2024-07-19 17:59:17
Zakopane
Budowa przy Drodze do Walczaków wstrzymana przez nadzór budowlany
Deweloperska inwestycja przy Drodze do Walczaków, która w zeszłym roku budziła kontrowersje została z początkiem lipca wstrzymana przez Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Zakopanem.
O budowie dwóch apartamentowców przy Drodze do Walczaków zrobiło się głośno w wiosną 2023 roku. Radny Stanisław Karp pytał burmistrza, jak to się stało, że inwestor - jego zdaniem - szybciej niż inni otrzymał warunki zabudowy dla inwestycji. Sprawą zajmowała się komisja urbanistyki. Na działce w tej dzielnicy Zakopanego inwestor - spółka, w której zarządzie jest profesor z Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie - stawia dwa budynki deweloperskie po 14 mieszkań w każdym.
Uciążliwa budowa
Na inwestycję - w takiej formie jak powstaje - nie zgadzają się niektórzy sąsiedzi. - Ta budowa od początku była uciążliwa. Tego typu zabudowa nie pasuje do naszej dzielnicy, gdzie przeważają domy jednorodzinne - zaznacza jeden z sąsiadów inwestycji. W miejscu, gdzie powstaje deweloperka, nie ma obowiązującego planu zagospodarowania przestrzennego. Inwestor musiał więc w urzędzie gminy uzyskać warunki zabudowy, a później w starostwie tatrzańskim pozwolenie na budowę. Ostatecznie otrzymał pozwolenie na rozbudowę istniejącego na działce domu jednorodzinnego i budowę drugiego budynku wielorodzinnego.
Gdy inwestycja zaczęła powstawać, sąsiedzi interweniowali w nadzorze budowlanym. - Nasze najważniejsze zarzuty to brak ujętych w projekcie fundamentów. Miejsca parkingowe dla osób niepełnosprawnych nie mają odpowiednich odległości od budynku i granicy działki. Powstająca inwestycja ma większą powierzchnię zabudowy i wysokość niż jest zapisane w projekcie - zaznacza sąsiadka inwestycji. Sąsiedzi dodają, że inwestor i tak uzyskał w warunkach zabudowy o wiele bardziej korzystne parametry zabudowy niż inni mieszkańcy tej dzielnicy. Ich zdaniem, prowadząc prace inwestor bez zgody urzędu miasta na zajęcie pasa drogowego, zbudował zjazd z gminnej drogi.
Istotne odstępstwa
Po skargach mieszkańców Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego zaczął sprawdzać budowę. Na miejscu odbyły się dwie wizje lokalne. 1 lipca nadzór wydał postanowienie o wstrzymaniu prac. W decyzji czytamy, że "stwierdzono wykonanie istotnych odstępstw od zatwierdzonego projektu budowlanego, które polegają na zmianie zagospodarowania terenu. Inspektorzy nadzoru stwierdzili, że w ramach inwestycji o dwa metry obniżono teren, co powoduje konieczność zabezpieczenia skarpy, a także może doprowadzić do osunięcia się ziemi i sprawia, że należy zabezpieczyć wewnętrzną drogę. Z kolei zmiany niwelety doprowadziły do powstania skarp przy sąsiednich działkach. Do tego powstały nieuwzględnione w projekcie mury oporowe. Nadzór stwierdził, że inwestor prowadzi roboty budowlane w "sposób istotnie odbiegający od ustaleń i warunków określonych w decyzji o pozwoleniu na budowę."
Jan Kęsek, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Zakopanem, nie chce na razie komentować sprawy. - Mogę się do niej odnieść dopiero, gdy nasza decyzja dotrze do inwestora - zaznacza Jan Kęsek.
Profesor KUL, członek zarządu spółki, która jest inwestorem twierdzi, że o decyzji o wstrzymaniu prac dowiedział się od dziennikarza TP.
- Pismo z nadzoru budowlanego, o którym pan mówi, jeszcze do mnie nie dotarło. Gdy je otrzymam będę się mógł do niego ustosunkować. Poprzednie postępowanie, które toczyło się przed nadzorem budowlanym, zakończyło się dla mnie korzystnie - twierdzi inwestor.
Wszystko zgodne z prawem
Dodaje, że uzyskane przez niego pozwolenie na budowę zostało zaskarżone do wojewody. Wojewoda utrzymał je w mocy. - Budowa była kontrolowana przez wszystkie instancje i instytucje. Nic nie znaleziono. Dwoje złośliwych sąsiadów oprotestowało budowę. Jedna z tych osób żąda od nas pieniędzy - tłumaczy profesor.
