2010-02-22 22:07:14
Lodowi wojownicy na Dachu Świata
17 lutego 1980 roku Polacy, jako pierwsi na świecie, zdobyli zimą Mount Everest (8848 m n.p.m.). Na szczycie stanęli Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy. Od pamiętnej wyprawy mija właśnie 30 lat.
Polacy mieli już za sobą zimowe zdobycie w 1973 roku Noszaka (7485 m n.p.m.) w Hindukuszu. Było to pierwsze zimowe wejście na ten szczyt, a przede wszystkim pierwsze zimowe zdobycie siedmiotysięcznika. Wyprawa ta przekonała Zawadę, że Polacy są w stanie sięgnąć wyżej, osiągnąć więcej. W 1974 Leszek Cichy zdobył Shispare (7611 m n.p.m.). Potem doszły kolejne sukcesy Polaków: m.in. zdobyto Gasherbrum II (8035 m n.p.m.), Broad Peak (8013 m n.p.m. ), Gasherbrum III (7952 m n.p.m.) – dziewiczy wówczas szczyt. W tzw. międzyczasie wyprawa na K2 (8611 m n.p.m.) pod kierownictwem Janusza Kurczaba zakończyła podbój ok. 250 metrów od szczytu, co było polskim rekordem wysokości. Na przełomie 1974/75 zorganizowano wyprawę na Lhotse (8516 m n.p.m.). 26 grudnia 1974 roku Andrzej Zawada i Andrzej Heinrich dotarli na Lhotse do wysokości 8250 metrów, ale wyczerpani, musieli się wycofać. „Ta wyprawa była prawie, prawie naszym wielkim sukcesem. Skończyło się na „prawie”, a nie obyło bez tragedii. Zginął, a właściwie zasnął i zamarzł na śmierć na wysokości około 6,500 metrów Staszek Latałło, operator filmowy”– wspomina Ryszard Szafirski – wybitny taternik, jeden z bardziej aktywnych polskich alpinistów lat 60. i 70., naczelnik GT GOPR, który m.in. wraz z Lucjanem Sadusiem przeszedł po raz pierwszy w 1963 roku Filar Kazalnicy Mięguszowieckiej. Po „próbie sił” na Lhotse Zawada mógł przeczuwać, że zdobycie zimą Everestu to tylko kwestia czasu. Wanda Rutkiewicz w październiku 1978 roku (w ramach wyprawy zachodnioniemieckiej) zdobyła jako pierwsza Europejka szczyt Everestu. Ten wyczyn bardzo wspomógł starania do planowanej ekspedycji zimowej. Zawada powiedział wtedy: – Pierwszy Polak dotknął stopą najwyższego punktu Ziemi, zaspokajając ambicje narodowe, pora więc na zaspokojenie ambicji sportowych!
Po wielu zabiegach dyplomatycznych i staraniach organizacyjnych, 22 listopada 1979 władze Nepalu wydały oficjalne zezwolenie na Mount Everest. W pierwszej połowie grudnia 1979 roku do Nepalu poleciał Zawada i reszta alpinistów. Zaczęła się klasyczna wyprawa. Nie sposób jej całej opisać, ale pewien rys tamtych wydarzeń może uświadomić, jak wybitnym osiągnięciem było zdobycie Mt. Sagarmatha – jak Everest nazywają Nepalczycy.
