2023-03-12 12:00:10

Waksmund, Ostrowsko, Lublin

Andrzej Waksmundzki - "Hrabia" i "Pitagoras"

Na przesłuchaniach znęcano się nad nim przez bicie, przykładanie rewolweru do głowy i wieszanie za skrępowane ręce na drzwiach. - To było nie do wytrzymania... - pisał po latach prof. Andrzej Waksmundzki. - Ale on, twardy góral z Waksmunda, wytrzymał...

- Mój ojciec nie był wylewny. Na palcach jednej ręki mogę policzyć, ile razy mnie za coś pochwalił - wspomina w zaciszu starego domu w Ostrowsku prof. Monika Waksmundzka-Hajnos, córka wybitnego specjalisty w zakresie chemii fizycznej prof. Andrzeja Waksmundzkiego. - Cechowała go stanowczość, nie roztrząsał, czy coś trzeba zrobić, czy nie trzeba, po prostu działał, podejmując kolejne decyzje - tłumaczy.

Sonderaktion Krakau

 I pewnie ta stanowczość właśnie, góralski hart ducha i umiejętność szybkiej oceny sytuacji uratowały przyszłego specjalistę w zakresie fizykochemii zjawisk powierzchniowych i technologii światłowodowych od niechybnej śmierci. A okazji ku niej było co najmniej kilka. Pierwsza wówczas, gdy niezwykłym zrządzeniem losu 6 listopada 1939 r. uniknął aresztowania w ramach „akcji przeciwko profesorom uniwersyteckim” - Sonderaktion Krakau. - Mój ojciec, kierując się wrodzonym poczuciem obowiązku, wybrał dyżur w oczekiwaniu na mogących się pojawić studentów, zamiast - jak reszta wykładowców - pójść do auli Colegium Novum - tłumaczy ten fakt jego córka. Hitlerowcy aresztowali wtedy 183 profesorów i asystentów oraz kilku studentów i zesłali do obozów koncentracyjnych. Jako że na posadę w okupowanym Krakowie świeżo upieczony doktor nie miał już co liczyć, w marcu 1940 r. wrócił wraz z żoną Antoniną do domu jej ojca w Ostrowsku, zrobił niezbędny remont, nakupił krzaków porzeczek, uzupełnił domowy inwentarz i tak, jak chcieli kiedyś rodzice - zaczął gazdować.

- Tata niewiele mówił o tym, co przeżył podczas II wojny. Jeśli już coś wspominał, to robił to wyłącznie 5 maja, w kolejno przypadające rocznice wyzwolenia obozu. Ale zawsze były to bardzo oszczędne informacje - zaznacza kego córka Monika. Jak przyznaje, dopiero po jego śmierci dowiedziała się, że zostawił po sobie zapiski. Największym jednak zaskoczeniem okazała się dla niej mowa pogrzebowa, którą nad grobem ojca wygłosił Mieczysław Mołdawa, współwięzień Andrzeja Waksmundzkiego z obozu Gross-Rosen. - Usłyszałam, jak nazwał mojego ojca bohaterem, "hrabią Andrzejem", jak wymieniał go w jednej linii z arystokratami... Puzzle zaczęły się wtedy układać, a ja chciałam się dowiedzieć jeszcze więcej!

