaczony m.in. „Srebrnym Krzyżem Zasługi”. W 1986 r po 20 latach służby wojskowej odszedł do rezerwy. Po jej zakończeniu zajmował się organizacją obrony cywilnej w Powiatowym Zakładzie Weterynarii w Malborku i przez kilka lat prowadził własną działalność gospodarczą. Jest wiceprezesem Malborskiego Stowarzyszenia Lotników. Nadal aktywnie spędza czas w górach, na nartach , w kajakach i na trasach rowerowych.
Jacek Kulig, dr chemii
Urodził się 3 lipca 1948 r. w Suchej Beskidzkiej. Studia chemiczne ukończył na Wydziale Matematyki, Fizyki i Chemii Uniwersytetu Jagiellońskiego w 1971 r. Po rocznej asystenturze w Instytucie Chemii UJ przeniósł się w 1972 r. do Kielc, i rozpoczął pracę w Wyższej Szkole Nauczycielskiej, przemianowanej w Wyższą Szkołę Pedagogiczną a następnie w Uniwersytet Jana Kochanowskiego. Współtworzył tam od podstaw kierunek chemiczny rozpoczynając równolegle badania naukowe z zakresu chemii koordynacyjnej związków heterocyklicznych. W 1979 r. uzyskał tytuł doktora nauk chemicznych na Wydziale Mat-Fiz-Chem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jest autorem i współautorem 44 publikacji naukowych i dydaktycznych w ogólnopolskich i zagranicznych czasopismach. Uczestniczył również w krajowych i międzynarodowych konferencjach naukowych, na których prezentował ponad 50 komunikatów i referatów. Jest promotorem kilkudziesięciu prac magisterskich i licencjackich studentów chemii. W 1981 r. został kierownikiem Pracowni Dydaktyki Chemii. Pełnił również funkcję Instytutowego Opiekuna Praktyk, w ramach której organizował i nadzorował praktyki pedagogiczne i zawodowe studentów chemii i biotechnologii. Jest współautorem trzech podręczników (Doświadczenia chemiczne dla gimnazjalisty i Wybrane doświadczenia chemiczne dla licealistów) oraz - we współpracy z Uniwersytetem M.C. Skłodowskiej – Podstaw chemii w ćwiczeniach laboratoryjnych przeznaczonych dla studentów chemii. Za swoje osiągnięcia został czterokrotnie uhonorowany zespołowymi i indywidualnymi Nagrodami Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Ministra Edukacji Narodowej (w tym za pracę doktorską). Za pracę naukową, dydaktyczną, wychowawczą i organizacyjną został siedmiokrotnie wyróżniony Nagrodą Rektora UJK. Był również aktywny w działalności społecznej.
W latach 1966 – 1971 podczas studiów w Krakowie był sędzią lekkoatletycznym Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, sędziując zawody organizowane przez K.O.Z.L.A. W 1981r. został wybrany Przewodniczącym Koła Związku Zawodowego NSZZ Solidarność w Instytucie Chemii. Od 1981r był również przez kilkadziesiąt lat Przewodniczącym Komitetu Okręgowego Olimpiady Chemicznej w Kielcach. W ramach prac Komitetu organizował zawody I i II etapu Ogólnopolskiej Olimpiady Chemicznej dla uczniów szkół średnich woj. świętokrzyskiego i częściowo śląskiego. Za tę działalność został odznaczony medalem 50-lecia Olimpiady Chemicznej oraz Nagrodą Ministra Oświaty i Wychowania. W 2004 r. został mu przyznany Medal Komisji Edukacji Narodowej.
W 1972 r. ożenił się ze studentką chemii Uniwersytetu Jagiellońskiego Ewą Respondek z Częstochowy. Po ukończeniu studiów Ewa Kulig rozpoczęła pracę na Wydziale Budownictwa Lądowego Politechniki Świętokrzyskiej. Doktoryzowała się w 1981 roku na Wydziale Chemicznym Politechniki Łódzkiej uzyskując tytuł doktora nauk chemicznych. Jej praca doktorska została wyróżniona nagrodą indywidualną Ministra Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki. W latach 1986 – 1991 pracowała dodatkowo w wymiarze ½ etatu na stanowisku adiunkta w Laboratorium Chemicznych Akumulatorów Ciepła Instytutu Podstawowych Problemów Techniki PAN.
Od 2001 r. w ramach Adopcji Serca małżonkowie Kuligowie łożyli na utrzymanie 6-letniego Emanuela - sieroty z Rwandy - aż do uzyskania przez niego pełnoletności. Obecnie opiekują się, w ramach akcji Adopcja Nadziei, Lisbeth, przebywającą w domu dla dziewcząt w Boliwii. Od 197 r. Ewa i Jacek Kuligowie mieszkają na stałe w Kielcach. Będąc na emeryturze dzielą swój czas pomiędzy piękną Ziemią Świętokrzyską a równie pięknymi Beskidami, często przyjeżdżając do Suchej Beskidzkiej.
Jadwiga Lalik
Edukację zakończyłam na zdobyciu świadectwa maturalnego. Myślałam, że to koniec uczenia się. Los chciał jednak inaczej. Rozpoczęłam pracę w ówczesnym Państwowym Przedsiębiorstwie Polska Poczta Telefon i Telegraf Urząd Pocztowy Sucha Beskidzka. Znów trzeba było uczyć się przepisów, paragrafów oraz trudnej sztuki porozumiewania się w relacjach pracownik – klient, a klientami poczty byli ludzie różnych profesji.
Po kilkuletniej praktyce odkryto u mnie umiejętność przekazywania wiedzy – zostałam więc instruktorem młodej kadry. Zdarzało się, że uczeń przerastał mistrza. Poczcie zostałam wierna do emerytury. Czas pracy wspominam miło w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Do dzisiaj spotykając byłych klientów z przyjemnością wspominam z nimi tamte czasy.
