Reklama

2022-08-27 10:00:00

Dziennikarze i wydawcy

Środek świata. Wydawcy gazet lokalnych dzielą się swoją wiedzą

W walizce kubek, grzałka, nifuroksazyd, kilka egzemplarzy własnej gazety - a reszta to bagaż doświadczeń wydawcy, którym jadą się dzielić.

To był rytuał: na końcu głowa barana ląduje na talerzu przed najważniejszym gościem. Pech chciał, że to ja byłam najważniejsza - Alicja Molenda, wydawczyni tygodnika Przełom z Chrzanowa, wspomina, jak żegnano ją po warsztatach dziennikarskich w Kirgistanie. Miała zjeść móżdżek, a potem oczy barana. - Wybrnęłam z opresji, gdy się okazało, że przy stole jest też inny ważny, miejscowy gość - dodaje. W Tbilisi wydawcy Tygodnika Starachowickiego Jarosław Babicki i Piotr Krysiak popili z Gruzinami. Warsztaty też się udały. - Gościnności nie można im odmówić. Nazajutrz właściciel pensjonatu pytał nas o nocne trzęsienie ziemi. Spuściliśmy głowy ze wstydu - opowiadają. Przespali prawdziwe trzęsienie ziemi w Gruzji. - Okazało się, że w nocy tylko my nie wybiegliśmy w popłochu przed hotel - dodają. Od ponad 20 lat kilka razy w roku polscy wydawcy gazet lokalnych wyjeżdżają na Wschód, Południe czy do Afryki, by wesprzeć tamtejsze lokalne media, dzieląc się doświadczeniami. Wieczorne imprezy to tylko dodatek: sednem jest spotkanie się z lokalnymi dziennikarzami i uczenie ich, na czym polega robienie niezależnej gazety w demokratycznym kraju. Oczywiście niezależnej na tyle, na ile w tamtych niekoniecznie demokratycznych krajach jest to możliwe.

Konkretna pomoc merytoryczna Pomysł na eksport doświadczeń lokalnych wydawców zrodził się w połowie lat 90. Na polskim rynku było już kilkadziesiąt dobrze zapowiadających się prywatnych lokalnych tygodników. Siłą pomysłu był właśniefakt, że za granicę jechali ludzie, którzy mogli dzielić się własnymi doświadczeniami w tworzeniu niezależnych gazet, zwłaszcza z czasów transformacji. Skala współpracy jest duża, a kierunek wynika z polityki pomocowej państwa albo zagranicznego fundatora. O granty starają się organizacje pozarządowe, np. fundacje. Większość projektów to kilkudziesięciogodzinne warsztaty w kraju docelowym z udziałem tamtejszych wydawców, dziennikarzy i studentów. Przy rekrutacji seminarzystów pomaga zazwyczaj jakaś lokalna organizacja dziennikarska lub związana z mediami. W przypadku krajów reżimowych - tylko organizacje niezależne od tamtejszej władzy. Z reguły warsztaty dzielone są tematycznie. Część dotyczy np. problemów związanych z prowadzeniem lokalnego wydawnictwa. Bywa, że podczas warsztatów grupa buduje całą gazetę od podstaw, łącznie z przygotowaniem, składem, obróbką zdjęć i wyborem drukarni. Trzy lata temu w Rangunie i Mandalaj w Birmie podczas warsztatów z udziałem polskich dziennikarzy powstały od podstaw dwie gazety, które doczekały się nawet niewielkiego druku. Warsztaty takie wymagały więc od prowadzących dużej wiedzy i doświadczenia. Bywa, że z grantów finansowany jest eż sprzęt, aparaty fotograficzne, kamery, komputery, oprogramowanie pomocne w pracy dziennikarskiej, przekazywane bezpośrednio biorącym udział w szkoleniu albo zaprzyjaźnionej tamtejszej organizacji. Projekty dziennikarskie zakładają także zdobywanie doświadczeń w Polsce. Obcokrajowcy przyjeżdżają do naszychredakcji. Biorą udział w kolegiach redakcyjnych, przyglądają się pracy polskich dziennikarzy. Większość projektów zagranicznych wykorzystujących potencjał lokalnych dziennikarzy i ich redakcji realizują organizacje pozarządowe, m.in. Stowarzyszenie Gazet Lokalnych, Towarzystwo Demokratyczne Wschód. Jarosław Babicki z Tygodnika Starachowickiego jest jednym z kilkunastu polskich wydawców lokalnych, którzy biorą udział w takich projektach. - Jeździmy do krajów reżimowych albo tam, gdzie rodzi się dopiero demokracja - wyjaśnia. Gruzję odwiedza od lat. Razem z Piotrem Krysiakiem, wspólnikiem ze spółki Starpress (wydawca czterech tygodników: Starachowickiego, Skarżyskiego, Koneckiego i Szydłowieckiego), zakochali się w tym kraju. - Mieliśmy już spakowane walizki, gdy wybuchła wojna w Gruzji. Musieliśmy na rok odłożyć wyjazd. Gdy wreszcie pojechaliśmy, zobaczyliśmy skutki wojny z Rosją. I spotkaliśmy świetnych ludzi, zapalonych do tworzenia wolnej prasy. Teraz jeździmy do Gruzji prawie co roku i pomagamy im - opowiada. - Oprócz spraw czysto dziennikarskich często stawiamy na ćwiczenia praktyczne, na przykład mają założyć punkt kolporterski. Uczymy ich, jak zbierać ogłoszenia drobne, przekonujemy, że to też jest atrakcyjna treść w gazecie - mówi Piotr Krysiak. - Opiekujemy się tam czternastoma gazetami lokalnymi. Wszystkie są prywatne. W każdej zaczynaliśmy od przekonywania do pisania o sprawach lokalnych, a nie ogólnokrajowych - dodaje.