Z Podhala do Krakowa

Bo droga z Waksmunda do Krakowa była dla przyszłego uczonego długa i kręta. Urodził się w 1910 r. jako najstarszy syn Józefa Waksmundzkiego i Pauliny z domu Sral. I tylko ślepe zrządzenie losu oraz protekcja finansowa stryja uchroniły Andrzeja przed pozostaniem w Waksmundzie na zawsze. Bo choć nauka od małego trzymała się jego  głowy, to rodzice widzieli przyszłość syna na gospodarstwie. "Stryj Jakub, przyjechawszy w 1922 r. na urlop do Waksmunda, zabrał mnie do Nowego Targu i podstępem wprowadził do gimnazjum, wepchnął do klasy pełnej chłopców zdających egzamin wstępny" - pisał po latach w swoich wspomnieniach. Koniec końców w ten oto przebiegły sposób przyszły profesor stał się uczniem Gimnazjum im. Seweryna Goszczyńskiego w Nowym Targu. O tym, jak dobrze sobie radził, najlepiej świadczą słowa, które jego ojciec usłyszał na pierwszej swojej wywiadówce. - Ilu jeszcze takich synów macie, to ich tu przysyłajcie... - przekonywał wychowawca Andrzeja. Krótkim epizodem po zdaniu matury była dla młodego Waksmundzkiego Szkoła Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim - jednak wyjątkowo mu nie spasowała. "Najprzykrzejsze były musztry w nocy w zimie. Wojsko mi się nie zwidziało przez te ogłupiające działania i dryl pruski. Nie zostałem więc na zawodowego oficera..." - wspominał potem po latach. Ostatecznie, znów dzięki wsparciu finansowemu stryja i wreszcie przy aprobacie rodziny, 29 września 1931 r. zapisał się na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Jagiellońskiego na kierunek chemia. Okres studiów okazał się jednak dla niego bardzo ciężki, bo pieniądze, które otrzymywał od stryja, nie wystarczały mu do końca miesiąca. "Waletował" więc w akademiku, jadł darmowe posiłki u sióstr felicjanek i gdy tylko miał taką okazję, udzielał kolegom korepetycji. Pomimo tych wszystkich trudności w 1936 r. obronił pod okiem promotora prof. Bogdana Kamieńskiego pracę magisterską pt. Otrzymywanie czystego wodoru elektrolitycznego. Katalityczna redukcja bezwodnika węglowego do metanu, otrzymując tym samym tytuł magistra filozofii w zakresie chemii, a 10 czerwca 1939 r. został promowany na doktora filozofii w zakresie chemii na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Już wcześniej, bo od 1937 r., pracował też jako młodszy asystent w Katedrze Chemii Fizycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Kryptonim "Karczma"

- Kiedy po aresztowaniu krakowskich profesorów rodzice zmuszeni byli wrócić z Krakowa na Podhale, wielkim problemem okazało się to, że tata nie miał żadnego zatrudnienia - snuje swoją opowieść prof. Waksmundzka-Hajnos. Jak się jednak okazało, niespodziewanie w sukurs mężowi swojej koleżanki z klasy przyszła pewna Niemka, która wystarała się młodemu doktorowi o posadę nauczyciela chemii, fizyki i materiałoznawstwa w Szkole Handlowej i Melioracyjnej w Nowym Targu. Pracę tę rozpoczął we wrześniu 1940 r., ale czas tej względnej stabilizacji nie trwał długo, bo upomniała się o niego Polska Podziemna. Stało się to za sprawą niejakiego inż. Pawła Cudzicha, który wciągnął Andrzeja Waksmundzkiego w struktury Związku Walki Zbrojnej, późniejszej Armii Krajowej. Waksmundzki objął także funkcję komendanta powiatowego Ruchu Oporu Chłopów. Jak pisał potem we wspomnieniach, sam zaprzysiągł swoich dobrych kolegów z Waksmunda - Józefa i Jana Ligęzów, Józefa Basistę oraz żonę Józka "Cukra" Ligęzy, Michalinę. - To tu, w domu, w którym teraz jesteśmy, znajdował się punkt kontaktowy pododcinka o kryptonimie "Karczma", stanowiącego fragment "Zagrody" na trasie Warszawa - Budapeszt, za którego organizację odpowiedzialny był mój ojciec - tłumaczy z przejęciem pani Monika. - Tu kurierzy zostawiali swoje kenkarty, pobierali narty, białe ochronne skafandry, dokumenty słowackie i przedzierali się dalej na południe. Miejscowi gadali nawet, że w tym domu straszy. Ojciec celowo tę pogłoskę podtrzymywał... I to tu 2 lutego1942 r. Niemcy przyszli tatę aresztować.