A edukacja nadal jest mi przyjazna; po przejściu na emeryturę zostałam studentką Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
Wiesław Pilarczyk
Po pierwszym roku Politechniki Krakowskiej miałem przeciętną z egzaminów równą 5, dzięki czemu otrzymałem stypendium “zagraniczne” w NRD. Studiowałem informatykę na Uniwersytecie Technicznym w Dreźnie. Znowu miałem dobre oceny i automatycznie zostałem zapisany na studia doktoranckie, niestety stypendium automatycznie już nie było. Pracę chciałem podjąć blisko domu, ale informatyka nikt nie chciał. Do Warszawy musiałem pojechać jedynie po to, żeby zdać paszport służbowy, ale okazało się, że tam jest i mieszkanie, i praca w zakładzie Meramat produkującym komputery. Już pierwszy projekt wykonywałem z zespołem Karpińskiego. Karpiński był genialnym konstruktorem, który zaprojektował minikomputer K-202. Projekt był rewelacyjny i rewolucyjny, nawet Amerykanie takiego nie produkowali. Był też jednak chyba zbyt futurystyczny i nierealny w polskich warunkach. Karpiński, jak na geniusza przystało, był trochę zwariowany, pokłócił się z decydentami, stwierdził, że jak ma mieć do czynienia ze świniami, to woli z prawdziwymi i autentycznie zaczął hodować świnie. Zostawił nas, a my brnęliśmy dalej przy współpracy z Politechniką Warszawską. Był to najciekawszy okres mojego życia, ponieważ ze względu na embargo technologiczne Zachodu, musieliśmy rozwiązywać najbardziej zawansowane zadania sami. Wyniki były takie sobie, ale to, czego nauczyłem się wtedy, procentowało cały czas potem.
W tym czasie ożeniłem się też z najpiękniejszą aktorką Teatru Dramatycznego Holoubka. Holoubek był kolejną fascynującą postacią, z którą się zetknąłem. W tym czasie do swojego teatru przyciągnął połowę najlepszych polskich aktorów i aktorek.
W stanie wojennym wyjechałem do Niemiec i dołączyłem do zespołu powstałego na Uniwersytecie w Dortmundzie specjalizującego się w UNIX-ie. UNIX to system operacyjny, z którego wywodzi się Linux, który z kolei jest podstawą Androida oraz systemów Apple’a. UNIX stał się bardzo popularny, a ja znałem go na wylot. Miałem dobrą i dobrze płatną pracę, swoją przyszłość widziałem w USA, bo tam działo się najwięcej i wtedy żona zarządziła powrót do domu. Zdruzgotany wróciłem ze świata dobrobytu i postępu do biednej, prymitywnej i zacofanej Polski przekonany, że moje życie się skończyło. Ponieważ nie wiedziałem, że Polskę oczekuje olbrzymi skok cywilizacyjny, nawiązałem współpracę z bardzo interesującą firmą w Oslo. Właścicielem był Niemiec Michael, były artysta muzyk, który swoje inklinacje artystyczne postanowił przenieść na sposób prowadzenia swojej firmy. Firma mieściła się w pałacyku w dzielnicy ambasad: marmurowe kominki, kryształowe żyrandole, świeże cięte kwiaty w wazonach. Zespól był egzotyczny: Boliwijczyk Jorge, komunista z karą śmierci, którego uratowała Amnesty International, Włoch Vittorio, który nie mógł zrozumieć, dlaczego ludzie tyle pracują zamiast popijać wino w tawernie nad morzem, jak on miał w zwyczaju w swoim rodzinnym Neapolu, Amerykanin Paul, który przyjechał, żeby sprawdzić, czy to prawda, że Europejczycy są tacy leniwi, Niemcy, którzy nie chcieli się zadawać ze swoimi rodakami robolami; no ja też byłem z dzikiego kraju. Byli też Norwegowie, Szwedzi, Finowie; kolorytu dopełniał murzyn z Paryża. Michael starannie dobierał innowacyjne projekty w interesujących lokalizacjach: Paryż, Londyn, Wiedeń, Tel Awiw, Majorka. Zaczął się boom internetowy i my też trafiliśmy na naszą żyłę złota, tzn. stworzyliśmy jeden z pierwszych na świecie serwerów aplikacyjnych, który cieszył się olbrzymim zainteresowanie klientów. Już liczyliśmy nasze miliony, a może nawet miliardy, bo takie fortuny wokół wyrastały, było blisko, ale nie wyszło. Paul miał dowód, że Europejczycy to jednak nie to, Amerykanie by takiej okazji nie przepuścili. Potem byłem General Manager of Tieto Poland i to był najgorszy okres w moim życiu. Zamiast tworzyć nowe, wspaniałe rozwiązania, mozolnie układałem słupki liczb, żeby bilans się zgadzał. Pomimo wysokiej pensji zdegustowany rzuciłem tę robotę i zająłem się szkoleniami dla Red Hat’a. Prowadziłem szkolenia prawie we wszystkich krajach europejskich, ale i też w Australii, Singapurze, Kazachstanie, RPA, Arabii Saudyjskiej.
Komputery dramatycznie zmieniły świat i cieszę się, że w czasie tego rozwoju byłem w samym środku wydarzeń. Tematyka AI przewijała się w naszych projektach od czasu do czasu, ale wyniki do tej pory były mierne. Dopiero kilka lat temu nastąpił gwałtowny skok, który wielokrotnie zwiększa możliwości komputerów. Zaczyna się nowy, fascynujący okres i szkoda, że zobaczę tylko jego początek.