Żnin, czyli środek świata- Tworzyliśmy gazety w podobnych jak oni teraz warunkach, dlatego tak chętnie nas goszczą i słuchają. Mówimy ich językiem - tłumaczy Dominik Księski, redaktor naczelny i wydawca Tygodnika Pałuki ze Żnina. Ma za sobą seminaria dziennikarskie w Tadżykistanie, na Ukrainie, Białorusi i w Kirgistanie. Był pierwszym wydawcą, który w 1994 r. z nieistniejącą już Fundacją Idee szkolił dziennikarzy z Ukrainy, Litwy i Białorusi. - Opowiadamy im o własnych błędach, o zmianie ustroju i jak wpisują się w ten czas wolne media. Mówię o kwestii własności, o finansach gazety i odwadze, którą muszą się wykazać, żeby przetrwać i utrzymać niezależne media. Zarażamy swoim przywiązaniem do lokalności - podaje przykłady Księski. W biurze Stowarzyszenia Gazet Lokalnych, zrzeszającego ok. 50 gazet z całej Polski, krąży anegdota, że po wizytach Dominika Księskiego do dzisiaj wielu dziennikarzy w Kirgistanie na pytanie, gdzie jest środek świata, odpowiada: „Jak to gdzie? W Żninie!”. Piotr Krysiak z Tygodnika Starachowickiego nie kryje satysfakcji, że w Gruzji gazety pojawiły się w sklepach spożywczych dopiero po ich wizytach. - To była dla nich nowość. Uczyliśmy ich, jak można poza państwowymi strukturami fajnie kolportować prasę. Oni mieli w głowach ZSRR i tamtejszy system prenumeraty - opowiada. Przekonywali więc gruzińskich dziennikarzy nie tylko do nowego sposobu dystrybucji, ale też do wprowadzania rubryk tematycznych w gazetach czy nawet do konieczności regularnego wydawania gazety. - Bo bywały w Gruzji takie pisma, w których nikt nie wiedział, kiedy pojawi się kolejne wydanie - wyjaśnia Krysiak.

Flaga Tunezji pod Kasprowym W Zakopanem wszyscy wiedzą, że gdy nad drzwiami redakcji Tygodnika Podhalańskiego pojawia się flaga Tunezji, to znak, że przyjechali tunezyjscy stażyści. - Flagi narodowe wieszamy też, gdy mamy gości z Birmy, Ukrainy czy Gruzji - opowiada Beata Zalot, redaktor naczelna tygodnika. W ciągu roku pod Giewont przyjeżdża kilka takich dziennikarskich grup ze świata. Zazwyczaj zaraz po tym, jak dziennikarz TP wraca z warsztatów stamtąd. Każda wizyta w Zakopanem kończy się ich autorskimi tekstami w lokalnym tygodniku i zwykle wywiadem dla internetowej telewizji Tygodnika. W mieście są zauważalni. Bywa, że nawiązują nawet przyjaźnie. - Uczymy się od nich, a oni od nas. Oprócz pracy w redakcji zawsze znajdzie się czas na zwiedzanie, wspólne posiady, a nawet wizyty w prywatnych domach z kwaśnicą na stole - opowiada Beata Zalot. Musałło Tolibshoev i Tuti Davlatshoeva z Chorogu w Tadżykistanie podczas pobytu w Zakopanem po raz pierwszy w życiu wsiedli na krzesełko wyciągu narciarskiego. Bardzo się bali tego dziwnego urządzenia. Aye Thiri Sein i Noe Noe Aung z Mandalaj w Birmie po raz pierwszy w życiu widziały śnieg. - Kiedy przyjechały w listopadzie do Krakowa, musieliśmy je ubrać od stóp do głów, bo wylądowały w cienkich sukieneczkach, a u nas był już mróz - wspomina Beata Zalot. Salam Mlik, radiowiec z Tauzar w Tunezji, potrzebował nadajnika radiowego, żeby zwiększyć zasięg swojego radia. Krakowski inżynier zbudował mu go w ciągu kilku tygodni. - Wysłaliśmy go do Tunezji kurierem. Niedawno pisał na fejsie, że dziś już ma zasięg 200 km - Beata Zalot przekonuje, że takie wizyty przynoszą obopólną korzyść. - Jesienią zeszłego roku, podczas organizowanej przez redakcję debaty z kandydatami do władz miasta, Tunezyjczycy wyszli na scenę i udając turystów, testowali naszych kandydatów z wiedzy o mieście i ze znajomości języków obcych. Zabawa była pyszna - wspomina naczelna TP. Jerzy Kamiński z Wiadomości Oławskich często prowadzi swoich zagranicznych gości do urzędu miasta. - Dla nich to niepojęte, że można wejść do burmistrza i o coś po prostu zapytać. Bardzo często nie rozumieją samorządności. Nie udajemy profesorów, jesteśmy dla nich autentykami, bo przeszliśmy tę drogę, którą oni chcą iść - mówi Kamiński.