Aresztowanie

Wiele złego się wtedy podziało. W styczniu 1942 r. gestapo zaczęło rozpracowywać struktury Konfederacji Tatrzańskiej Augustyna Suskiego. Miejscowi konfidenci rzucili podejrzenie, że i Andrzej Waksmundzki do tej organizacji należał. - Tata, jak ja teraz, siedział przy tym stole i układał pasjansa, a moja mama i jego brat Stanisław ponaglali go, bo wszyscy mieli zaraz pójść z wizytą do ks. proboszcza. Wtedy wtargnęło gestapo - opowiada córka profesora. Według jej relacji dom został przeszukany, ale niczego w nim nie znaleziono, choć na strychu ukrywano radiostację, narty, fałszywe dokumenty i inne niedozwolone przedmioty. Jedynym "dowodem", który podczas tej rewizji obciążył Andrzeja, była ulotka zrzucona przez rosyjski samolot w okolicy Zarębka w Łopusznej, którą on sam podniósł i nieopatrznie zabrał do domu. W kieszeni spodni miał jednak dużo bardziej niebezpieczny dowód - agitatorską gazetkę Polski Podziemnej. - Zimy były wtedy bardzo mroźne. Ojciec nosił więc dwie pary spodni. I gazetka była w tych, które miał pod spodem, dlatego jej nie znaleźli - tłumaczy ten fakt jego córka. Na szczęście gdzieś na Rynku w Nowym Targu udało się mu tę gazetkę wyrzucić.

To, co działo się potem z Andrzejem Waksmundzkim, przypomina kołowrót złych zdarzeń. Z Nowego Targu odesłano go do cieszącej się złą sławą wilii "Palace" w Zakopanem, gdzie pomimo tego, że został poddany bestialskim torturom, nie zdradził nazwisk towarzyszy broni. W tym czasie jego żona Antonina robiła, co mogła, żeby złapać kontakt ze swoim mężem. Dowiedziała się, że jakaś kobieta z Waksmunda służy u siostry kochanki szefa gestapo i tym sposobem starała się znaleźć choć marny punkt zaczepienia. A że z Ostrowska nie było żadnej komunikacji, chodziła dzień w dzień po 7 km na stację do Nowego Targu i stamtąd  pociągiem jeździła  do Zakopanego. Chcąc wyciągnąć Andrzeja z więzienia, pozbyła się też wszystkich kosztowności. Niestety, nic nie wskórała, poza odbieraniem i praniem jego zakrwawionej bielizny.

Obozy

Z willi "Palace", już jako więźnia politycznego, przewieziono Andrzeja Waksmundzkiego do Krakowa, potem do więzienia w Tarnowie, a końcem maja 1942 r. zamknęły się za nim bramy Auschwitz. "Zostałem skierowany na blok 13 - Zugang, przyszyłem numer i wyprowadzono nas na morderczą gimnastykę na dziedziniec, na którym stała płyta, a przed nią piaskownica. To było miejsce rozstrzeliwań. Przed paru godzinami odbyła się egzekucja - widzieliśmy, idąc Lagerstrasse, wozy z plandeką, z których ociekała krew. Sądziłem, że to do kuchni wiozą mięso z uboju. Dopiero na dziedzińcu znaleźliśmy ślady krwi - wszystko posypane podchlorynem wapnia. Na płycie - kulochwytnej - zobaczyłem obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej wpięty szpilką" - opisywał te traumatyczne doświadczenia. W obozie tym długo nie zabawił. Któregoś dnia podczas apelu jego i kilku innych rosłych więźniów wybrano do pracy w kamieniołomach Gross-Rosen. - Ojciec ogólnie niewiele o sobie napisał. Ale o konspiracji, aresztowaniu, torturach w willi "Palace" i pobycie w Auschwitz wspomniał. Słowem natomiast nie opisał swojego pobytu w "kamiennym piekle". Jakby nie miał na to siły? Albo uważał, że jeszcze zdąży? - zastanawia się jego córka. 

