Reklama

2023-03-12 12:00:10

Waksmund, Ostrowsko, Lublin

Andrzej Waksmundzki - "Hrabia" i "Pitagoras"

Na przesłuchaniach znęcano się nad nim przez bicie, przykładanie rewolweru do głowy i wieszanie za skrępowane ręce na drzwiach. - To było nie do wytrzymania... - pisał po latach prof. Andrzej Waksmundzki. - Ale on, twardy góral z Waksmunda, wytrzymał...

- Mój ojciec nie był wylewny. Na palcach jednej ręki mogę policzyć, ile razy mnie za coś pochwalił - wspomina w zaciszu starego domu w Ostrowsku prof. Monika Waksmundzka-Hajnos, córka wybitnego specjalisty w zakresie chemii fizycznej prof. Andrzeja Waksmundzkiego. - Cechowała go stanowczość, nie roztrząsał, czy coś trzeba zrobić, czy nie trzeba, po prostu działał, podejmując kolejne decyzje - tłumaczy.

Sonderaktion Krakau

 I pewnie ta stanowczość właśnie, góralski hart ducha i umiejętność szybkiej oceny sytuacji uratowały przyszłego specjalistę w zakresie fizykochemii zjawisk powierzchniowych i technologii światłowodowych od niechybnej śmierci. A okazji ku niej było co najmniej kilka. Pierwsza wówczas, gdy niezwykłym zrządzeniem losu 6 listopada 1939 r. uniknął aresztowania w ramach „akcji przeciwko profesorom uniwersyteckim” - Sonderaktion Krakau. - Mój ojciec, kierując się wrodzonym poczuciem obowiązku, wybrał dyżur w oczekiwaniu na mogących się pojawić studentów, zamiast - jak reszta wykładowców - pójść do auli Colegium Novum - tłumaczy ten fakt jego córka. Hitlerowcy aresztowali wtedy 183 profesorów i asystentów oraz kilku studentów i zesłali do obozów koncentracyjnych. Jako że na posadę w okupowanym Krakowie świeżo upieczony doktor nie miał już co liczyć, w marcu 1940 r. wrócił wraz z żoną Antoniną do domu jej ojca w Ostrowsku, zrobił niezbędny remont, nakupił krzaków porzeczek, uzupełnił domowy inwentarz i tak, jak chcieli kiedyś rodzice - zaczął gazdować.

- Tata niewiele mówił o tym, co przeżył podczas II wojny. Jeśli już coś wspominał, to robił to wyłącznie 5 maja, w kolejno przypadające rocznice wyzwolenia obozu. Ale zawsze były to bardzo oszczędne informacje - zaznacza kego córka Monika. Jak przyznaje, dopiero po jego śmierci dowiedziała się, że zostawił po sobie zapiski. Największym jednak zaskoczeniem okazała się dla niej mowa pogrzebowa, którą nad grobem ojca wygłosił Mieczysław Mołdawa, współwięzień Andrzeja Waksmundzkiego z obozu Gross-Rosen. - Usłyszałam, jak nazwał mojego ojca bohaterem, "hrabią Andrzejem", jak wymieniał go w jednej linii z arystokratami... Puzzle zaczęły się wtedy układać, a ja chciałam się dowiedzieć jeszcze więcej!

