Dawniej gościńce pełne były wędrowników i dziadów proszalnych. Zazwyczaj byli nieszkodliwi i chodząc po wsiach, najczęściej oczekiwali niewielkiego wspomożenia – kawałka chleba, miski zupy czy kubka mleka. – Trzeba pamiętać, że dziad jest dziadem, ale też człowiekiem – rozpoczyna opowieść Wojciech Gąsienica Byrcyn, który pamięta zakopiańskiego dziada spod Górki, gdzie jezuici mają swój klasztor. Do szałasu jego ojca w Dolinie Kasprowej przychodził holny dziod, a na Gładkie – osiedle położone na stokach Gubałówki, gdzie od pokoleń mieszkają Byrcynowie – zachodzili wędrowni żebracy. – Do dziada wszyscy zwracali się z szacunkiem, w formie podwójnej, na przykład mówili: „Wiecie co, dziadu” – objaśnia pan Wojciech. – Powiedzenie „dziadu” nie było czymś obraźliwym, ale nie wolno było powiedzieć tego niewłaściwym tonem – dodaje.
Wantule
– Część Doliny Miętusiej z Polaną Zahradziska była naszym rodzinnym terenem po mamie. Często, będąc dzieckiem, jeździłem tam z rodzeństwem i rodzicami. Zawsze wybieraliśmy się z całym ekwipunkiem – jedzeniem, ubraniem. Pamiętam, chłopy kosiły, a baby przewracały siano. Gdy nadszedł czas odpoczynku, wtedy wszyscy się zbierali i przypominali sobie różne historie z przeszłości. Najpiękniej opowiadał Ignacy Gąsienica Walczak Wójciak, czyli wujek Ignac – wspomina Wojciech Byrcyn. Z Wantulami wiąże się historia pewnego dziada, który przyszedł tam do szałasu. Wszyscy juhasi i baca wyśmiewali się z niego i drwili. Chociaż zwyczaj nakazywał ugościć, niczym wędrowca nie poczęstowali. Ale najmłodszy juhas zlitował się nad nim i zaniósł mu w swoim czerpaku żentycy. – Dziad przygarnął chłopca i powiedział mu: „Idzie bieda. Jak nad Czerwonymi Wierchami ukaże się chmurka, to wiedz, że zaczyna się złe. Kiedy ona się rozszerzy na całą grań, bieda jest blisko. A gdy zacznie się robić ciemno, to zabierz swoje owce i zejdź na dół”. I tak też się stało. Gdy juhas ze swoimi owcami był już na dole, wtedy nastąpił ogromy obryw i wszystkich pozostałych juhasów i bacę wantule zasypały. Do dziś na Wantulach słychać wołanie i płacz – przypomina opowieść swojego wuja pan Wojciech i podkreśla, że w nieco innej formie przypowieść o Wantulach spisał Andrzej Stopka Nazimek.
Holny dziod
Nazywali go Jakub Pasternicki. Mówiono o nim holny dziod. Zachodził do Doliny Kasprowej, na szałaśną gazdówkę do Stanisława Gąsienicy Byrcyna, ojca pana Wojciecha. – On zawsze przychodził jako „dziod” i traktował bacę jako najważniejszą tam osobę, całując go w rękę. Mój tato był tam pełnomocnikiem i bacą kasprowskiej doliny, ale ponieważ dziad był od niego starszy, więc traktował go również z szacunkiem. Wtedy też go całował w rękę. Ojciec te spotkania wspominał do śmierci – podkreśla. Skąd przychodził i dokąd wędrował holny dziod, tego nikt nie wiedział. Nigdy nie chciał nic o sobie powiedzieć. – Ojciec twierdził, że musiał być gdzieś z pogranicza, bo kiedyś chłopiec, który go prowadził, nazywał go po słowacku „stary otec” – tłumaczy Wojciech Gąsienica Byrcyn. Chodził w mocno zniszczonych cyfrowanych portkach góralskich, na których nie było miejsca bez łaty. Nosił juhaską torbę. Prosił o miejsce przy watrze, żeby mógł się ogrzać. Przy okazji zawsze został czymś poczęstowany.