Base Camp na lodowcu Khumbu, na wysokości 5350 m n.p.m., powstał na początku stycznia 1980. W obrębie lodowca himalaiści musieli wielokrotnie przechodzić przez słynny Ice Fall – potężną, poruszająca się kaskadę lodu. Oprócz tego towarzyszyły im huraganowe wiatry, a podmuchy dusiły nieraz i zwalały z nóg. Alek Lwow wpadł do szczeliny, Wielicki i Heinrich mieli przymusowy biwak w sąsiedztwie olbrzymów-seraków na kaskadzie Ice Fall, wielu miało problemy z aklimatyzacją, jednak w kolejnych tygodniach wyprawa konsekwentnie przemieszczała się do góry. 8 stycznia Andrzej Heinrich i Krzysztof Wielicki założyli obóz I na wysokości 6000 m. 9 stycznia 8-osobowa grupa założyła obóz II na 6500 m. 15 stycznia Rysiek Gajewski, Maciek Pawlikowski i Krzysiek Żurek zakładają obóz III na wysokości 7150 m. Pod koniec stycznia i na początku lutego przerwano działania z powodu huraganowych wiatrów. 11 lutego na Przełęcz Południową (7986 m) docierają Leszek Cichy, Walenty Fiut, Krzysztof Wielicki i zaczynają w fatalnych warunkach rozkładać obóz IV. „Schowali się zmarznięci do małego, jednomasztowego namiotu biwakowego. Ratował im życie, ale nie dawał żadnych możliwości odpoczynku. Bez przerwy walczyli z potężną wichurą, trzymając maszt w rękach. Nie byli nawet w stanie ugotować herbaty. W środku w namiocie termometr pokazywał minus 40 stopni Celsjusza\" – relacjonował Zawada w sprawozdaniu z wyprawy. Jeszcze wcześniej, 21 stycznia, w drodze z obozu III na Przełęcz Południową Krzysztofowi Żurkowi odnawia się choroba wrzodowa, zmuszając alpinistów do zejścia. – Zacząłem go sprowadzać – wspomina Maciek Pawlikowski. – Oprócz problemów z żołądkiem, poniżej obozu pierwszego Krzysiek wpadł do szczeliny. Wróciliśmy do jedynki i rozpoczęliśmy akcję nastawiania barku. Gajewski trzymał ogromny radiotelefon Klimek i przekazywał instrukcje od Janika, będącego w bazie, jak nastawiać bark. Tymczasem razem z Szafirskim naciągaliśmy rękę. Żurek wył z bólu. Po kilku próbach jednak udało się – opowiada Maciek Pawlikowski. – Było nas 6 chłopaków z KW Zakopane: Fiut, Gajewski, Janik, Szafirski, Żurek i ja – wymienia. –No ale największym utrapieniem całej wyprawy był fatalny sprzęt. Łamały się raki, dysponowaliśmy ciężkimi czekanami, ubrani byliśmy w wełniane sweterki i buty skórzane „Wałbrzychy”. Wielicki na szczyt wchodził np. w okularach spawalniczych. Porównując górski sprzęt obecnie i wtedy, to jakby niebo i ziemia – dodaje.
– Byłem dumny, że mogłem się znaleźć w doborowym towarzystwie jako najmłodszy uczestnik wyprawy. Wychowałem się na takich nazwiskach, jak Heinrich, Zawada, i nagle jestem z nimi w zespole. Wyprawa była ciężka, nie można było się zregenerować, temperatury były bardzo niskie. Mieliśmy sprzęt toporny, jak to za komuny – mówi Rysiek Gajewski. – Wyprawa była dla mnie bardzo ważna. W ogóle przebywanie w wysokich górach jest wyzwaniem mistycznym. Jest dotknięciem spraw ostatecznych. Jest wyzwaniem rzuconym przez Boga – snuje refleksję Gajewski.
Tymczasem dopiero 13 lutego, po zaniesieniu przez Zawadę i Szafirskiego na Przełęcz Południową depozytu (tlen i przestronny goreteksowy namiot „Omnipotent”) sytuacja się diametralnie zmieniła. Można było próbować ataku szczytowego. Jednocześnie zbliżał się nieuchronnie koniec pozwolenia wejścia na szczyt. Zawada zawarł dżentelmeńską umowę w Ministerstwie Turystyki, że akcję górską zakończy 15 lutego, a pozostałe dwa tygodnie przeznaczy na odwrót. 15 lutego próbę ataku szczytowego podjęli Heinrich i Szerpa Pasang. Zawrócili z wysokości 8300 m, dotąd rekordowej w zimie. Po gorączkowych zabiegach himalaistów rząd Nepalu zgodził się przedłużyć pozwolenie na wspinaczkę o dwa dni, do 17 lutego. Atak ostatniej szansy podjęli Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy. Nie mogli liczyć na pomoc kolegów. Kiedy szli na szczyt, następny zespół znajdował sie 2,5 km niżej – dwa dni drogi do góry.
