Albo praca, albo rzeźnia

Petycję przekazano po tym, jak całą Polskę obiegła wiadomość o padnięciu konia, ciągnącego fasiąg. Ochroniarze domagają się ograniczenia, a następnie zakazania transportu konnego na terenie TPN. W tej sprawie wystosowali pismo do dyrekcji parku.

„Kolejny smutny przypadek, związany z padnięciem konia Jordka 14 lipca br., nie pozwala nam na zachowanie obojętności, w związku z czym domagamy się całkowitego wyeliminowania transportu konnego z udziałem fasiągów na trasie z Palenicy Białczańskiej do Włosienicy. Sądzimy, że najbardziej słusznym rozwiązaniem tego problemu jest całkowite odejście od transportu konnego, z uwagi na powtarzające się upadki zwierząt tam pracujących. Sprawa wykorzystywania koni do pracy i wielokrotnego naruszania ich dobrostanu ciągnie się do wielu lat. Sytuacja odbija się głośnym echem w całej Polsce i Tatrzański Park Narodowy staje się mimowolnym uczestnikiem negatywnych wydarzeń.” – czytamy m.in. w petycji, którą TTOnZ zamieściło w internecie.

Dyrekcja parku wyklucza wprowadzenie postulatów ochroniarzy. – Przeżywam zmasowany atak. Jednego dnia skrzynkę mojej komórki zablokowała ponad setka sms-ów od ochroniarzy – mówi Paweł Skawiński, dyrektor TPN. Dodaje, że choć rozumie protesty, to ich skala jest niewspółmierna do zdarzenia. – Nigdy nie miałem takiego odzewu wobec śmierci człowieka w Tatrach. Rugowanie koni z transportu oznacza walkę z hodowcami koni. Nikt nie będzie trzymać koni tylko na paradę. A to oznacza, że ponad 240 koni po wprowadzeniu zakazu mogłoby trafić prosto do rzeźni. Obecnie bowiem każdy z 60 fiakrów posiada przynajmniej czwórkę koni, które na zmianę ciągną furki z turystami na Włosienicę. Dyrekcja parku przypomina, że przed laty dwójka koni ciągnęła wozy z 30 pasażerami. Potem liczba przewożonych malała: najpierw było to 24, potem 20, 15, aż do ustalonego obecnie dozwolonego limitu 14 pasażerów plus woźnica. Parkowcy liczą na współpracę turystów i ochroniarzy w celu wyeliminowania przeciążeń wozów. – Mamy mechanizmy prowadzące do ukarania, a następnie odebrania licencji przewozowej. Ale do tej pory nie mieliśmy ani jednego przypadku, żadnego zgłoszenia potwierdzonego empirycznie, które pozwalałoby na podjęcie przez nas działań – podkreśla Paweł Skawiński. Przypomina, że park raz odebrał licencję wozakowi za alkoholizm, a raz ze względów bezpieczeństwa, gdy wyjechał z turystami przy zagrożeniu lawinowym czwartego stopnia. Zapowiada też przeprowadzenie prób wysiłkowych dla zwierząt. – Poza tym koń, który padł, przeszedł pozytywnie badania weterynaryjne 6 lipca. W tym tygodniu spotkamy się z pracownikami Kancelarii Prezydenta w celu ustalenia, jak empirycznie wykazać, jaki ciężar może uciągnąć koń w zaprzęgu – podsumowuje Paweł Skawiński.

Rafał Gratkowski