Z Podhala do Krakowa

Bo droga z Waksmunda do Krakowa była dla przyszłego uczonego długa i kręta. Urodził się w 1910 r. jako najstarszy syn Józefa Waksmundzkiego i Pauliny z domu Sral. I tylko ślepe zrządzenie losu oraz protekcja finansowa stryja uchroniły Andrzeja przed pozostaniem w Waksmundzie na zawsze. Bo choć nauka od małego trzymała się jego  głowy, to rodzice widzieli przyszłość syna na gospodarstwie. "Stryj Jakub, przyjechawszy w 1922 r. na urlop do Waksmunda, zabrał mnie do Nowego Targu i podstępem wprowadził do gimnazjum, wepchnął do klasy pełnej chłopców zdających egzamin wstępny" - pisał po latach w swoich wspomnieniach. Koniec końców w ten oto przebiegły sposób przyszły profesor stał się uczniem Gimnazjum im. Seweryna Goszczyńskiego w Nowym Targu. O tym, jak dobrze sobie radził, najlepiej świadczą słowa, które jego ojciec usłyszał na pierwszej swojej wywiadówce. - Ilu jeszcze takich synów macie, to ich tu przysyłajcie... - przekonywał wychowawca Andrzeja. Krótkim epizodem po zdaniu matury była dla młodego Waksmundzkiego Szkoła Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim - jednak wyjątkowo mu nie spasowała. "Najprzykrzejsze były musztry w nocy w zimie. Wojsko mi się nie zwidziało przez te ogłupiające działania i dryl pruski. Nie zostałem więc na zawodowego oficera..." - wspominał potem po latach. Ostatecznie, znów dzięki wsparciu finansowemu stryja i wreszcie przy aprobacie rodziny, 29 września 1931 r. zapisał się na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Jagiellońskiego na kierunek chemia. Okres studiów okazał się jednak dla niego bardzo ciężki, bo pieniądze, które otrzymywał od stryja, nie wystarczały mu do końca miesiąca. "Waletował" więc w akademiku, jadł darmowe posiłki u sióstr felicjanek i gdy tylko miał taką okazję, udzielał kolegom korepetycji. Pomimo tych wszystkich trudności w 1936 r. obronił pod okiem promotora prof. Bogdana Kamieńskiego pracę magisterską pt. Otrzymywanie czystego wodoru elektrolitycznego. Katalityczna redukcja bezwodnika węglowego do metanu, otrzymując tym samym tytuł magistra filozofii w zakresie chemii, a 10 czerwca 1939 r. został promowany na doktora filozofii w zakresie chemii na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Już wcześniej, bo od 1937 r., pracował też jako młodszy asystent w Katedrze Chemii Fizycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Kryptonim "Karczma"

- Kiedy po aresztowaniu krakowskich profesorów rodzice zmuszeni byli wrócić z Krakowa na Podhale, wielkim problemem okazało się to, że tata nie miał żadnego zatrudnienia - snuje swoją opowieść prof. Waksmundzka-Hajnos. Jak się jednak okazało, niespodziewanie w sukurs mężowi swojej koleżanki z klasy przyszła pewna Niemka, która wystarała się młodemu doktorowi o posadę nauczyciela chemii, fizyki i materiałoznawstwa w Szkole Handlowej i Melioracyjnej w Nowym Targu. Pracę tę rozpoczął we wrześniu 1940 r., ale czas tej względnej stabilizacji nie trwał długo, bo upomniała się o niego Polska Podziemna. Stało się to za sprawą niejakiego inż. Pawła Cudzicha, który wciągnął Andrzeja Waksmundzkiego w struktury Związku Walki Zbrojnej, późniejszej Armii Krajowej. Waksmundzki objął także funkcję komendanta powiatowego Ruchu Oporu Chłopów. Jak pisał potem we wspomnieniach, sam zaprzysiągł swoich dobrych kolegów z Waksmunda - Józefa i Jana Ligęzów, Józefa Basistę oraz żonę Józka "Cukra" Ligęzy, Michalinę. - To tu, w domu, w którym teraz jesteśmy, znajdował się punkt kontaktowy pododcinka o kryptonimie "Karczma", stanowiącego fragment "Zagrody" na trasie Warszawa - Budapeszt, za którego organizację odpowiedzialny był mój ojciec - tłumaczy z przejęciem pani Monika. - Tu kurierzy zostawiali swoje kenkarty, pobierali narty, białe ochronne skafandry, dokumenty słowackie i przedzierali się dalej na południe. Miejscowi gadali nawet, że w tym domu straszy. Ojciec celowo tę pogłoskę podtrzymywał... I to tu 2 lutego1942 r. Niemcy przyszli tatę aresztować.