Jak na ironię losu przez pomyłkę związaną z nazwiskiem i miejscem urodzenia (w papierach zapisano Waksmundzki von Waksmund) obozowy wydział polityczny, wyszukujący z teczek personalnych wrogich Hitlerowi arystokratów, wyznaczył do karnego komanda również jego. I tak znalazł się góral z Waksmunda w jednym komandzie z takimi osobistościami jak: "Czerwony Książę" Krzysztof Radziwiłł, kurier londyński - Jan Maria Rostworowski, hrabiowie: Potocki i Michorowski i dwudziestu innych wysoko urodzonych. Górna granica przeżywalności w takim komandzie wynosiła 3-5 tygodni. Andrzej Waksmundzki w tych nieludzkich warunkach przeżył trzy lata - do momentu wyzwolenia przez Amerykanów obozu Mauthausen, do którego przewieziono więźniów pod koniec wojny. Wcześniej znów cudem uniknął śmierci w komorze do testowania szczelności broni gazowej, gdy tylko dzięki swojej wiedzy, przy użyciu termometru i na podstawie temperatury wrzenia, odróżniał metanol od etanolu.

Profesor

- Nawet po okropieństwach, które przeszedł, mój ojciec nie stracił dawnego zapału - podkreśla z dumą pani Monika. Po wojnie wrócił do Krakowa, w czerwcu 1945 r. zatrudniono go jako asystenta w Zakładzie Chemii Fizycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego, a krótko potem rekomendowano do zorganizowania od podstaw Katedry Chemii Fizycznej Wydziału Przyrodniczego w nowo tworzonym Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. W 1949 r. uzyskał stopień doktora habilitowanego na podstawie rozprawy pt. Właściwości filmów adsorpcyjnych chinoliny i jej metylopochodnych na powierzchni ich wodnych roztworów, rok później tytuł profesora nadzwyczajnego, a w 1960 r. tytuł profesora zwyczajnego. Główną dziedziną jego zainteresowań była przede wszystkim chemia fizyczna, chromatografia, fizykochemia zjawisk powierzchniowych i technologii światłowodowych. - To dzięki pracy zespołu mojego ojca w krajach Demoludu położono pierwszy kabel światłowodowy - podkreśla prof. Monika Waksmundzka-Hajnos. Ona sama zapamiętała go natomiast jako tytana pracy, człowieka, który nie wspominał, nie roztrząsał, ale i nie pomstował. - Był dość nerwowy i dość surowy, ale nie mógł być niczym baranek, kiedy życie miał takie ciężkie.

16 czerwca 2017 r. nastąpił symboliczny powrót prof. Andrzeja Waksmundzkiego z Lublina do Ostrowska. A to za sprawą nadania tamtejszej szkole podstawowej jego imienia. Wcześniej stosunek Andrzeja Waksmundzkiego do świata i do drugiego człowieka docenił ks. Józef Tischner, umieszczając go jako Pitagorasa w swojej "Filozofii po góralsku". - Wszystkie te fakty dotarły do mnie dopiero po śmierci taty. Wcześniej były to rozsypane obrazki, które nagle zaczęły do siebie pasować. Z nich udało się utworzyć obraz czasów i człowieka, który nigdy, nawet w ekstremalnych warunkach, nie przestał nim być - podkreśla prof. Monika Waksmundzka-Hajnos.

Krystyna Waniczek


Zostań Patronem Tygodnika Podhalańskiego.

1
2
3
Komentarze Facebook
Dodaj komentarz
Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania na łamach 24tp.pl
Doria 2023-03-13 11:30:53
Dlaczego nie stawiamy pomników takim ludziom? Tylko ogniom i innym kontrowersyjnym postaciom.
Brawo dla Pani Krystyny!
Gośka 2023-03-12 22:32:48
Przepiękna historia życia niezwykłego człowieka . Jak dobrze, że ktoś postanowił się tym podzielić z nami. Jestem wzruszona i podbudowana , dobrze wiedzieć, że wśród nas żyli prawdziwi ''mocarze'', mam nadzieje, że są wzorem dla młodych w tym trudnym świecie.
Ukłony dla wszystkich, którzy dbają o zachowanie tych wydarzeń i ludzi w naszej pamięci.

