2013-05-23 05:36:11
Marynarski Biznes cd.
Kiedy pracowałem w Polskich Liniach Oceanicznych, statki pływały w tzw. strefach dewizowych. Przepraszam, ja też pływałem a nie pracowałem, Tak mawiały żony marynarzy tzw. "marynarzowe" - mój mąż nie pracuje, mój mąż pływa.
Od tego, w jakiej strefie ten statek czy też marynarz pływał zależał tzw. dodatek dewizowy jaki na dzień po za polskim portem marynarz w dewizach zarabiał. Mały on był ten dodatek, bardzo mały i zależał też od stanowiska, jakie na statku się zajmowało. Inny był dla oficerów, inny dla załogi nie oficerskiej.
O ile dobrze pamiętam stref było IV.
Pierwsza, to Bałtycka i zachodniej Europy, na której marynarz dostawał bodajże 45 centów dziennie. A rejsy były króciutkie.
Kiedy pływałem na "Jaśle" z Gdyni do Ipswich, rejs tam i z powrotem trwał najczęściej 14 dni. Jak się dopłynęło do tej Anglii za 4 dni, miało się na koncie jednego dolara i 80 centów. Co za to można było na wyspach kupić, kiedy ponad dwa dolary wchodziły na funta a piwo w pubie kosztowało najmniej pół dolara? Pozostawał tzw. import marynarski, alkohol i papierosy. Kupowało się go na statku w kantynie. Np. karton papierosów, 10 paczek po 25 centów paczka. Dokerowi na pokładzie odstępowało się ją za 50 centów a na lądzie w barze już za 1 dolara. Oczywiście, te przebicia były różne, podaję przykładowo na czym polegał ten marynarski "import" czyli najzwyklejsza kontrabanda.
W tym wpisie może ograniczę się do "marynarskiego importu" jaki miał miejsce na promie, na którym pływałem. Był to M/F Mikołaj Kopernik (Motor Fera - czyli tzw. prom) pływający na trasie Świnoujście - Ystad (Szwecja).
Był to prom samochodowo kolejowy, w jeden rejs zabierał maksymalnie na dolny pokład kolejowy gdzie były 4 tory, chyba 40 wagonów towarowych a na samochodowy bodajże mógł zabrać 36 dużych ciężarówek.
Prom obsługiwały dwie pełne załogi zmieniające się co 10 dni. Przez te 10 dni, jako, że cykl wacht był 6 na 6 czyli 6 godzin wachty i 6 godzin odpoczynku człowiek "wypracowywał" co najmniej 120 godzin. A jakby nie było, przy obowiązującym wtedy 6 dniowym tygodniu pracy ilość godzin pracy w okresie 10 dni wg. Kodeksu Pracy naszej kochanej Polski Ludowej zamykała się 80 godzinami. Jak tam wtedy w biurach armatora PLO liczyli to liczyli, ale po 10 dniach pracy człowiek miał 10 dni tzw. "wysadki" czyli wolnego. Pod bazę promową w Świnoujściu podjeżdżał autobus (często w drodze powrotnej do Trójmiasta zwany "wesołym autobusem") z załogą z Gdyni i zabierał tych, co schodzili na wysadkę.
W załodze pokładowej, istniała tzw. spółka. Nie zaliczali się do niej pokładowi oficerowie, więc w sumie w tej spółce było 7 osób: bosman, cieśla, 4 marynarzy wachtowych i jeden tzw. "dejman" (dayman), czyli pracujący na pokładzie marynarz. Dokładnie, to dejman pracował 8 godzin w dzień przy konserwacji pokładu a prócz tego pomagał wachtowym na manewrach cumowniczych w porcie i przy tzw. ształowaniu. Na Koperniku to ształowanie czyli mocowanie ładunku polegało na przygotowaniu (umocowaniu za pomocą specjalnych ściągaczy i haków z łańcuchami do pokładu) wagonów i samochodów do podróży przez Bałtyk jak też przygotowaniu tego do wyładunku w Świnoujściu lub w Ystad. Schodząca z promu "spółdzielnia" mówiła tej wchodzącej, że na jutro w Ystad potrzeba np. 12 i 12. Czyli tuzin butelek i tuzin kartonów.