Czuje się on ofiarą kampanii wyborczej i postępowania radnych, a także bezpodstawnych oskarżeń ze strony sąsiadów. Po zakończeniu budowy rozważa oddanie sprawy do sądu, także na drodze karnej. - Z sąsiadką spisaliśmy porozumienie, na mocy którego odkupujemy od niej udziały w drodze oddzielającej nasze działki po zawyżonej cenie. Pani ta zobowiązała się, że w zamian za przekazane pieniądze nie podejmie żadnych czynności, które mogłyby zaszkodzić naszej budowie. Dopóki były pieniądze, pani ta i jej syn nie protestowali. Gdy pieniądze się skończyły zaczęli składać w tajemnicy pisma, do których w końcu się przyznali i stwierdzili, że chcą więcej - zaznacza inwestor. Twierdzi, że jest przez sąsiadów nękany, gdyż wykonują oni niemal codziennie zdjęcia, grożą mu, dopuścili się oszustwa w momencie, gdy nie wypełnili założeń umowy. - Moja granica cierpliwości została przekroczona, zamierzam podjąć stosowne kroki na drodze prawnej - zaznacza inwestor.
Dodaje, że nowe powstępowanie prowadzone przez nadzór jest mu znane, zostało wszczęte pod koniec marca. - Pan inspektor Kęsek dwa razy przeprowadzał wizje lokalne, w czasie których mówił, że budowa jest prowadzona zgodnie z planem i nie ma się do czego przyczepić. Jestem zaskoczony informacjami o wstrzymaniu prac. Najdziwniejsze, że pisma w tej sprawie docierają najpierw do dziennikarzy, a do mnie jeszcze nic nie trafiło. 4 lipca, a więc po datowaniu pisma, o którym pan mówi, rozmawiałem z panem Kęskiem i pytałem, czy jest coś nowego w sprawie. Nie otrzymałem żadnej informacji na ten temat - twierdzi inwestor.
Miasto nic nie zrobiło
Dodaje, że w centrum Zakopanego powstają budowy, które mają być pensjonatami, a z nich wydziela się lokale użytkowe i sprzedaje. Zaznacza, że rejon ul. Kościeliskiej nie posiada obecnie planu zagospodarowania, bo sąd przed laty uchylił go. - Miasto nie zrobiło nic, żeby ten plan uchwalić. My występując o budowę dwóch, jak na Zakopane niewielkich budynków po 14 lokali, robimy to w tej dzielnicy zgodnie z prawem. Korzystam po prostu ze swoich praw. Jeśli mieszkańcy nie chcą takich budów, niech idą do burmistrza, który uchwali plan z takimi zapisami - zaznacza inwestor i dodaje, że miasto nie uchwaliło planu, bo radnym z tego terenu zależy na tym, aby samemu wybudować tego typu inwestycje. - To radni, politycy i inni chcą sobie w tej dzielnicy budować, a jak przyjdzie ktoś z zewnątrz to nie może? - podsumowuje inwestor.
Sąsiad inwestycji podtrzymuje swoje zarzuty i uważa, że to inwestor nie spełnił warunków zawartej umowy, nie udostępniał im dokumentów, a inwestycja miała być mniejsza i oświadczenie nie ma mocy prawnej. Sąsiadka inwestycji stwierdza, iż jak widać po decyzji PINB, zarzuty nie były bezpodstawne. Dodatkowo - jej zdaniem - inwestor nie udostępniał żadnych dokumentów, ukrywał do ostatniego momentu przed sąsiadami fakt, iż planuje budowę wjazdów z działki nr 65. Inwestycja miała być znacznie mniejsza, a oświadczenia nie mają mocy prawnej, co profesor katedry prawa oraz radca prawny powinni wiedzieć. - To było w czasie, gdy inwestor snuł opowieści, że będzie to mniejsza budowa. Powstanie tam mały domek dla księży. Zbudują 10-15 mieszkań, starają się o większą inwestycję w warunkach zabudowy, ale nie będzie to moloch. Nie dotrzymali więc warunków ani nie trzymali się procedur prawa budowlanego - odpowiada sąsiad inwestycji.
Jedyny w okolicy


Jeszcze jedno do radnego Karpa , tak walczy z wielką zabudową a sam ma wydaną wzetkę na największą budowę w Zakopanem Brutal x 4 dlamnie to hipokryta