2009-08-02 02:17:38
Nie jestem katem
– Nie jestem katem, kocham konie. Po śmierci Jordka płakałem razem z żoną – twierdzi fiakier, którego koń padł na Włosienicy.
– Patrzę, koń leży koło wozu, rusza nogami, męczy się strasznie. To był okropny widok – opowiada turystka z Warszawy, która zawiadomiła policję o konającym na Włosienicy koniu. Zdarzenie miało miejsce 14 lipca, jednak sprawa wyszła na jaw dopiero w ubiegłym tygodniu. – Zabrałam dzieci do pobliskiego baru, bo płakały widząc, jak zwierzę się męczy. Ale nadal patrzyłam przez lornetkę, co się dzieje. Koń potem wstał i z tego, co usłyszałam, zabrał go jakiś samochód ciężarowy – opowiada. Podkreśla, że nie widziała, ile osób jechało na fasiągu, ale liczyła turystów na kolejnych wozach, które docierały do Włosienicy. – Na jednym wozie było 20 osób, na następnym 21. A upał był niemiłosierny – dodaje.
Jeden z turystów nakręcił film z tego zdarzenia. Widać na nim przewracającego się obok wozu konia i próbującego go ratować fiakra. – Nie jechałem na tych fasiągach. Siedziałem na ławeczce, plecami do wozu. Dopiero, gdy jakaś dziewczyna krzyknęła, że koń się przewrócił, zobaczyłem, co się dzieje. Zacząłem robić zdjęcia, a potem kręcić film – opowiada autor filmu. – Koń leżał, miał przyspieszone tętno, był zlany potem. Skóra na nim była jak pergamin, dlatego chyba, że był tak odwodniony – opowiada. – Nie widziałem, żeby woźnica go bił – dodaje.
Policja otrzymała informację, że fiakier zamęczył konia, wioząc pod górę nadmierną liczbę turystów z Palenicy Białczańskiej do Włosienicy. Zanim policjanci ze strażnikami z Tatrzańskiego Parku Narodowego dotarli na miejsce, koń wstał. Potem został załadowany do ciężarówki i odjechał. Po chwili samochód został zatrzymany przez policję i straż nieopodal przystanku na Palenicy Białczańskiej. Jak wynika z notatki służbowej, sporządzonej przez szefa straży TPN, właściciel konia tuż po zatrzymaniu ciężarówki, dojechał do policjantów i strażników. Próbował sprowadzić zwierzę z samochodu, dawał mu letnią wodę. Koń jednak przewracał się. Wkrótce dotarł weterynarz, który podał mu kroplówkę. Po 2 minutach koń jednak upadł i zdechł.
Strażnicy przepytali 15 turystów, którzy mieli być świadkami zdarzenia na Włosienicy. Niektórzy z nich twierdzili, że koń był bity batem, że na fasiągu jechało co najmniej 21 osób. Niestety, żaden nie zgodził się na złożenie oficjalnych zeznań na policji.
Z notatki służbowej wynika, że według weterynarza przyczyną śmierci konia był skręt jelita grubego lub problemy z sercem i tzw. „ochwat”. Historia umierającego konia stała się słynna na całą Polskę. Sprawą zajęła się prokuratura, organizacje broniące praw zwierząt, a nawet Kancelaria Prezydenta.
Głos fiakra
Na rozmowę udało nam się namówić fiakra, którego koń Jordek padł 14 lipca. – Pokazano tylko fragment filmu, nie widać na nim, jak ratowałem Jordka, jak konsultowałem wszystko z weterynarzem. Nie widać momentu, kiedy Jordek wstał. To nieprawda, że koń padł z wycieńczenia – twierdzi góral z Brzegów. – Jestem miłośnikiem koni. Jordek miał 6 lat, miałem go 3,5 roku, był jak członek rodziny. Płakałem po nim razem z żoną, a zrobiono ze mnie kata – nie kryje oburzenia.
Twierdzi, że feralnego dnia na jego fasiągu jechało 14 osób dorosłych i jedno dziecko. A koń w czasie jazdy pod górę zachowywał się normalnie. – Jordek to koń ostry, z werwą. Tego dnia też szedł normalnie – twierdzi fiakier. – Dopiero, jak turyści schodzili z wozu na Włosienicy, zauważyłem, że koń zaczął się kulić, jakby dostał boleści – relacjonuje. – Przewrócił się, próbowałem go podnieść, błyskawicznie zadzwoniłem do weterynarza, on poradził, żebym pozwolił koniowi odpocząć, a potem żebym dał mu pół wiadra wody. Tak zrobiłem. Koń wstał, zaprzągłem go do drugiego konia i przejechałem z nim do cienia. Jordek obsechł, odpoczął, zadzwoniłem wtedy do kolegi, żeby zwiózł mi go do domu samochodem – opowiada fiakier. – Szkoda, że tego na filmie już nie było – nie kryje żalu.
Właściciel Jordka podkreśla, że koń wcześniej był zupełnie zdrowy, zgodnie z regulaminem musi być badany przez weterynarza co 2 miesiące, ostatnie takie badanie miał 6 lipca.