Aresztowanie

Wiele złego się wtedy podziało. W styczniu 1942 r. gestapo zaczęło rozpracowywać struktury Konfederacji Tatrzańskiej Augustyna Suskiego. Miejscowi konfidenci rzucili podejrzenie, że i Andrzej Waksmundzki do tej organizacji należał. - Tata, jak ja teraz, siedział przy tym stole i układał pasjansa, a moja mama i jego brat Stanisław ponaglali go, bo wszyscy mieli zaraz pójść z wizytą do ks. proboszcza. Wtedy wtargnęło gestapo - opowiada córka profesora. Według jej relacji dom został przeszukany, ale niczego w nim nie znaleziono, choć na strychu ukrywano radiostację, narty, fałszywe dokumenty i inne niedozwolone przedmioty. Jedynym "dowodem", który podczas tej rewizji obciążył Andrzeja, była ulotka zrzucona przez rosyjski samolot w okolicy Zarębka w Łopusznej, którą on sam podniósł i nieopatrznie zabrał do domu. W kieszeni spodni miał jednak dużo bardziej niebezpieczny dowód - agitatorską gazetkę Polski Podziemnej. - Zimy były wtedy bardzo mroźne. Ojciec nosił więc dwie pary spodni. I gazetka była w tych, które miał pod spodem, dlatego jej nie znaleźli - tłumaczy ten fakt jego córka. Na szczęście gdzieś na Rynku w Nowym Targu udało się mu tę gazetkę wyrzucić.

To, co działo się potem z Andrzejem Waksmundzkim, przypomina kołowrót złych zdarzeń. Z Nowego Targu odesłano go do cieszącej się złą sławą wilii "Palace" w Zakopanem, gdzie pomimo tego, że został poddany bestialskim torturom, nie zdradził nazwisk towarzyszy broni. W tym czasie jego żona Antonina robiła, co mogła, żeby złapać kontakt ze swoim mężem. Dowiedziała się, że jakaś kobieta z Waksmunda służy u siostry kochanki szefa gestapo i tym sposobem starała się znaleźć choć marny punkt zaczepienia. A że z Ostrowska nie było żadnej komunikacji, chodziła dzień w dzień po 7 km na stację do Nowego Targu i stamtąd  pociągiem jeździła  do Zakopanego. Chcąc wyciągnąć Andrzeja z więzienia, pozbyła się też wszystkich kosztowności. Niestety, nic nie wskórała, poza odbieraniem i praniem jego zakrwawionej bielizny.

Obozy

Z willi "Palace", już jako więźnia politycznego, przewieziono Andrzeja Waksmundzkiego do Krakowa, potem do więzienia w Tarnowie, a końcem maja 1942 r. zamknęły się za nim bramy Auschwitz. "Zostałem skierowany na blok 13 - Zugang, przyszyłem numer i wyprowadzono nas na morderczą gimnastykę na dziedziniec, na którym stała płyta, a przed nią piaskownica. To było miejsce rozstrzeliwań. Przed paru godzinami odbyła się egzekucja - widzieliśmy, idąc Lagerstrasse, wozy z plandeką, z których ociekała krew. Sądziłem, że to do kuchni wiozą mięso z uboju. Dopiero na dziedzińcu znaleźliśmy ślady krwi - wszystko posypane podchlorynem wapnia. Na płycie - kulochwytnej - zobaczyłem obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej wpięty szpilką" - opisywał te traumatyczne doświadczenia. W obozie tym długo nie zabawił. Któregoś dnia podczas apelu jego i kilku innych rosłych więźniów wybrano do pracy w kamieniołomach Gross-Rosen. - Ojciec ogólnie niewiele o sobie napisał. Ale o konspiracji, aresztowaniu, torturach w willi "Palace" i pobycie w Auschwitz wspomniał. Słowem natomiast nie opisał swojego pobytu w "kamiennym piekle". Jakby nie miał na to siły? Albo uważał, że jeszcze zdąży? - zastanawia się jego córka. 