Wypadało więc na jednego członka "spółdzielni" 2 butelki Luxus Vodka za 14 koron szwedzkich i 2 kartony papierosów Prince po 10 koron za karton. Kupowało się to w statkowym "bundzie" za te 34 korony. Ochmistrz miał zawsze aktualny przelicznik ile koron w danym dniu wchodzi na 1 dolara USA w jakim był ten dodatek dewizowy liczony. Dejman brał te pakunki i chował do jednego z wagonów na którym robił odpowiedni znak kredą.
Po przypłynięciu do Ystad, szwedzki maszynista, przyjeżdżający spalinową lokomotywą po wagony, wypłacał bosmanowi należną ilość koron licząc po 20 koron za butelkę i 20 za karton papierosów. Nigdy nie sprawdzał czy zamówiona ilość towaru w schowku jest. Zaufanie było podstawą tych transakcji. Na koniec ściskając bosmanowi rękę mówił - to jutro dajcie znowu 12 kartonów papierosów ale wódki chcę 15. "Batel".
I sytuacja się powtarzała, z tym, że każdy kupował po 2 butelki a trzech pierwszych na liście 3 butelki by te 15 butelek było. Ten co kupił jedną butelkę więcej od pozostałych spadał na koniec listy podczas gdy pozostali przesuwali się o 1 miejsce do przodu. Czasem dodatkowe butelki kupowało dwóch lub trzech pierwszych z list, którzy po zakupie w tym dniu automatycznie spadali na koniec listy.
Tak działała ta spółka zwana też spółdzielnią za zadowoleniem wszystkich jej członków a ku niezadowoleniu motorzystów, kucharzy i stewardów, którzy by dorobić do dodatku, musieli biegać na tzw. ścieżkę zdrowia. Polegała ona na tym, że podczas postoju promu w Ystad jak najszybciej obracało się z 1 paczką papierosów, którą można było mieć przy sobie wychodząc na ląd, do któregoś sklepiku przy porcie. Tam Szwed za paczkę płacił już 5 koron, marynarz pędem wracał na prom, brał następną paczkę i znowu biegł do sklepiku. Szwedzcy celnicy wiedzieli o tym, kiedy taki ktoś po raz któryś z kolei wychodził w ciągu godziny z promowej bazy, z uśmiechem na ustach mówili do niego "ooo, steszka zdrowija, dobzie, dobzie, taak, taak - co oznaczało ni mniej ni więcej, że ścieżka zdrowia jest dobra dla tego człowieka.
Zdarzali się złośliwi celnicy, którzy np. kazali otworzyć paczkę i wypalić przy nich jednego papierosa. Takiej anpoczętej paczki w sklepiku już nie chcieli kupować, ale to się zdarzało naprawdę rzadko. Podobnie, by wśród wychodzących ktoś ryzykował i brał do kieszeni więcej niż jedną paczkę. Pokładowcy (ci ze spółdzielni) wspomagali tę resztę. Kiedy szli na ląd po zakupy, co nazywało się "do Żyda", często zabierali czyjąś paczkę papierosów by mu wynieść po za bramę.
A na zakupy chodziło się "do Żyda" bo często, nie tylko w Ystad ale też w Hamburgu, Antwerpii i innym porcie zachodniej Europy najbliższy przy porcie sklep prowadził pochodzący z Polski Żyd. U niego załatwiało się cały interes.