Pod jezuicką Górką
– Jak byłem mały, to mieliśmy swojego dziada, nazywaliśmy go „jezuicki dziod”. Siedział codziennie pod Górką, w miejscu, gdzie schodziły się drogi. Jedna z nich – gliniasta – prowadziła tak, jak dziś estakada. Dziś już nie ma tego miejsca, gdzie całe dnie spędzał dziad, bo tędy przechodzi ta czterospasmówka – snuje opowieść. Jezuicki dziod nie miał nóg i poruszał się na wózku. Gdy zaczynał padać deszcz, miał nieopodal takie miejsce, gdzie mógł się schronić. – Nigdy nie pamiętam, aby kiedykolwiek o coś prosił. Ale codziennie ludzie coś mu dawali. Jak kobiety szły z Gubałówki z brzemionami, to mu zawsze trochę mleka nalały, odkroiły kawałek sera. Czasem ktoś bułkę kupił, albo dał grosika – wspomina Wojciech Gąsienica Byrcyn. – Ja z rodzeństwem zanosiłem do pewnego domu mleko, a w pobliżu właśnie siedział nasz dziod. Często mama dolewała więcej mleka i mówiła: „Odlejze mlyka dziadowi”. Miał zawsze przy sobie kwaterkowy garnuszek z aluminium – dodaje. Był to czas, kiedy nie były jeszcze tak powszechne telefony. Jezuicki dziod przekazywał rozmaite informacje. Najczęściej umawiał panny i kawalerów na spotkania. Opowiadał im, kto komu się podoba. Jezuicki dziod tylko raz w roku opuszczał swoje miejsce pod Górką. Było to wtedy, gdy zbliżał się odpust w Kalwarii. Pociągiem wyjeżdżał już kilka dni wcześniej, aby zająć sobie dobre miejsce. Siedział tam cały czas, dzień i noc. – Jednego razu mój tato, wujek Ignac i kilku innych zokopianów postanowiło również wyruszyć na kalwaryjski odpust. To była okazja nie tylko do spełnienia religijnego obowiązku, ale spotkania się z ludźmi, poznania zwyczajów i ubiorów z innych regionów – wyjaśnia Wojciech Gąsienica Byrcyn. – W czasie głównego nabożeństwa odpustowego, podczas podniesienia zakopiany usłyszeli, jak nasz dziod strasznie się drze. Wujek mówi do mojego ojca: „Stasek, kalwariany nasymu dziadowi krzywde robiom”. Mimo podniesienia ruszyli na pomoc. Patrzą, a kalwaryjskie dziady niosą naszego dziada na tym wózeczku, a on się drze: „Ostowcie mnie”. Zanieśli go z wózkiem na księską grzędę i tam go zostawili, a sami zajęli jego wcześniej wybrane miejsce. Jezuicki dziod nie dał rady sam się wygrzebać, ale nasze chłopy wyjęli go i przynieśli na to samo miejsce, chociaż kalwarianie nie chcieli na to pozwolić. Kłócili się i bili nie tylko żebracy, ale również kalwaryjscy pielgrzymi z zakopianami. Któremuś z naszych nawet wydarli zapięcia z kożucha. Ostatecznie po mediacjach kalwarianie odpuścili – opowiada. Za wszystkie pieniądze, które jezuicki dziod zebrał na odpuście, kazał kupić dwie skrzynki wódki i każdemu dał po butelce za to, że go bronili, więc gdy wracali do domów, trochę sobie wypili. – Raz w życiu widziałem mojego tatę pijanego – śmieje się pan Wojciech.
