Kocioł Litworowy w Tatrach. Miejsce niezwykłe nie tylko ze względu na to, że porastają e latem łany litworu, jak zresztą sama nazwa wskazuje. Kocioł położony jest na wysokości ok. 1800 metrów n.p.m. w Czerwonych Wierchach. Ma 70 metrów głębokości, jest osłonięty ze wszystkich stron. Gdyby leżał w granitowych Tatrach Wysokich, z pewnością znajdowałby się w tym miejscu głęboki staw. Jest jednak położony wśród wapiennych stoków Tatr Zachodnich, gdzie woda przesiąka przez skały tworząc głębokie jaskinie.
To miejsce zafascynowało trzech pasjonatów meteorologii: Kamila Filipowicza, Arnolda Jakubczyka i Michała Wróbla. Postanowili sprawdzić, czy Kocioł Litworowy oraz leżący niedaleko nieco mniejszy i bardziej skalisty Kocioł Mułowy nie są najzimniejszymi miejscami w Polsce.
Z torfowiska w Tatry
- Pierwsze pomiary zimna prowadził na torfowisku w Czarnym Dunajcu Arnold Jakubczyk. Ja podobne, bardzo zimne miejsce odkryłem u siebie, w okolicach Katowic. Prowadziliśmy swoje pomiary i dzięki temu poznaliśmy się na forach internetowych. Sam pomysł, aby sprawdzić, czy takich warunków nie spełniają kotły w Czerwonych Wierchach, narodził się w głowie Kamila Filipowicza, który spędza wiele czasu w Tatrach - opowiada Michał Wróbel.
To właśnie Kamil, mając świetne rozeznanie topograficzne terenu w Tatrach oraz wiedzę meteorologiczną, poszukiwał takiego zimnego miejsca w Tatrach. Wytypował dwa kotły - Litworowy i Mułowy, na których dnie nie ma stawów i zimne powietrze może się tam kumulować.
Pierwsze mrozowisko
Arnold Jakubczyk dodaje, że na podstawie pomiarów temperatur w podobnych kotłach w Alpach stwierdzili, iż w Tatrach również muszą znajdować się takie miejsca. - Przygodę z meteorologią zacząłem w młodości, ale na poważnie zająłem się tym w 2011 r., a w 2012 odkryłem pierwsze mrozowisko, które jest dziś znane jako biegun zimna Kotliny Orawsko-Nowotarskiej. Podczas jazdy z Czarnego Dunajca do Puścizny Rękowiańskiej odczuwałem wieczorem różnice temperatury. Postanowiłem to zbadać - opowiada o początkach przygody z meteorologią i mrozowiskami Arnold Jakubczyk.
Minus 45 st. C? Nie ma dowodów
Pomiary w Tatrach zaczęli prowadzić w 2016 roku. Jak na razie udało się w Kotle Litworowym zmierzyć temperaturę -37,5 st. C. To jedna z najniższych temperatur, którą pokazały termometry w Polsce. Oficjalny rekord to - 41 st. C. Taką temperaturę zmierzono w 1940 roku w Siedlcach. Ten rekord najprawdopodobniej został pobity właśnie w Kotle Litworowym w 2017 roku. Wtedy w Kotlinie Orawsko-Nowotarskiej zanotowano temperatury poniżej - 37 st. C. Warunki atmosferyczne wskazywały na to, że na dnie kotłów w Tatrach temperatura spadła wtedy grubo poniżej - 40 st., może nawet w okolice - 45 st. C. Niestety, nie ma na to dowodów - wtedy w termometrze ustawionym w Kotle Litworowym przez pasjonatów meteorologii wyczerpały się jednak baterie.
W kotle jak w garnku
- Wierzymy, że Litworowy i Mułowy Kocioł są najzimniejsze w Polsce z trzech powodów. Po pierwsze znajdują się na wysokości prawie 1800 m n.p.m., a więc wyżej niż wszystkie szczyty w Polsce poza Tatrami. Wiadomo, że im wyższe jest mrozowisko w formie wklęsłej, tym w nocy panują tam niższe temperatury. Po drugie są to suche kotły krasowe. Po trzecie mają ogromne baseny do gromadzenia zimnego powietrza - dodaje Arnold Jakubczyk. W Litworowym Kotle mieści się maksymalnie 438 tysięcy m sześc., a Mułowym Kotle 121 tysięcy m sześc. powietrza, które nie może stamtąd uciec. Znajduje się w pułapce niczym woda w garnku. Im masy powietrza są cięższe, tym większa szansa na niższą temperaturę.
Teraz Kamil, Arnold i Michał nawiązali współpracę z Tatrzańskim Parkiem Narodowym. Dostali zgodę na postawienie w obu kotłach w Czerwonych Wierchach profesjonalnych stacji meteorologicznych, które będą prowadzić stałe pomiary.
To potrwa kilka lat
- Niestety oczekiwanie na taką pogodę, jak zdarzyła się w 2017 roku, może potrwać kilka lat. Mamy jednak nadzieję, że uda nam się udowodnić, że polski biegun zimna leży w Tatrach - mówi Michał Wróbel i dodaje, że śledzenie tak niskich temperatur nie wymaga wielce specjalistycznego stroju. - Wystarczy górski strój na cebulkę - dodaje Michał. Na jednym z filmów zamieszczonych w internecie widać, jak mocno spada temperatura w Kotle Litworowym. We wrześniu tego roku na brzegu Kotła Litworowego termometr pokazywał dodatnie wartości temperatury, a na jego dnie minus 10 st. C.
Zrzutka w internecie
Pasjonaci meteorologii zbierają w internecie pieniądze na postawienie profesjonalnej stacji meteorologicznej z możliwością bieżącego śledzenia zdalnie temperatur, co jest o tyle trudne, że na dnie tatrzańskich kotłów nie ma zasięgu internetu. Co ważne, kierownictwo nad badaniami objął Zakład Meteorologii i Klimatologii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Na realizację swojego projektu potrzebują 10 tys. złotych, udało im się już zebrać już ponad 6 tys. Zbiórkę można wesprzeć tu: https://zrzutka.pl/fmygpu
Paweł Pełka
1
/ Fot. Litworowy Kocioł zimą
2
W latach 2016-17 na dnie Litworowego Kotła stał kij z przytwierdzony do niego termometrem.
3
/ Fot. Arnold Jakubczyk i Kamil Filipowicz na dnie Litworowego Kotła
Nie ma jeszcze komentarzy do tego artykułu.