Anna Czapnik-Wójcik i Janusz Olszyński. To cały skład Fundacji Kinematograf. Jej siedziba: rabczańskie mieszkanie Janusza. W małym pokoju montażownia, w piwnicy muzeum wspomnień, czyli kolekcja starych kamer. On urodził się w Rabce, tu spędził młodość, by zawodowe życie spędzić w Krakowie i wrócić na stare lata. Ona w Rabce kupiła dom, by mieć gdzie przyjeżdżać w wolnym czasie. Z czasem zaglądała tu coraz częściej, by w pandemii osiąść na stałe. I tak została. Tyle że nie znosi bezczynności. Zaczęła więc działać lokalnie.
Spotkali się przypadkowo - jak mówi Janusz, przy służbowych sprawach. Jeszcze w Krakowie zrobili wspólny film. I tak się zaczęło. Ktoś chciał przygotować film, ona przygotowała scenariusz, on zdjęcia.
- Jeszcze jako dziecko zacząłem swą przygodę z filmowaniem, kręcąc na taśmie. W połowie lat osiemdziesiątych przyszła era wideo. Pojawiły się kamery, którymi można było zrobić coś bardziej profesjonalnego - wspomina Janusz Olszyński.
I z czasem pojawiła się współpraca z telewizją TVN. Realizował między innymi teleturnieje.
- Dużo się jeździło, robiliśmy castingi. Ale jak to się skończyło i trzeba było siedzieć tylko w studio, to już nie była dla mnie robota - dodaje operator.
Miał swoją firmę, kręcił koncerty, juwenalia. Pierwsza kamera, którą kupił, kosztowała tyle, co maluch w Peweksie - 1490 dolarów. Mógł sobie na nią pozwolić tylko dlatego, że produkował lampy, wielkie pająki, głównie do kościołów.
Anna ukończyła kulturoznawstwo, przez pewien czas pracowała na uczelni. Jak zaczęła mieszkać w Rabce, czytać o historii Rabki. - Może w ten sposób oswoiłam to miejsce, które teraz jest moim domem.
Kinematograf
Ich pierwszą realizacją było przygotowanie dostępności dla osób z dysfunkcją wzroku i słuchu spektaklu w teatrze w Rabce podczas dużej imprezy w 2021 r. Gdy po zakończeniu przedstawienia rozmawiali z widzami, niewidoma kobieta powiedziała: „Szkoda, że tylko raz coś takiego było w Rabce… Jeśli państwo byście nam kiedyś taką przyjemność sprawili, to bardzo prosimy”.
I tak narodził się pomysł na pracę nad dostępnością kultury. Dwa miesiące później założyli fundację. A że od początku pracowali z kamerą filmową, nazwali ją Kinematograf.
- Sama jestem osobą niepełnosprawną, więc znam to z własnego doświadczenia - przyznaje Anna.
I szybko przekonała Janusza, że trzeba włączać do filmów napisy.
- Nam zawsze najbliższa była działalność w kulturze, więc w momencie gdy powstał duży program grantowy “Kultura bez barier”, to stwierdziliśmy, że wiedzą i doświadczeniem możemy wspomóc inne instytucje. Projekt zrealizowaliśmy z Centrum Kultury, Sportu i Promocji w Rabce-Zdroju. Wspólnie zrobiliśmy wiele imprez i nasza współpraca ciągle trwa - zauważa Anna Czapnik-Wójcik.
Sam grant już się skończył, ale jego dobre konsekwencje wciąż są widoczne. Choćby dostępne seanse kinowe wciąż systematycznie się odbywają. W Polsce jest bardzo mało kin, które to robią, dzieje się to w dużych wojewódzkich miastach. A Rabka jest w tym gronie dzięki współpracy fundacji i kierownika kina. Działają też w Teatrze Lalek Rabcio i jest to bardzo dobra, owocna i wielowymiarowa współpraca.
Ale jak mamy wrócić?
Od początku wiedzieli, że robić dostępność to jedno, a mieć dla kogo to robić, to zupełnie inna sprawa. Wiele instytucji ma z tym problem.
- To było takie kółko zamknięte. My zapraszamy, robimy promocję, ale te osoby, które powinny być zainteresowane, tego nie widzą albo nie słyszą - przyznaje Janusz.
Trzeba było znaleźć odpowiednie metody i kanały dotarcia. Nad zaproszeniem osób głuchych pracowali przez rok. Pojechali do Nowego Targu. Okazało się, że oni wiedzieli o rabczańskich przedsięwzięciach, ale musieli nabrać przekonania, że to jest naprawdę dla nich.. Inny problem to sprawa transportu. Jeśli ktoś nie ma samochodu, to ma poważny problem z powrotem. Bo ostatni bus odjeżdża znacznie wcześniej niż kończy się spektakl. Trzeba było więc zorganizować transport. I to się udaje.
