Sześć tygodni ze złamaną nogą

– 19 lutego, po wypadku, zgłosiłem się do szpitala. Przyjmował mnie pan doktor Ch. Wykonano zdjęcie rentgenowskie. Lekarz stwierdził uraz prawej stopy, nogę opatrzono i poradzono mi, abym zgłosił się ponownie w razie potrzeby – relacjonuje Dobiesław Jędrzejewski.

Noga jednak nadal bolała. Po czterech dniach pacjent ponownie poszedł do szpitala. Przyjmował go doktor D. – Diagnoza była ta sama – skręcenie stopy, tym razem założono mi gipsową szynę na 10 dni. Dowiedziałem się, że właściwie mogę na tę nogę stawać, ale pierwsza taka próba zakończyła się upadkiem.

Po 10 dniach pacjent sam zdjął sobie szynę. Zaczął normalnie chodzić. Z każdym jednak dniem ból znowu nasilał się.

– W końcu, 3 kwietnia znowu zjawiłem się w szpitalu. Badał mnie doktor B. i wydał zupełnie inną diagnozę. Brzmiała ona: „gojące się złamanie nasady dolnej piszczeli prawej bez promieniowania”. Został mi założony na trzy tygodnie gips. Nie rozumiem, czemu tak długo musiałem czekać na dobrą diagnozę. Chodziłem tyle czasu ze złamaną nogą, nawet o tym nie wiedząc. Teraz czeka mnie długa rehabilitacja – dodaje pan Dobiesław.

O wyjaśnienia tej sytuacji poprosiliśmy wicedyrektora zakopiańskiego szpitala doktora Mariana Papieża.

– Zbadałem całą dokumentację tego pacjenta, tylko bez zdjęć RTG, bo zostały one oddane temu panu – mówi dyrektor Marian Papież. – Nie widzę tu żadnej lekarskiej pomyłki. Czasem bywa tak, że podobne złamania bez przemieszczenia są widoczne i możliwe do zdiagnozowania dopiero po jakimś czasie, gdy nastąpi odwapnienie kości. Pacjent ten powinien się do nas zresztą zgłosić na zdjęcie tej gipsowej szyny, a nie czekać tyle tygodni i wcześniej ściągać ją sam. Przy takiej wizycie wykonalibyśmy kolejne zdjęcie RTG i być może złamanie byłoby już widoczne.

pp