Po prośbie
Niekiedy po osiedlu Gładkie chodzili żebracy po prośbie, którzy wędrowali z miejsca na miejsce. – Tych dziadów ludzie troszkę się obawiali, bo mogli okraść. Nie nazywali ich naszymi dziadami, chociaż na nich się czekało. Niektórzy byli charakterystycznymi typami – wspomina. Wśród nich był taki dziad, który pięknie śpiewał dziadowskie pieśni. – Jak on przyszedł, to wszyscy byli radzi – przekonuje Wojciech Gąsienica Byrcyn. Dawniej nie było zamków w drzwiach, więc domu się nie zamykało. Kiedyś do Byrcynowej chałupy zaszła Cyganka, a w izbie nikogo akurat nie było. Gdy gospodyni przyszła do domu, zastała kobietę, która wyjadała z garnków ugotowane jedzenie. – Chwała Panu Bogu. Głodnoście, to dobre – powiedziała mama Cygance – wspomina pan Wojtek. Innym razem, a było to tuż po okupacji, do Byrcynów zaszedł dziad. Miał na sobie mocno połatane spodnie, a na głowie czapkę z maleńkim daszkiem. W ręce trzymał długi kij. Chodząc, kulał. – „Jako wom, dziadu, dać piyniendzy, kie mom telo dzieci i samej mi ciynzko. Ale dam wom to, co mogem. Dom wom mlyka. Kielo kciecie, to sie napijcie, bo reśte my juz odnieśli panom” – mówiła moja mama do dziada, a byłem tego świadkiem – przypomina sobie pan Wojciech. – Kiedy się napił i poszczęścił, poszedł sobie. Ale za chwilę się wrócił i wołał: „Dejcie mi cyrwono smate”. Mama coś udarła i mu dała. Poszedł, a my patrzyliśmy, co będzie robił. Tymczasem on, coś wykrzykując, włożył szmatę pod szopę naszej sąsiadki. Okazało się, że ona też go obserwowała. Gdy zobaczyła, co robi w jej szopie, zaczęła wołać: „Ej, dziadu! Nie carujcie, nie carujcie”. Dziad był dziadem, ale szmatę oddał i przy okazji dowiedzieliśmy się, co tam robił. Opowiadał tak: „Jak przysedek do wos, to z jednyj borynki mlyko, któreście mieli, toś mi dała. A tamok przyseł, to miała pore borynek, a dała mi takie mlyko, co ani pies by nie pił. To jo se namyśloł, ze zrobie porzondek. Pytom sie, cy duze dzieci mo. A ona godo, ze mo jedne dziewke małe, a dwie juz starse. To jo se namyśloł, ze jo se przycarujem. A ona uwierzyła i dała mi śmietanki” – kończy opowieść Wojciech Gąsienica Byrcyn.
Jolanta Flach
Tygodnik Podhalański 13-14/2010
Zdjęcie pochodzi z książki „Tatry. Fotografie Tatr i Zakopanego 1859-1914”, wyd. BOSZ
Nie ma jeszcze komentarzy do tego artykułu.
-
PRACA | dam
PROMOTOR roznoszenie ulotek Zakopane. Atrakcyjne wynagrodzenie.
-
SPRZEDAŻ | różne
ODDAM NIEODPŁATNIE 5 PODWÓJNYCH OKIEN W GÓRALSKIM STYLU - 668 697 381.
-
PRACA | dam
Poszukujemy POKOJOWYCH do sprzątania w aparthotelu w Białce Tatrzańskiej. Oferujemy pracę stałą, sezonową lub dorywczą. Praca w godzinach 8:00 - 16:00 z elastycznym grafikiem i wyżywieniem. 696112266
Tel.: 696112266
-
NIERUCHOMOŚCI | kupno
Kupie - pilnie kupie dom w Nowym Targu lub okolicy tel 660797241.
-
USŁUGI | inne
WYCINKA, PRZYCINKA DRZEW W TRUDNYCH WARUNKACH - 691 317 098.
-
PRACA | dam
Stacja Narciarska Polana Szymoszkowa zatrudni na sezon zimowy do pracy w gastronomii: PIZZERÓW, BARMANKI, BUFETOWE, POMOCE KUCHENNE, OSOBY NA ZMYWAK, OSOBY DO SPRZĄTANIA SALI. Kontakt osobisty pod nr tel.: 693 319 707
-
USŁUGI | budowlane
WYKOŃCZENIA WNĘTRZ, REMONTY, ZABUDOWY GK, ADAPTACJA PODDASZY. 660 079 941.
-
SPRZEDAŻ | różne
OPAŁ BUK. 660 079 941.