W Ystad kupowało się np. złoto albo kamienie do pierścionków np. tzw. piasek pustyni. Dżinsy, damskie bluzki (tzw. bukle), peruki, rajstopy. I wszystko, co w Polsce można było sprzedać, oczywiście też "świerszczyki" czyli książeczki pornograficzne. Książeczki, w których tekst ograniczał się do różnych "ochów" i "achów" a i to pisanych w postaci dymku na fotografiach, które zapełniały strony takiego "świerszczyka". Nie było problemów z wniesieniem tego na prom czy statek, problem pojawiał sie dopiero w Gdyni czy Szczecinie, kiedy trzeba było to wynieść ze statku. Ale w jaki sposób się to odbywało niech już zostanie tajemnicą marynarzy, którzy przecież nadal pływają. I chociaż może juz nie muszą aż tak kombinować bo dewizy mogą zapewne wwozić i wywozić, ten marynarski szmugiel będzie zapewne istniał tak długo, jak będą granice państw.
Za moich czasów, by mieć za co kupić na zachodzie towar, który z jakimś tam zyskiem sprzedawało się w Polsce, trzeba było łamać prawo socjalistycznego, dbającego o swoich obywateli państwa.
Ten dodatek dewizowy jaki marynarz otrzymywał był marny, bardzo marny.
Pływając w rejsy na daleki wschód, do Australii czy obu Ameryk dostawało się ten dzienny dodatek najwyższy . Im więcej się dni nazbierało za cały rejs to i dewiz więcej się zarobiło.
Ale Polska Ludowa dbała może nie tyle o swoich obywateli, co o to, by te dewizy zostawały w kraju. I po przyjściu statku do Gdyni ochmistrz dodatek dewizowy wypłacał w tzw. bonach baltonowskich.
Były to rzeczywiście bony, za które można było kupić towar w sklepach Baltony i w niektórych sklepach Pewexu. W czasie, kiedy w polskich sklepach było nie tylko prawie pusto ale i bardzo szaro, kolorowe opakowania towaru w tych dewizowych sklepach naprawdę robiły wrażenie.
Bywało tak, że pod sklepem Baltony stali mieszkańcy Trójmiasta i zagadywali polskich marynarzy. Bo polskich marynarzy, mimo, że w cywilnych ciuchach, można było rozpoznać w tłumie ludzi Trójmiasta. Po pierwsze, najczęsciej na głowie tzw. "Kaszubka" lub "bosmanaka" czyli czapka, najczęściej czarna. A na grzbiecie "bejgerówka" (od nazwiska ówczesnego dyrektora PLO Bejgera) czyli kurtka nieprzemakalna z sortów ubrań roboczych jakie każdy pracownik statku PLO dostawał. Marynarzy proszono o zakup towarów w sklepie, bo by zostać w Baltonie obsłużonym trzeba było się wylegitymować Książeczką Żeglarską.
Martynarze dla tych "lądowych: najczęściej kupowali alkohol, papierosy, dżinsy lub damskie bluzki....
Ale, wchodząc do sklepu Baltony np. w Nowym Porcie widziało się ogłoszenie, na którym była przykładowo taka wiadomość - 1kg. pieprzu tureckiego/1 dolar = 200 zł w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Handlu Spożywczego. Oczywiście, te ceny za 1 kg kawy czy herbaty lub innego dewizowego towaru były różne, np. 0,73 centy, ale podaję przykładowo ten równy 1 dolar.
Człowiek szybko liczył te bony. Wychodziło, że ma ich 100, bo tyle dowiózł do kraju zamiast je wydać na tańce, hulanki i inne swawole w Afryce czy Brazylii.
Za te 100 dolarów kupował 100 kilo pieprzu. Tureckiego. Albo rosyjskiego na którym pisało "Turkisch pepper" made in USSR. Dostawał kwitek, że tyle tego pieprzu nabył.
Teraz musiał jechać do magazynu Baltony. Jak nie miał znajomego z półciężarówką typu Nysa lub Żuk brał tzw. taksówkę bagażową. W magazynie dawał kwitek i wydawali mu te 100 kilo pieprzu. Jak pieprz był szczelnie zapakowany, obywało się bez kichania.
