Nieobecny? - Obecny!
Takich tłumów, jakie w piątek, 12 kwietnia 2002 roku , zjawiły się w Miejskiej Galerii Sztuki w Zakopanem, ta szacowna instytucja już dawno nie pamięta. Można to było zresztą przewidzieć. Otwierano bowiem wystawę upamiętniającą sylwetkę Tadeusza Brzozowskiego, zakopiańczyka, jednego z największych artystów drugiej połowy XX wieku. Ale Tadeusz Brzozowski był nie tylko wielkim malarzem, był także wspaniałym człowiekiem, towarzyskim, otwartym na ludzi, bezkonfliktowym, stąd obecność tak wielu osób, które przybyły na otwarcie wystawy, by uczcić jego pamięć. - Tadeusz Brzozowski zjawił się w Zakopanem w 1955 r. Były to bardzo trudne i ciężkie czasy, a i Kenar, i Tadeusz potrafili stworzyć taki klimat w szkole, że to były takie nieustanne wakacje pana Hulot. Potem Tadeusz, który tutaj tak udzielał się serdecznie i tracił wiele energii na to, żeby przekazywać swoją dobroć innym, powoli zaczął się jakby z tego świata wycofywać. Tak jak w historii ze „Sklepów cynamonowych” Bruno Szulca, kiedy ojciec zaczął powoli robić się coraz mniejszy, w końcu zamienił się w karalucha i gdzieś zniknął w szparze podłogi. Tadeusz też miał chyba dosyć kontaktów ze światem i tak nam powoli znikał, znikał, aż w końcu wyjechał do Rzymu i już nie wrócił - wspominał w czasie wernisażu wieloletni przyjaciel artysty, rzeźbiarz Michał Gąsienica Szostak. Na wystawę złożyło się niemal wszystko, co pozostało w prywatnych zbiorach rodziny Brzozowskich. Większość stanowią rysunki, są też jego bardzo wczesne obrazy oraz te pochodzące z ostatniego okresu życia. Nie jest to zatem wystawa reprezentatywna dla historii jego sztuki. Jest bardziej hołdem złożonym artyście przez grono jego przyjaciół. W czasie wernisażu wystąpił „wierny i kochający zespól Teatru Witkacego”, ostatnia wielka miłość Tadeusza Brzozowskiego. Aktorzy zaśpiewali piosenki m.in. z „Wielkiego Teatru Świata” Calderona, do którego scenografię przygotował Tadeusz Brzozowski.
Barbarą Gawdzik-Brzozowską, żoną Tadeusza
Brzozowskiego rozmawiała Grażyna Mróz
„Jak ciężko być wdową po Tadeuszu Brzozowskim” - wzdycha pani Barbara, gdy umawiamy się na rozmowę wspomnieniową. - Jeśli jednak muszę, to muszę, ale strasznie tego nie lubię, bo wprawdzie od odejścia Tadeusza upłynęło 15 lat, ale to wydaje się zarazem bardzo dawno i bardzo niedawno. Nie wiem, na czym to polega. Stale obcuję z jego obrazami, z jego galerią, z przyjaciółmi, wspominamy go, dlatego jest z nami na co dzień. - Mąż był człowiekiem szalenie towarzyskim, miał ogromne grono przyjaciół, którzy odwiedzali go w galerii. - Przecież Tadeusz od 1945 r. był asystentem na Politechnice Krakowskiej, w 1955 r. przyjechaliśmy do Zakopanego i tu był wykładowcą Szkoły Kenara, przez 17 lat dojeżdżał do PWSSP w Poznaniu; a potem jeszcze przez kilka lat wykładał na Akademii w Krakowie. Iluż on miał uczniów oraz przyjaciół! Ponieważ był fenomenalnym, wspaniałym, serdecznym, ubóstwianym przez młodzież pedagogiem, to myślę, że to były tysiące młodzieży. Na dodatek mieszkaliśmy w Zakopanem. I zdarzało się, że nie mieliśmy prywatnego życia, bo dla jego znajomych to był nieomal obowiązek i duża frajda, żeby z nim się spotkać, „no bo jak tu nie odwiedzić Tadzia będąc w Zakopanem?”
- Kiedy zatem znajdował czas na pracę?
- Tadeusz podkreślał, że pracujemy - bo mieliśmy wspólną pracownię - jak urzędnicy. Szliśmy codziennie około dziewiątej do pracy, tam jedliśmy drugie śniadanie, około czternastej wracało się na obiad, drzemka, a potem na ogół byli goście. Różni, z różnych stron świata, i tacy zwykli, i znane nazwiska, różni ówcześni notable i nasi serdeczni znajomi.