Leszek Cichy, pytany po 20 latach od wyprawy o swoje refleksje, odpowiedział: – Nabieram przekonania niczym smakosz wina – im starsze, tym lepsze. Z upływem lat rośnie ranga tego wyczynu. Dziś ceni się go bardziej, niż wówczas. Generalnie ja byłem setną w historii, a Krzysztof sto pierwszą. Krzysiek Wielicki, zdobywca Korony Himalajów, po 30 latach od wejścia na Dach Świata analizuje tamto wydarzenie: – Nasze wejście można uznać za początek eksploracji zimowej powyżej ośmiu tysięcy metrów. Wejście to inspirowało kolegów z różnych klubów KW w Polsce do eksploracji. Poza tym została zaszczepiona wiara, że mimo ciężkich warunków można zdobywać 8+. Wejście mogło też pomagać psychicznie następnym wyprawom, które miały już większą wiedzę. Szybko przecież koledzy z Zakopanego wchodzą na Manaslu zimą, potem Ślązacy na Dhaulagiri i wyprawa Zawady na Cho Oyu w której bardzo mocna grupę stanowili zakopiańczycy – wymienia Wielicki. – Nasze wejście i następne umocniły polską zimową eksplorację gór wysokich, otrzymaliśmy przydomek: „lodowi wojownicy”. Nasze wejście oraz może wcześniejsze Lhotse i Wanda na Evereście w 1978 to początek złotej dekady polskiego himalaizmu, to początek bardzo intensywnego pisania historii alpinizmu. Z mojego osobistego punktu widzenia zdobycie Everestu to ważne wydarzenie, bo pierwszy raz mierzyłem sie z 8+ – i to z najwyższym szczytem – więc fakt ten utwierdził mnie w przekonaniu, że góry wysokie będą moją pasją na zawsze. To wejście dało mi dużo wiary w siebie na każdym polu – nie tylko górskim. Stając przed jakimkolwiek problemem, mówiłem sobie: wszedłem na Everest zimą, a tego czy innego problemu nie rozwiążę? Wyprawa zimowa na Everest zweryfikowała również moje zapatrywania na „sukces” i była potwierdzeniem, że można go osiągnąć, gdy pracuje się wg zasady „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” Wtedy nieważne było, kto wejdzie, ważne, by ktoś wszedł, by to był Polak. Ja rzeczywiście czułem, że to nie mój sukces, a sukces całego zespołu, który równie ciężko pracował na końcowy wynik. Miałem przeświadczenie, że i ja, i inni, robiliśmy to dla naszego kraju – tak wtedy myślałem i nie wstydzę się tego – opowiada szczerze w rozmowie telefonicznej Wielicki na tydzień przed 30-leciem wyprawy.
Wróćmy do ataku szczytowego, jaki dwaj alpiniści rozpoczęli z Przełęczy Południowej, położonej na 8 tys. m. – Była 7.15 rano. Lodowaty wiatr paraliżował nasze ruchy. Po siedmiu godzinach i dziesięciu minutach morderczej wspinaczki, czyli o 14.25, stanęliśmy na szczycie. Znaleźliśmy tam m.in. owiniętą w folięe kartkę Amerykanina Raya Raiganeta, który niestety zginął podczas schodzenia. Natrafiliśmy także na jego linę i czekan – wspomina Cichy. Ze szczytu nawiązali łączność radiową: „Zgadnijcie, gdzie jesteśmy?” A po chwili: „Gdyby to nie był Everest, nigdy byśmy tu nie weszli”. Na szczycie spędzili 40 minut. Pozostawili termometr do pomiaru minimalnych temperatur, różaniec od Papieża i symboliczny krzyżyk od pani Latałłowej, matki Staszka Latałły. Matka Staszka prosiła, aby krzyżyk, należący jeszcze do jej babci, wrzucić do szczeliny lodowej, w której pochowano syna, lub wnieść na szczyt Everestu.
W książce Jacka Żakowskiego pt. „Rozmowy o Evereście” z 1987 roku Cichy i Wielicki wspominają dokładnie całą wyprawę i opisują wrażenia ze szczytu: „Dokładnie o czternastej dwadzieścia pięć stanąłem w końcu na tym prawdziwym, najwyższym, najważniejszym wierzchołku – na szczycie Mount Everestu. Chwilę potem Krzysiek był już przy mnie… Stałem na szczycie najwyższej góry świata. Byłem pierwszym człowiekiem, który doszedł tu zimą. Jeśli wierzyć niektórym moim kolegom, powinienem teraz przeżywać największą euforię swego życia, powinienem czuć, jak rosną mi skrzydła, albo przynajmniej mieć jakieś mistyczne omamy. Nic z tych rzeczy. Po prostu stałem i ciężko dyszałem. Cieszyłem się, owszem, ale nic poza tym. Przyjąłem to wejście jak coś, co nieuchronnie musiało się stać, coś najbardziej zwyczajnego i naturalnego. Przecież już od kilku dni byliśmy obaj pewni, że tu wejdziemy. Teraz jesteśmy – cóż w tym nadzwyczajnego? Radość, ta prawdziwa, która przetrwała w nas do dzisiaj, przyszła dopiero później, w bazie, już wśród kolegów” – wspomina Leszek Cichy. „Bałem się euforii. Chciałem jej uniknąć za wszelką cenę. Wiedziałem, że sukces liczy się naprawdę tylko wtedy, kiedy „doniesie się” go do bazy. Obaj czuliśmy się bardzo zmęczeni i zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że prawdziwą próbą naszych możliwości będzie dopiero powrót. Najważniejszą sprawą było dla nas utrzymanie koncentracji, bo tylko maksymalna koncentracja mogła pozwolić nam dojść cało do Przełęczy (Południowej, w której spędzili noc – 18 lutego zaczęli schodzić w dół – przyp. aut.) – opowiada Wielicki.
