2022-01-27 21:45:23
Tatry
Czworonożny ratownik TOPR. Czy wiesz jak wygląda jego szkolenie?
Pies na lawinisku jest niezastąpiony. Wspólnie ze swoim przewodnikiem tworzy zespół ratunkowy. Tak 10 lat temu o swoich doświadczeniach z ratowniczymi psami opowiadał nam Jurek Maciata, ratownik TOPR.
Wszystko zaczęło się w rejonie Przełęczy św. Bernarda w Alpach, którędy wiodła droga z Włoch do Szwajcarii. Tam augustianie, dzięki specjalnie tresowanym psom bernardynom, poszukiwali ludzi, którzy gubili drogę lub zostali zasypani przez lawiny. Z tamtych lat utrwalił się wizerunek ratującego ludzi bernardyna z baryłeczką rumu pod szyją.
Od tego czasu psy, ze względu na swój doskonały węch, pomagają szukać ludzi w lawinach. Chociaż obecnie ratownicy górscy posługują się detektorami lawinowymi, to pies nadal jest niezastąpiony. Zwłaszcza wtedy, gdy osoba zasypana śniegiem, nie jest wyposażona w detektor.
Pierwszym słynnym psem lawinowym w Tatrach Polskich był Cygan, którego przewodnikiem był Józef Uznański. Nie mniej słynnym psem ratowniczym był Bućko Franciszka Spytka.
Wierne, kochające i posłuszne, gotowe zrobić wszystko dla swojego pana. Prócz tego mają doskonały węch, są wytrzymałe, silne psychiczne, odporne na głęboki śnieg, mróz i wiatr, szybko się uczą przeszukiwania lawiniska, nie są agresywne, informują swojego pana-przewodnika o znalezionym przedmiocie lub człowieku po śniegiem. Poza tym nie boją się jeździć samochodem i skuterem śnieżnym, latać śmigłowcem, desantować z pokładu warczącej maszyny. Takie są psy ratownicze. Do ratownictwa lawinowego szkoli się głównie owczarki niemieckie i belgijskie, labradory i sznaucery.
Więź emocjonalna
Aby pies mógł zostać psem lawinowym, musi mieć odpowiednie cechy i predyspozycje, ale również przejść wiele szkoleń, które przygotowują do pracy na lawiniskach. Utrzymanie psa w dobrej kondycji wymaga ciągłego treningu w górach.
Cykl szkoleń zaczyna się, gdy pies ma kilka miesięcy. - Musi być nawiązana więź między przewodnikiem a psem. To jest bardzo ważne. Pies musi reagować na polecenia przewodnika. Najpierw uczy się go posłuszeństwa i wykonywania prostych komend. To już jest początek szkolenia - twierdzi Jurek Maciata, ratownik TOPR. Teraz Jurek ma owczarka niemieckiego o imieniu Laki, który skończył 2 lata i otrzymał już certyfikat psa lawinowego. Wcześniej ratownik miał 2 psy lawinowe - Wero i Pakso. - Gdy pies zaczyna reagować na polecenia przewodnika, to zaczynamy szkolenie specjalistyczne, odbywające się na zasadzie zabawy, znajdowania i przynoszenia aportu. W nagrodę dostaje jakiś smakołyk. Psy mają to w genach - tłumaczy. - Później zaczynam mu ten aport chować. W ten sposób zaczyna się uczyć rewirowania. Na tej zasadzie pies szuka człowieka, ale nie po to, żeby go uratować, tylko po to, aby się pobawić ulubioną zabawką - przekonuje.
Podczas ćwiczeń pies szuka pozoranta zakopanego w śniegu. Początkowo zazwyczaj jest to jego pan. Szuka go po znanym mu zapachu. - Później uczymy go szukania innych zapachów. Na początku zapach jest łączony - przewodnika i pozoranta - wyjaśnia Jurek Maciata. Kolejnym etapem szkolenia jest odnajdywanie innych pozorantów.
Pies może zapamiętać ok. 400 zapachów. - Uczy się go odnajdywania zapachów, wydobywających się spod śniegu. Trzeba go nauczyć, żeby nie interesował się tym, co dzieje się wokół niego - tłumaczy ratownik. W początkowym okresie - jeśli zachodzi taka potrzeba - przewodnik nawet naprowadza zwierzę, aby mogło odnaleźć zasypanego i móc go za to nagrodzić.
Szkolenia
Oprócz codziennej porcji ćwiczeń, pies wyjeżdża ze swoim panem na zorganizowane szkolenia, które są przygotowywane w warunkach zbliżonych do naturalnych, np. na starych lawiniskach. Pies, który przyjechał samochodem, skuterem czy przyleciał śmigłowcem, jest natychmiast puszczany i w jak najkrótszym czasie musi odnaleźć osobę zakopaną pod śniegiem.
Na tego typu szkoleniach, oprócz pracy na lawinisku, pies uczy się latać w śmigłowcu i desantować z jego pokładu. - Jest specjalna uprząż dla psa, którą się wpina w zbiorczy karabinek z moją uprzężą. Razem spuszczamy się na lawinisko. Przewodnik wybiera miejsce, gdzie ma wylądować. Z reguły staramy się, aby nie było to bezpośrednio na lawinisku, ponieważ spod śniegu może wystawać jakaś część ciała czy wyposażenia turysty. Poza tym może tam być jakaś szczelina, którą dostaje się powietrzne do osoby zasypanej - wyjaśniai Jurek Maciata.
