Drobny wróg generała Jaruzelskiego
Dwadzieścia pięć lat temu była drobną dziewiętnastolatką pełną ideałów i zwykłych planów na przyszłość. Zbliżały się święta i sylwester. Nie przypuszczała, że spędzi je w więzieniu.
Grażyna Kukulska (wówczas Kuranda) należy do tej większości internowanych i więzionych, którzy nawet nie próbowali robić politycznej kariery. Więcej, ze swej przeszłości rzadko się zwierza. – Nie powiem nic o polityce, ani co sadzę o tym, co się teraz dzieje – zaznacza zanim zacznie rozmawiać z dziennikarzem. Siada w wolnym pokoju ośrodka opiekuńczo-wychowawczego dla dzieci upośledzonych, którego jest od lat dyrektorką. – Jak się czemuś poświęcam, to na całego - nie mam czasu na nic innego, tym bardziej na politykę – wyjaśnia.
Trudno sobie wyobrazić, że młoda dziewczyna była tak wielkim zagrożeniem dla reżimu Jaruzelskiego, że trzeba było ją zamknąć na cztery miesiące. Właściwie działaczką Solidarności została niemal przez przypadek. Pracowała w bibliotece, była członkiem komisji zakładowej. Podczas zebrania przedstawicieli załóg okręgu ktoś wysunął jej kandydaturę do komisji miejskiej „S”. W odróżnieniu od innych, nie miała za sobą żadnego dorobku związkowego, nie mogła się pochwalić żadnymi osiągnięciami – przedstawiając się powiedziała tylko, że ma chęci i zapał do pracy. Dr Jerzy Mroczka zapytał z nutą ironii: – Dziecko, a ileż ty masz lat? Mimo to przeszła i to dużą większością głosów. Może gdyby nie to, nie doświadczyłaby stanu wojennego z najgorszej jego strony.
Pamiętam szczęk więziennych kluczy
Noc z 12 na 13 grudnia spędziła w siedzibie delegatury Solidarności, gdzie prowadziła biuro. Już od kilku dni napływały niepokojąc sygnały z całego kraju. Została na wypadek, gdyby coś się działo. Nad ranem przybiegła do niej żona Wiesława Soleckiego, którego milicja aresztowała w nocy. Chciały skontaktować się z innymi, ostrzec, ale telefon nie działał. Za chwilę do drzwi delegatury zapukał mundurowy milicjant i czterech tajniaków. Ten pierwszy jeszcze niedawno próbował założyć Solidarność wśród milicjantów. Teraz udawał, że nie zna Grażyny i wbił oczy w podłogę. Gdy jechali na komendę, ludzie szli na roraty. Pierwsze przesłuchanie i propozycja podpisania lojalki, w której miała się przyznać do prowadzenia działalności na szkodę państwa i zobowiązać do jej zaprzestania – odmówiła. Straszyli, że nie będzie miała szans dostać się na studia, nie dostanie pracy, a w ogóle to nie wiadomo, czy wyjdzie z więzienia.
Jej pierwsza cela to niewielkie pomieszczenie z drewnianym podestem na środku, który – jak się okazało – pełnił rolę łóżka. – Byłam sama, przerażona, nie zdająca sobie sprawy z tego, co się dzieje. I wtedy weszła dawna znajoma – pamiętam, że kiedyś byłyśmy wspólnie na wczasach. Ucieszyłam się, poprosiłam, żeby powiadomiła rodziców, gdzie jestem, bo na pewno bardzo się martwią, żeby przynieśli mi jakieś rzeczy, bo nie mam nic poza tym, w czym mnie zamknęli. Okazało się, że moja radość jest na wyrost – kobieta była pracownicą milicji. Udała, że mnie nie zna. Co gorsza przyszła zrobić mi rewizję osobistą. Nigdy w życiu nie przeżyłam większego upokorzenia i takiego rozczarowania – wspomina Grażyna Kukulska. Mimo że wszystko zdarzyło się 25 lat temu, nie potrafi powstrzymać łez. Potem do celi weszła kolejna kobieta – chodziła po celi tam i z powrotem sprężystym krokiem, stukając obcasami o beton podłogi. – Bałam się, że ona też jest z SB, ale okazało się, że to dziewczyna z kombinatu, aresztowana tak jak ja. Ona też była przekonana, że ja jestem z milicji i będę ją zaraz przesłuchiwać.