Jacek Płaszczak
Na początku kilka słów o klasie. Była bardzo liczna. 42 osoby. Bardzo dobrze wspominam kolegów i koleżanki. Nasze liceum miało dobrą pozycję w województwie. Mieściło się w środkowych notowaniach poziomu wykształcenia. Po maturze zdecydowałem się na studia wyższe na Politechnice Krakowskiej; specjalność aparatura chemiczna i przemysłowa. Te sześcioletnie studia były wciągające. A szczytem- praca magisterska pisana w Instytucie Badań Jądrowych w Świerku pod Warszawą. Temat był związany z chłodzeniem reaktorów jądrowych. Ukończyłem studia w 1972 roku z wynikiem dobrym i zaszczytnym czerwonym dyplomem mgr inż. Nie będę opisywać bardzo ciężkich momentów „Marca 68”. Mój rocznik znalazł się w środku tych paskudnych, politycznych zamieszek. Studia poważne, ciężkie urozmaicaliśmy dla regeneracji psychicznej rajdami lub studenckimi imprezami.
Prace zawodowe. Zaznaczam , że nie wszystkie tu wymieniam. Opisuję te bardziej znaczące. Zdecydowałem , że będę zawsze iść po topie najlepszych polskich firm. Zacząłem od WSK Delta Mielec. Wówczas była to olbrzymia firma, licząca 21 tysięcy pracowników. Byłem projektantem hydrauliki siłowej przedziwnego samolotu rolniczego z napędem odrzutowym. WSK Mielec to była fantastyczna firma, która dawała młodemu inżynierowi nieograniczone możliwości technologiczne. Ilość obróbek hartowniczych, sposobów nakładania powłok galwanicznych na konstrukcje wielkogabarytowe była liczona w dziesiątki i setki. Wspaniałe były możliwości warsztatów mechanicznych. Był to szczyt ówczesnych technologii. Tam też miałem dyżury nad montażem tego, co wcześniej zaprojektowałem. Powołano grupę siedmiu młodych inżynierów do przeszkolenia szybowcowego. Dobry konstruktor, zdaniem pewnego dyrektora, powinien być pilotem. W tym środowisku czułem się znakomicie, gdyż byli to koledzy z Wydziału Mechaniczno – Lotniczego (MELU) Politechniki Warszawskiej. Poznałem ich pisząc pracę magisterską. Moja pierwsza praca trwała krótko, tylko półtora roku. Powodem były niskie płace. W tym czasie zawarłem związek małżeński i musiałem zadbać o pieniądze. Zacząłem pracę w Bipronafcie – Kraków. Ta inżynierska firma rozpoczynała projektowanie pierwszego etapu Rafinerii Gdańskiej. Był rok 1974. Trwał okres gierkowski. Wszystko się budowało wkoło na potęgę. Polska wychodziła z głębokiego zacofania technicznego. Wchodziły nowe technologie. Praca projektanta w młodym , bardzo miłym zespole trwała sześć lat, aż do zakończenia projektów. I wówczas nasze ogromne biuro projektowe (ponad 900 osób) wpadło w tarapaty finansowe. Rodzina powiększyła się o trójkę ślicznych dzieci. Mieliśmy syna i córki bliźniaczki. Należało poszukać dobrze płacącej firmy. Znalazłem Naftobudowę Kraków. Też wielka firma. Liczyła 6,5 tysiąca pracowników w jedenastu zarządach terenowych rozmieszczonych od Podkarpacia przez Kraków, Górny Śląsk Płock, Włocławek , Gdańsk do Kołobrzegu. Profilowo nastawiona była na przemysł naftowy oraz budownictwo. Byłem inżynierem kreującym postęp techniczny oraz realizację produkcji. Wielkim atutem firmy były tzw. prace eksportowe w Europie , Libii, Iraku. Na tych działaniach ludzie dobrze zarabiali, np. po roku pracy w RFN budowali dom jednorodzinny. Efektem moich prac inżynierskich były urządzenia do remontów i czyszczenia wymienników ciepła. Podaję link do filmu https://www.youtube.com/watch?v=eUMBQwu5fww. Muszę powiedzieć że stan wojenny w Polsce od 13 grudnia 1981 roku do 22 lipcam1983 roku poważnie rozbił płynność pracy w tym ogólnopolskim przedsiębiorstwie. W końcu i ja wyjechałem „na export” do NRD . Pracowałem w zakładach chemicznych w Bitterfeld, prowadząc warsztat mechaniczny a następnie remont technologiczny w fabryce chemii fermentacyjnej w Dessau, Nie muszę opowiadać, jakie tam miałem przygody , gdyż była to największa fabryka alkoholu w NRD a moje załogi „nie wylewały za kołnierz”. I byli u źródełka. Dość , że 30 % stanu osobowego musiałem wyrzucić z pracy. Jakoś przeżyłem ten barwny okres. Po powrocie w kraju działy się już istotne zmiany ustrojowe, Firmy się rozpadały, następowały przemiany własnościowe. Nastał okropny okres niszczenia dorobku technicznego kraju i pospolitego złodziejstwa. W tym rozgardiaszu postanowiłem zostać inżynierem usługowym; nie wiązać się na stałe z żadną firmą , lecz realizować kontrakty. Zacząłem pracę w ABB Kraków. Zeszło mi na tych pracach sześć lat, głównie nad systemami odpylania zakładów przemysłu ciężkiego , jak huty lub elektrownie. Praca była w kraju. W końcu nasz oddział miał coraz większe trudności, gdyż przemysł zanikał . Brakło zleceniodawców. Postanowiłem wrócić czynnie do działalności eksportowej. Byłem kierownikiem grup montażowych dla kotłów energetycznych. Obszar pracy to Niemcy , Holandia, Belgia, Francja, Polska. Zdarzyła się też i Turcja . Zespoły montażowe liczyły przeciętnie od 30 do 60 osób. To byli dobrzy fachowcy, a czasem miałem do czynienia z grupami , o których wolałbym zapomnieć. Najgorszym wrogiem był alkohol. Jednak dawaliśmy rady . Nigdy nie miałem zawalenia harmonogramów wykonawczych. Technika się zmieniała. Wchodziły nowe sposoby spawania oraz badań nieniszczących. Polska już była członkiem Unii Europejskiej. Przechodziliśmy gwałtowne zmiany co do norm technicznych, które trzeba było sobie szybko przyswajać, Polskie Normy były zastępowane przez Normy Europejskie. Wprowadzano nowe systemy jakościowe. Praca nabrała charakteru wypełniania żmudnych dokumentów w tysiącach egzemplarzy. Już wówczas była zaawansowana technika komputerowa. Każdy inżynier musiał biegle opanować stosowne programy obliczeniowe lub raportowania. W domu byłem gościem. Nieustanne dalekie wyjazdy, kontrakty realizowane w napięciu i nerwach powodowały, że po powrocie przez jakiś czas musiałem się psychicznie regenerować. I następował kolejny wyjazd. Żona przejęła całkowicie opiekę nad dorastającymi dziećmi. Ten stan trwał 25 lat.