-
USŁUGI | budowlane
FLIZOWANIE, REMONTY, WYKOŃCZENIA. 882080371.
-
USŁUGI | budowlane
KAMIENIARSTWO. 882080371.
-
PRACA | dam
Przyjmę MURARZY, DEKARZY. Praca Polska, Niemcy. 608729122.
-
KUPNO
OBWOŹNY SKUP ZŁOMU - dojazd do klienta. SKUP STARYCH SPAWAREK. 536 269 912.
-
PRACA | dam
NIEMCY: MURARZ, CIEŚLA, MALARZ, OCIEPLENIA, ELEKTRYK, SPAWACZ, KRANISTA. Umowy na warunkach niemieckich. Kontakt: 0048 601-218-955
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Sprzedam DZIAŁKĘ W ŁAPSZACH WYŻNYCH (nr 2903, 2904, 2905). 572624414.
-
PRACA | dam
Poszukuję chłopaka z umiejętnością j. niemieckiego na wyjazd do Niemiec (4-7.12.25). 664 497 808.
-
SPRZEDAŻ | różne
SPRZEDAM OPAŁ SUCHY - 788 344 233.
-
PRACA | dam
Przyjmę BRYGADY I POJEDYNCZE OSOBY NA TYNKI I WYLEWKI MASZYNOWE. 503 532 680.
-
PRACA | dam
Nowe miejsce na mapie Białki Tatrzańskiej rekrutuje ! Na stanowiska: -kucharz produkcyjny, kucharz wydawkowy, pizzer, pomoc kuchenna, pracownik obsługi sali restauracyjnej Jeżeli jesteś zainteresowany/ zainteresowana pracą zadzwoń, lub wyślij CV. 798625975 restauracjadwatopory@gmail.com
Tel.: 798625975
-
USŁUGI | budowlane
PŁYTKI, REMONTY, ELEWACJE, PODDASZA. 793 677 268.
-
USŁUGI | budowlane
PŁYTKI, REGIPSY, MALOWANIE, WYKOŃCZENIE WNĘTRZ. 787 479 002.
-
USŁUGI | budowlane
OCIEPLANIE DOMÓW na materiałach wysokiej jakości. 787 479 002.
-
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
Wynajmę umeblowane MIESZKANIE EMERYTCE - Szaflary. 601 707 235.
-
PRACA | dam
Pracownia Projektowa SŁOWIK ARCHITEKTURA poszukuje ARCHITEKTA.
Oczekujemy: *ukończonego kierunku studiów pierwszego stopnia na Wydziale
Architektury *znajomości programu ArchiCAD * min. 2 lata doświadczenia.
668 309 058 https://slowikarchitektura.pl/
Tel.: 668 309 058
WWW: slowikarchitektura.pl/
-
PRACA | dam
Poszukiwana osoba do pracy w sklepie na Krupówkach na stanowisko sprzedawcy. 723 745 984
Tel.: 723
-
PRACA | dam
KASJER/KASJERKA PRACA W SKLEPIE SPOŻYWCZYM BUKOWINIE TATRZAŃSKIEJ WIĘCEJ INFORMACJI POD NR TEL. 609820250 as.stasik@op.pl
Tel.: 609820250
-
PRACA | dam
Przyjmę do pracy na budowie - docieplenia, budowy od podstaw, wykończenia. Zakopane i najbliższe okolice.. 500160574
Tel.: 500160574
-
NIERUCHOMOŚCI | kupno
Skupujemy nieruchomości za GOTÓWKĘ, PODHALE. 600404554
Tel.: 600404554
-
NIERUCHOMOŚCI | pośrednictwo
Zarządzanie domkami i apartamentami na wynajem krótkoterminowy. 788 63 36 33 www.zarzadzanieapartamentami.info
Tel.: 788
-
USŁUGI | budowlane
MALOWANIE DACHÓW I ELEWACJI. 602 882 325.
-
PRACA | dam
Przyjmę PIEKARZA. 607 44 55 66.
-
SPRZEDAŻ | różne
DREWNO KOMINKOWE. 501 577 105.
-
USŁUGI | budowlane
OGRODZENIA, www.hajdukowie.pl. 692 069 284.