Spektakularny sukces Polaków (którzy do kraju wrócili 7 marca 1980 roku) nie spotkał się niestety z przychylnością ówczesnych władz PRL. Po otrzymaniu wiadomości o wniesieniu różańca na szczyt Everestu, o postawieniu na wierzchołku wielkiego krzyża (do Polski dotarła zmodyfikowana wiadomość, jakoby Polacy ustawili na szczycie 4-metrowy krzyż – przyp. aut.) oraz wysłaniu przez wyprawę telegramu do Papieża, pierwszy sekretarz PZPR Edward Gierek zrezygnował ze złożenia gratulacji uczestnikom narodowej wyprawy na Everest. Łyżki dziegciu do beczki miodu dołożył też Reinhold Messner, który zarzucił publicznie Polakom, że weszli na Everest dwa dni po wygaśnięciu pozwolenia (co było absolutną bzdurą, gdyż Polacy mieli przedłużone do 17 lutego pozwolenie). Jednak setki depesz z całego świata osłodziły trudne dni, jakie nastały po wielkiej radości. Kierownik wyprawy Andrzej Zawada ze wzruszeniem i dumą wspominał szczególnie jedną: „Cieszę sie i gratuluję sukcesu moim Rodakom, pierwszym zdobywcom najwyższego szczytu świata w historii zimowego himalaizmu. Życzę panu Andrzejowi Zawadzie i wszystkim Uczestnikom wyprawy dalszych sukcesów w tym wspaniałym sporcie, który tak bardzo ujawnia „królewskość” człowieka, jego zdolność poznawczą i wolę panowania nad światem stworzonym. Niech ten sport, wymagający tak wielkiej siły ducha, stanie sie wspaniałą szkołą życia, rozwijającą w Was wszystkie wartości ludzkie i otwierającą pełne horyzonty powołania człowieka. Na każdą wspinaczkę, także te codzienną, z serca Wam błogosławię. Jan Paweł II. Papież. Watykan, 17 lutego 1980 r.\"
„Nigdy nie zapomnę dnia, w którym Zawada zadzwonił do mnie (proszę pamiętać, że w tamtych czasach internetu nie było i w ogóle możliwości komunikacji były bardzo ograniczone) i powiedział, że dostał zezwolenie „na zimę”. Bułgarskie „Echo” stało się pierwszą gazetą zagraniczną, która opublikowała tę wiadomość. Potem z bliska śledziliśmy przebieg wydarzeń dzięki polskiemu korespondentowi „Echa” Józefowi Nyce. A kiedy 18 lutego 1980 roku w świat poszła wiadomość o zimowym sukcesie Polaków i zdobyciu Mount Everestu przez Krzysztofa Wielickiego i Leszka Cichego, w „Echu” ukazał się duży artykuł „Początek nowej ery w historii himalaizmu”. Tak naprawdę zaczął się okres, który nazywam „szalonymi latami polskiego alpinizmu”, kiedy Polacy stali się numer 1 na świecie” – wspomina Peter Atanasow, przyjaciel Andrzeja Zawady z Bułgarii.
Jakub Brzosko
czomolugma prosi prosie
łapy, łapy cztery łapy
a na łapach pies kudłaty
Nie za duży nie za mały
do zabawy doskonały
Piszesz o jakis dryndymalach zamiast zlozycz zyczenia.No ale jak sie ma taki \"sukces \"jak Ty- chodzenie po kropowkach, to nie dziwota. Latwiej sie czepiac Papierza za zyczenia niz samemu pokazac wlasne dokonania ha,ha,ha,.Pozdrowionka.
Fakt, Pacanów mógłby być (a to koniecznie musi być miasto? Przecież Z to też wiocha) Bo związek z Koziołkiem i panem ze Stryja i by sie to ładnie nam sklamrowało...