Wypełniły się lata doświadczeniami zawodowymi . W pewnym momencie otrzymałem zadanie bycia inspektorem na największej od 15 lat inwestycji przemysłu chemicznego, realizowanej we Włocławku. Podlegał mi montaż aparatów, rurociągów etc. wytwórni kwasu adypinowego. Inwestorem był Orlen, a dostawcą oddział Mitsubishi Heavy Industries Japonia. Budowa trwała 3 lata. Zaangażowanych było setki osób w wykonawstwie. To był nowy rodzaj pracy. Polegał na kontroli jakości dostaw krajowych u wytwórców. Działo się to według ściśle określonych procedur, żadnej dowolności. Było nas dwóch inspektorów. Tworzyliśmy protokoły z odbiorów i kierowaliśmy urządzenia na budowę, Trzech innych inspektorów nadzorowało prace budowlane. Dostawy z Japonii szły drogą morską do portu w Gdańsku, a następnie wielkimi barkami Wisłą do portu we Włocławku. Tu czekały wieloosiowe transportery i po wcześniej przygotowanej drodze , uwzględniającej łuki zakrętów , dostarczano aparaty na budowę, Budowie towarzyszyło mnóstwo ciężkiego sprzętu dźwigowego . Praca szła dobrze, bez zapaści, nieplanowanych przerw. Dlatego zawsze lubiłem wielkie kontrakty, gdyż na nich nie brakowało sprzętu i organizacja była perfekcyjna. Tu po raz pierwszy spotkałem się z projektami wykonanymi przez sztuczną inteligencję. Był 2009 rok. Na podstawie schematów technologicznych i dyspozycji geodezyjnych AI zaprojektowała estakady rurociągowe i posadowienia aparatów. Nie chcę tego opisywać szczegółowo , by nie zanurzać się zbytnio w techniczną stronę. Praca była bardzo interesująca w swoim całokształcie. Instalacje kończyliśmy próbami ciśnieniowymi, oddając do rozruchu. Powstawała jedna z pięciu fabryk na świecie. Produktem jest mikrogranulat do np. wykonania butelek PET. Korzystając z dłuższego pobytu we Włocławku odbywałem dalsze szkolenie szybowcowe. Budowa zakończyła się w 2010 roku. Realizowałem następnie kontrakty w elektrowniach w Niemczech, Elblągu i dłużej, bo od 2013 do końca 2015 roku, pracowałem jako inspektor nadzoru przy odbudowie Elektrowni Połaniec. Muszę nadmienić, że kotły energetyczne są to olbrzymie konstrukcje; wysokość ponad 100 metrów. Wytwarzają energię w postaci pary o temperaturze 545 [oC] i ciśnieniu roboczym 134 bar lub znacznie większych parametrach , przy kotłach nadkrytycznych. Moce bloków to 220 MW do 800 MW. Elektrownia Połaniec składała się z siedmiu bloków o łącznej mocy ok. 1900 MW. Reżimy odbiorowe na materiały , rurociągi i ich kształtki oraz urządzenia , wymagają wielu dokumentów poświadczających badania materiałowe i próby. To samo dotyczy wykonawstwa. Na blok miałem ponad 12 tys. różnych dokumentów do sprawdzenia i oceny. Prace biegły etapami. Demontowano stare, wyeksploatowane elementy i montowano nowe. Gdy skończyliśmy blok, czyli kocioł i jego liczne urządzenia, rozpoczynał się rozruch. Gdy upłynął wyznaczony czas bezawaryjnej pracy, zaczynaliśmy następny blok itd. Wykryłem wtedy dużą ilość fałszerstw dokumentów poświadczających jakość dostaw, co kończyło się bardzo poważnymi konsekwencjami dla winowajcy. Praca inspektora jest bardzo konfliktogennym zajęciem. Jakoś jednak nieźle sobie radziłem.
W 2015 roku zakończyłem pracę i poszedłem na stałą emeryturę. Byłem już mocno zmęczonym człowiekiem. Z małżonką robiliśmy piękne plany na dalsze życie. Ale cóż. Żona zmarła w grudniu 2018 roku. Byliśmy małżeństwem przez 45 lat. Nowotwór okazał się bezlitosny. W pół roku potem ja miałem poważną operację nowotworową. Długo dochodziłem do siebie, by wyzdrowieć i odbudować się psychicznie. Pomagało mi żeglarstwo, czynne narciarstwo, od czasu do czasu szybownictwo a więc moje ulubione sporty. Dzieci wyrosły, Założyły rodziny i cieszę się sześcioma już dorosłymi wnukami. Nie podjąłem już więcej pracy zawodowej, mimo różnych ofert. Mój czas się wypełnił. Mam uczucie, że go nie zmarnowałem i dobrze wykorzystałem zdobytą wiedzę. Nie mam następców. Młodzi mają zupełnie inne zainteresowania. Inaczej będą realizować swoje życie.
