Żyjemy w getcie na Gubałówce

Pani Janina Łukaszczyk kompletuje rosnącą stertę dokumentów i pism w sprawie doprowadzenia na Polanę Choćkowskie drogi. To pięknie położone osiedle na stokach Gubałówki. Mieszka tu siedem rodzin, które mają co prawda wspaniałe widoki, ale w razie pożaru czy wypadku jedyna pomoc może do nich dotrzeć tylko z powietrza.

Poprzednie władze w folderach wyborczych chwaliły się z doprowadzenia do osiedla dojazdu. Była to tylko wyborcza propaganda. W rzeczywistości utwardzona droga kończy się na romskim osiedlu w lesie. Do położonej wyżej polany dojazdu nie ma do tej pory.

– Moje interwencje w urzędach nic nie dają – twierdzi pani Janina Łukaszczyk. – Starosta potwierdza, że jest właścicielem terenu, ale mówi, że urząd miasta to zarządca drogi. W urzędzie miasta słyszę, że nie jest to droga publiczna, że nie ma pieniędzy na dojazd do kilku domów.

Pani Janina w sprawie remontu drogi napisała do Urzędu Wojewódzkiego. W odpowiedzi dowiedziała się, że wojewoda nie jest kompetentny w rozwiązaniu problemu, którym powinien się zająć zarządca drogi, czyli urząd miasta.

– W czasie powodzi szkód na naszym osiedlu nie zaliczono do szkód powodziowych, nie pojawiła się żadna komisja, tymczasem droga bardzo ucierpiała w czasie deszczu. Urzędnicy powtarzają, że nie jest to droga publiczna i na tym się kończy. Moja rodzina od czterech pokoleń płaci podatki i nic z tego nie mamy. Nie możemy doczekać się na kilkaset metrów drogi. Jesteśmy traktowani jak wykluczeni mieszkańcy. Drżymy tylko, co stanie się, gdy na naszym osiedlu wybuchnie pożar i strażacy nie będą mogli dojechać.

Burmistrz Zakopanego Janusz Majcher przyznaje, że sprawa os. Choćkowskie jest trudna do rozwiązania.

– Gminy nie stać na budowę drogi z prawdziwego zdarzenia do kilku domów. Szczególnie że prowadzi ona po skalistym podłożu. Wszystko, co możemy zrobić, to ułożyć tam betonowe płyty z innych remontowanych części miasta. Mamy zamiar przenieść tam płyty z ul. Kościuszki, a także z ul. Zaryckiego, gdy zacznie się tam remont – zauważa burmistrz Majcher.

Strażacy potwierdzają, że w razie pożaru samochody gaśnicze nie będą mogły dojechać na Choćkowskie. – W takiej sytuacji musimy sobie radzić pociągnięciem wody z niżej położonych rejonów – zauważa Andrzej Kowalcze, komendant Straży Pożarnej. – Oczywiście, najlepszym rozwiązaniem byłaby droga dojazdowa. Nie jest to jednak jedyne miejsce w powiecie tatrzańskim, gdzie nie mamy dojaz-du. Tak samo jest na przykład na Olczy czy w Gliczarowie Górnym.

Mieszkańcy Choćkowskiego zapowiadają, że jeżeli władze dalej nie będą reagować na ich wnioski, oddadzą sprawę do prokuratury. Na wtorkowym posiedzeniu Komisji Ekonomiki wiceburmistrz Wojciech Solik zapewnił, że w przyszłym roku droga na osiedle zostanie utwardzona betonowymi płytami. 

Paweł Pełka