Niedługo potem dołączyła do nich dziewczyna z Rabki – miała już podobne doświadczenia – wcześniej kilkakrotnie aresztowana, wzięła ze sobą nawet szczoteczkę do zębów. Przekonywała, że jak zawsze zwolnią je po 48 godzinach. Myliła się. Dziś Kukulska nie pamięta, czy w nowotarskim areszcie spędziła dwa czy trzy dni. Wie, że mimo próśb, milicjanci nie powiadomili jej rodziców co się z nią dzieje. Któregoś wieczoru z braku ubrania zdecydowała się przeprać bieliznę. Kilka godzin później zabrali ją do suki, by zawieźć do więzienia w Nowym Sączu. Mimo siarczystego mrozu, musiała nałożyć na siebie mokry strój. – Pamiętam do dziś stare kazamaty – prowadzili nas jakimś długim, ciemnym korytarzem. Co chwila słyszałam tylko szczęk kluczy, otwierających kolejne bramy. Tam chociaż strażnicy byli sympatyczniejsi. Dostałyśmy wreszcie jakiś obiad, udało się nam przez chwilę porozmawiać z aresztowanymi z Gorlic. Na drugi dzień okazało się, że to nie koniec podróży. Milicyjny samochód zawiózł je do Załęża. Tam jednak posiedziały tylko w świetlicy, gdyż okazało się, że to więzienie męskie i nie ma dla nich miejsca. Pojechali do aresztu śledczego w Nisku. Tam Grażyna spędziła cały miesiąc w strasznych warunkach. Nigdy wcześniej nie sądziła, że jest w stanie coś takiego znieść.
Choinka z zapałek i sylwester w prześcieradłach
Na powitanie kolejna rewizja - strażniczki zabrały jej wszystkie rzeczy osobiste, w zamian dając starą derkę, koszulę nocną, szmatę imitującą ręcznik, blaszaną miskę, łyżkę i widelec. Cela to kilka metrów kwadratowych powierzchni z dwoma łóżkami piętrowymi, stolikiem i niczym nie osłoniętym klozetem. Nad tym wszystkim, gdzieś wysoko pod sufitem, było jedno małe i gęsto okratowane okienko, którego niemal nie dało się otworzyć. Razem z nią siedziała Ula, córka oficera milicji z Warszawy, która uciekła z domu w Bieszczady i tam się zaangażowała w działalność opozycyjną. Była niepokorna i ciągle siedziała w karcerze - to za niestawienie się na poranne odliczanie, to nieposkładanie ubrań. Po świętach po raz pierwszy wyszły na krótki spacer. – Wychodziłyśmy celami na mały placyk, spacerowałyśmy dookoła w dużych odstępach tak, by nie można było porozmawiać. W pewnym momencie Ula ulepiła ze śniegu kulkę i napisała na murze literę S. Ja gdy doszłam, dołożyłam O, potem kolejne, i zanim klawiszki się zorientowały, udało nam się ułożyć „SOLIDAR”. Była straszna awantura, skończyły się spacery, zabrali paczki i widzenia, ale mnie to i tak nie dotyczyło, bo moja rodzina nadal nie wiedziała, gdzie jestem. Gdy wracały do cel, po raz pierwszy zobaczyły pozostałych więźniów – kryminalistów osadzonych na innych piętrach. Pospolici przestępcy krzyczeli, bili im brawo, a ktoś zawołał „Zuch dziewczyny!”. Taka solidarność skazanych. A Boże Narodzenie za więziennym murem? – Posiłki różniły się tylko tym, że na kolację dostałyśmy zimny obiad, którego nie było w południe. Jakiś barszcz i ohydna w smaku ryba. Żadnych opłatków czy choinki. Chociaż tę ostatnią zrobiłyśmy sobie w celi same - z zapałek, kawałka chleba i czerwonej skórki od sera. Ale kolędy śpiewałyśmy do rana. Jak klawiszki tłukły się do drzwi, to śpiewałyśmy głośniej. W sylwestra było jeszcze weselej – po przetasowaniach trafiłam do dziesięcioosobowej celi, któraś z dziewczyn dostała paczkę, były więc herbatniki, same przyrządziłyśmy masło czosnkowe, z prześcieradeł zrobiłyśmy sobie suknie balowe. Próbowałyśmy nawet tańczyć. Po raz pierwszy Grażyna zobaczyła się z rodziną dopiero 6 stycznia. Krótkie widzenie z rodzicami i bratem odbyło się za więziennym stołem, którego żadna ze stron nie mogła ominąć, i w obecności więziennej strażniczki. – Tak dużo chciałam im powiedzieć, a tak niewiele mogłam. Nie było warunków do zwierzeń, więc udawałam, że wszystko jest w porządku, że jest tu niemal jak na wakacjach. Oni też się trzymali, żeby podnieść mnie na duchu. Wszystko trwało z kilkadziesiąt minut – wspomina.