– Gdybym widział, że z tym koniem jest coś nie tak, przecież bym go nie gnał. Kochałem go. Poza tym konie to dla nas źródło utrzymania i śmierć każdego to duża materialna strata. Dlaczego miałbym go zamęczyć na śmierć? Także mówienie, że go biłem, to czyste oszczerstwo – trącałem go lejcami, żeby się podniósł, to nie było uderzenie – denerwuje się.
Dodaje, że ma cztery konie, a każdy traktowany jest jak członek rodziny. – I jabłko dostanie, i marchew. Koń u mnie jeden dzień pracuje, dzień ma przerwy. Nikt go nie zamęcza – podkreśla.
– Nie było sekcji zwłok, ale sądząc po objawach, przyczyną śmierci konia był skręt jelita – mówi Stanisław Ścirka, weterynarz, który był przy zgonie zwierzęcia. – Ewidentny ból, pocenie się, to, że się kładł – wymienia objawy. – Koń wcześniej był zdrowy, trzeci sezon jeździł w Morskim Oku. To był ulubieniec tego fiakra. Ten chłop naprawdę szanuje konie. Bo są tacy, którzy lubią przeholować, ale oni są cwańsi, on nie – podkreśla weterynarz.
Według informacji uzyskanych w Powiatowym Inspektoracie Weterynaryjnym w Nowym Targu, Jordek został z utylizowany w firmie Saria w Miechowie.
Widziałem na własne oczy
– To żadna nowość, co jakiś czas koń tam pada – twierdzi Jan Gąsienica Roj – senior, ratownik TOPR i przewodnik wysokogórski. – Jestem przewodnikiem, nieraz widziałem, jak tam konie są traktowane. Wozy są przeciążone. TPN to jedyny park na świecie, gdzie zwierzęta są zamęczane – nie kryje oburzenia. – Ja nie winię chłopów, ale winię dyrekcję parku, że na to pozwala – dodaje.
– Fiakrzy powinni natychmiast zniknąć z drogi do Morskiego Oka – uważa Irena Rubinowska z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. – Prowadząc wycieczki, nieraz widziałam przeładowane wozy. Spienione, skrajnie wyczerpane konie i wozak smagający je batem to widok, który niejeden raz widziałam na własne oczy – twierdzi.
KTOnZ przeprowadziło w piątek 24 lipca kontrolę na drodze do Morskiego Oka. Jak twierdzą inspektorzy, z powodu medialnego szumu i najprawdopodobniej ostrzeżeń, nie spotkali żadnego przeładowanego fasiągu. – Jednak zauważyliśmy, że na Palenicy łamane są przepisy dotyczące miejsc, gdzie są gromadzone zwierzęta (wynikające z Rozporządzenia ministra rolnictwa) – podkreśla Irena Rubinowska. Wymienia: brak stałego nadzoru weterynarza, rampy do rozładunku zwierząt, hydrantu z wodą zdatną do picia, utwardzonego terenu i izolatki.
– Nie ma dnia w sezonie letnim, żeby ktoś z turystów nam nie zgłaszał patologicznych sytuacji, dotyczących nadmiernego obciążenia koni zaprzęgniętych do wozów na drodze do Morskiego Oka – twierdzi Beata Czerska, prezes Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. – Mimo że ostatnio TPN ograniczył liczbę osób, jakie można przewozić na fasiągu, to wciąż otrzymujemy informacje od turystów, że ten nakaz, mimo licznych kontroli ze strony TPN, jest permanentnie łamany. Trudno go wyegzekwować, bo gdy w grę wchodzi zysk fiakra, to zdrowie konia musi przegrać – podkreśla Czerska. Jej zdaniem w ramach doraźnych działań TPN powinien bez zbędnej zwłoki zatrudnić weterynarza, który na bieżąco oceniałby stan zdrowia koni i eliminował zwierzęta chore i wyczerpane z zaprzęgów. – Natomiast docelowo uważamy, że z uwagi na ogromny wysiłek i cierpienia zwierząt transport konny powinien zostać wyeliminowany na drodze do Morskiego Oka – podkreśla szefowa TTOnZ. – Konie obecnie używane do zaprzęgów są lekkiej budowy (ważą średnio ok. 600 kg), więc takie dwa konie nie powinny ciągnąć więcej, niż same ważą (1200 kg). A niestety, na tej morderczej trasie z przewyższeniem 400 metrów, na długości 9 km konie ciągną znacznie więcej. Szacując wagę 14 osób i wozu na 1720 kg (1120 + 600 kg), z prostego porównania widać ze zwierzęta są nadmiernie przeciążane, o czym większość z turystów nie wie – dodaje.
Normy pociągowe
– Każda żywa istota musi kiedyś zakończyć swój żywot – zaczyna z nami rozmowę na temat tego, co stało się na Włosienicy, Stanisław Czubernat, zastępca dyrektora TPN-u. Jak podkreśla dyrektor, TPN dwa lata temu zorganizował badania weterynaryjne na miejscu. Konie były badane na Palenicy Białczańskiej przed wyjazdem, a potem na Włosienicy. – Były to badania wysiłkowe. Weterynarze, widząc jakieś nieprawidłowości, od razu udzielali wskazówek fiakrom. Po kontroli NIK-u musieliśmy jednak zaprzestać tych badań, bo finansowanie ich przez nas zostało uznane za wykroczenie finansowe. Dowiedzieliśmy się, że dajemy pieniądze na prywatny biznes – opowiada Czubernat. – Nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy konie pracują ponad siły, mamy tylko możliwość kontroli zaświadczeń weterynaryjnych, mówiących o zdatności koni do pracy – podkreśla Czubernat. Twierdzi jednak, że wóz, na którym siedzi 15 turystów i fiakier, nie przeciąża koni. Podkreśla, że obowiązujące w Polsce normy pociągowe dla koni w przypadku fiakrów wożących turystów do Włosienicy zostały zniżone do połowy. – Dawniej fiakrzy mogli wieźć na wozie 30 osób, potem tę liczbą zmniejszyliśmy do 24, a obecny regulamin zezwala na 15 osób. Tyle konie są w stanie spokojnie pociągnąć pod górkę – przekonuje dyrektor.
