Gospodarze przystąpili do meczu bardzo zmotywowani, zdeterminowani, by przełamać nieudaną serię. Po raz pierwszy od początku sezonu trenerzy Świtu mogli skorzystać niemal z pełnego składu, co przełożyło się na większą płynność i pewność w grze. Początek spotkania był jednak nerwowy z obu stron — przez pierwsze pięć minut żadna z drużyn nie potrafiła znaleźć drogi do bramki rywala.
Z czasem inicjatywę przejęli szaflarzanie, którzy coraz śmielej atakowali i skutecznie bronili dostępu do własnej bramki. Dzięki dobrej organizacji w obronie i szybkim kontratakom, gospodarze zbudowali kilkubramkową przewagę, którą utrzymali do przerwy, schodząc do szatni przy prowadzeniu 13:10.
Druga połowa przyniosła jednak sporo emocji. Świt momentami tracił rytm gry, a kary osłabiały zespół w kluczowych fragmentach. W trudnych momentach z pomocą przyszedł jednak bramkarz Krzysztof Kość, który popisał się serią fenomenalnych interwencji – zdecydowanie godnych poziomu wyższej ligi. Jego pewność w bramce i charyzma dodały drużynie wiary, co szybko przełożyło się na lepszą grę całego zespołu.
W ofensywie po przerwie błysnęli Sebastian Gaca i Adrian Najuch, którzy w kluczowych momentach potrafili znaleźć sposób na defensywę gości. Szaflarzanie odzyskali komfort prowadzenia różnica kilki goli i już umiejętnie kontrolowali przebieg meczu do końcowej syreny
UKS Świt – Ruch Chorzów 30:25 (13:10)
Świt: Kość (Długosz) – Skwara (3), Kalata (2), Najuch (8), Adamczyk (4), Szczerba (3), Burkacki, Gałdyn (1), Gaca (6), Tęcza, Hajnos (2), Pawlikowski, Rzepka (1), Maraszkiewicz, Dziedzina.
mz
Nie ma jeszcze komentarzy do tego artykułu.