Z tym pieprzem jechało się do magazynów WPHS, gdzie po wyładowaniu dostawało się kolejny kwit. Ten kwit zaświadczał, że obywatelowi legitymującego się książeczką żeglarską nr taki a taki należy wypłacić 20 tysięcy złotych. Z tym kwitkiem jechało się już taksówką osobową lub trajtkiem (trolejbusem) a może i tramwajem do wskazanego na kwicie odpowiedniego banku.
Dziwnym trafem ten bank był najczęściej usytuowany na drugim końcu Trójmiasta, ale czego się nie robiło by ciężko zarobione na morzu dewizy zostały w Ludowej Ojczyźnie.
W tym banku albo dostawało się gotówkę, albo, jeżeli ktoś chciał od razu wpłacali na konto PKO. Bo o czymś takim jak o prywatnym koncie czekowym jeszcze się nawet nie marzyło by nie powiedzieć słyszało...
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Sprzedam Tartak Gogolin ( województwo opolskie ) 1,870 ha Hala , Trak Bydgoski dolnonapędowy Wielopiła Trak taśmowy 2 wanny do impregnacji Ładowarka Furukawa i Komatsu Stacja benzynowa Kontenery mieszkalne Garaże Cena 5 200 000 zł tel.600832298. -
PRACA | dam
Nowo otwarta restauracja na Krupówkach zatrudni na stałe OSOBĘ Z DOŚWIADCZENIEM W PRZYGOTOWYWANIU BURGERÓW I KEBABÓW. Proszę o wysłanie kontaktu na mail: niemcowna@o2.pl -
MOTORYZACJA | sprzedaż
SKUTER INWALIDZKI ELEKTRYCZNY. 784 950 106. -
PRACA | dam
Recepcjonista do obsługi apartamentów w Białce Tatrzańskiej. Oferujemy stabilne zatrudnienie i atrakcyjne wynagrodzenie. Zainteresowanych prosimy o kontakt pod numerem 692 477 200 i przesłanie CV na adres m.koszarek@gorskagrupa.pl. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Sprzedam BACÓWKĘ, nowo wybudowaną na Sralówkach. 515 503 494, 18 265 39 77. -
SPRZEDAŻ | zwierzęta
Dwa KONIE POCIĄGOWE 9.500 zł/szt. 790 759 407. -
SPRZEDAŻ | budowlane
STEMPLE BUDOWLANE 6 zł/szt. DESKI SZALUNKOWE 600 zł/kubik. WIĘŹBA 950 zł/kubik. 790 759 407. -
SPRZEDAŻ | różne
DREWNO OPAŁOWE 160zł/ m3. 790 759 407. -
SPRZEDAŻ | budowlane
DOM Z PŁAZÓW CIOSANYCH 10x8m - do przeniesienia. 790 759 407. -
SPRZEDAŻ | budowlane
DESKI Z OFLISEM na szałasy. 790 759 407. -
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
DO WYNAJĘCIA LOKAL HANDLOWO-USŁUGOWY 110m2 W CENTRUM NOWEGO TARGU, UL. KRZYWA. 608 806 408 -
PRACA | dam
RESTAURACJA W KOŚCIELISKU ZATRUDNI: KUCHARZY, POMOCE KUCHENNE, KELNERÓW. 608 806 408 -
PRACA | dam
DORYWCZO - SPRZĄTANIE W KOŚCIELISKU. 608 806 408 -
PRACA | dam
KOŚCIELISKO - OSOBĘ DO OBSŁUGI IMPREZ: WESELA, KOMUNIE, CHRZCINY. 608 806 408 -