- Mieliście państwo wspólną pracownię, więc mogła Pani niejako kontrolować pracę męża. Jak tworzył?
- Nad obrazami Tadeusz pracował bardzo długo i zdawać by się mogło, że namalował ich niewiele, ale te wielkie wystawy, które na dziesięciolecie jego śmierci objechały kraj, świadczyły o tym, że bardzo ciężko pracował. W zasadzie malował aż do skończenia jeden obraz i właściwie poczytuję sobie za sukces, że wywarłam na jego sposób pracy pewien wpływ. Tadzio bardzo się opierał, ale starałam mu się wytłumaczyć, że jedna praca człowieka nuży i nie widzi się niektórych rzeczy, ja zresztą zawsze rysuję dwa, trzy rysunki jednocześnie, Dlatego kilkanaście ostatnich lat Tadzio robił dwa, trzy obrazy na raz. Gdy mu coś nie szło, nudził się przy jednym obrazie, zaczynał drugi. Po pewnym czasie do niego wracał i mógł świeżym okiem popatrzeć na to, co robił.
- Był ogromnym pedantem, bardzo skrupulatnym, wręcz drobiazgowym i jak się okazywało, w gęstości tego, co dzieje się w jego pracach, była ogromna konsekwencja.
- Tak, taki jeden przykład. Pojechaliśmy kiedyś do Muzeum Narodowego w Warszawie na wystawę sztuki współczesnej. Tadeusz od razu pobiegł do swojego obrazu, nawet nie wiem, czy to nie był „Blansz i róż” dlatego bo był w takiej czarno-biało-czerwonej tonacji, bardzo zresztą skomplikowany. I jak na ogół się nie denerwował, to krzyknął „O, chamy, zniszczyły mi obraz”. No więc ja przerażona, co się stało... a to było chlapnięcie białą farbą, jakieś półtora centymetra długości na dwa milimetry szerokości. Od razu to zauważył. Bo u niego każdy szczegół był potrzebny, dopracowany, wytłumaczony. W jego obrazach nie ma ani jednej kropki, która nie byłaby absolutnie konieczna. Dlatego ja zawsze mówię, że obrazy Tadeusza powinny wisieć w poczekalni dentysty albo lekarza. Pacjent przychodzi, siada naprzeciw tego samego obrazka i za każdym razem widzi zupełnie co innego.
- Pani też tak postrzega obrazy męża?
- Mam taki swój ulubiony mały obrazek „Świekra”, wisi tak, że zawsze pozostaje w zasięgu mojego wzroku. I gdy na niego patrzę, za każdym razem jest inny. To jest wielka frajda obcowania z malarstwem Tadeusza.
- Chętnie mąż obdarowywał Panią swoimi pracami?
- Powiem coś, czego nigdy nie powtarzam i nawet do tej pory moim synom nie powiedziałam, ale Tadeusz zawsze podkreślał, że wszystko co robi, robi tylko dla mnie. A ta „Świekra” tak mi się spodobała, że powiedziałam, żeby dał mi ją na moje urodziny.
- Jak pan Tadeusz patrzył na swoją twórczość, jak ją postrzegał, bo krytycy różnymi terminami określają to, co tworzył.
- Myślę, że to jest bardzo trudne. Przede wszystkim nie jestem przekonana, że tak bardzo lubił mówić o tym, co stworzył, to jest sprawa odbiorcy. Każde dzieło sztuki jest testem na jego wrażliwość. On to mi nazywał „realizmem anonimowym”, bo jak się wpatrzeć w obraz, to jest tam cała masa szczegółów, ludzików, stworów, które się kotłują, ale one są tak zakamuflowane, że w pierwszym momencie tego się nie widzi, dopiero później, jak ma się trochę czasu, można wyłowić z całości szczegół i zobaczyć, że tam się bardzo dużo dzieje.
- Tadeusz Brzozowski oprócz tego, że był malarzem, był także pedagogiem.
- Przede wszystkim był pedagogiem. Kochał młodzież i miał z nią cudowny kontakt. Był przez nich ubóstwiany. Był bardziej szczęśliwy z sukcesów swoich podopiecznych, niż ze swoich własnych. Nigdy jego twórczość nie była widoczna w tym, co robili studenci. Uważam, że był to pedagog absolutny i lubił to robić, w końcu 17 lat dojeżdżał na uczelnię artystyczną do Poznania.
- Uznawany jest za jednego z największych polskich malarzy współczesnych, jednak nie zrobił międzynarodowej kariery, nie osiągnął w święcie pozycji, na jaką zasłużył.