Dziecko, to i ciebie zamknęli?
Tydzień później kobiety czekała kolejna podróż. Tym razem więźniarka bez okien pojechała na wschód. Coraz większy niepokój wzbudzał fakt, że samochód jechał cały czas w stronę sowieckiej granicy. W głowach internowanych kłębiły się myśli o zsyłkach, Syberii. Grażyna, która bardzo źle znosiła podróż, uprosiła strażników, by pozwolili jej jechać w szoferce, stąd widziała drogowskazy - ostatni oznajmiał, że do granicy z ZSRR pozostało już tylko 3 km. – Dojechaliśmy do szlabanu, dookoła las, w środku rzęsiście oświetlony budynek. W końcu zaprowadzili nas do wnętrza. Myślałam, że śnię - w holu hotelowa recepcja, skórzane fotele i kanapy. Po schodach szły jakieś dziwnie ubrane kobiety. Jedną z nich rozpoznałam od razu. Na mój widok powiedziała tylko: „Dziecko, to i ciebie zamknęli?”. To była Anna Walentynowicz. Jak się wkrótce okazało, więźniarki trafiły do ośrodka wczasowego radia i telewizji w Gołdapi. Grażyna siedziała razem z Gajką Kuroń, żoną Jacka, Izą Cywińską, Agnieszką Romaszewską czy aktorką Haliną Mikołajską. Początkowe próby wprowadzenia przez strażników więziennych zwyczajów nie przyniosły skutku - szybko poginęły drzwi do pokojów dotąd zamykanych na noc, coraz częściej kobiety nie stawiały się na poranne odliczania. – Pewnie gdyby nie świadomość zamknięcia i tęsknota za rodziną, można by powiedzieć, że byłyśmy niemal na wczasach. Miałyśmy wykłady prowadzone przez inne internowane, często pracownice naukowe uniwersytetów – sama chodziłam na filozofię, socjologię, psychologię, angielski, francuski. Były nawet tańce, które prowadziła tancerka baletu Teatru Wielkiego. Odbywały się one na tarasie, śpiewałyśmy same, a w pierwszej parze tańczyłam zawsze z Gajką Kuroniową – tłumaczy.
Wreszcie internowane mogły spotkać się z księdzem, a co tydzień odbywały się Msze św. Paczkami, które docierały do ośrodka, kobiety dzieliły się nawet z pilnującymi ich żołnierzami. Jak się okazało, oni sami początkowo nastawieni byli bardzo niechętnie – przełożeni instruowali ich dokładnie, że będą mieli do czynienia z niebezpiecznymi ekstremistkami, Żydówkami, które chcą zniszczyć kraj itd. – Co wieczór wychodziłam na balkon i długo z nimi rozmawiałam. W końcu byliśmy rówieśnikami. Z czasem miałam namiastkę wolności, bo wolno mi było chodzić do lasu wyrzucić śmieci. Oczywiście, cały czas czułam na plecach lufę karabinu Ale zawsze to coś, a po drodze mogliśmy sobie znów porozmawiać. A oni byli bardzo ciekawi wszystkiego – wspomina Grażyna Kukulska.