Harówka, ale fajna Kirgistan, Tadżykistan, Mołdawia, Gruzja, Ukraina, Białoruś - Alicja Molenda, obecnie szefowa SGL, jednym tchem wymienia kraje, w których prowadziła szkolenia. Jej tygodnik ukazuje się w okolicach Chrzanowa i Trzebini. Molenda to weteranka szkoleń na Wschodzie. Zachwala wprowadzoną ostatnio nową formę wyjazdów. - Teraz jadę do konkretnej redakcji i przez kilka dni z nimi pracuję. Widzę w tym większy sens niż w systemie wykładowym dla grupy osób - wyjaśnia. Uczestnicząc w kolegiach redakcyjnych planują razem pracę redakcji. Największym problemem, z którym Molenda się styka na Wschodzie, jest brak poszanowania własności intelektualnej. - Bardzo trudno im wytłumaczyć, że ściąganie z internetu tekstów i zdjęć to po prostu kradzież. Mają tendencję do poruszania w lokalnych gazetach spraw ogólnokrajowych, politycznych. Przekonuję ich więc, jak fajna jest lokalność - mówi Molenda. Częste wyjazdy wymagają jednak dużego zaangażowania. - Naprawdę, to bywa harówka. To są godziny przygotowań, pracy koordynatorów projektu, moich, zbieranie materiałów, tłumaczenie ich, i tak dalej. Ale trudności nigdy mnie nie zniechęcają - zapewnia Molenda. I dodaje: - Tego nikt nie robi dla wynagrodzenia, które zresztą jest najczęściej symboliczne. Raczej dla satysfakcji i potrzeby rewanżu. Kiedyś ktoś nam też tak pomagał.

Pamir Highway i coca-cola Żeby dotrzeć na zajęcia do Chorogu w górach Pamiru w Tadżykistanie, Jerzy Kamiński, wydawca Wiadomości Oławskich, musi złapać w Duszanbe łazik, który ponad 20 godzin, wyładowany po dach, pnie się po skalistej drodze nad przepaściami. - Na miejscu każdy dzień zaczynam od tabletki nifuroksazydu, którą popijam coca-colą. Dzięki temu nigdy nie choruję na żołądek, w przeciwieństwie do niektórych moich koleżanek - śmieje się Kamiński. Opowiada seminarzystom o swojej gazecie. O pierwszych latach wyrzeczeń, które później procentują. - Nie mogę im wciskać kitu. Bo zasada jest taka, że po moich wizytach czekamy na nich w naszych redakcjach - mówi. Większość zagranicznych projektów zakłada bowiem staż w lokalnej gazecie w Polsce. Często można go też wygrać w konkursie. Na przykład autorzy najlepszych tekstów, wytypowani przez jury, mają możliwość odbycia kilku- lub kilkunastodniowego stażu w Polsce. W Chorogu każdego dnia po zajęciach Kamiński ruszał na zwiedzanie. - Gdy pytałem seminarzystów, co ciekawego mogę zobaczyć w Chorogu, niewiele potrafili mi zaproponować. Przypomniałem sobie jednak, że gdzieś w internecie znalazłem informację o pomniku Pamir Highway, czyli jakimś starym samochodzie, który pierwszy przejechał trasę Duszanbe - Osz. Pomógł mi dopiero taksówkarz. Stary gaz-AA stoi w krzakach na zniszczonym postumencie. Ale nigdzie ani słowa. Żadnej tablicy - opowiada Kamiński. Przyznaje, że w Chorogu mało kto zna nazwę rzeki, która płynie przez miasto, albo najwyższego szczytu górskiego, ale za to w innych tematach są dobrzy. - Kiedy jadę taksówką, już po dwóch minutach wiem od kierowcy, że obecny kurs opium to 80 dolarów za kilogram, marihuana („najlepsza, bo prosto z Afganistanu”) - 500 dolców, a heroina „bang” - cztery tysiące zielonych. Taksówkarz mówi, że prawie w każdym domu poczęstują mnie marihuaną. Zachęca: „Możesz pokurit, dla druziej gratis” - śmieje się Kamiński.