Element „folkloru”
Licencję na przewóz na drodze do Morskiego Oka ma 60 fiakrów. Ekipy po 20 wozów zmieniają się co 10 dni. Zdaniem Czubernata konie zmienianie są w ciągu dnia nawet 3 razy. Jego zdaniem koniom nic złego się nie dzieje. Jest przeciwny likwidacji fasiągów na tej trasie. – Przejażdżka furką to element folkloru. Wozy są jednolite, według starych wzorów, fiakrzy regionalnie ubrani. To dodatkowa atrakcja turystyczna. Tam nie ma innego źródła transportu. Gdyby nie fiakrzy, ludzie o gorszej kondycji nie mogliby dotrzeć do Morskiego Oka – argumentuje. Podkreśla też, że fasiągi to zarobek dla ponad 100, a może nawet 200 osób. – Pracę ma 60 fiakrów, ci, którzy te konie przywożą, ci, którzy pracują na gospodarstwach fiakrów, kiedy ci jeżdżą – wymienia Czubernat. Dodaje, że często jeden wóz obsługują konie kilku gazdów.
Ile TPN zarabia na przewozach zasiągami do Morskiego Oka? Jak udało nam się dowiedzieć, każdy z fiakrów wpłaca miesięcznie do kasy parku 1045 zł, to przy 60 fiakrach daje rocznie kwotę ok. 752 tys. zł.
Beata Zalot
Do naszej redakcji dotarł list w sprawie zdarzenia z 14 lipca:
Idą konie po betonie… prosto do nieba
W upalny dzień 14 lipca bieżącego roku na końcowym odcinku drogi do Morskiego Oka, w pobliżu Polany Włosienica miał miejsce kolejny drastyczny wypadek śmiertelnego zadręczenia konia, który padł w czasie morderczej pracy. Na podstawie bardzo dokładnych notatek służbowych i informacji uzyskanych od służb biorących udział w ustalaniu przyczyn wypadku i jego przebiegu, uzyskaliśmy pełny obraz tego bulwersującego wydarzenia. O godz. 14.45 koń imieniem „Jordek”, będący własnością fiakra z Brzegów (dane osobowe są nam znane), nie wytrzymał trudów podjazdu w końcowym odcinku drogi. Tego dnia, pracując od rana, przeszedł tę trasę kilkakrotnie – był skrajnie wyczerpany, zanim ruszył w swoją ostatnią drogę, dawał oznaki śmiertelnego zmęczenia, słaniał się na nogach zatrzymywał się, nie mając siły iść dalej. Zachęcany poganianiem fiakra krzykiem i batem, musiał przecież dojść do końcowego przystanku – bo zapłacone. Nie doszedł, padł, a działo się to na oczach rzeszy turystów. Reakcja pasażerów tego nieszczęsnego zaprzęgu była w moim odczuciu niepojęta. Nikt z 21 pasażerów, widzących przecież tragedię konia, nie opuścił pojazdu. Prawdopodobnie udałoby się konia uratować, gdyby został w odpowiednim momencie odciążony i miał możliwość natychmiastowego odpoczynku jak tylko zaczął przejawiać objawy wyczerpania. Świadkami tego wydarzenia było kilkudziesięciu turystów, znajdujących się na drodze. Wielu z nich pomstowało na fiakra, wyrażając swoje oburzenie z powodu obciążenia wozu, bowiem znajdowało się na nim nie 15 osób , jak przewiduje norma, lecz 21 plus fiakier. Żaden jednak z tych rzekomych obrońców konia nie chciał wystąpić w charakterze świadka, co przekreśliło możliwość udowodnienia przekroczenia obowiązujących norm obciążenia. Fiakier i jego zaprzęg z nowym koniem kursuje nadal. Po raz kolejny wygrała znieczulica społeczna.
Na przestrzeni ponad 20 lat, odkąd w latach 80. zamknięto górny odcinek drogi do Morskiego Oka, sprawa przeciążania koni nadmierną pracą wracała jak bumerang po każdorazowym przypadku padnięcia konia. Ten opisany powyżej akt ludzkiego okrucieństwa nie był odosobniony. Takich przypadków wcześniej było już co najmniej kilka, a wszystkie z tego samego powodu. Udało się nam, „społecznym ochroniarzom”, w latach 90. spowodować wieloletnimi działaniami i uporem oraz presją społeczną zmniejszenie liczby pasażerów z 21 do 15. Uznaliśmy to wówczas za zwycięstwo, ale było to z dzisiejszego punktu widzenia zwycięstwo „pyrrusowe”, czyli pozorne. Jestem świadkiem i obserwatorem tragicznego losu koni z drogi do Morskiego Oka od samego początku z racji wykonywania mojego zawodu przewodnika tatrzańskiego. Często, gdy prowadziłem wycieczki do Morskiego Oka, towarzyszył mi widok koni toczących pianę, oblanych potem, poganianych krzykiem i batem, i zawsze była to codzienność, do której przyzwyczaić się nie można.