Reklama
2025-11-08 19:49 Tak zaparkowali na Placu Niepodległości. Gdy wrócili czekała na nich niemiła niespodzianka 2025-11-08 19:00 Ulica w dzień rozświetlona, czy u was też palą się latarnie? 2025-11-08 18:30 Strażacy zwyciężyli, na drugim miejscu byli Sołtysi, a na trzecim Biały Dunajec 2025-11-08 18:00 Poważny wypadek w Koniówce 2025-11-08 17:59 Tłumy na Krupówkach. Rozpoczął się długi weekend (WIDEO) 2025-11-08 17:00 Fado pod Tatrami (WIDEO) 2025-11-08 16:00 Stanisław Waksmundzki odwołany z funkcji przewodniczącego Komisji Bezpieczeństwa Rady Powiatu Nowotarskiego 1 2025-11-08 15:30 Wieczornica Patriotyczna z okazji Święta Niepodległości 2025-11-08 15:00 Zuzanna Rumian z Zakopanego wyróżniona ministerialnym stypendium w Warszawie 1 2025-11-08 14:00 22 mandaty w Kuźnicach i na Gubałówce 5 2025-11-08 12:59 W Dolinie Strążyskiej kończą się wolne miejsca (WIDEO) 1 2025-11-08 12:00 Droga łącząca Kościelisko i Zakopane z utrudnieniami do końca roku 1 2025-11-08 11:00 Poszukiwania rannej łani 5 2025-11-08 10:11 Strażnicy miejscy uratowali gołąbka i jeża 1 2025-11-08 10:01 Zima w górach - co zabrać? 2025-11-08 10:00 Tatrzańskie Forum Gospodarcze 2025 o sile wspólnoty 1 2025-11-08 09:03 Ruszyła kolejka linowa na Kasprowy Wierch 2025-11-08 08:35 Nocny pożar w Zubrzycy Dolnej 2025-11-08 08:00 Będą kolejne mieszkania komunalne w Rabce-Zdroju 2025-11-07 20:58 Dotyk barw i struktur. Świat Ewy Bartosz-Mazuś w Galerii Jatki 2025-11-07 20:42 Obchody Święta Niepodległości w Nowym Targu 2025-11-07 19:59 Ukradł alkohol miał przy sobie narkotyki 3 2025-11-07 19:00 Będzie piąty etap budowy Szlaku wokół Tatr! 2 2025-11-07 18:14 Ranna łania z małym jelonkiem na Chramcówkach 10 2025-11-07 18:00 Uczniowski dzień pełen wrażeń (ZDJĘCIA, WIDEO) 2025-11-07 17:27 Zlecił zabójstwo łódzkiego gangstera. Łowcy głów zatrzymali go w powiecie tatrzańskim 6 2025-11-07 17:00 Góra bez kobiet 2025-11-07 16:00 "Zatraceniec" powraca na scenę Domu Ludowego w Bukowinie 2025-11-07 15:00 Rondo na Zaborni w Rabce zostanie rozbudowane 2 2025-11-07 14:10 Uwaga! Kto zgubił tego psa w Poroninie? 2025-11-07 14:00 Pobicie 13-latka w Parku Miejskim w Zakopanem. Zabezpieczono nagranie z monitoringu 2 2025-11-07 12:59 Kierowcy zbyt hałaśliwych samochodów nie mogą spać spokojnie 8 2025-11-07 12:00 Co robić w weekend w Zakopanem? 2025-11-07 11:30 Najnowszy film Wojciecha Smarzowskiego. Mamy dla Was bilety 8 2025-11-07 11:01 Zakopane - sprzedam DWA KOMPLETY KAWIARNIANE 2025-11-07 11:00 Zakopane już udekorowane przed 11 listopada 6 2025-11-07 10:00 Nowotarżanin Robert Jachymiak zwycięzcą Ligi Biegów Górskich 2025 2025-11-07 09:00 Strażackie węże i potężna drabina nad kościołem parafialnym w Kościelisku 1 2025-11-07 08:00 Szymborskiej i Herberta listy o życiu i poezji, czyli historia pewnej znajomości 2025-11-06 23:01 Zakopane - oddam za darmo WERSALKĘ 2025-11-06 21:00 Tak fałszywi doradcy inwestycyjni czyszczą twoje