- Złożyły się na to różne przyczyny, chociażby taka, że w tamtych czasach z wyjazdami za granicę różnie bywało, np. miała być duża wystawa Tadeusza w Nowym Jorku i wtedy dyrektor Muzeum Narodowego, prof. Lorenc nie pozwolił wywieźć obrazów, po prostu go nie puścił. Tadeusz należał do europejskiej czołówki nowoczesnego malarstwa i jego obrazy były eksponowane na dużych imprezach międzynarodowych o najwyższej randze. A poza tym, żeby zrobić karierę na Zachodzie, trzeba było pracować dużo i dużo „produkować”, bo była presja stałego dostarczania „towaru”. A tu, w Polsce, było się bardziej niezależnym. A Tadeusz był właśnie takim osobnikiem, który nie lubił presji, terminów, zobowiązań. I myślę, że na dłuższą metę nie wytrzymałby tego. Zresztą wielu artystów, którzy wyjechali, jakoś się po drodze zagubiło, zniszczyło. A Tadeusz robił swoje malarstwo i nigdy siebie nie zdradził.
- Jakoś udało mu się przetrwać lata pięćdziesiąte, okres socrealizmu.
- W tamtym czasie popełnił dwa obrazki, które „niestety” nie były uznane za socrealistyczne. Jeden z nich, portret Mao Tse Tunga jest na obecnej wystawie. Ten obrazek ma niesamowitą historię. Kiedy w 1955 r. wyjeżdżaliśmy z Krakowa do Zakopanego, Tadeusz likwidował swoją pracownię przy Floriańskiej i okazało się, że nie ma portretu Mao Tse Tunga. Wszędzie go szukaliśmy i w końcu założyliśmy, że ktoś go ukradł. Po Tadeuszu pracownię przejęła nasza koleżanka Irena Gawron, która pracowała tam kilkadziesiąt lat. Już po śmierci Tadeusza w moim domu w Zakopanem zadzwonił telefon. Irena Gawron odezwała się po latach i powiedziała, że likwidując pracownię znalazła za piecem... portret Mao Tse Tunga, który przestał tam trzydzieści łat. On ma zresztą pomimo konserwacji takie wyraźnie wypalone miejsce. Jest namalowany na grubej desce, bo gdyby to było płótno, to na pewno obraz by nie przetrwał.
- Nie żałowaliście państwo nigdy, że żaden z synów nie poszedł w państwa ślady?
- O, na to jest piękne powiedzenie Tadeusza, który kiedyś, gdy ja na to narzekałam, stwierdził bardzo mądrą i głęboką rzecz. Powiedział: „Słuchaj, to bardzo dobrze, bo gdyby byli gorsi - to głupio, a gdyby byli lepsi - to też głupio”.
- Teraz jest moda na pisanie wspomnień. Pani mąż był osobą barwną, postacią, z którą wiązało się wiele anegdot. Czy nie myśli Pani o tym, żeby je spisać?
- O, nie. To było zresztą jedno z pierwszych pytań po pogrzebie Tadeusza i ta historia jest już znana, bo ja wtedy powiedziałam: książki nie napiszę, ale tytuł już mam: Moje piekło z aniołem.
Rozmawiała: Grażyna Mróz
Tygodnik Podhalański 16/2002
Tadeusz Brzozowski, ur. 1918 r. we Lwowie - zm. 1987 r. w Rzymie.
Od 1936 r. studiował w krakowskiej ASP, uzyskując dyplom w 1945 r. W lalach 1945-1954 uczył rysunku na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej. Od 1955 r. mieszkał i pracował w Zakopanem, gdzie w latach 1959-1961 był dyrektorem Liceum Plastycznego im. Kenara. Od 1962 r. do 1979 r. pracował w poznańskiej PWSSP, gdzie uzyskał tytuł profesora. W latach 1980-1981 był profesorem w krakowskiej ASP. W latach wojny brał udział w przedstawieniach Teatru Konspiracyjnego Tadeusza Kantora w Krakowie. Zajmował się pracami konserwatorskimi, projektowaniem tkanin, wykonywał polichromie sakralne.
czopek
2020-11-02 12:58:45
Pan Tadeusz powiedział mi, że malował by nawet dla tylko jednego odbiorcy. A to nie było łatwe malowanie.