Rozpatrując tę sprawę z dzisiejszego punktu widzenia, sytuacja koni niewiele się zmieniła, pomimo iż obecnie obowiązuje norma 15 osób plus fiakier. Jest to co najmniej o połowę za dużo. Pracujące w tym transporcie konie są absolutnie nieprzystosowane do tego typu ciężkiej pracy. Są to konie lekkie, nadające się do jazdy wierzchem lub do lekkich prac polowych. Trzeba przyznać, że są na ogół dobrze utrzymane i zadbane, ale to naturalne, bowiem muszą robić dobre wrażenie na potencjalnych klientach i spełniać wymagania weterynaryjne. Do tego typu ciężkiej pracy powinny być używane konie o specyficznie ciężkiej budowie, dysponujące ogromną siłą. Nowo wprowadzony wóz zwany fasiągiem nie ma nic wspólnego z dawnym, tradycyjnym, stosowanym przed ponad stu laty. Był to lekki wóz konstrukcji drewnianej, ważący ok. 200 kg, zabierający 6 osób. Takie fasiągi można zobaczyć na archiwalnych zdjęciach. Obecny pseudofasiąg z Morskiego Oka to pojazd ciężki, na konstrukcji stalowej, ważący ponad 700 kg. Kiedy wsiądzie do niego 16 osób, osiąga wagę 2 ton. Uważamy, że należy powołać komisję złożoną z kilku niezależnych ekspertów, która ustaliłaby normy dopuszczalnego ciężaru dla koni na podstawie obowiązujących przepisów. Nawet bez udziału ekspertów można ocenić sytuację na zasadzie porównań. Dorożka konna na terenie Zakopanego, ciągnięta przez jednego konia, zabiera czterech pasażerów plus fiakier, trasy są nieporównywalnie krótsze – miejskie. Natomiast w Morskim Oku dwa lekkie konie ciągną ciężar ponad dwie tony (fasiąg i 16 pasażerów) na trasie 9 kilometrów, różnica wzniesień 400 metrów – trasa górska. Myślę, że porównanie dorożki zakopiańskiej i fasiągu z Morskiego Oka nie wymaga komentarza, fakty mówią same za siebie. Trzeba dodać, że trasę te pokonują konie bez odpoczynku. Taki odpoczynek powinien być bezwarunkowo stosowany przy Wodogrzmotach Mickiewicza, gdzie jest duży parking i atrakcje dla pasażerów w postaci wodospadu.
Morsie Oko nie jest jedynym miejscem w Tatrach, gdzie konie używane są do transportu turystów. Dorożki konne, zabierające czterech pasażerów, kursują również w Dolinie Kościeliskiej i Chochołowskiej, ale tam nigdy nie zdarzył się przypadek padnięcia konia z przemęczenia. Komisja KTOnZ, która 24 lipca br. przeprowadzała kontrolę w przedmiotowej sprawie, stwierdziła jednoznacznie, że organizator transportu na drodze do Morskiego Oka nie respektuje podstawowych zasad Rozporządzenia ministra rolnictwa i rozwoju wsi w sprawie wymagań weterynaryjnych dla prowadzenia miejsc gromadzenia zwierząt. Brak hydrantu z bieżącą wodą, rampy do załadunku i rozładunku zwierząt, urządzeń do karmienia i pojenia, na miejscu stałego nadzoru weterynaryjnego i izolatki dla zwierząt. W związku z powyższym komisja wystąpiła do Powiatowego Lekarze Weterynarii z wnioskiem o wyznaczenie TPN-owi terminu do usunięcia uchybień.
Sezon turystyczny dopiero na półmetku. Sytuacja taka, jak wyżej opisana, może się powtórzyć, gdyż nawet nie przekraczając normy 15 osób konie są nadmiernie przeciążone, co można zauważyć gołym okiem, obserwując zaprzęgi dojeżdżające do Włosienicy, gdzie konie są w stanie skrajnego wyczerpania. Taki sposób organizowania transportu zamożnym i leniwym turystom (bowiem cena podjazdu od jednej osoby to 40 zł w jedną stronę) można określić mianem nie usługi turystycznej, a okrutnym procederem. Dzieje się to wszystko na terenie parku narodowego, na oczach setek tysięcy turystów, w tym zagranicznych, i wycieczek szkolnych – zaiste, wspaniała to lekcja wychowawcza. Idea ochrony przyrody, która winna przyświecać wszystkim działaniom na terenie parku narodowego, jest tu każdego dnia gwałcona. Przytoczę tu wypowiedź mojego kolegi, Jasia Gąsienicy Roja seniora – ratownika TOPR i przewodnika wysokogórskiego: „Człowiek stworzył w XXI wieku Auschwitz koniom w najpiękniejszym zakątku Tatr i samym sercu parku narodowego”.