Z czasem obie strony wzajemnie podtrzymywały się na duchu. – W ośrodku było prawie 400 osób, trudno było znaleźć odosobnione miejsce, by sobie usiąść i popłakać. Ja odkryłam kanapę w holu. Odwrócona była w stronę okna, można było się w niej skulić i pozostać na moment w samotności. I kiedyś wieczorem, gdy tak sobie płakałam, usłyszałam uderzenie śnieżką w okno. Podeszłam, a tam jeden ze strażników wydeptał na śniegu wielki uśmiech. Z zewnątrz widział przez okno, że płaczę. Po chwili zobaczyłam, że znowu biega i tupie dookoła. Wydeptał znaczek „Solidarność walczy” Pokazaliśmy sobie palcami „V” i zniknął. I jak tu było płakać?
Mnie było łatwiej
Internowanie skończyło się w marcu. Grażyna Kukulska wróciła do domu. Po latach wymazała z pamięci twarze tych, którzy byli sprawcami jej cierpienia. Nigdy nie szukała swoich klawiszy, nawet milicjantki z Nowego Targu, która upokorzyła ją na samym początku. – Zawsze staram się wypierać z pamięci złe wspomnienia. Teraz niektórzy namawiają mnie, bym zajrzała do swojej teczki w IPN-ie. Ale nie chcę. Co mi to da? W zamian rozczaruję się do niektórych osób. Wolę nie wiedzieć. Choć sama nie podpisała lojalki, nie poszła na współpracę, rozumie tych, którzy się złamali. – Ja byłam sama, nie miałam dzieci. Jednak nawet teraz, mając niepełnosprawną córkę, zachowałabym się tak samo. Mnie było łatwiej, dlatego nie chcę osądzać nikogo – oświadcza na zakończenie.
- W ośrodku było prawie 400 osób, trudno było znaleźć odosobnione miejsce, by sobie usiąść i popłakać. Ja odkryłam kanapę w holu. Odwrócona była w stronę okna, można było się w niej skulić i pozostać na moment w samotności. I kiedyś wieczorem, gdy tak sobie płakałam, usłyszałam uderzenie śnieżką w okno. Podeszłam, a tam jeden ze strażników wydeptał na śniegu wielki uśmiech. Z zewnątrz widział przez okno, że płaczę. Po chwili zobaczyłam, że znowu biega i tupie dookoła. Wydeptał znaczek „Solidarność walczy” Pokazaliśmy sobie palcami „V” i zniknął. I jak tu było płakać?
Józef Figura
Tygodnik Podhalański 1/2007
toro
2021-04-07 11:44:35
Historycznie i...rzeczowo.13.12 1981-niedziela-jakie roraty?,zwykła msza.
-
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
DO WYNAJĘCIA LOKAL NA PIZZERIĘ W ZAKOPANEM. 502 658 638
-
SPRZEDAŻ | różne
SPRZEDAM SIANO W BALACH. 502 658 638
-
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
DO WYNAJĘCIA PLAC POD MAGAZYN. 502 658 638
-
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
DO WYNAJĘCIA HALE NA WARSZTAT SAMOCHODOWY, LAKIERNIĘ, PRALNIE, HURTOWNIĘ, MAGAZYN. 502 658 638
-
USŁUGI | budowlane
USŁUGI REMONTOWO-BUDOWLANE, ŁAZIENKI, ZABUDOWY, ADAPTACJA PODDASZY, REMONTY, DOCIEPLENIA BUDYNKÓW, FASADY. 693 206 403.
-
USŁUGI | budowlane
USŁUGI REMONTOWO-BUDOWLANE, DOMY OD PODSTAW, POKRYCIA DACHOWE, SZALUNKI STROPOWE. 693 206 403.
-
USŁUGI | budowlane
REMONTY I WYKOŃCZENIA. 660 079 941.
-
SPRZEDAŻ | budowlane
DESKI ŚWIERKOWE, dł. 5 m, gr. 53 mm. DRZEWO OPAŁOWE BUK. 660 079 941.
-
USŁUGI | budowlane
ADAPTACJA PODDASZY, OCIEPLENIA WEŁNĄ MINERALNĄ, SUFITY PODWIESZANE, ZABUDOWY GK, WYKOŃCZENIA WNĘTRZ. 660 079 941.
