2021-09-30 19:45:38
Reportaż
Jesteśmy czyści przed Bogiem
Bicie pasem, kablem, kijem, pogrzebaczem, rękami i tym, co pod ręką.
Szarpanie za włosy, zamykanie w piwnicy. Głodzenie dzieci za karę. Pisanie po siedem tysięcy razy "Nie będę pyskować". Łyżka pieprzu na język za kłamstwo. Klęczenie z rękami do góry. Wyzwiska "ty szmato", "k..., "Pomiocie diabła".
Za co? Za depilację (bo tylko dziwki się depilują), za zakładanie tamponów na lekcję wychowania fizycznego czy malowanie paznokci. Za niezjedzenie tego, co na talerzu. Za spóźnianie się, niedokładne umycie garnków czy wyjście nocą do toalety.
Tak małżeństwo ze Spytkowic wychowywało dziewięcioro dzieci, które trafiły do ich zawodowej rodziny zastępczej. - To były dzieci zaburzone, z patologicznych rodzin. Niechętnie dostosowywały się do obowiązujących norm, wymagań, jakie im stawialiśmy. Chcieliśmy im pokazać model rodziny, który obowiązuje w społeczeństwie - podkreśla "wujek". - Nikogo nie skrzywdziliśmy - zapewnia.
- Ci ludzie wymyślili sobie pseudohodowlę, zrobili sobie z nas biznes - uważa Estera Milewska, która wraz z dwójką innych byłych wychowanków zamierza skierować sprawę do sądu i żądać od rodziców zastępczych odszkodowania.
Ciocia w furii
Ewa Jędrol z Nowego Targu miała osiem lat, gdy wraz z młodszym o dwa lata bratem znalazła się w Spytkowicach. Wcześniej opiekował się nimi 16-letni brat. Przez dwa lata mieszkali bez prądu, ciepłej wody. Rodzice byli alkoholikami, mieszkali w Austrii. Dwójka starszego rodzeństwo wyjechała za granicę, żeby zarobić na spłatę długów rodziców. - Pamiętam doskonale dzień, kiedy brat ze łzami w oczach powiedział, że dla naszego dobra oddaje nas do rodziny zastępczej, gdzie będziemy mieć normalny dom - wspomina.
Przez pierwszy rok w Spytkowicach rzeczywiście było dobrze. Mieli święta, urodziny, wcześniej tego nie znali. Przemoc zaczęła się później, kiedy dzieci zaczęło przybywać, a opiekunowie - jak twierdzi Ewa - przestali sobie radzić. - Nie byliśmy na pewno łatwymi dziećmi. Każdy z nas miał jakaś traumę, przeżył piekło we własnym domu, nie wszyscy byli tacy grzeczni jak ja na początku - podkreśla 26-latka. Twierdzi, że choć od jej pobytu w Spytkowicach minęło osiem lat, dopiero od niedawna potrafi o tym mówić.
Na początku w rodzinie zastępczej była piątka dzieci, finalnie - dziewięcioro. - Pamiętam szok i strach, kiedy zaczęli nas bić, szczególnie ciocia, która wpadała w furię - opowiada Ewa Jędrol. Wystarczyło, że ktoś czegoś nie sprzątnął, zrobił coś niedokładnie lub odpyskował. - Ciocia była nieobliczalna. Kiedyś uderzała moją głową o szafki, szarpała tak, że miałam powyrywane włosy. Byłam wtedy pewna, że mnie zabije - wspomina. - Za kilka godzin przyszła i przytuliła. Potrafiła nawet przeprosić, ale na drugi dzień było to samo - podkreśla Ewa.
Bili, bo jadł tylko suchy chleb
Dostać można było też za to, że ktoś nie chciał czegoś zjeść. - Pamiętam, jak przywieźli Kacpra. Miał 4 lata. Nie mówił, nie miał zębów, wszystkiego się bał, chował się. Jego rodzice byli narkomanami - opowiada Ewa. - Na samym początku swojego pobytu nie chciał czegoś zjeść i ciocia wpadła w złość. Tak go uderzyła, że upadł na podłogę. Zaczęła mu się lać krew z nosa, dostał drgawek jak przy padaczce. Zaczął tracić przytomność, nie było z nim kontaktu. Wzięli go pod zimną wodę i zaczęli cucić - opowiada Ewa. Kacper tego zdarzenia nie pamięta. Twierdzi jednak, że w domu rodzinnym jadł chyba tylko suchy chleb, bo długo nic innego nie chciał.