Warsztaty po polsku- Czasem musimy się godzić na prowizorkę. Bo okazuje się, że w sali nie ma na przykład światła. Trzeba ciągnąć kable z innych pomieszczeń. A zajęcia mamy po 10 godzin dziennie - opowiada Jerzy Kamiński. - W Kulabie, jakieś 100 km na wschód od Duszanbe, co kilkadziesiąt minut wyłączali nam prąd. Ale to w Tadżykistanie norma - dodaje. Przyzwyczaili się, że działają często w spartańskich warunkach. W Tunezji, w Kalaa Kebira, dziennikarze zrzeszeni w SGL przez dwa dni prowadzili zajęcia w pomieszczeniu bez klimatyzacji, a w sali było 30 osób i 40 stopni ciepła. Innym razem Tunezyjczycy przygotowali na zajęcia salę, w której na środku była fontanna. W żaden sposób nie dało się prowadzić w niej warsztatów. - Bywa, że mimo zapewnień zagranicznego partnera wszystko trzeba urządzać na nowo. W Tunezji nikt się nie spieszy, więc trzeba pogonić na przykład obsługę hotelu, że sala wymaga sprzątania. Na szczęście rozstawienie flipchartów, sprawdzenie rzutnika czy odpowiednie ustawienie stolików i krzeseł należy już do trenera - mówi Janusz Ansion, wydawca Kuriera Słupeckiego. Lecz przekonuje, że żadne trudności nie przebiją frajdy, jaką są takie wyjazdy. Do udziału w warsztatach w Tunezji nie trzeba nikogo z polskich wydawców specjalnie zachęcać. Tunezyjczycy są szczerze zainteresowani udziałem. Często zdarza się, że przychodzi ich tak dużo, że ledwo mieszczą się w sali. Na każde pytanie prowadzącego pojawia się zawsze las rąk. Praktyczne zajęcia, dotyczące np. dziennikarstwa śledczego, pozwalają przy okazji odsłonić problemy, z jakimi styka się dziś tunezyjska prowincja. Podczas warsztatów w Gabes jeden z uczestników seminarium przedstawił dowody zakopywania na pustyni w okolicach jego miasta odpadów przywożonych z Francji. Ktoś inny dopytywał się, jak dziennikarz ma się zachować, gdy trafia na trop trucia środowiska przez miejscową fabrykę fosfatu. Cała grupa podczas warsztatów pracowała nad kolejnymi krokami, które trzeba wykonać, żeby o sprawie napisać. Tekst ukazał się potem na blogu dziennikarza.

Bywa groźnie Od czasu arabskiej wiosny organizowanie warsztatów w Tunezji jest bezpieczne. Władze kraju są pozytywnie nastawione do pomocy okazywanej także w ten sposób. Zajęcia nigdy nie zostały odwołane - nawet w tym roku, kiedy z powodu ataków terrorystycznych polski MSZ wezwał do zaniechania podróży w tamtym kierunku. Na Białorusi organizacja warsztatów przypomina wciąż tajne komplety. KGB wielokrotnie pokazywało, że nie życzy sobie takiej działalności na swoim terenie. Szczegółów organizowania współpracy nie sposób więc wydobyć od naszych koordynatorów albo dziennikarzy czy wydawców. Wiadomo tylko, że w ciągu minionych 20 lat strona polska miała swój udział w powstaniu kilkudziesięciu lokalnych tytułów prasowych, z których część istnieje, a część została zamknięta. Służby specjalne Białorusi udowodniły, że bez problemu mogą zamknąć lokalną gazetę w taki sposób, by skutecznie zniechęcić wydawcę do dalszej aktywności. W Mołdawii pod względem bezpieczeństwa uczestników zajęć dziennikarskich nie jest źle. W Tadżykistanie trzeba lawirować, żeby nie wpaść w oko czujnym przedstawicielom władzy rządzącego tam od 20 lat prezydenta Emomalego Rahmona. W Birmie, dopóki starej generalskiej juncie sprzeciwia się Aung San Suu Kyi, warsztaty dziennikarskie przebiegają spokojnie. - Nie zawsze są miody - zaznacza Marta Ringart, naczelna i wydawczyni Kuriera Gmin z Dolnego Śląska. - Kiedyś na Wschodzie w ramach mojego pobytu w pewnej redakcji wywieźli mnie do domku letniskowego z bali. I tak mnie zostawili z obcym facetem, w lesie, nad jeziorami - opowiada. - Wesoło nie było, ale jak teraz sobie to wspominam, płaczę ze śmiechu. Maciej Kowalski, naczelny i wydawca Nowego Wyszkowiaka, w 2008 r. w Melitopolu niedaleko Krymu ledwo uszedł z życiem po tym, jak już na początku szkolenia Ukraińcy ukraińskojęzyczni pokłócili się z rosyjskojęzycznymi, w jakim języku ma być prowadzone szkolenie.