„Lenistwo i wygodnictwo pseudoturystów + pazerność górali + tchórzostwo parku narodowego = klęska ekologiczna i zabijanie zwierząt w samym sercu TPN-u” – mówi Władysław Cywiński, najlepszy znawca topografii Tatr, autor przewodników taternickich, ratownik TOPR i przewodnik wysokogórski.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to zawsze chodzi o to samo. Nie powinno i nie może być tak, aby interes wąskiej grupy, czerpiącej przeogromne zyski z tego procederu, wziął górę nad nadrzędnym celem, jakim winna być szeroko pojęta ochrona przyrody. Miarą człowieczeństwa jest nasz stosunek do istot słabszych jakimi są zwierzęta i tylko od nas – ludzi zależy ich los.
Irena Rubinowska – inspektor KTOnZ, przewodnik tatrzański
Pod listem tym podpisały się także inne znane osoby, którym los zwierząt nie jest obojętny:
Jan Gąsienica Roj senior – ratownik TOPR, przewodnik wysokogórski UVBV,
Małgorzata Wójcicka – inspektor KTOnZ,
Małgorzata Darowska – inspektor KTOnZ,
Iwona Szczepaniak-Krupowska – inspektor TTOnZ , hodowca koni,
dr Robert Janik – lekarz TOPR, przewodnik wysokogórski,
Władysław Cywiński – ratownik TOPR, przewodnik wysokogórski,
Maciej Gubała – lekarz weterynarii, alpinista
I gdy piszę \"łamanie prawa\", to nie mam na myśli śmierci Jordka z winy woźnicy (nie wiem czy ten woźnica był winny), ale przepisy TPN-u sprzeczne z prawem, bo dopuszczające do przeciążania koni (konie 2x700kg ciągnące 2 tony). Na jakiej podstawie oni wydali takie przepisy? Bo przecież nie na podstawie rzetelnych badań weterynaryjnych. Sami przyznają się do tego, że te normy to tylko efekt targów z woźnicami, a nie np. ekspertyzy weterynarzy.
Skoro nie sznuje zwierzęcia, które zapewnia mu byt i dostatnie życie, to co z niego za człowiek. Ech... góralscy woźnice i ich chciwość na dudki.
A właściciel Jordka strasznie się spieszył z zatarciem wszelkich śladów i pozbyciem się \"członka rodziny\".
=280 zł...a razy 10 dni, i razy ilość kursów na dzień...i jeszcze można by mnożyć---WIĘC WARTO...na samych tzw ponad stan zarabia sie na świeżego konia....JEST TAKA RÓŻNICA MIĘDZY ZWIERZĘCIEM A CZŁOWIEKIEM-ZWIERZĘ ZABIJA GDY MUSI ZJEŚĆ LUB SIE BRONIĆ, A CZŁOWIEK TO KAT W NAJLEPSZYM WYDANIU...
ja nie jestem przeciwna transportowi w morskim, bo to nie wyjscie tzra zarobić, ale skoro sie nie umiecie sami panowie kontrolować-to niech was kontrolują...12-osób w uopalny dzień to za dużo...a ja jeszcze jak często ta trasą chodziłam-to w sezonie nie widziałam fasiągu z normą....bronicie się kłamstwami...na koniec-powtórzę za znajomym weterynarzem-który tęz jest góralem---doigracie się-czego ja oprócz wielu złego-i tego wam życzę...
Chwile spędzone pod pana kierownictwem należą do najpiękniejszych w moim życiu! Znawców i fachowców d/s folkloru ziemi Podhala znam wielu tylko dlaczego zawsze są to ludzie z nizin...? Nikt nie ma zielonego pojęcia jak trudne było i jest życie na Podhalu, a przede wszystkim jaki wpływ na życie i sytuację życiową ludzi z Podhala maja ludzie z nizin, którzy przyjeżdżając w nasze strony zawsze i to podkreślę zawsze mieli najwięcej do powiedzenia co do wygód, komfortu i organizacji ruchu turystycznego. A teraz koń zdechł... Jak to mogło się stać? Koń zdechł, wydarzenie niesamowite, na skalę kraju!!! I to góral to spowodował. Jak on mógł? W taki upał brać ludzi i wieźć nad Morskie? BZDURA...Zamiast mu współczuć, to nie... trzeba drążyć temat...Jednym słowem cepry płacić kielo wlezie, wymagać, przeklinać, złościć się i nawzajem oskarżać a góralskie konie schować do akwarium (coby siy nie kurzyły) i znowu się złościć, bo kto ceprów zawiezie nad Morskie jak konie będą w akwarium. A wasze konie zdychają na roli... ktoś o tym mówi??? Czy koń nie jest do roboty? Czy to jest zwierze ozdobne??? A poza tym... Podsumowując, cepry cytojciy, bo to do wos. Bozia dała nózki, to cza na nik chodzić a jak juz siły ni ma to abo kóń i morskie abo chałpa i telewizor. Z poważaniem
W Łebie jak ktoś jest zmęczony to może sobie podjechać wózkiem elektrycznym (melex) i jest git. Gadanie że konie, że folklor - bezedury.
Deliberowanie, że 300ludzi żyje z fasiągów - te samo 300 ludzi będzie żyło z melexów (wózków elektrycznych) i będzie git.
W drodze do morksiego oka mijala nas bryczka totalnie przeladowana a biedny kon , ktory ledwie szedl i patrzyl w okolo blagalnie.
Niestety woznica nie mial litosci i okladal go batem.