Jeszcze dwa słowa o LO. Do studiów uzyskałem dobre podstawy z matematyki oraz wystarczający zakres wiedzy z fizyki. To mi się bardzo przydało w dalszej nauce.
Jacek Płaszczak. Urodził się 01.05.1948 r w Makowie Podhalańskim. LO skończył w Suchej Beskidzkiej. Wyjechał do Krakowa , gdzie założył rodzinę i osiadł na stale. W roku 1972 Skończył Politechnikę Krakowską , Mgr inź. Mechanik. Spec. Aparatura Przemysłowa i Chemiczna.
Edward Sochacki
Edward Sochacki urodził się 5 sierpnia 1948 roku w Suchej Beskidzkiej. Jest absolwentem filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. W latach 1971 – 1979 był nauczycielem j. polskiego i j. niemieckiego w Liceum Ogólnokształcącym im. Hugona Kołłątaja w Jordanowie. Był to ważny okres w pracy zawodowej. W tym czasie był wychowawcą dwóch klas licealnych i do dnia dzisiejszego utrzymuje kontakt z wieloma swoimi wychowankami. Dokształcał się wtedy w znajomości j. niemieckiego, a zwieńczeniem kursów w Kielcach, Radomiu, Białymstoku i Lipsku było zdanie Egzaminu Państwowego z j. niemieckiego i Egzaminu Nauczycielskiego. W latach 1979 – 2005 był nauczycielem j. polskiego i j. niemieckiego w Zespole Szkół im. Walerego Goetla w Suchej Beskidzkiej. Jako tłumacz wziął udział w r. 1992 w wyjeździe do RFN (Kolonia i okolice) delegacji Zespołu Szkół im. W. Goetla. Był ów pobyt częścią projektu Instytutu Niemieckiej Gospodarki, aby dwie wybrane szkoły zawodowe w Suchej i Mikołowie wyposażyć w nowoczesne laboratoria. Zespół Szkół im. W. Goetla otrzymał wtedy urządzenia i pomoce dydaktyczne w następujących dziedzinach: I – spawanie, II –pneumatyka i hydraulika, III – elektronika, technika cyfrowa i technika mikrokomputerowa, IV – sterowanie numeryczne, V – elektroniczne przetwarzanie danych, VI – nowoczesna technika pomiarowa.
W latach 2002 – 2010 był radnym Rady Miejskiej w Suchej Beskidzkiej, przewodniczącym Komisji Rozwoju Gospodarczego i Finansów. W tym czasie pod kierunkiem ówczesnego Burmistrza Miasta Stanisława Lichosyta znaczącą część budżetu przeznaczano na inwestycje w gminie. Między innymi powstała wtedy w Suchej supernowoczesna stacja uzdatniania wody przy pomocy filtrów membranowych firmy PALL, a radny Edward Sochacki uczestniczył w rozmowach na temat realizacji tej inwestycji. W latach 2010 -2012 pełnił funkcję Zastępcy Burmistrza Miasta Sucha Beskidzka. Współuczestniczył w założeniu samorządowej Szkoły Muzycznej I stopnia w Suchej Beskidzkiej. Szkoła ta świetnie się rozwija i kształci talenty muzyczne z Suchej Beskidzkiej i powiatu suskiego. Od roku 2008 do chwili obecnej jest przewodniczącym Rady Muzeum Miejskiego w Suchej Beskidzkiej. Muzeum ma bogate zbiory archeologiczne, etnograficzne, plastyczne a od roku 2017 jest właścicielem świetnych zbiorów Fundacji Czartak Emila Zegadłowicza. W roku 2019 otrzymał nagrodę „Kamena” Burmistrza Miasta Sucha Beskidzka za działalność w dziedzinie kultury. Jest autorem wielu artykułów w czasopiśmie samorządowym „Ziemia Suska” i książki „Billy Wilder. Pół żartem, pół serio”. W 2022 r. wydał wraz z żoną książkę o swoim bracie ks. prałacie Zdzisławie Sochackim, Kanoniku Krakowskiej Kapituły Katedralnej, proboszczu Wawelskiej Katedry, aby upamiętnić jego dokonania w zakresie renowacji Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie i Katedry na Wawelu. Jest członkiem suskiego chóru „Jasień” i od dwudziestu lat, czyli od powstania zespołu, muzykiem Miejskiej Orkiestry Dętej Suchej Beskidzkiej (gra na klarnecie). W 2024 r. orkiestra nagrała swą pierwszą płytę „20 lat Miejskiej Orkiestry Dętej Suchej Beskidzkiej.”
W roku 2022 świętował z żoną Barbarą jubileusz pięćdziesięciolecia małżeństwa. Małżonkowie mają czwórkę dzieci (trzech synów i córkę ) oraz cztery wnuczki.
Pułkownik Stanisław Warchoł
Studia
Dzięki dobremu przygotowaniu w Liceum z przedmiotów matematyczno-fizycznych, po maturze w roku 1966 zdecydowałem się na studia w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie, na kierunku: lotnicze urządzenia radiowe. Jednak rozwój nauki i techniki wojskowej w latach sześćdziesiątych XX wieku spowodował, że wojsko zaczęło odczuwać brak inżynierów specjalistów w zakresie cybernetyki. Fakt ten sprawił, że w 1968 roku został powołany w WAT nowy Wydział Cybernetyki, który miał kształcić wysokiej klasy specjalistów od wykorzystywania metod i środków informatyki w systemach dowodzenia wojskami i kierowania środkami walki, a także wspomagania procesów informacyjno-decyzyjnych. Studia na nowym wydziale miały charakter interdyscyplinarny. Możliwość zakwalifikowania się do studiowania na Wydziale Cybernetyki uzyskali studenci, którzy po pierwszym semestrze na innych wydziałach osiągnęli wysoką średnią ocen. I ja z takiej okazji skorzystałem. Studia na Wydziale Cybernetyki były bardzo wymagające, wykładane przedmioty obejmowały bardzo szeroki zakres wiedzy z różnych dziedzin nauki. Duży nacisk kładziono na szeroko pojętą wiedzę z zakresu matematyki, informatyki, kryptologii czy badań operacyjnych. Na trzecim roku studiów została utworzona specjalność: Cybernetyka Ekonomiczna, która przygotowywała studentów do modelowania procesów zachodzących w gospodarce wojskowej w celu optymalizacji szeroko pojętych kosztów. Byłem jednym z pierwszych 6 osób, które ukończyły 1972 roku studia na Wydziale Cybernetyki i uzyskały tytuł magistra inżyniera w zakresie zastosowań ekonomicznych cybernetyki. Jednocześnie uzyskałem stopień oficerski podporucznika.