Kiedyś zorganizowali kinowy seans przedpołudniowy, by zaprosić podopiecznych rabczańskiego Domu Pomocy Społecznej. Okazało się bowiem, że dla nich godziny popołudniowe są wręcz niedostępne. Bo brak obsługi, by pomóc dotrzeć osobom w gorszym stanie fizycznym, a i oni sami zwykle po obiedzie czują się już słabo i często nie wychodzą z pokoi. A na pokaz przed południem przyszło 15 osób - dotarli busem, osoby na wózkach wjechały pochylnią wprost na salę i byli wszyscy zadowoleni.
Kinematograf to także współpraca ze szkołami dla niewidomych i niesłyszących. W minionym roku zorganizowali Dzień Disneya. Puścili specjalną kopię filmową z tłumaczeniem na język migowy.
- Zaprosiliśmy na ten seans także uczniów ze zwykłej, masowej szkoły, by zobaczyli, że dostępność jest dla każdego. Tymi metodami także uczymy dzieci i młodzież przez doświadczenie - podkreśla Anna.
Jak zmienia się świadomość?
Dostępność architektoniczna jest najbardziej widoczna. Warto pamiętać, że tu dostępność nie dotyczy tylko osób niepełnosprawnych. Skorzystają z tego seniorzy, jak i matki z dzieckiem w wózku, czy podróżny z ciężką walizką. Wtedy widać uniwersalność dostępności. Tu ta dostępność powoli się rozwija.
Znacznie trudniej wygląda sytuacja z dostępnością informacyjno-komunikacyjną. Kino Śnieżka to także pierwsze miejsce w Rabce, gdzie pojawiły się pętle indukcyjne, które przekazują dźwięk bezpośrednio do aparatu słuchowego osób słabosłyszących. Dzięki nim mogą oni słyszeć dźwięki wyraźnie i bez zakłóceń. Dzięki zestawom do zdalnej komunikacji, można w kinie i na innych imprezach słuchać audiodeskrypcji, czyli dodatkowego opisu czytanego dla osób z dysfunkcją wzroku.
- Jak robiliśmy 3 lata temu pierwszy spektakl, to już pojawiały się głosy krytyki - jak to możliwe, by takie koszty ponosić dla 2-3 osób! Nikt nie odwracał tego - dlaczego te trzy osoby mają być wykluczone. Teraz tych osób bywa dużo więcej - zauważa Janusz.
Udało się stworzyć krąg ludzi przychodzących na imprezy kulturalne - do kina, teatru czy na imprezy w amfiteatrze. Szybko okazało się, że ludzie widzą, jak wiele osób było dotąd wykluczonych z kultury. Na jednej sali zasiedli obok siebie pełnosprawni, głusi, niewidomi. I każdy miał możliwość właściwego odbioru treści. Nawet zorganizowali Mszę św. na Trzech Króli, tłumaczoną dla głuchych i koncert Kapeli Hanki Wójciak z audiodeskrypcją, napisami i tłumaczeniem na polski język migowy.
Ale czemu to służy?
Jest jeszcze cała sfera dostępności cyfrowej, która jest bardzo ważna i często ignorowana. - Bo ludzie myślą: jak niewidomy korzysta z komputera? Korzysta! Odkąd urządzenia zaczęły być udźwiękowione, to otworzyło mi się okno na świat! Wszystko, co jest tekstem, jest możliwe do odczytania - przekonuje Anna.
Chyba że jest to plakat albo zdjęcie, które nie ma tekstu alternatywnego. Narzędzia dostępności cyfrowej istnieją w każdym oprogramowaniu, wystarczy ich prawidłowo używać.
- W dostępności ważne jest zastanowienie się, czemu to służy. Jeśli myślimy o celu, to możemy zrobić znacznie więcej, niż gdy będziemy się zastanawiać, co ustawodawca miał na myśli - podkreśla Anna. - Ludzie sobie myślą: robimy to dla kogoś. Nie! Robimy to dla siebie. Każdy w jednej chwili może stać się niepełnosprawny - czasowo lub trwale. Poza tym przybywa osób starszych, mających różne potrzeby - zauważa.
Podkreśla, że kultura jest wdzięcznym miejscem do pracy. Fundacja Kinematograf stara się o dofinansowania z grantów, a także zdobywa fundusze, świadcząc usługi dla innych podmiotów. Dzięki temu może organizować swoje dostępne imprezy. Współpracuje z innymi instytucjami zajmującymi się dostępnością. Nie ma ich wiele, więc dobrze się znają.
Tekst i fot.: Józef Figura
1
Anna Seniuk podczas spektaklu w Rabicu z tłumaczeniem na język migowy. Tłumaczy Weronika Pacyga.
2
Od prawej: Anna Seniuk, Anna Czapnik-Wójcik i Weronika Pacyga.
3
Teatr Rabcio - to miejsce podczas spektaklu przygotowane dla osób słabowidzących korzystających z audiodeskrypcji.
4
Publiczność Rabcia podczas spektaklu "Kolega Mela Gibsona".
5
Po spektaklu "Kolega Mela Gibsona": Anna Czapnik-Wójcik, Mirosław Neinert i Weronika Pacyga.
6
Anna Czapnik-Wójcik i Janusz Olszyński. To cały skład Fundacji Kinematograf.
obserwator
2024-05-25 13:35:58
Za jakie pieniądze? To powiedzcie.