Jak na ironię losu przez pomyłkę związaną z nazwiskiem i miejscem urodzenia (w papierach zapisano Waksmundzki von Waksmund) obozowy wydział polityczny, wyszukujący z teczek personalnych wrogich Hitlerowi arystokratów, wyznaczył do karnego komanda również jego. I tak znalazł się góral z Waksmunda w jednym komandzie z takimi osobistościami jak: "Czerwony Książę" Krzysztof Radziwiłł, kurier londyński - Jan Maria Rostworowski, hrabiowie: Potocki i Michorowski i dwudziestu innych wysoko urodzonych. Górna granica przeżywalności w takim komandzie wynosiła 3-5 tygodni. Andrzej Waksmundzki w tych nieludzkich warunkach przeżył trzy lata - do momentu wyzwolenia przez Amerykanów obozu Mauthausen, do którego przewieziono więźniów pod koniec wojny. Wcześniej znów cudem uniknął śmierci w komorze do testowania szczelności broni gazowej, gdy tylko dzięki swojej wiedzy, przy użyciu termometru i na podstawie temperatury wrzenia, odróżniał metanol od etanolu.

Profesor

- Nawet po okropieństwach, które przeszedł, mój ojciec nie stracił dawnego zapału - podkreśla z dumą pani Monika. Po wojnie wrócił do Krakowa, w czerwcu 1945 r. zatrudniono go jako asystenta w Zakładzie Chemii Fizycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego, a krótko potem rekomendowano do zorganizowania od podstaw Katedry Chemii Fizycznej Wydziału Przyrodniczego w nowo tworzonym Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. W 1949 r. uzyskał stopień doktora habilitowanego na podstawie rozprawy pt. Właściwości filmów adsorpcyjnych chinoliny i jej metylopochodnych na powierzchni ich wodnych roztworów, rok później tytuł profesora nadzwyczajnego, a w 1960 r. tytuł profesora zwyczajnego. Główną dziedziną jego zainteresowań była przede wszystkim chemia fizyczna, chromatografia, fizykochemia zjawisk powierzchniowych i technologii światłowodowych. - To dzięki pracy zespołu mojego ojca w krajach Demoludu położono pierwszy kabel światłowodowy - podkreśla prof. Monika Waksmundzka-Hajnos. Ona sama zapamiętała go natomiast jako tytana pracy, człowieka, który nie wspominał, nie roztrząsał, ale i nie pomstował. - Był dość nerwowy i dość surowy, ale nie mógł być niczym baranek, kiedy życie miał takie ciężkie.

16 czerwca 2017 r. nastąpił symboliczny powrót prof. Andrzeja Waksmundzkiego z Lublina do Ostrowska. A to za sprawą nadania tamtejszej szkole podstawowej jego imienia. Wcześniej stosunek Andrzeja Waksmundzkiego do świata i do drugiego człowieka docenił ks. Józef Tischner, umieszczając go jako Pitagorasa w swojej "Filozofii po góralsku". - Wszystkie te fakty dotarły do mnie dopiero po śmierci taty. Wcześniej były to rozsypane obrazki, które nagle zaczęły do siebie pasować. Z nich udało się utworzyć obraz czasów i człowieka, który nigdy, nawet w ekstremalnych warunkach, nie przestał nim być - podkreśla prof. Monika Waksmundzka-Hajnos.

Krystyna Waniczek


Zostań Patronem Tygodnika Podhalańskiego.