Zawodowa służba wojskowa
Ukończenie studiów na Wydziale Cybernetyki gwarantowało, że dalsza zawodowa służba wojskowa będzie kontynuowana w instytucjach centralnych Ministerstwa Obrony Narodowej, w moim przypadku był to Ośrodek Obliczeniowy Głównego Kwatermistrzostwa Wojska Polskiego. Przydzielono mi wykonywanie zadań dotyczących projektowania oprogramowania systemów informatycznych wspierających bieżącą działalność zaopatrzeniową służb kwatermistrzowskich. W swojej pracy miałem możliwość korzystać z komputera ODRA1204 do tworzenia oprogramowania. Jak na początki lat 70 ubiegłego wieku była to technologia mocno zaawansowana, a dla ludzi niezwiązanych z tą dziedziną - mocno tajemnicza.
W kolejnych latach służby w Głównym Kwatermistrzostwie Wojska Polskiego awansowałem na różne stanowiska kierownicze związane między innymi z kierowaniem projektami kompleksowej informatyzacji systemu zaopatrywania wojska zarówno w czasie pokoju jak i na wypadek wojny. Równolegle z pracą zawodowa uczestniczyłem w wielu szkoleniach związanych z dynamicznym rozwojem techniki komputerowej, systemów operacyjnych i języków programowania.
W 1979 roku został utworzony Wojskowy Instytut Informatyki, a ja zostałem wyznaczony na stanowisko kierownika zakładu naukowo-badawczego, w którym projektowane były systemy wykorzystujące nie tylko różne środowiska techniczne ale rożne narzędzia oprogramowania systemowego i użytkowego, systemy działające w środowisku rozproszonym korzystające z sieciami teleinformatycznych. Uczestniczyłem w wielu ćwiczeniach sztabowych rożnego szczebla dowodzenia, za co byłem wielokrotnie wyróżniany i odznaczany, między innymi Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi. Ponadto w latach 1994-95 pełniłem służbę w polskim kontyngencie wojskowym w siłach ONZ w Serbskiej Krainie w byłej Jugosławii. Awansom zawodowym towarzyszyły awanse na kolejne stopnie oficerskie. Służbę wojskową zakończyłem w 1996 r. z najwyższym stopniem w korpusie oficerskim, t.j. stopniem pułkownika.
Praca zawodowa
Kolejne lata życia zajmowałem się informatyką, a w szczególności projektowaniem i wdrażaniem systemów informatycznych w instytucjach finansowych oraz firmach informatycznych. Z zatrudnieniem w instytucjach cywilnych nie miałem żadnego problemu, gdyż lata 90-te XX wieku, to okres dynamicznego rozwoju informatyki. A więc osoby z moim wyksztalcenie i doświadczeniem zawodowym były poszukiwane na rynku pracy i chętnie zatrudniane. Mając również przygotowanie ekonomiczne uzyskane w trakcie studiowania cybernetyki ekonomicznej postanowiłem kontynuować dalszą karierę zawodową w bankowości. Jeszcze w 1996 r. zatrudniłem się w Departamencie Dewizowym Banku Gospodarstwa Żywnościowego S.A. (BGŻ S.A.) jako specjalista odpowiadający za tworzenie tabeli kursowej walut i sporządzanie analiz kursów walutowych.
W międzyczasie w 1998 r. w BGŻ S.A. powstał Wydział Rozwoju Technologii Bankowych i zaproponowano mi stanowisko Naczelnika tego wydziału. Praca w tym wydziale polegała na opracowywaniu strategii rozwoju techniki i technologii bankowej, przygotowaniu planów i harmonogramów wdrażania nowych technologii, a także dokonywaniu okresowych ocen wydatków i kosztów przedsięwzięć rozwojowych. Dużo czasu zajmowało także śledzenie rynku komputerowego oraz systemów informatycznych pod kątem możliwości wykorzystania w systemach bankowych. Śledzenie rynku komputerowego wymuszone było również przez przewidywane perturbacje w pracy komputerów w spowodowane zmianą daty na przełomie wieków. Ale jak czas pokazał nic takiego się nie wydarzyło i znacząca większość systemów bankowych pracowała bezawaryjnie.
Po zakończeniu pracy w BGŻ S.A. w 1999 r. przez krótki okres zarządzałem Departamentem Informatyki w firmie ubezpieczeniowej KBU PROTEKTOR S.A., gdzie odpowiadałem za przygotowanie założeń Zintegrowanego Systemu Informatycznego firmy i opracowanie wymagań na system informatyczny do obsługi sprzedaży masowej ubezpieczeń komunikacyjnych przez call center. Pracowałem także nad wykonaniem analizy obiektowej systemu likwidacji szkód komunikacyjnych i przygotowaniem wymagań na projekt techniczny i wdrożeniem programu do obsługi sprzedaży ubezpieczeń pakietowych w salonach sprzedaży Opla.
