2022-10-22 18:00:48
Książka
Zakopane to doskonałe miejsce na kryminał
"Potwór z Podhala" to najnowszy kryminał Bartłomieja Kowalińskiego. To doradca kredytowy z Krakowa, który kilka lat temu wziął się za pisanie kryminałów i idzie mu to całkiem nieźle. Akcję nowej powieści umiejscowił w Zakopanem. Z autorem rozmawia Paweł Pełka.
- Potwór z Podhala to nie jest pana debiut literacki, a już trzeci kryminał?
- Tak, debiutem była książka "W zmowie z mordercą", której akcja również rozgrywała się w Tatrach, a jej kontynuacją była "Twarz Bestii". W tym przypadku także umiejscowiłem fabułę w górach, ale w Beskidzie Sądeckim. Wszystkie trzy powieści łączy postać głównego bohatera dziennikarza Pawła Wolskiego.
- Najczęściej autorzy kryminałów za głównych bohaterów obierają sobie policjantów, pan jednak zdecydował się na dziennikarza, dlaczego?
- Przy pisaniu książki rozmawiałem z policjantami, bo chciałem poznać sprawy związane z pracą funkcjonariuszy, procedurami prawnymi, ale nie ma co ukrywać, nie jestem w tym biegły. Dlatego też postanowiłem, że głównym bohaterem nie będzie policjant, a właśnie dziennikarz. Wiadomo, że praca dziennikarzy śledczych i policjantów jest często bardzo podobna.
- Z pewnością czyta pan kryminały, jakich autorów ceni pan najbardziej?
- Najbardziej podoba mi się klasyka kryminału, czyli książki Agathy Christie. Sięgałem też po kryminały skandynawskie, ale to zupełnie inny rodzaj powieści kryminalnej. W moich książkach, podobnie jak w klasyce kryminału, trup nie ściele się gęsto, a najważniejsza jest zagadka i jej rozwiązanie. Lubię też prowadzić akcję dwutorowo, sięgając do przeszłości i splatając wątki sprzed lat z teraźniejszością.
- Skąd zainteresowanie samym Zakopanem i Tatrami i pomysł osadzenia akcji właśnie tu?
- Tak naprawdę w moim życiu są dwa najważniejsze miejsca - Kraków, gdzie się urodziłem, i Zakopane, do którego często przyjeżdżam. W młodym wieku trenowałem narciarstwo pod Giewontem i również z tego powodu często tam przyjeżdżałem. Nadal jestem pod Giewontem bardzo częstym gościem.
- Czy w tej najnowszej powieści "Potwór z Podhala" znajdziemy jakieś postacie, które można znaleźć w rzeczywistości, czy to całkowita fikcja?
- Fabuła powieści jest całkowicie fikcyjna, ale oczywiście każdy może się doszukać jakichś podobieństw. Prawdziwe są natomiast miejsca, w których rozgrywa się akcja, i tu bardzo pomogły mi moje częste wizyty w Zakopanem i Tatrach. Wydaje mi się zresztą, że Tatry, ze swoją tajemniczością, zawsze budziły w ludziach z jednej strony zainteresowanie, z drugiej pewien przestrach i grozę, co jest świetnym tłem dla kryminału.
- Ma pan już pomysł na swoją czwartą powieść?
- Pomysł już oczywiście jest. Tym razem dam odpocząć dotychczasowemu głównemu bohaterowi Pawłowi Wolskiemu, wrócę do niego dopiero, jak czytelnicy zatęsknią. Tym razem porzucę też góry, akcja powieści będzie się rozgrywać w Krakowie.