Na moja niesmiala prosbe : aby przestal go tak okladac , zareagowal takim chamstem i agresja , ze sam zaczal strzelac batem w moim kierunku.
Szok. O malo mnie nie uderzyl.
Tak wlasnie reaguja na probe zwrocenia im uwagi.
Zacznijcie ich w koncu karac !
To z kolei oznacza mniejsze wpływy do kasy TPN za licencje i prawdopodobnie bilety gdyż sporo osób jak przyjdzie iść na nogach się rozmyśli.
Byłem ostatnio na Małej Wysokiej. Prowadzi tam nieliczny w Tatrach szlak utrzymywany w stanie naturalnym. Mimo to amatorów wspaniałych widoków nie brakuje i bywa tam codziennie sporo ludzi.
A wracając do drogi do Moka. Takich mamy teraz klientów że chcą się czuć jak w domu. Dlatego też w apartamentach plazmy, aneksy kuchenne, sauna, solarium i basem w piwnicach. Chcą postać w korkach z Zakopanem i mieć gwarno na wycieczce w góry. W końcu nieskazitelna cisza może być denerwująca, budząca grozę a tu jeszcze jest szansa spotkac sąsiada.
Co się ludzie dziwicie, takich sobie klientów wychodowaliśmy. Oni już pół świata zwiedzili i ma być tak jak w Austrii, Egipcie i Nowym Jorku naraz.
Faktycznie \"biedny\" goral.
Ludzie Obudzcie Sie!
stal sie anachronizmem. Jako zboj bywaly w roznych gorach musze powiedziec, ze czegos takiego nigdzie moje oczy nie widzialy. Tylko jak to rozwiklac?
Madre osoby (z Goralem z Wilna wlacznie) poddaja zaistnialy stan ostrej, emocjonalnej krytyce, jednak nie proponuja wyraznie zadnych konkretnych rozwiazan. Hej !
Ludzmi na tym poziomie nie kieruja emocje, to co czuja prywatnie, to ich prywatna sprawa i nie powinna miec odzwierciedlenia w liscie otwartym. Porownanie tego wydarzenia przez \"seniora\" do Auschwitz, swiadczy tylko o tym, ze wiek nie gwarantuje rozsadku. Poza tym, wypraszam sobie uogolnienia typu Gorale, bo jestesmy indywiduami i jednostkami a nie jakims komunistycznym kolektywem o odpowiedzialnosci zbiorowej. Czyjes durne wypowiedzi lub dzialania, nie powinny w zadnej mierze rzutowac na ogol ktory potem w efekcie tego cierpi lub staje sie posmiewiskiem calego spoleczenstwa.
Najwyzszy czas pomylec panie Dyrektorze o jakims innym transporcie albo o zlikwidowniu tej cepeli dlaczego nie moga tam jezdzic takie melexy jak np. w Krakowie na starym miescie?????miesci sie tam kilkanascie osob i jest cicho ekologicznie i bezpiecznie . W zimie mozna by bylo sobie odpuscic a nie te 10 osobowe sanki ktrore wyladaja jak po jakims wiejskim tuningu
Wręcz przeciwnie kolejka strasznie TPN-owi przeszkadza. Wot i parkowa logika.
Na męczenie zwierząt przymykają oczy, a kolejka strasznie im w oczy kole.
Drodzy Parkowcy, panie Czubernat - chce wam przypomnieć że zostaliście powołani do ochrony przyrody! Państwa milczenie w tej kwestii i zezwolenie na ten proceder nie dość ze w myśl KK jest przestępstwem, to chcę powiedzieć więcej - to być może wg KK jest przestępstwem ale wg wszelkich norm cywilizacyjnych to co robicie JEST ZBRODNIĄ!
Ludzie o gorszej kondycji nie mogą dotrzeć również do wielu innych miejsc i TPN tragedii nie widzi.
TPN już od długiego czasu widzi tylko pieniądze i coraz częściej zdaje się im a nie pzyrodzie służy.
Wygońcie taterników ze ścian, grotołazów z jaskiń, turystów ze szlaków, których nie opłaca się utrzymywać bo nie ma z nich pieniędzy. A pieniądze na remonty waszych siedzib są potrzebne dla ochrony przyrody jak nigdzie indziej.
Czy nie czas już przewietrzyć TPN-u?
Te wozy w sezonie sa zawsze przeciazone ... Kazdy fiakier kombinuje jak moze zeby wyciagnac jak najwiecej kasy od pseudo turystow bo ma tylko 10 dni w miesiacu na zarobek a licencje trzeba zaplacic do TPNu .TPN wlasciwie nie widzi problemu bo kasa plynie a pan Czubernat tlumaczy ze to atrakcja turystyczna ,folklor ,tradycja i takie tam pierdoly. Przewracajace sie konie na drodze do morskiego oka tez mi atrakcja ,moze i tradycja bo to pewnei nie pierwszy i nie ostani. Chodzi oczywiscie tylko o szmal i nic wiecej nie dosc ze kazdy z tych ludzi zostawia oplate za wstep na bramie to jeszcze trzeba zedrzec kase z fiakra ktory musi placic za licencje.Zaby zarobic musi wiezc na maxa ile sie da ludzi Sprawa jest prosta kasa kasa kasa....
Rece opadaja....
Dudki za koncesje biorą? Biorą!