Trenerzy w akcji W 2002 r. w Warszawie zakończył się tzw. kurs trenerski. Krzysztof Stanowski (dziś prezes Fundacji Solidarności Międzynarodowej) i Ewa Bracha z Fundacji Edukacja dla Demokracji na zlecenie ówczesnego Stowarzyszenia Wydawców Polskiej Niezależnej Prasy Lokalnej (dzisiaj SGL) wyszkolili grupę trenerów, których zadaniem miało być sprawne i efektywne prowadzenie seminariów i szkoleń dziennikarskich za granicą. Od tej pory idealnym modelem są wyjazdy w parach: dziennikarz-wydawca, jako ekspert, plus trener. - Uczyliśmy się, jak w sposób ciekawy, atrakcyjny i mądry wydobywać z naszych ekspertów ich doświadczenia i przekazywać innym - opowiada Józef Figura, dziennikarz Tygodnika Podhalańskiego. - Oczywiście dla nas to także możliwość ciekawych podróży, poznawanie nowych ludzi, ale przede wszystkim satysfakcja. Zwłaszcza gdy po zajęciach słyszysz, że nasze szkolenia były super w porównaniu z tymi prowadzonymi przez Amerykanów - dodaje. Józef Figura jako trener prowadził już szkolenia w Azerbejdżanie, Mołdawii, na Ukrainie, Białorusi i w Tadżykistanie. - Jedna z pierwszych różnic widocznych podczas wizyt za Kaukazem to stosunek do czasu. Trzeba mieć sporo cierpliwości. Warsztaty w Gandży w Azerbejdżanie zorganizowane w 2005 r. mieliśmy rozpocząć o dziewiątej rano - opowiada. - Punktualnie przyszedł tylko Sami, korespondent agencji Haber Ajansinda. Usiadł przy komputerze i czekał. Pozostali uczestnicy zaczęli się schodzić po godzinie. Sami tylko machnął ręką, gdy zapytałem go, czy zawsze trzeba tak czekać. Szybko przekonałem się, że zawsze - kończy. Podczas takich warsztatów nie brakuje zabawnych sytuacji, a zdaniem Figury to wręcz stały element. - Pewnego wieczoru podczas warsztatów w Gandży nieoczekiwanie zrobiło się bardzo swojsko. Anar Alekperov, prawnik i mąż Sabiny, prezeski współpracującego z nami Stowarzyszenia Młodych Liderów w Gandży, zabrał nas do czajchany. Tam sami faceci, a na stołach herbata. I fajki wodne. Myślałem, że coś w nich musi być, skoro ludzie siedzą godzinami. Sprawdziłem - oprócz tytoniu najwyżej kawałek jabłka dla aromatu... I siedzieliśmy, rozmawialiśmy, pijąc i paląc - trzeźwi jak nieszczęście - opowiada Figura. - O północy wracamy do domu Anara. Ten przy drzwiach już jest mniej wylewny, ściąga buty, wślizguje się jak kot przez lekko uchylone drzwi. I wtedy zapala się światło i słychać gromki głos Anarowej małżonki: „Znowu w czajchanie byłeś!. Więc nieważne, co piłeś - pod każdą szerokością geograficzną czekają na ciebie te same małżeńskie wyrzuty - konkluduje Figura.

Partnerzy - Że im się chce lecieć do nas taki kawał drogi - śmieje się Szamigul Aminowa z Hurszed, partnerskiej organizacji SGL w Tadżykistanie, gdy pytamy o kontakty z polskimi wydawcami. - Bywają u nas Rosjanie, Kirgizi, Amerykanie, ale szczerze mówiąc, najwięcej korzyści mamy ze spotkań i zajęć z Polakami. Podziwiam ich za wszechstronność i uniwersalność. Teraz bez problemu uczą nas robić gazety i równocześnie obsługiwać internet i media społecznościowe. Uruchamiają w naszych dziennikarzach jakieś nowe pokłady aktywności, których nigdy w tadżyckich dziennikarzach nie było - przekonuje. I podaje przykład różnic w zachowaniach: - Nasz żurnalista nie zrzuci w pracy garnituru, podczas wywiadu nie zada ani jednego pytania, którego nie miał zapisanego wcześniej w notatniku. Polscy wydawcy udowodnili nam, że jako dziennikarze możemy zrobić coś dobrego w naszych miastach. To szczególnie cenne dla młodych seminarzystów. Bardzo tego ich optymizmu po arabskiej wiośnie potrzebujemy - ocenia Mona Trabelsi z Alternative Media, organizacji będącej partnerem SGL w koordynacji projektów tunezyjskich. Od kilku lat polską współpracę z mediami w krajach, gdzie demokracja dopiero raczkuje, finansuje Fundacja Solidarności Międzynarodowej i Ministerstwo Spraw Zagranicznych. - Co myślę o naszych lokalnych wydawcach za granicą? Od lat płacę na te ich wojaże - śmieje się Krzysztof Stanowski, prezes FSM. - Ciągle opowiadam, obserwując ich doświadczenia, jak można zrobić coś z niczego. Wyjeżdżają i dzielą się tym. Podziwiam ich i będę wspierał. Trzeba mieć nadzieję, że się nie zniechęcą - dodaje. Niedawno MSZ opublikowało nową listę krajów, które zostaną objęte pomocą. Niewykluczone więc, że w latach 2016-2020 lokalnych dziennikarzy i wydawców z Polski będzie można spotkać już nie tylko w redakcjach w Gruzji, Mołdawii, na Ukrainie czy w Birmie, ale także w Etiopii, Kenii, Palestynie, Senegalu i Tanzanii. Jurek Jurecki, Tygodnik Podhalański 

