Tor lodowy bez dachu.

     Od kilku dni Małopolska stała się celem zmasowanego ataku władzy centralnej w różnych jej postaciach. Zakopane, a szerzej Podhale, jako zawsze dobrze sprzedający się medialnie produkt, bez względu na to, czy jest to wyścig kolarski, czy reklama piwa stało się miejscem zawoalowanej w kiepski sposób kampanii wyborczej. Jak inaczej nazwać troskę szeroko rozumianej władzy, która pręży muskuły dopiero teraz, gdy strach zajrzał jej głęboko w oczy. Wszystkie ręce na pokład, więc w Zakopanem pojawił się również minister sportu. W blasku fleszy poinformował na spotkaniu z dziennikarzami, że tor lodowy będzie modernizowany i hojnie sypnął groszem. Całe 5 mln złotych. Problem tylko w tym, że po tej modernizacji tor nadal nie będzie zadaszony, co sprawi, że niestety nie będzie mógł być wykorzystany w optymalny sposób. Zakopiański tor poprzez swoje położenie nad poziomem morza oraz skład fizyczny wody używanej do lodzenia daje możliwość osiągania wyników na światowym poziomie. Pomimo tego to tor w Warszawie ma być zadaszony. W stolycy bez dachu ani rusz, przykładem jest stadion narodowy.
     Jak to zwykle w życiu bywa zawsze chodzi o pieniądze. Czymże jest 100 mln złotych wydanych na referendum, którego szanse na powodzenie są znikome. Ale takich nakładów wymaga od nas demokracja. A czy rozwój naszego miasta, regionu i sportu nie wymaga nakładów? A może problem jest o wiele prostszy, nikt w ministerstwie nie zajrzał do słownika PWN, aby wyjaśnić wszem i wobec co tak naprawdę znaczy słowo modernizować, więc cytuję „Czynić współczesnym, nowoczesnym, dostosowywać do współczesności; aktualizować, uaktualniać, unowocześniać, uwspółcześniać”. Wiele wysiłku trzeba chyba włożyć, aby w braku dachu dostrzec coś z nowoczesności. Chyba, że korzystając z doświadczeń stadionu narodowego, będziemy łapać w miesiącach jesiennych deszczówkę, aby potem podczas pierwszych przymrozków zamrozić ją nie używając do tego celu kosztowej w utrzymaniu instalacji.
To się nazywa prawdziwa modernizacja.