Są powołani do ochrony przyrody? Ano są!
No więc tylko do roboty ich pogonić!
A pan Czubernat niech nie chrzani, że konie mogą uciągnąć tyle ludzi bez problemu. Owszem ma racje, pod warunkiem, że to są CIĘŻKIE, typowo POCIĄGOWE konie a nie chabety, którymi co najwyżej można furmanką powozić i zaorać parę arów ziemi. Większość koni które tam niewolniczo pracuje nie nadaje się do ciągnięcia takiej masy. Tradycja tradycją, panie Czubernat, ale niech pan pamięta, że dawniej fasiągi były lżejsze i mniejsze!
2 Jesli nie pomoże - zamknąć ceprostradę całkowicie - dojście do Morskiego Oka drogą okrężną - ponownie wybatożyć wożniców łamiących prawo.
3 Bezrobotnych wożniców zagonic do roboty w polu - tam ich miejsce - opornych wybatożyć.
Fasiąg - 1000 kg (dwa konie) cena za przejazd od osoby - 200 zł
Dorożka - 400 kg (jeden koń) cena za przejazd od osoby - 300 zł
Przy Wodogrzmotach Mickiewicza obowiązkowy postój 30 min (na zrobienie pamiątkowych zdjęć).
Zarobią wozacy tyle samo, a będzie humanitarniej.
Nic dodać nic ując
Tylko czy ktoś sie tym przejmie?? górale może turyści???
Mamy upały , jutro znowóż gorące :piekło\"\" a konie jak chodzą po tej trasie bez wypoczynku tak chodzą .....
jeden duży dutkowy skandal
Zdarzyło mi się parę razy zjechać fasiągiem i jużem jest \"pseudoturysta\"... Inni pseudoturyści wożą swoje tłuste brzuchy kolejką na Kasprowy... Prawdziwi idą w podkutych butach od dworca tatrzańskiego i brzydzą się transportu! Brzydzą się też bacówek, na których okrutnie wykorzystywane są owce i oczywiście nie jedzą mięsa, bo to wstyd w XXI wieku!
Przesada dlatego jest zła, że najsłuszniejszą nawet ideę zamienia w groteskę.
Z całym szacunkiem, ale po co takie pisma!?
A może na początek postawić na Palenicy tablicę z informacją, że na wozie może być najwyżej 15 osób? To se ludzie z nudów chociaż policzą...
Zawsze podkreslaja u gorali to co najgorsze,ale dobrego nic nie widza CWANIAKI
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Sprzedam Tartak Gogolin ( województwo opolskie ) 1,870 ha Hala , Trak Bydgoski dolnonapędowy Wielopiła Trak taśmowy 2 wanny do impregnacji Ładowarka Furukawa i Komatsu Stacja benzynowa Kontenery mieszkalne Garaże Cena 5 200 000 zł tel.600832298. -
PRACA | dam
Nowo otwarta restauracja na Krupówkach zatrudni na stałe OSOBĘ Z DOŚWIADCZENIEM W PRZYGOTOWYWANIU BURGERÓW I KEBABÓW. Proszę o wysłanie kontaktu na mail: niemcowna@o2.pl -
MOTORYZACJA | sprzedaż
SKUTER INWALIDZKI ELEKTRYCZNY. 784 950 106. -
PRACA | dam
Recepcjonista do obsługi apartamentów w Białce Tatrzańskiej. Oferujemy stabilne zatrudnienie i atrakcyjne wynagrodzenie. Zainteresowanych prosimy o kontakt pod numerem 692 477 200 i przesłanie CV na adres m.koszarek@gorskagrupa.pl. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Sprzedam BACÓWKĘ, nowo wybudowaną na Sralówkach. 515 503 494, 18 265 39 77. -
SPRZEDAŻ | zwierzęta
Dwa KONIE POCIĄGOWE 9.500 zł/szt. 790 759 407. -
SPRZEDAŻ | budowlane
STEMPLE BUDOWLANE 6 zł/szt. DESKI SZALUNKOWE 600 zł/kubik. WIĘŹBA 950 zł/kubik. 790 759 407. -
SPRZEDAŻ | różne
DREWNO OPAŁOWE 160zł/ m3. 790 759 407. -
SPRZEDAŻ | budowlane
DOM Z PŁAZÓW CIOSANYCH 10x8m - do przeniesienia. 790 759 407. -
SPRZEDAŻ | budowlane
DESKI Z OFLISEM na szałasy. 790 759 407. -
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
DO WYNAJĘCIA LOKAL HANDLOWO-USŁUGOWY 110m2 W CENTRUM NOWEGO TARGU, UL. KRZYWA. 608 806 408 -
PRACA | dam
RESTAURACJA W KOŚCIELISKU ZATRUDNI: KUCHARZY, POMOCE KUCHENNE, KELNERÓW. 608 806 408 -
PRACA | dam
DORYWCZO - SPRZĄTANIE W KOŚCIELISKU. 608 806 408 -
PRACA | dam