Jednak przygoda z działalnością ubezpieczeniową nie trwała długo, bo rynek informatyczny, szczególnie w Warszawie rozwijał się bardzo dynamicznie, powstawały nowe firmy informatyczne i pilnie potrzebowały pracowników z wykształceniem informatycznym i doświadczeniem zawodowym w dziedzinie projektowania i wdrażania systemów informatycznych, kusząc wysokimi apanażami. Skorzystałem więc z tej możliwości i zatrudniłem się w firmie ARAM Sp. z o.o. która specjalizowała się w dostarczaniu kompleksowych rozwiązań informatycznych dla jednostek samorządowych i instytucji administracji publicznej. W firmie jako Kierownik Wydziału Wdrożeń SI odpowiadałem za zarządzanie wdrożeniami i utrzymaniem systemów informatycznych u klientów firmy. Zespół którym miałem zaszczyt kierować zajmował się głównie u klientów instalacją sprzętu komputerowego i systemów operacyjnych, oprogramowania użytkowego, konfiguracją sprzętu i sieci komputerowej, testami akceptacyjnymi i przekazaniem systemów do użytkowania. Moje zadania polegały miedzy innymi na przygotowywaniu procedur i realizacji umów wdrożeniowych dla systemów informatycznych, uczestnictwie w procesie przygotowywania różnego rodzaju materiałów przetargowych, przygotowywaniu i negocjowaniu umów na serwis wdrożonego oprogramowania, kierowaniu zespołami realizującymi umowy serwisowe, analizowaniu wniosków i uwag zgłaszanych przez użytkowników w trakcie eksploatacji systemów, przygotowywaniu wymagań na modyfikacje oprogramowania i usprawnieniu systemów uwzględniającym zgłaszane przez klientów uwagi i wnioski w trakcie eksploatacji użytkowej systemów. Miałem okazję odpowiadać za wdrażanie najbardziej znanych systemów informatycznych w Polsce, jak system ewidencji ludności czyli popularny PESEL i system ewidencji pojazdów i kierowców, czyli CEPIK. W okresie gdy kierowałem w/w wdrożeniami, zostało wykonanych ponad 1000 instalacji systemu ewidencji ludności i rejestru wyborców w jednostkach samorządowych (gminach), około 60 instalacji ewidencji pojazdów i kierowców w powiatach oraz ponad 100 instalacji systemu obsługi klientów w urzędach stanu cywilnego. Ponadto, mój zespół realizował duże przedsięwzięcie związane z instalacją kolejnego z najbardziej znanych systemów informatycznych w Polsce tj. Krajowego Rejestru Sądowego (KRS). Polegało to na zaprogramowaniu i wdrożeniu centralnej bazy danych, a także na wdrożeniu oprogramowania lokalnego na komputerach PC we wszystkich wydziałach gospodarczych sądów rejonowych w Polsce Integralną częścią KRS jest system centralnej informacji umożliwiający udostępnienie szybkiej i niezawodnej informacji o statusie prawnym zarejestrowanego podmiotu, najważniejszych elementach jego sytuacji finansowej oraz sposobie jego reprezentowania.
Po przejęciu w 2005 r. firmy ARAM przez SYGNITY S.A., jednego z większych integratorów systemów informatycznych w Polsce, zostałem zatrudniony na stanowisku Menadżera Projektu i odpowiadałem za kompleksowe zarządzanie realizacją przydzielonych projektów. Do głównych zadań i obowiązków należało miedzy innymi: opracowanie struktury podziału prac w projekcie , zarządzanie ryzykiem, planowanie zasobów, uzgodnienia projektowe z klientem, zarządzanie kosztami projektu, raportowanie statusu projektu czy nadzór i odpowiedzialność za harmonogram. Narzędziem do zarządzanie projektami w korporacji wykorzystywana była metodyka PRINCE2, której wymagania i zasady stosowania poznałem w trakcie szkolenia. Moim strategicznym klientem było Ministerstwo Sprawiedliwości. Zarządzałem wszystkimi projektami realizowanymi przez SYGNITY S.A. dla Ministerstwa Sprawiedliwości. Poza wspomnianym powyżej systemem KRS, zarządzałem umowami na zbudowanie i wdrożenie niemalże wszystkich największych systemów informatycznych w Polsce, tj.:
elektronicznego systemu Nowej Księgi Wieczystej udostępniającej dane o zapisach w księgach wieczystych wszystkich nieruchomości w Polsce, systemu informatycznego Monitora Sądowego i Gospodarczego, w którym publikowane są m.in. ogłoszenia o zmianach w Krajowym Rejestrze Sądowym, systemu informatycznego rejestru zastawów, systemu Portal S24, który umożliwia złożenie wniosku o wpis do Krajowego Rejestru Sądowego spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, spółki jawnej i spółki komandytowej oraz wielu mniejszych projektów usprawniających prace w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Pracę zawodową zakończyłem w 2019 roku i rozpocząłem aktywne życie na emeryturze.
Życie prywatne
W roku 1971 poślubiłem moją obecną Żonę Mariannę i doczekaliśmy się córki Patrycji. Przez większość życia mieszkałem w Warszawie, a obecnie mieszkam wraz z Żoną i psem w domu z ogrodem pod Warszawą. Ogród to moja pasja i poświęcam mu dużo wolnego czasu.
Mam córkę Patrycję oraz dwoje dorosłych wnucząt: Michała i Aleksandrę. Wnuki ukończyły studia wyższe na Politechnice Warszawskiej na kierunkach ścisłych i dzielą moje zainteresowania zawodowe, bo zajmują się nowoczesnymi technologiami.
opr. pp
Nie ma jeszcze komentarzy do tego artykułu.
-
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
SZUKAM POKOJU DO WYNAJĘCIA NA DŁUŻEJ. 511 231 863
-
PRACA | dam
SUPERMARKET LEWIATAN W MURZASICHLU zatrudni pełny etat na stanowisko sprzedawca kasjer praca zmianowa. 601514066
Tel.: 601514066
-
PRACA | dam
Pensjonat w Zakopanem zatrudni KONSERWATORA, koniecznie zmotoryzowanego. Praca na 1/2 etatu 666378357.