PRACA | dam
DO PRACY W PENSJONACIE W KOŚCIELISKU z możliwością zamieszkania. 608 806 408 -
MOTORYZACJA | kupno
KUPIĘ KAŻDEGO MERCEDESA SPRINTERA. 531 666 333. -
MOTORYZACJA | kupno
KUPIĘ KAŻDĄ TOYOTĘ. OSOBOWE, TERENOWE. CAŁE LUB USZKODZONE. 531 666 333. -
PRACA | dam
RESTAURACJA W ZAKOPANEM ZATRUDNI KELNERA-KELNERKĘ W SYSTEMIE ZMIANOWYM (8 GODZINNYM). 512351742 ZAMOYSKIEGO 2 watra@zakopane-restauracje.pl
Tel.: 512351742 -
PRACA | dam
Piekarnia w Zakopanem zatrudni EKSPEDIENTKĘ. Bardzo dobre warunki pracy. 604 102 804, 602 285 793. -
PRACA | dam
Piekarnia w Zakopanem zatrudni KIEROWCĘ. Dobre warunki pracy. 604 102 804, 602 285 793. -
USŁUGI | budowlane
OCIEPLANIE PODDASZY WEŁNĄ MINERALNĄ, ADAPTACJA PODDASZY, ZABUDOWA GK. 660 079 941. -
USŁUGI | budowlane
KOMPLEKSOWE WYKOŃCZENIA WNĘTRZ, MALOWANIE, PANELE, MONTAŻ DRZWI, ŁAZIENKI, ZABUDOWY GK. 660 079 941. -
NIERUCHOMOŚCI | kupno
Kupię DOM do 100.000 zł. 500 221 028. -
USŁUGI | inne
WYCINKA, PRZYCINKA DRZEW W TRUDNYCH WARUNKACH - 691 317 098. -
SPRZEDAŻ | zwierzęta
Owczarek podhalański. 501816189
Tel.: 501816189 -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Sprzedam LAS w Łopusznej. 18 28 560 60. -
PRACA | dam
Wspólnota Mieszkaniowa INFINIUM - Aleje 3 Maja 5 w Zakopanem - POSZUKUJE FIRMY ŚWIADCZĄCEJ USŁUGI SPRZĄTANIA BUDYNKU (klatki schodowe, korytarze, itp.) ORAZ TERENU ZEWNĘTRZNEGO. Kontakt w sprawie zakresu do złożenia oferty tel. 889 18 91 54 - zarządca nieruchomości. -
PRACA | dam
Pensjonat w Zakopanem zatrudni POKOJOWĄ - 666 37 83 57. -
PRACA | szukam
KUCHARKA, POMOC KUCHENNA, POSPRZĄTAM. 796 358 958. -
PRACA | dam
Zatrudnię pracowników budowlanych, ekipy, podwykonawców. 601 508736. -
USŁUGI | budowlane
MALOWANIE DACHÓW I ELEWACJI. 602 882 325. -
USŁUGI | budowlane
USŁUGI BLACHARSKO-DEKARSKIE, KRYCIE I PRZEKRYCIA DACHÓW, KOMINY, BALKONY, RYNNY, GZYMSY, FASADY. 889 388 484. -
USŁUGI | budowlane
KAMIENIARSTWO, ELEWACJE, OGRODZENIA - WSZYSTKO Z KAMIENIA. 509 169 590. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
DZIAŁKA BUDOWLANA W MURZASICHLU 19 arów, kameralna. 517 018 380 -
SPRZEDAŻ | różne
NOWE KILIMY RĘCZNIE TKANE (z owczej wełny). Wzór: jarzębina (60/80). Tel. 793 887 893 -
SPRZEDAŻ | różne
Sprzedam GOBELIN - pejzaż zimowy - (145/80). TORBY JUHASKIE. Tel. 793 887 893 -
USŁUGI | budowlane
OGRODZENIA, www.hajdukowie.pl. 692 069 284. -
SPRZEDAŻ | różne
DREWNO KOMINKOWE. 501 577 105.