Reklama
1
2
3
Komentarze Facebook
Dodaj komentarz
Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania na łamach 24tp.pl
Doria 2023-03-13 11:30:53
Dlaczego nie stawiamy pomników takim ludziom? Tylko ogniom i innym kontrowersyjnym postaciom.
Brawo dla Pani Krystyny!
Gośka 2023-03-12 22:32:48
Przepiękna historia życia niezwykłego człowieka . Jak dobrze, że ktoś postanowił się tym podzielić z nami. Jestem wzruszona i podbudowana , dobrze wiedzieć, że wśród nas żyli prawdziwi ''mocarze'', mam nadzieje, że są wzorem dla młodych w tym trudnym świecie.
Ukłony dla wszystkich, którzy dbają o zachowanie tych wydarzeń i ludzi w naszej pamięci.

Reklama
2025-12-10 20:59 Kot, który utknął na drzewie w Nowym Targu - już bezpieczny 2025-12-10 20:11 Zakopane - oddam za darmo SZAFKĘ i BIEŻNIĘ TC-140 2025-12-10 20:00 Spotkaj się z ratownikami GOPR na Babiej Górze 2025-12-10 19:00 Niedźwiedzie jeszcze baraszkują w Tatrach 1 2025-12-10 18:00 Mikołaj przybył ze stypendiami do SP 11 w Nowym Targu (ZDJĘCIA) 2025-12-10 17:19 Na Krupówkach przed Kościołem Najświętszej Rodziny powstał lunapark (WIDEO) 34 2025-12-10 17:17 Policjant śmiertelnie postrzelił agresywnego nożownika 16 2025-12-10 16:59 Nowe autobusy i modernizacja ulic w Nowym Targu 3 2025-12-10 16:00 Przed świętami wszystkie ulice będą udekorowane 2 2025-12-10 15:30 Zimowa noc spadających gwiazd pod Tatrami 3 2025-12-10 15:00 Nowa ustawa to dla nas rewolucyjne narzędzie 12 2025-12-10 13:59 To nie żart, tylko najprawdziwszy koń, który nazywa się Żart 2 2025-12-10 13:30 Spiski Jarmark Bożonarodzeniowy po raz pierwszy 2025-12-10 13:00 Kupisz wigilijne sianko, pomożesz podopiecznym ośrodka na Kamieńcu (WIDEO) 2025-12-10 12:30 Nowotarska Biblioteka w piątki czynna dłużej 2025-12-10 12:30 Wlazł kotek na drzewo i... 1 2025-12-10 12:30 Echo Dawnej Tradycji w Szczawnicy - Święta Łucja Dnia Przyrzuca! 2025-12-10 12:21 Na Krupówkach nie ma już śniegu. Na termometrach prawie 13 st. 1 2025-12-10 11:43 Krewcy bracia napadli i okradli 49-latka 1 2025-12-10 11:30 Jarmark Bożonarodzeniowy pod Trzema Koronami 2025-12-10 11:30 Szczawnickie smaki w Budapeszcie. Węgierscy dziennikarze odkrywali kulinarne tradycje Pienin 4 2025-12-10 11:00 Sokół TOPR-u wrócił w Tatry (WIDEO) 2025-12-10 10:03 PSONI Koło w Zakopanem zaprasza na IV Bal Charytatywny 2025-12-10 09:59 Piękne widoki z Nosala o poranku. Puste Tatry (WIDEO) 2025-12-10 09:00 Starosta Skupień: Chcemy, aby biuro Wód Polskich zostało w Zakopanem 1 2025-12-10 08:00 Na Sarnią Skałę w przyspieszonym tempie (WIDEO) 2025-12-09 21:00 Psie piękności, psie nieszczęścia, każde jedno czeka na upragniony dom 2025-12-09 20:39 Bożonarodzeniowy Jarmark w poroniańskim wydaniu zaprasza 2025-12-09 20:32 W Zakopanem było dziś prawie 11 st. C! 2 2025-12-09 20:20 Akcja policji w pustostanie w Zakopanem. Przeszukują budynek (AKTUALIZACJA) 2 2025-12-09 20:00 Debata zeszła na psy 