-
PRACA | dam
NORWEGIA - BUDOWLAŃCY. Zatrudnimy: POMOCNIKÓW oraz tynkarzy, stolarzy, malarzy, dekarzy. Języki obce NIE wymagane - w firmie pracują tylko pracownicy z Podhala. Praca całoroczna. Zjazdy do kraju (samolot) wg. własnego uznania ~ co 2-3 tyg. Zarobki od 15 do 25 Euro/godz. Zapewniamy mieszkanie. Zapraszamy! Tel. 667 602 602
-
PRACA | dam
Fundacja Szczęśliwe Jutro zatrudni na stanowisko: DYREKTOR / WYCHOWAWCA Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej we Wróblówce k/Czarnego Dunajca. Wymagania: wykształcenie wyższe: pedagogiczne, pedagogika specjalna, psychologia, praca socjalna, nauki o rodzinie, resocjalizacja, pedagogika opiekuńczo-wychowawczą, lub podyplomowe (psychologia, pedagogika, nauki o rodzinie, resocjalizacja); min.3-letni staż pracy z dziećmi lub rodziną. Wynagrodzenie: 4500zł brutto. Kontakt: biuro@szczesliwe-jutro.pl
-
KANCELARIE PRAWNE
KANCELARIA PRAWNA "REALNOŚĆ" - 30 lat praktyki, biegła obsługa w języku angielskim: prawo rodzinne, spadkowe, uzyskiwanie i potwierdzanie polskiego obywatelstwa, inny zakres wg uzgodnień, telefon: +48601488071 (whatsapp),realnosc@kki.pl www.realnosc.eu
E-mail: realnosc@kki.pl
WWW: www.realnosc.eu
-
NIERUCHOMOŚCI | kupno
Kupie dom na widokwej działce w Zakopanym lub Kościelisku. 660797241 b12.pl
Tel.: 660797241 b12.pl
-
PRACA | dam
ELEKTRONIKA I MONTAŻ: Firma szuka osoby ze znajomością podłączeń urządzeń elektrycznych i elektronicznych i montażu oczyszczalni ścieków i basenów. Informacje pod nr tel. 601 073 700
-
NIERUCHOMOŚCI | kupno
Zdecydowanie DOM lub PENSJONAT W ZAKOPANEM. Może być do remontu. 666 535 535.
-
PRACA | dam
Przedsiębiorstwo Budowlane Sikora zatrudni kierownika robót budowlanych, majstra budowlanego. 602629623sikorapbt@interia.pl
Tel.: 602629623
E-mail: sikorapbt@interia.pl
-
PRACA | dam
Przedsiębiorstwo Budowlane Sikora zatrudni pracowników w zawodzie: malarz, murarz, cieśla, zbrojarz, pracownik budowlany. 602629623sikorapbt@interia.pl
Tel.: 602629623
E-mail: sikorapbt@interia.pl
-
USŁUGI | budowlane
REMONTY, WYKOŃCZENIA, MALOWANIE, SZPACHLOWANIE, FLIZY, PANELE itp. DACHY, OBRÓBKI BLACHARSKIE. 796 544 016.
-
PRACA | dam
SAMODZIELNY PUBLICZNY ZAKŁAD OPIEKI ZDROWOTNEJ W LIPNICY WIELKIEJ zatrudni LEKARZA do prowadzenia kwalifikacji do szczepień przeciwko SARS-CoV-2. Atrakcyjne warunki pracy i wynagrodzenia. Tel. kontaktowy: 601 409 624
-
PRACA | dam
Stacja Narciarska Szymoszkowa poszukuje, na sezon zimowy, pracowników na następujące stanowiska: - obsługa bramek - utrzymanie stoku - parkingowy - segregowanie odpadów komunalnych Więcej informacji pod nr tel.: 601 628 584
-
USŁUGI | inne
WYCINKA, PRZYCINKA DRZEW W TRUDNYCH WARUNKACH - 691 317 098.
-
USŁUGI | budowlane
OGRODZENIA, www.hajdukowie.pl. 692 069 284.
-
USŁUGI | inne
STUDNIE - WIERCENIE STUDNI GŁĘBINOWYCH, PROJEKTOWANIE, DOKUMENTOWANIE, POZWOLENIA WODNOPRAWNE, GEOLOGIA INŻYNIERSKA, GEOTECHNIKA, NADZORY GEOLOGICZNE, GEOLOGIA W PROCESIE INWESTYCYJNYM. 606/6057 ; 12biuro@mhgeo.plmhgeo.pl. 606605712biuro@mhgeo.plwww.mhgeo.pl
Tel.: 606605712
E-mail: biuro@mhgeo.pl
WWW: www.mhgeo.pl
-
USŁUGI | budowlane
TYNKI MASZYNOWE, CEMENTOWO-WAPIENNE, GIPSOWE. Zapewniamy własny materiał. Wysoka jakość i doświadczenie. Szybkie terminy realizacji. 572 090 568.
-
NIERUCHOMOŚCI | pośrednictwo
Obsługa domków i apartamentów. 788 633 633, www.zarzadzanieapartamentami.info
WWW: www.zarzadzanieapartamentami.info