konto bankowe (WIDEO) 1 2025-11-06 20:00 Burmistrz Nowego Targu wyjaśnia kontrowersje wokół wyglądu i podświetlenia ratusza 2025-11-06 19:00 Przemoc domowa, oszuści i zagrożenia dla seniorów, czyli dzielnicowi w urzędzie 3 2025-11-06 18:00 Lekarz i ksiądz odpowiedzą za handel narkotykami 26 2025-11-06 17:30 Święto Niepodległości na terenie gmin powiatu tatrzańskiego 2025-11-06 17:00 Niebawem minie 20 lat od zamknięcia trasy narciarskiej na Gubałówce (WIDEO) 14 2025-11-06 16:00 Ostatnie godziny, żeby wziąć udział w Biegu Niepodległości w Zakopanem 2025-11-06 15:00 Paweł Pełka, nasz redakcyjny kolega nominowany w konkursie Osobowość Ziem Górskich 4 2025-11-06 14:38 Narodowe Święto Niepodległości - bieg, mecz bokserski, parada pojazdów i koncerty 2025-11-06 14:00 Obchody 100-lecia Fundacji Zakłady Kórnickie w hołdzie człowiekowi, który obronił Morskie Oko 1
NAJPOPULARNIEJSZE ARTYKUŁY
NAJCZĘŚCIEJ KOMENTOWANE
OSTATNIE KOMENTARZE
2025-11-07 18:02 1. Do naleśnika. Masz racje. Własność ziemi to rzecz święta. Bez TPNu Tatry by staly tak samo gdzie stoją i górale by zarządzali tak jak i teraz.. mielibysmy płoty w poprzek Kalatowek, pijanych "stryków" zbierających opłaty przy ściezkach przez swoje przecież. Smażalnie mintaja nad Czarnym Stawem i korcmy z peruwiańską muzyką wzdłóż Doliny Kościeliskiej albo ryczące quady z łysolami na Goryczkowej. Mam dalej? Że byłoby inaczej? To dlaczego nie jest tam gdzie ta Gomora się pleni dzisiaj 2025-10-31 16:25 2. Przepiękne pracę. Wspaniałą atmosferą Czerwonego Dworu 2025-10-29 20:57 3. do Franka - jak by to były prywatne tereny, to kto inny miałby tam rządzić jak nie ich właściciele? A może Twoje obejście (o ile takowe posiadasz) wyglądałoby lepiej, gdyby zajęło się nim państwo? Może Ciebie trzeba wywłaszczyć i zająć się lepiej tym co masz? I wtedy powiemy - no teraz to wygląda jak trzeba, wolimy żeby żaden Franek prywatny właściciel się nam tu nie rządził. 2025-10-25 11:34 4. Mam do działań Tpn wiele uwag, ale gdy pomyślę jak by wyglądały te tereny gdyby tam wciąż rządzili prywatni właściciele, to jednak wolę żeby było tak jak jest teraz. 2025-10-16 13:58 5. Ani słowa o tym, że Ania Schumacher jest wnuczką Anny Górskiej. 2025-08-14 19:47 6. ...cudnie malowała! ten dobór kolorów!!!... 2025-08-10 20:25 7. Pan Krzysztof Kulesza nie ma 90 lat.Jest z 1953 lub 1954 R. 2025-06-22 01:24 8. Wzbogacony o 8 kolejnych budynków:):):) Wzbogacony:):):) 2025-06-22 00:36 9. A, czyli wyrżnąć drzewa i walnąć betonowe kloce tak jak już Radisson zrobił na miejscu przepięknego Modrzejowa, który powinien być muzeum, a rozjechały go spychacze. Brawo! Oby tak dalej, zalejemy betonem wszystką zieleń, dziedzictwo wyburzyć. Lepiej się zaborcy obchodzili z polskim krajobrazem i architekturą niż deweloperzy. 2025-06-12 19:04 10. Dla wielu osób za drogo, może by tak pomyśleć o zniżce dla mieszkańców?
WARUNKI W GÓRACH
POGODA W WYBRANYCH MIASTACH REGIONU
Reklama