2025-12-09 19:30 Gminne eliminacje do finału Przeglądu Młodych Recytatorów i Gawędziarzy im. Andrzeja Skupnia-Florka 2025-12-09 19:00 Pszczelarskie Roje na św. Ambrożego 1 2025-12-09 18:30 Kolejny sukces "Lalkarzy" ze Spytkowic 2025-12-09 18:00 Lodowisko w Ochotnicy Dolnej już działa 2025-12-09 17:30 Warsztaty, teledysk i film 2025-12-09 17:00 Rejestracja w jednym miejscu, ale są problemy. Reorganizacja w szpitalu na Kamieńcu 4 2025-12-09 16:36 Miniarchiwum kultury Orawy 2025-12-09 16:30 Kobiecość to wrzawa. Mamy dla Was książki 1 2025-12-09 16:15 Drożej za śmieci w Spytkowicach 2025-12-09 15:45 Oświadczenie burmistrza Nowego Targu dotyczące przewróconej latarni na bulwarach 1 2025-12-09 15:25 Góra śniegu na Spyrkówce utrudnia wjazd na Zakopiankę, kiedyś tu dojdzie do tragedii 7 2025-12-09 14:59 Wspólny głos samorządów: Nie dla sprzedaży akcji PKL (WIDEO) 14 2025-12-09 14:00 Spytkowice czekają na fotoradar 2025-12-09 13:26 Pusto i spokojnie w Dolinie Olczyskiej (WIDEO) 2025-12-09 12:55 Zakopane szykuje się do Sylwestra na górnej Równi Krupowej 6 2025-12-09 12:30 Zimowa Akademia Sportu 2025-12-09 12:25 Ponad trzy tysiące rodzin czeka na wsparcie Szlachetnej Paczki 2025-12-09 12:01 Deszcz medali na zakończenie roku dla zawodników z Czerwiennego 2025-12-09 11:30 Prace pielęgnacyjne na Równi Krupowej 3
NAJPOPULARNIEJSZE ARTYKUŁY
NAJCZĘŚCIEJ KOMENTOWANE
OSTATNIE KOMENTARZE
2025-12-10 23:01 1. "ponieważ umowa nie przekracza 1 roku" https://24tp.pl/n/126303 "Tak, park jest wydzierżawiony na trzy lata. Czy to jest zarzut, czy pochwała? Jeśli firma musi zainwestować duże środki, wiele urządzeń zakupić, zakłada sobie jakiś okres amortyzacji. Od początku była mowa o umowie na trzy lata. Dysponentem umowy jest MOSiR, burmistrz wydał oczywiście zgodę - odpowiedział wiceburmistrz Bartłomiej Bryjak." https://radioalex.com.pl/park-miejski-w-zakopanem-wynajety-na-trzy-lata.html#gsc.tab=0 "Na wczorajszej sesji rady miasta okazało się, że park miejski w Zakopanem został wynajęty, przez firmę, która zainstalowała tam atrakcję świetlną, nie na cztery miesiące, ale na trzy lata." https://www.portalsamorzadowy.pl/polityka-i-spoleczenstwo/burmistrz-wydzierzawil-miejski-park-na-ponad-3-lata-bez-wiedzy-radnych,595677.html "Burmistrz wydzierżawił miejski park na ponad 3 lata. Bez wiedzy radnych" "MASZ COŚ PRZECIWKO TEMU" Tak, nie lubię być okłamywanym. Tu sobie posłuchaj bo może z czytaniem masz problemy... https://youtu.be/s0O0WF8E11A?t=1418 2025-12-10 22:58 2. Ten w Myślenicach był normalny fajny sąsiad. Ja też codziennie chodzę z nożem w kieszeni. Dziadek 90 lat spod Gorlic zastrzelił 80-letnią babcię sąsiadkę. Z nienawiści miłości bożej. Dzisiaj Panowie Redaktorzy. Taka u was na Podhalu miłość do bliźnego swego. 2025-12-10 22:49 3. @łolabogo, a co, jeśli kościół wydzierżawił, a umowa nie przekracza 1 roku a pieniądze są przekazywane na działalność stołówki, MASZ COŚ PRZECIWKO TEMU 2025-12-10 22:41 4. No rzeczywiście, przegięcie. Ja też lecę jutro do tygodnika bo nie powiesili mi jeszcze aniołka. 