Zostań Patronem Tygodnika Podhalańskiego.

1
Od kilku lat prowadzimy warsztaty dla dziennikarzy w Tadżykistanie.
2
Bywa, że wTygodniku robi się tłoczno. Kiedyś zdarzyło się, że w jednym czasie z warsztatów redakcyjnych korzystali równoczesnie Gruzini i Tunezyjczycy.
Komentarze Facebook
Dodaj komentarz
Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania na łamach 24tp.pl
jagiełło 2022-08-29 15:30:09
@Stańczyk, Franciszek już chyba nie długo pociągnie, brzęczą coś o przyśpieszonym konklawe.
Szkoda że mu Pon Bucek nie dał więcej sił i zdrowia do użerania z tą psiarnią, co go szczuje i podgryza. Brak w obecnych czasach ludzi takiego formatu. Można powiedzieć że brakuje już tylko głosu Papieża do "jednomyślności" i demokratycznego szczęścia. Legitymizacja działań na tym poziomie daje przepustkę do pełnej mobilizacji i sukcesu. Więc góra za rok wszyscy będziemy się nurzać w dobrobycie.
kurr 2022-08-28 09:40:05
lokalne gazety piszą o całym świecie, a prawicowy pis wprowadza lewicowy socjalizm. jak tu nie zgłupieć, to dziki kraj jest.
No to..... 2022-08-27 22:21:33
...testujemy swobodę słowa i wypowiedzi w niezależnych mediach.
Stańczyk 2022-08-27 10:49:50
Oczywiście obiektywne, niezależnie i sprawdzone informacje. Jeno wykute w jednej kuźni. Szkods, że Solorz wyłączył kanał białoruski. Oglądałem TVN ale ci jak TVP. Zygmuś Kałużyński gdyby żył to by was podsumował.
Tylko papież Franciszek nie śpiewa na tą samą nutę, dobrze wie na czym polega krzewienie demokracji zachodniej.