Ale Juraj idąc tropem Makuszyńskiego to również Wilno musiałoby byc miastem partnerskim bo też było polskie kiedyż no i wieszcz się tam w ogródku urodził, a nawet dwa wieszcze AM i Czesio M.
Tak czy inaczej moim zdaniem Z powinno staranniej sobie tych partnerów dobierać. I np Lassa to by mi się bardzo podobało, a nie jekieś tam Siewgan i francuskie co w ogóle ciążko wymówić. A Sopot to partnera sobie w Nicei ewentulanie niech szuka a nie w górach.
No własnie Juraj nie mogłaby sie ta góra Czomolugma nazywać, tylko wymyslają jakieś everesty? To pewnie amerykanie wymyslili bo sobie na czomolugmie jęzor łamali.
Co do miasta partnerskiego to jestem ZA - Ale zakopane woli miec jakieś szwabskie niezwiązane z górami. Już dawno mówiłem że przydałoby się zadzierzgnąć przyjaźń z rumuńskim Sinaia - tam nad nim też góra jak Giewont i też z krzyżem :) No ale zapewne dla burmistrzów wyjazd do Sinai to żaden luksus i mają Sinaje gdzieś i wolą to ni przypiął Siegen czy to drugie u żabojadów. A już Sopot to ni z gruchy ni z pietruchy. No a Stryj?
\"Mt. Sagarmatha – jak Everest nazywają Nepalczycy.\"
-
PRACA | dam
MURARZ, CIEŚLA, MALARZ, OCIEPLENIA, SPAWACZ, ELEKTRYK. 601-218-955 -
SPRZEDAŻ | różne
DREWNO KOMINKOWE. 501 577 105. -
USŁUGI | budowlane
PRACE WYSOKOŚCIOWE, MALOWANE DACHÓW, MALOWANIE ELEWACJI METODĄ NATRYSKOWĄ ORAZ KLASYCZNĄ. 537 160 398. -
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
Do wynajęcia LOKAL UŻYTKOWY o pow. 23 m2 (ogrzewanie elektryczne) oraz MAGAZYN o pow. 12 m2 przy ul. Nowotarskiej 7 w Zakopanem. 793 299 655. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Sprzedam bez pośredników DZIAŁKĘ BUDOWLANĄ W JORDANOWIE, częściowo uzbrojoną. 728 710 702, 605 879 327. -
SPRZEDAŻ | budowlane
PIASEK POD WYLEWKI, CEMENT, KRUSZYWA, ZIEMIA PRZESIEWANA. 503 532 680. -
USŁUGI | budowlane
REMONTY, WYKOŃCZENIA, PŁYTKI, PANELE, MALOWANIE itp. OBRÓBKI BLACHARSKIE (balkony, tarasy, podbitki). 796 544 016. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Sprzedam BACÓWKĘ, nowo wybudowaną na Sralówkach. 515 503 494, 18 265 39 77. -
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
Do wynajęcia MIESZKANIE, I piętro, Waksmund (od 1 czerwca). 515 503 494. -
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
Wynajmę parking na Gubałówce kontakt 884006004. 793987809
Tel.: 793987809 -
PRACA | dam
Pensjonat w Zakopanem poszukuje osoby - kucharka/pomoc kuchenna. Przygotowywanie śniadań, obiadokolacji, atrakcyjne wynagrodzenia, praca na stałe lub sezon. Zapraszamy do kontaktu: 602 616 887
Tel.: 602 -
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
Szukam pokój/kawalerka, Zakopane,Kościelisko itp. 605174866
Tel.: 605174866 -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
DZIAŁKI W SZAFLARACH przy zakopiance 6198/2 i 6200/7 o łącznej pow. 823 m2. Kwota 70.000 zł. DZIAŁKA W SZAFLARACH 6264 - 20 arów - kwota 80.000 zł. 517 625 354. -
PRACA | dam