2025-12-10 22:37 5. Płacę tyle co wszyscy w podatkach grzecznie zanoszonych w zębach do urzędu skarbowego. Dzięki temu ten upadły kraj może finansować kościołowi m.in: - fundusz Kościelny - dotacje na zabytki sakralne - wsparcie dla duchownych w ramach ubezpieczeń społecznych - finansowanie nauczania religii w szkołach - dotacje dla instytucji prowadzonych przez Kościół, takich jak szkoły, domy pomocy czy hospicja Według raportu NIK w latach 2021-2023 było to jedynie 16,5 miliarda złotych. Mało? Więcej w tym rozgrabionym kraju dostają jedynie przesiedleńcy. A teraz Ty udowodnij że pleban płaci podatki. Szczególnie od opłat pobieranych za miejski parking. Jest w ogóle taka deklaracja podatkowa? Podatek od przychodów z bezumownie użytkowanego mienia? Gdybyś chciał rozszerzyć swoją wiedzę to poczytaj: 1) Miliardy złotych od państwa dla Kościoła. NIK ujawnia gigantyczną skalę finansowania https://natemat.pl/606878,tyle-pieniedzy-kosciol-dostal-od-panstwa-nik-ujawnia-gigantyczna-skale 2) NIK o finansowaniu kościołów i innych związków wyznaniowych https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/finansowanie-kosciolow-i-innych-zwiazkow-wyznaniowych.html 3) bezpośredni link do wspomnianego raportu NIK https://www.nik.gov.pl/kontrole/wyniki-kontroli-nik/pobierz,kap~p_24_095_202409121118561726132736~01,typ,kk.pdf 2025-12-10 22:37 6. Na Eurowizję Polska jedzie. 2025-12-10 22:30 7. Brawo dla mądrego policjanta. Należy mu się nagroda przed świętami. Czy normalny człowiek wychodzi z nożem? 2025-12-10 22:09 8. @hiena, jakoś nie nadążasz i wszystko ci się myli. Mianowicie to, że kościół tak jak i Krupówki to kulturowy park a został on utworzony po to, aby właśnie tam nie powstawało coś takiego jak przed kościołem! a także w rejonie Krupówek jakieś budy-budecki. A jeżeli chodzi ci o wydzierżawienie przez burmistrza części parku, to powiem ci jedno, że mógł to zrobić bez przetargu, ponieważ umowa nie przekracza 1 roku a pieniądze są przekazywane na budowę sali gimnastycznej szkolnej MASZ COŚ PRZECIWKO TEMU 2025-12-10 21:56 9. Taki sobie-glupi a glupi. Byles w swiecie , gdzie kazdy ma bron ? Mieszkales tam ? Widziales jak kazdy goofniarz moze cie namierzyc za byle co ? Byle uliczny gang uzbrojony po zeby. Rzucasz synu slowa na wiatr . 2025-12-10 21:10 10. @hieno, a ile łożysz na tego "plebana", jak go nazywasz? Następne pytanie, dlaczego manipulujesz i wprowadzasz w błąd, że "pleban" nie płaci podatków. Z drugiej strony, oburzeni mieszkańcy Zakopanego mogą Romów nazywać cyganami. Wystarczy, że wyznają lewacką ideologię, atakują kościół i już Rom może być nazwany cyganem.
WARUNKI W GÓRACH
POGODA W WYBRANYCH MIASTACH REGIONU
Reklama
Polecamy

FILMY TP


REKLAMA


Pożegnania


REKLAMA


Dołącz do nas - facebook