Reklama
2025-11-18 21:40 Szczenięta porzucone na mrozie. Fundacja apeluje o pomoc 2025-11-18 21:12 20 lat od zamknięcia trasy na Gubałówce. Nie widać nawet światełka w tunelu 2 2025-11-18 20:26 Wernisaż twórczości Juliana Klamerusa w Ośrodku Współpracy Polsko-Słowackiej 2025-11-18 19:51 List podpisany, będzie więcej współpracy niż konkurencji między gminami powiatu tatrzańskiego 1 2025-11-18 18:59 Armatki poszły w ruch (WIDEO) 1 2025-11-18 18:06 Wydawnictwo Empatify - nowoczesne pomoce terapeutyczne dla szkół, przedszkoli i gabinetów 2025-11-18 18:00 Bookcrossing, czyli jak Kościelisko promuje czytanie 2025-11-18 17:31 Bajkowa pogoda w Tatrach. Zapowiadane są duże opady śniegu (WIDEO) 2025-11-18 17:00 Zobaczcie, co dzieje się w wodach Morskiego Oka (WIDEO) 2025-11-18 16:20 Wiemy, kto wystąpi w czasie koncertu sylwestrowego w Zakopanem (WIDEO) 10 2025-11-18 16:00 Wieczór pełen tradycji i pienińskich smaków 2025-11-18 15:37 Policyjna interwencja na ul. Makuszyńskiego. Potrzebne były większe siły policyjne 2 2025-11-18 15:30 Władysław Trebunia-Tutka. Tutaj, poza czas. Wernisaż 2025-11-18 15:00 Kryształowy jubileusz 2025-11-18 14:30 Duża awaria internetowa. Nie działa portal X 7 2025-11-18 14:25 Indywidualne konsultacje w sprawie planowanej obwodnicy Zakopanego 1 2025-11-18 13:59 Uważajcie na takie SMS-y! To próba oszustwa 2025-11-18 13:00 Wójt Tadeusz Królczyk do poprzedniego wójta Ochotnicy Dolnej 2025-11-18 12:32 Nowe wystawy w Miejskiej Galerii Sztuki 2025-11-18 12:00 Ceny karnetów narciarskich bez zmian. Nowy właściciel i nowe inwestycje na Szymoszkowej (WIDEO) 3 2025-11-18 11:24 Piękny zimowy dzień w Zakopanem. W Tatrach trudne warunki i zagrożenie lawinowe (WIDEO) 2025-11-18 10:46 10-milionowa inwestycja uratowana 9 2025-11-18 10:38 Kompletnie rozbite auto, poszkodowana osoba zabrana do szpitala 2025-11-18 10:00 Galeria zdjęć laureatów wernisażu pokonkursowego Sztuka Wyobraźni 2025-11-18 08:59 Kolizje na śliskich drogach 1 2025-11-18 08:45 Policja ostrzega, trudne warunki na drogach 2025-11-18 08:00 Zapraszamy na Święto Poezji Góralskiej w Rabie Wyżnej! 2025-11-18 07:04 Pierwszy śnieg pod Tatrami. Policja apeluje: w góry tylko na zimówkach 1 2025-11-17 21:21 Nie do wiary, listopad, Morskie Oko tonie w słońcu, a na szlaku słychać poezję 2025-11-17 21:09 Teraz to już zrobiło się biało (WIDEO) 2025-11-17 21:00 Spotkanie władz Szczawnicy z lokalnymi przedsiębiorcami i mieszkańcami 2025-11-17 20:30 Kościół jak nowy 7 2025-11-17 19:30 III Zaduszki nad zakopianką 2025-11-17 19:09 Zaczęło sypać. W Kuźnicach powoli robi się biało (WIDEO) 2025-11-17 18:28 Małpki wspierają gminy. Mieszkańców inaczej 19 2025-11-17 17:30 Ruszyła rozbiórka (nie)legalnego boiska piłkarskiego Api - sportowcy i kibice oburzeni 25 2025-11-17 17:00 Nie wejdziesz do Doliny za Bramką 2025-11-17 16:30 45 lat "Solidarność" (ZDJĘCIA, WIDEO) 19 2025-11-17 16:00 Miołek se piscołke... Wystawa podsumowująca projekt 2025-11-17 15:47 Silne opady deszczu. Tak wygląda tama pod Nosalem (WIDEO) 2025-11-17 15:30 Zoskalańskie Jodełko już 22 listopada 2025-11-17 14:25 Rowerzysta ledwo pedałował, sunął środkiem drogi, miał ponad promil alkoholu we krwi 3 2025-11-17 14:01 Poważna kolizja na Zakopiance 3 2025-11-17 14:00 Podsumowanie konkursu plastycznego "Niepodległość" 2025-11-17 13:34 Ostrzeżenie przed intensywnymi opadami deszczu i oblodzeniami 2025-11-17 13:00 Nie miał prawa jazdy. Wjechał do Kuźnic mimo zakazu 3 2025-11-17 12:30 Oszukiwali na wnuczka, wpadli na gorącym uczynku 3 2025-11-17 11:44 Policjanci i strażnicy parku patrolowali szlaki Pienin 2025-11-17 11:30 Muzyczny klimat złotej jesieni 2025-11-17 10:30 Policyjny pościg w Jabłonce za amatorami jazdy na crossie 5
NAJPOPULARNIEJSZE ARTYKUŁY
NAJCZĘŚCIEJ KOMENTOWANE
OSTATNIE KOMENTARZE