POTRZEBNA OPIEKUNKA DO 7-MIESIĘCZNEGO DZIECKA, 4-5 godzin dziennie. Zakopane. 692 278 855. -
RÓŻNE
PRZYJMĘ ZIEMIĘ oraz GRUZ - 608 729 122 -
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
WYDZIERŻAWIĘ DZIAŁKĘ 21 arów, na trasie z Nowego Targu do Czarnego Dunajca oraz PRZYJMĘ REKLAMĘ - 608 729 122 -
USŁUGI | budowlane
BUDOWY DOMÓW OD PODSTAW, DACHY, ELEWACJE, 608 729 122. -
PRACA | dam
Zatrudnię OSOBĘ DO FAKTUROWANIA - SKLEPY SPOŻYWCZE. 570 644 318 -
PRACA | dam
Zatrudnię SPRZEDAWCZYNIĘ DO SKLEPU SPOŻYWCZEGO W ZAKOPANEM. Mile widziane doświadczenie na stanowisku mięsnym. 602 759 709 -
USŁUGI | inne
WYCINKA, PRZYCINKA DRZEW W TRUDNYCH WARUNKACH - 691 317 098. -
NIERUCHOMOŚCI | kupno
Kupię działkę na Podhalu GOTÓWKA!!! 600 404 554
Tel.: 600 -
PRACA | dam
Zatrudnię tynkarza z doświadczeniem lub brygadę. 535290865
Tel.: 535290865 -
KUPNO
OBWOŹNY SKUP ZŁOMU - dojazd do klienta. SKUP STARYCH SPAWAREK. 536 269 912. -
PRACA | szukam
Zlecę sprzątanie pokoji, więcej informacji pod tel.513336088. 513336088 helena.nedza.chotarska@gmail.com
Tel.: 513336088 -
SPRZEDAŻ | różne
OPAŁ BUK. 660 079 941. -
USŁUGI | budowlane
OCIEPLANIE PODDASZY WEŁNĄ MINERALNĄ, ADAPTACJA PODDASZY, ZABUDOWA GK. 660 079 941. -
USŁUGI | budowlane
KOMPLEKSOWE WYKOŃCZENIA WNĘTRZ, MALOWANIE, PANELE, MONTAŻ DRZWI, ŁAZIENKI, ZABUDOWY GK. 660 079 941. -
SPRZEDAŻ | budowlane
SPRZEDAŻ KRUSZYWA RZECZNEGO - ŻWIR, PIASEK, CEMENT, GRYZ (SPÓŁA). TRANSPORT. 503 532 680. -
PRACA | dam
Zatrudnię pracowników budowlanych, ekipy, podwykonawców. 601 508736. -
PRACA | dam
Pracownik budowlany. Firma budowlana poszukuje pracownika budowlanego na terenie: Zakopane, Nowy Targ, Białka Tatrzańska, Bukowina. 602493811
Tel.: 602493811 -
SPRZEDAŻ | różne
AD BLUE - Z DYSTRYBUTORA - STACJA PALIW PAPI SERVICE, ZAKOPANE - SPYRKÓWKA 4. WYGODNE TANKOWANIE, NAJLEPSZE CENY! Tel. 18 20 17 467. www.papiservice.pl -
USŁUGI | budowlane
USŁUGI BLACHARSKO-DEKARSKIE, KRYCIE I PRZEKRYCIA DACHÓW, KOMINY, BALKONY, RYNNY, GZYMSY, FASADY. 889 388 484. -
USŁUGI | budowlane
FLIZOWANIE, REMONTY, WYKOŃCZENIA. 882080371. -
USŁUGI | budowlane
KAMIENIARSTWO. 882080371. -
KUPNO
Kupię LIMBĘ na pniu. 605 306 244 -
USŁUGI | budowlane
CIEŚLA BLACHARZ, BUDOWA OD PODSTAW. 516 563 400. -
MOTORYZACJA | kupno
KUPIĘ KAŻDEGO MERCEDESA SPRINTERA. 531 666 333. -
MOTORYZACJA | kupno
KUPIĘ KAŻDĄ TOYOTĘ. OSOBOWE, TERENOWE. CAŁE LUB USZKODZONE. 531 666 333. -
USŁUGI | budowlane
MALOWANIE DACHÓW I ELEWACJI. 602 882 325. -
USŁUGI | budowlane
KAMIENIARSTWO, ELEWACJE, OGRODZENIA - WSZYSTKO Z KAMIENIA. 509 169 590. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
DZIAŁKA BUDOWLANA W MURZASICHLU 19 arów, kameralna. 517 018 380 -
SPRZEDAŻ | różne
NOWE KILIMY RĘCZNIE TKANE (z owczej wełny). Wzór: jarzębina (60/80). Tel. 793 887 893 -
SPRZEDAŻ | różne
Sprzedam GOBELIN - pejzaż zimowy - (145/80). TORBY JUHASKIE. Tel. 793 887 893 -
USŁUGI | budowlane
OGRODZENIA, www.hajdukowie.pl. 692 069 284.