Gdy pies widzi, że przewodnik zakłada mu uprząż, jest podekscytowany. Zwierzę wie, że będzie szukało i gdy zostanie puszczone na lawinisko, nie trzeba mu właściwie już nic mówić. Biegnie szukać.
Z czasem podnosi się stopień trudności. Pozorant jest głębiej zasypany, niż było to wcześniej. Na wierzchu śnieg jest wyrównany. - Chodzi o to, by pies nie nauczył się szukać wzrokiem. On musi wyczuć zapach. Spod śniegu wydobywają się tzw. zapachy lekkie. Ciężkie to te, które są zostawiane na ziemi i używają ich do tropienia psy policyjne - tłumaczy ratownik.
Gdy śnieg jest ciężki, mokry i zbity lub zlodowaciały - pies ma trudności z odszukaniem zasypanego. - Wtedy zapachy nie wyjdą - mówi Jurek Maciata. - Czasem przy schodzeniu lawiny, pod wpływem tarcia, robi się tafla lodowa. Wtedy też nie wyjdzie zapach. Tak było z lawiną pod Rysami, która zasypała licealistów. Niektórzy zostali wtłoczeni do stawu pod lód. Psy nam znaczyły linie brzegową stawu - dodaje.
Pies przechodzi też cykl szkoleń razem z innymi psami, w stosunku do których nie może być agresywny. Potrafi także szukać pod lawiną więcej niż jedną osobę. Wskazuje miejsce jednego zasypanego i biegnie szukać kolejnej osoby.
Charakter tatrzańskich lawin jest taki, że zazwyczaj poszukuje się już tylko zwłok. - Zapach osoby nieżyjącej pod lawiną tak szybko się nie zmienia, więc pies wyczuje zasypanego - tłumaczy ratownik. - Każdy zapach związany z człowiekiem jest przez psa automatycznie oznaczany przez szczekanie lub kopanie w śniegu. Czasem znajdzie rękawiczkę lub plecak. Wtedy my możemy już zawęzić obszar poszukiwania - dodaje.
Pies szczęśliwy
Obecnie w Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym pracuje 5 psów lawinowych - 2 owczarki niemieckie, 2 owczarki belgijskie i labrador. Laki jest najmłodszy. Od tego roku jest formalny zapis, TOPR posiada psy lawinowe.
Od lat TOPR współpracuje przy szkoleniu psów lawinowych ze słowackimi ratownikami, którzy są wybitnymi specjalistami w tej dziedzinie. Oprócz szkoleń na Słowacji toprowcy wspólnie ze swoimi psami zapraszani są przez ratowników włoskich, austriackich i niemieckich.
Latem pies nie próżnuje. Jest wykorzystywany do poszukiwania ludzi w górach - zagubionych, nieprzytomnych, potrzebujących pomocy, a nawet tych, którzy targnęli się na życie. - Psy są uczulone na takie osoby i szczekaniem oznajmiają, gdy kogoś znajdą. Kiedyś Pakso znalazł młodego człowieka na Krokwi, który wcześniej zatelefonował do nas, że się zgubił, jest chory na padaczkę, źle się czuje i prosi o pomoc. Myśmy tam poszli i gdyby nie pies, nikt z nas by go tam nie znalazł. Człowiek był już nieprzytomny. Później okazało się, że chciał popełnić samobójstwo. Wcześniej zjadł solidną porcje jakichś tabletek. Gdy tracił przytomność, to się przestraszył i zdążył do nas jeszcze zadzwonić. Leżał pod krzakiem. Później przyszedł do nas i dziękował za uratowanie mu życia - opowiada ratownik.
Wero to pierwszy pies Jurka Maciaty. Kiedyś wybrali się na spacer do lasu w okolicy Małego Cichego. Wero poczuł jakąś zwierzynę i za nią pognał. Szukała go policja, wojsko, straż parku. Po 3 dniach zatelefonował mężczyzna, że pod zamkiem w Czorsztynie widział psa, który odpowiada opisowi. - Powiedziałem mu, żeby zawołał: "Wero". Zareagował. Leciałem jak na skrzydłach. Nie wiedziałem, w jakim stanie zastanę psa, ale był w tak dobrej formie, jakby dopiero co wyszedł z domu - wspomina Jurek Maciata.
Ratownik podkreśla, że z każdym psem inaczej się pracuje. - Nie ma metody na wyszkolenie psa. Są tylko pewne wskazówki, którymi można się kierować. Przy pierwszym psie uczy się i zwierzę, i przewodnik. Przy każdym kolejnym coraz mniej błędów się popełnia i potrzeba mniej czasu na wyszkolenie - przekonuje.
Pies lawinowy cały czas towarzyszy przewodnikowi - w pracy i w domu. Ma swój wybieg, ocieploną budę. Karmiony jest suchą karmą, jedną z najlepszych. Jedzenie dostaje tylko raz dziennie, wieczorem. - Gdyby zjadł rano, a zaraz potem musiał pójść na akcję, jest niebezpieczeństwo zachorowania. Owczarki chorują na tzw. obrócenie się żołądka. Wtedy konieczna jest interwencja chirurgiczna - tłumaczy.
Psy zdobywają zawód na całe życie. Nawet w czasie psiej emerytury asystują ratownikom podczas dyżurów.