2025-11-18 22:54 1. Aż o tyle nasz posądzasz ?? Niecałe 30 % ??? Bardzo jesteś hojny w ocenie naszej inteligencji . Przecież twój idol powiedział że jesteśmy najpodlejszą częścią społeczeństwa, śmieciami, jakimiś odpadami, najgorszym sortem itp. to i inteligencja musi być taka sama - czyli w okolicy zera. A potem poszedł pewnie do kościoła, bo to dobry katolik jest. Coś takiego jak manipulacja takiemu nie przystoi. Z jego ust płynie Cała Prawda, Sama Prawda i Tylko Prawda - a tak naprawdę to Trzecia Prawda wg nieodżałowanego Śp. Księdza Tischnera - której "nakład" swoim wyznawcom do łepetyn po sam czubek. 2025-11-18 22:52 2. Co za miasto ,co za ludzie nie dogodzi.. tyle lamentu bylo, że mamy swoje zespoły "po co wielki sylwester"... teraz pretensje jak jest bardziej kameralnie. Matko! tu się nic nie da w tym mieście zrobić. Współczuję władzom bo duzo robią naprawdę dużo. Jeden z drugim albo tylko jeden, co tutaj klepią od rana do nocy o karpiach - idzcie żesz startujcie w wyborach biercie się do roboty dla miasta!!!!!!! 2025-11-18 22:46 3. karpiusiu!!! pan doktor z oddziału zamkniętego zezwolił dać ci śmajtfon :) :) :) przecież to jest oczywiste, że kozicka załatwiła wszystkim właścicielom finansowanie z Białki 2025-11-18 21:53 4. Olaboga! To gdzie tusek będzie publikował swoje głupawe filmiki??! 2025-11-18 21:22 5. jak państwo wiecie "niewiele możemy zrobić" Ale milion z pieniędzy mieszkańców na fantazyjnego sylwestra rozwalamy na pstryknięcie. 20 tysięcy miesięcznie zobowiązuje. No i przygotujcie się że karp który psuje się od głowy pozytywnie zaopiniuje podniesienie wam podatków. Bo dziura w budżecie! Ciekawe gdzie sam płaci podatki... W Zakopanem? Oczywiście! 2025-11-18 20:57 6. No to chyba @były_szustej te moce na rejonach to Twoja przygoda życia? Mokrych snów, w takim razie, ze szmatami i rejonami w rolach głównych życzę. I nawet mogę wojskową piosenkę "Miś Terej" zaśpiewać na dobranoc ; P.S.z moją przypadłością to nie mogli mnie tam wziąć, szczególnie do homokomando. 2025-11-18 20:38 7. Niech zgadnę, jakiś poseł Nowej Nadziei na słuchawkach i na gigancie? 2025-11-18 20:38 8. hajcowy, nie będzie pie*&^% głupot... wtedy gdy sprawdzisz, czy działa łącze pomiędzy twoim mózgiem, językiem i palcami klikającymi w to, w co tam sobie bezmyślnie klikasz. Póki co, nic nie wskazuje, by to połączenie było, jak i nie ma dowodów na to, byś cokolwiek wyniósł z jakiejkolwiek edukacji. Chcesz "gwiazdorzyć" w kategorii arogant i ignorant??? To mocno "skontaktuj" swoją głowę ze ścianą, pod którą stoisz - "gwiazd" ujrzysz bez liku i siebie pośród nich... na chwilę tylko, ale zawsze to coś dla takiego zakompleksionego i przestraszonego bidula jak ty. 2025-11-18 20:33 9. Bodyj ta bodyj z tym całym powiatym tatrzańskim i tymi pozol sie Boze gminami powiatu tatrzańskiego, skoda komyntować...... 2025-11-18 20:20 10. do @zakopianka Zagrożeniem to moźe i jest ale dla których ? Dla tych pijanych jak on to i tak wsio rawno A dla tej garstki trzeżwych ,czyż nie za wiele wymagasz ?
2025-11-17 21:21 1. Teraz górale wprzedają swoją ojcowiznę żeby kupić nowe auto. Wszystkie te biznesy ze starym śmierdzącym sprzętem (mówiąc złomem) powinny być nakaz ogrodzenia blochą od ulicy. Podobnie ze składami budowlanymi. Tyle pięknych miejsć zostało oszpeconych przez lokalny interes. 2025-11-14 20:05 2. @Abeto, w samo sedno! 2025-11-14 04:43 3. tzn. niezłej. Dla wielu świetnej, dla mnie - niezłej. 2025-11-12 21:31 4. Towarzystwo własnej adoracjii..przykre... 2025-11-11 21:23 5. Jerzy Gruszczyński to też twórca świetnej muzyki ambient trochę w klimatach new age i berlin school, np.cykl Medytacje Tatrzańskie. 2025-11-08 22:32 6. do Dudas widzę, że jednak własność ziemi dla Ciebie jest rzeczą świętą tak jak Ty ją rozumiesz. Wspólnota 8 Wsi w Witowie zarządza m.in dolina Chochołowską i Lejową i takie rzeczy, o których piszesz nie mają miejsca. 2025-11-08 09:49 7. Biedni górale, takie dutki przepadły... Chyba łezkę uronię 2025-11-07 18:02 8. Do naleśnika. Masz racje. Własność ziemi to rzecz święta. Bez TPNu Tatry by staly tak samo gdzie stoją i górale by zarządzali tak jak i teraz.. mielibysmy płoty w poprzek Kalatowek, pijanych "stryków" zbierających opłaty przy ściezkach przez swoje przecież. Smażalnie mintaja nad Czarnym Stawem i korcmy z peruwiańską muzyką wzdłóż Doliny Kościeliskiej albo ryczące quady z łysolami na Goryczkowej. Mam dalej? Że byłoby inaczej? To dlaczego nie jest tam gdzie ta Gomora się pleni dzisiaj 2025-10-31 16:25 9. Przepiękne pracę. Wspaniałą atmosferą Czerwonego Dworu 2025-10-29 20:57 10. do Franka - jak by to były prywatne tereny, to kto inny miałby tam rządzić jak nie ich właściciele? A może Twoje obejście (o ile takowe posiadasz) wyglądałoby lepiej, gdyby zajęło się nim państwo? Może Ciebie trzeba wywłaszczyć i zająć się lepiej tym co masz? I wtedy powiemy - no teraz to wygląda jak trzeba, wolimy żeby żaden Franek prywatny właściciel się nam tu nie rządził.
WARUNKI W GÓRACH
POGODA W WYBRANYCH MIASTACH REGIONU
Reklama