Mszana Dolna: TAXI niepokoje

Mszański postój taksówek wciąż znajduje się na stromej uliczce niegdyś łączącej dworce PKS i PKP. W momencie, gdy ten ostatni już nie funkcjonuje, korzystanie ze stromej uliczki, wyłożonej krzywo kocimi łbami, wydaje się bez sensu. Siedząc pod drzewkiem na ławce, kierowcy mogą spoglądać na nowe miejsce. Ale nie chcą się tam za nic przenieść. - Pan popatrzy, jaki tam upał, kawałka cienia nie ma. A tu można w chłodzie i cieniu czekać na klienta - tłumaczy jeden z kierowców.

Żaden jednak nie chce podać swego nazwiska. Jak przekonują, jest ich tylko ośmiu i nie chcą się narazić. - A kto nam da gwarancję, że po przenosinach nie będziemy musieli płacić za korzystanie z terenu? Przecież to prywatna własność, więc nikt nam nic za darmo nie da! - dodaje inny kierowca.

Burmistrz Tadeusz Filipiak, gdy słyszy hasło "postój taxi", zaczyna się irytować.

- Nie mam zamiaru kolejny raz tej sprawy roztrząsać - mówi. - Ta Odyseja trwa od listopada i końca nie widać. Jak nie złe miejsce, to nie pasuje prywatny właściciel, ciągle coś jest nie tak. To dziecinada, nie potrafię ich przekonać.

Burmistrz przypomina, że zorganizował już spotkanie z właścicielem dworca i galerii handlowych, na którym Sylwester Cichórz przekonywał, że przekazuje grunt w bezpłatne użyczenie i nie będzie pobierał żadnych opłat od taksówkarzy. - Jaki on miałby w tym interes, by kazać im płacić? U nas ludzie boją się zawierzyć drugiemu. Przecież oni to miejsce dostają za darmo. Ja gwarantuję, że krzywda im się nie stanie! - deklaruje Filipiak.

- Jak się chce konia chwycić, to mu się owies sypie. Przecież to biznesmen i musi mieć w tym interes - nie daje wiary jeden ze starszych mszańskich taksówkarzy.

Kierowcy żalą się, że ciężko z tej działalności się utrzymać. Konkurencja busów jest duża, ludzie nie chcą wydawać pieniędzy. Często trzeba jeździć do późna w nocy, bo wtedy jest najlepszy interes. Z rzadka odezwie się stojący przy starym postoju telefon. Czasem ktoś zażartuje, czasem zamówi kurs np. na Słomkę, za 10 zł.

Właśnie telefon jest jednym z ostatnich argumentów taksówkarzy - zamykana na klucz budka wciąż stoi przy starym postoju. Choć miasto stara się ją przenieść na nowe miejsce, to telekomunikacja wciąż nie ma "możliwości technicznych", by tego dokonać.

Jaka jest szansa na realne przenosiny taksówkarzy? Burmistrz przekonuje, że rozmowy się skończyły. Być może jeszcze w sierpniu lub we wrześniu ma się zakończyć proces przejęcia przez miasto drogi leżącej częściowo na kolejowych działkach. To da możliwość rozpoczęcia gruntownego remontu fatalnej nawierzchni.

- Po prostu, któregoś dnia postawimy na obu końcach "kobyłki" i rozpoczniemy budowę kanalizacji, a potem remont drogi. Taksówkarze będą musieli przenieść się na nowe miejsce - przekonuje.

fig