KOŚCIELISKO - OSOBĘ DO OBSŁUGI IMPREZ: WESELA, KOMUNIE, CHRZCINY. 608 806 408 -
PRACA | dam
DO PRACY W PENSJONACIE W KOŚCIELISKU z możliwością zamieszkania. 608 806 408 -
MOTORYZACJA | kupno
KUPIĘ KAŻDEGO MERCEDESA SPRINTERA. 531 666 333. -
MOTORYZACJA | kupno
KUPIĘ KAŻDĄ TOYOTĘ. OSOBOWE, TERENOWE. CAŁE LUB USZKODZONE. 531 666 333. -
PRACA | dam
RESTAURACJA W ZAKOPANEM ZATRUDNI KELNERA-KELNERKĘ W SYSTEMIE ZMIANOWYM (8 GODZINNYM). 512351742 ZAMOYSKIEGO 2 watra@zakopane-restauracje.pl
Tel.: 512351742 -
PRACA | dam
Piekarnia w Zakopanem zatrudni EKSPEDIENTKĘ. Bardzo dobre warunki pracy. 604 102 804, 602 285 793. -
PRACA | dam
Piekarnia w Zakopanem zatrudni KIEROWCĘ. Dobre warunki pracy. 604 102 804, 602 285 793. -
USŁUGI | budowlane
OCIEPLANIE PODDASZY WEŁNĄ MINERALNĄ, ADAPTACJA PODDASZY, ZABUDOWA GK. 660 079 941. -
USŁUGI | budowlane
KOMPLEKSOWE WYKOŃCZENIA WNĘTRZ, MALOWANIE, PANELE, MONTAŻ DRZWI, ŁAZIENKI, ZABUDOWY GK. 660 079 941. -
NIERUCHOMOŚCI | kupno
Kupię DOM do 100.000 zł. 500 221 028. -
USŁUGI | inne
WYCINKA, PRZYCINKA DRZEW W TRUDNYCH WARUNKACH - 691 317 098. -
SPRZEDAŻ | zwierzęta
Owczarek podhalański. 501816189
Tel.: 501816189 -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Sprzedam LAS w Łopusznej. 18 28 560 60. -
PRACA | dam
Wspólnota Mieszkaniowa INFINIUM - Aleje 3 Maja 5 w Zakopanem - POSZUKUJE FIRMY ŚWIADCZĄCEJ USŁUGI SPRZĄTANIA BUDYNKU (klatki schodowe, korytarze, itp.) ORAZ TERENU ZEWNĘTRZNEGO. Kontakt w sprawie zakresu do złożenia oferty tel. 889 18 91 54 - zarządca nieruchomości. -
PRACA | dam
Pensjonat w Zakopanem zatrudni POKOJOWĄ - 666 37 83 57. -
PRACA | szukam
KUCHARKA, POMOC KUCHENNA, POSPRZĄTAM. 796 358 958. -
PRACA | dam
Zatrudnię pracowników budowlanych, ekipy, podwykonawców. 601 508736. -
USŁUGI | budowlane
MALOWANIE DACHÓW I ELEWACJI. 602 882 325. -
USŁUGI | budowlane
USŁUGI BLACHARSKO-DEKARSKIE, KRYCIE I PRZEKRYCIA DACHÓW, KOMINY, BALKONY, RYNNY, GZYMSY, FASADY. 889 388 484. -
USŁUGI | budowlane
KAMIENIARSTWO, ELEWACJE, OGRODZENIA - WSZYSTKO Z KAMIENIA. 509 169 590. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
DZIAŁKA BUDOWLANA W MURZASICHLU 19 arów, kameralna. 517 018 380 -
SPRZEDAŻ | różne
NOWE KILIMY RĘCZNIE TKANE (z owczej wełny). Wzór: jarzębina (60/80). Tel. 793 887 893 -
SPRZEDAŻ | różne
Sprzedam GOBELIN - pejzaż zimowy - (145/80). TORBY JUHASKIE. Tel. 793 887 893 -
USŁUGI | budowlane
OGRODZENIA, www.hajdukowie.pl. 692 069 284. -
SPRZEDAŻ | różne
DREWNO KOMINKOWE. 501 577 105.
A mnie nie ciekawi ile mieszkań ma którykolwiek z kandydatów na prezydenta.
Twoja ciekawość pewnie bierze się z rutyny, jako odruch bezwarunkowy dawnego funkcjonarusza ORMO, lub masz to we krwi PO przodkach.
Wcale bym się nie zdziwił, jak byście zaczęli zaglądać przeciwnikom politycznym do spodni. 2025-05-03 20:47 7. Jakie dziesięć, jak ja tam w sklepie widzę sześć? 2025-05-03 18:20 8. Wstrętni ci mieszkańcy Polany, spacerują każdej nocy z wersalkami pod pachą, żeby upchać w zagracony śmietnik spółdzielczy. I jeszcze maja samochody lepsze niż blokowcy ze spółdzielni i obnoszą się nimi po parkingach spółdzielczych. No i oddychają powietrzem blokersów ze spółdzielni, patrzą na ich niebo i dokarmiają ich ptaki. Niestety ale teraz widać kto komu solą w oku i dziwię się, ze prezes spółdzielni dał się w to wmanewrować. 2025-05-03 18:00 9. Ależ się w ... poprzewracało. Nikt nie zmusza do kandydowania na 2 kadencję. Wolna wola. A lektyki i karnetu do escort girl nie trzeba "samorządowcom"? Może bez kolejki w sklepie? Sekretarze KC PZPR... 2025-05-03 17:25 10. nie patrosiku!! to jest próba położenia kogoś na AMEN :)))