-
USŁUGI | budowlane
USŁUGI MINIKOPARKĄ 2.5 TONY - 722 307 227.
-
SPRZEDAŻ | budowlane
Sprzedam KANTÓWKĘ, KROKWIE, DESKI, GONTY i OPAŁ - 788 344 233.
-
USŁUGI | budowlane
REMONTY I WYKOŃCZENIA WNĘTRZ KRÓTKIE TERMINY GWARANCJA NA WYKONANE ROBOTY. 602839607
Tel.: 602839607
-
PRACA | dam
PENSJONAT "Willa Park" W CENTRUM ZAKOPANEGO ZATRUDNI OSOBĘ DO SPRZĄTANIA I RZYGOTOWYWANIA ŚNIADAŃ. 509 578 689.
-
PRACA | dam
Kucharz al'a carte- Restauracja Górska w Białce Tatrzańskiej Do
uzupełnienia zespołu poszukujemy osoby na stanowisko: KUCHARZ. Oferta
pracy dla kucharza z doświadczeniem zawodowym. Praca na stałe, bardzo
dobre warunki pracy. Więcej informacji pod nr. 518 259 536
www.restauracjagorska.pl rest.gorska@gmail.com
Tel.: 518 259 536
E-mail: rest.gorska@gmail.com
WWW: www.restauracjagorska.pl
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Zakopane sprzedam wydzielone udziały w kamienicy na Krupówkach. tel 660797241 b12.pl.
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Zakopane - DOM na ulicy Grunwaldzkiej. 660 797 241
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Zakopane -sprzedam dom na ulicy Stachonie 660797241 b12.pl.
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Działka pow. 41ar do zabudowy położona w Lipnicy Wielkiej pod Babią Górą. 603071487, 609325040.
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Las z drzewostanem pow. 41ar w Lipnicy Wielkiej 603071487, 609325040.
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
APARTAMENT Za Strugiem, Zakopane - 607 506 428.
-
PRACA | dam
Zatrudnię TYNKARZA I POMOCNIKA przy tynkach maszynowych. 730 39 73 01.
-
PRACA | dam
Poszukujemy osób do pomalowania drewnianych balkonów w obiekcie turystycznym w Zakopanem. Osoby zainteresowane prosimy o kontakt pod numerem telefonu: 693 692 100. 693692100
Tel.: 693692100
-
KUPNO
SKUP STARYCH SPAWAREK. 536269912.
-
RÓŻNE
OBWOŹNY SKUP ZŁOMU - dojazd do klienta. 536269912.
-
USŁUGI | inne
PROFESJONALNA WYCINKA DRZEW, GAŁĘZI Z PODNOŚNIKA I Z UŻYCIEM LINY. 889 105 476
-
USŁUGI | budowlane
FLIZOWANIE, REMONTY, WYKOŃCZENIA. 882080371.
-
USŁUGI | budowlane
KAMIENIARSTWO. 882080371.
-
USŁUGI | budowlane
KAMIENIARSTWO, ELEWACJE, OGRODZENIA - WSZYSTKO Z KAMIENIA. 509 169 590.
-
USŁUGI | budowlane
USŁUGI BLACHARSKO-DEKARSKIE, KRYCIE I PRZEKRYCIA DACHÓW, KOMINY, BALKONY, RYNNY, GZYMSY, FASADY. 889 388 484.
-
USŁUGI | inne
WYCINKA, PRZYCINKA DRZEW W TRUDNYCH WARUNKACH - 691 317 098.
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
POLE - 1.6 HA i 42 AR. 505 429 375.
-
NAUKA
NATIVE SPEAKER - JĘZYK ANGIELSKI - nauka face to face lub online, PRZYGOTOWANIE DO MATURY - Zakopane, okolice - 605 069 173
-
USŁUGI | budowlane
TYNKI MASZYNOWE. 604 857 880.
-
USŁUGI | budowlane
MALOWANIE DACHÓW I ELEWACJI. 602 882 325.
-
USŁUGI | budowlane
OGRODZENIA, www.hajdukowie.pl. 692 069 284.