-
NIERUCHOMOŚCI | pośrednictwo
Zarządzanie domkami i apartamentami na wynajem krótkoterminowy. 788 63 36 33 www.zarzadzanieapartamentami.info
Tel.: 788
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
DOMEK LETNISKOWY W GORCACH. 515 503 494.
-
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
Do wynajęcia MIESZKANIE, I piętro, Waksmund. 515 503 494.
-
MOTORYZACJA | sprzedaż
SKUTER SNIEŻNY POLARIS. 515 503 494.
-
SPRZEDAŻ | zwierzęta
BORDER COLLIE szczenięta. 791 669 932.
-
NIERUCHOMOŚCI | pośrednictwo
Zarządzanie apartamentami i domkami na wynajem. http://zarzadzanieapartamentami.info
-
USŁUGI | budowlane
MALOWANIE DACHÓW I ELEWACJI. 602 882 325.
-
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
Zakopane centrum - MAŁY POKÓJ Z BALKONEM NA DŁUŻEJ - TANIO - 502 879 648.
-
PRACA | dam
POLSKIE KOLEJE LINOWE S.A. poszukują osoby na stanowisko: SPECJALISTA DS. ZAKUPÓW. Miejsce pracy: Zakopane. CO BĘDZIE NALEŻEĆ DO TWOICH OBOWIĄZKÓW? - Udział w opracowaniu i wdrożeniu strategii zakupowej dla wybranych kategorii (direct i indirect), - Efektywne zarządzanie kategoriami zakupowymi, - Budowanie i utrzymywanie długofalowej relacji biznesowych z dostawcami, - Koordynacja procesów przetargowych i zakupowych, - Negocjowanie cen i warunków handlowych, - Rozwój oraz prowadzenie bazy dostawców, - Tworzenie zapytań ofertowych i analiza ofert dostawców (również zagranicznych), - Obsługa zamówień w systemie ERP oraz monitorowanie terminów dostaw, - Współpraca z innymi działami Grupy PKL, - Udział w targach i wydarzeniach branżowych. DOŁĄCZ DO NAS! Więcej informacji i rekrutacja: https://www.pkl.pl/post/specjalista-ds-zakupow.html
WWW: https://www.pkl.pl/post/specjalista-ds-zakupow.html
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Sprzedam DOMY po 100 m2 - Klikuszowa, koło Centrum Narciarstwa. 608 729 122.
-
NIERUCHOMOŚCI | kupno
Kupię działkę budowlaną Nowy Targ i okolice. 608 729 122.
-
BIZNES
Wydzierżawię działkę w Ludźmierzu przy trasie Nowy Targ-Czarny Dunajec lub przyjmę reklamę. 608 729 122.
-
PRACA | dam
Przyjmę MURARZY. Praca Polska, Niemcy. 608729122.
-
PRACA | dam
Przyjmę CIEŚLI DACHOWYCH, DEKARZY, POMOCNIKA DEKARZA. 608729122.
-
PRACA | dam
INSTRUKTORZY NARCIARSCY www.szkolajurgow.pl tel. 692001268
-
USŁUGI | inne
WYCINKA, PRZYCINKA DRZEW W TRUDNYCH WARUNKACH - 691 317 098.
-
PRACA | dam
Zatrudnie tynkarza z doświadczeniem lub pomocnika do przyuczenia. praca na terenie Podhala. wiecej informacji na nr tel. 535 290 865
Tel.: 535
-
SPRZEDAŻ | różne
LIKWIDACJA SKLEPU "WOD-NA I ŁAZIENKI". WYPRZEDAŻ ASORTYMENTU W ATRAKCYJNYCH CENACH. W tym: baterie, umywalki, itp. Zapraszamy: ul. Chramcówki 33, Zakopane.
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Sprzedam DOM, centrum Zakopanego - 602 633 931.
-
PRACA | dam
ZATRUDNIMY W KARCZMIE oraz W BARZE MLECZNYM: KUCHARZA, POMOC KUCHENNĄ, OBSŁUGĘ BARU MLECZNEGO, KELNERKĘ. Zakopane, bez zakwaterowania - 600 035 355.
-
USŁUGI | budowlane
FLIZOWANIE, REMONTY, WYKOŃCZENIA. 882080371.
-
USŁUGI | budowlane
KAMIENIARSTWO. 882080371.
-
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
WYDZIERŻAWIĘ DZIAŁKĘ W LUDŻMIERZU PRZY DRODZE NA CZARNY DUNAJEC. 608 729 122
-
PRACA | dam
PRZYJMĘ MURARZY, DEKARZY, CIESLI DACHOWYCH. PRACA POLSKA-NIEMCY. 608 729 122
-
PRACA | dam
NIEMCY: murarz, cieśla, malarz, ocieplenia, elekryk, spawacz, operator koparki, dźwigowy. Umowy na warunkach Niemieckich 0048 601 218 955
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
PORONIN MAJERCZYKÓWKA - DZIAŁKA 4000 m - dojazd bezpośredni z drogi, uzbrojona - 607 506 428.
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
DZIAŁKA NIEBUDOWLANA, Zakopane, ul. Broniewskiego, 1900 m, dojazd prosto z ulicy, widok na Tatry - 607 506 428.
-
PRACA | dam
Regipsy Austria 2500 Euro netto bez zakwaterowania Wiedeń szukamy parami
Monterów zatrudnienie na warunkach austryjackich + kasa urlopowa.
+436606388124 office@mpabau.at
Tel.: +436606388124
E-mail: office@mpabau.at
-
PRACA | dam
Przyjmę PIEKARZA. 607 44 55 66.
-
SPRZEDAŻ | różne
DREWNO KOMINKOWE. 501 577 105.
-
USŁUGI | budowlane
OGRODZENIA, www.hajdukowie.pl. 692 069 284.