Obowiązki - jak twierdzą byli wychowankowie - były nieadekwatne do ich wieku i możliwości. - Sprzątanie pokojów, piwnicy, rąbanie drewna, mycie garów, plewienie grządek, koszenie trawy - wymienia Ewa. - To był Auschwitz - kwituje Kacper. Twierdzi, że zupełnie inaczej opiekunowie traktowali własne dzieci. Nie musiały pracować, miały dostęp do komputera, dostawały pieniądze, miały też lepsze ubrania.
Kiedy ciocia kogoś mocniej pobiła, to zabierała telefon na dwa tygodnie, żeby nikomu się nie poskarżyć. Jak dzieci miały siniaki, to nie puszczała ich do szkoły - Choć zazwyczaj biła tak, że śladów nie było - podkreśla Ewa. - Ale i tak bym wtedy nikomu nie powiedziała, bo bardzo się tego wstydziłam, czułam się gorsza od innych dzieci - mówi. Ewa nie powiedziała nawet starszej siostrze, która odwiedzała dom w Spytkowicach, przywoziła dla opiekunów pieniądze, a dla dzieci słodycze.
Podziękujcie za wszystko Panu Bogu
Jednocześnie - jak podkreślają byli wychowankowie - opiekunowie byli bardzo religijni. W kościele cała rodzina siedziała w pierwszej ławce. Codziennie wieczorem były modlitwy, czytanie Pisma Świętego, dziękowanie Bogu za wszystko. - Ja też byłam religijna, byłam nawet pupilką katechety, brałam udział w konkursach - podkreśla Ewa. W drugiej klasie gimnazjum zmarł jej tata. Przeżywała to bardzo. - Ksiądz zauważył, że coś złego się ze mną dzieje. Otworzyłam się przed nim, powiedziałam o biciu i złym traktowaniu. Usłyszałam, że Pan Bóg nakazał karać nieposłuszne dzieci, także fizycznie. Od tego czasu nie chodzę do kościoła - mówi Ewa.
Do dziś nie może zrozumieć, jak to się stało, że nikt z dorosłych nie zauważył, że w rodzinie zastępczej dzieje się coś złego. Nauczyciele, księża, sąsiedzi, panie z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, które przychodziły na kontrole. - My mieliśmy zapowiedziane, że jak komuś piśniemy o biciu, to będziemy mieli dwa razy gorzej - podkreśla Ewa. - Ale pamiętam, że kiedyś podczas jakiegoś bicia w domu były takie krzyki, że sąsiad przyleciał sprawdzić, co się dzieje. To nauczyło ciotkę zamykać okna, zanim zacznie nas karać - dodaje Ewa.
Wagary i bunt
Podczas wyjazdów, spotkań rodzin zastępczych ciocia i wujek przytulali dzieci, chwalili przed innymi. - Byłam bardzo spragniona tego przytulania, nawet jak wcześniej ciocia mnie zbiła. Potem, jak podrosłam, brzydziłam się już tej kobiety, nie znosiłam jej dotyku - mówi Ewa Jędrol.
Podkreśla, że zawsze uczyła się dobrze, lubiła czytać książki. Bez problemu dostała się do Liceum Ekonomicznego w Nowym Targu. - Po pierwszej klasie zaczęłam się buntować. Miałam dość bicia, poniżania, zakazów. Zaczęłam chodzić na wagary - przyznaje. Po kolejnych nieobecnościach wychowawczyni wysłała Ewę do szkolnego pedagoga - Ewy Gąsior. - To była pierwsza osoba, przed którą się otworzyłam i opowiedziałam, co się dzieje w domu. Bardzo mi pomogła, mówiła, że trzeba to zgłosić, wezwała też moich opiekunów na rozmowę - opowiada Ewa. - Efekt był taki, że ci złożyli na pedagoga skargę, a dyrektorka szkoły zabroniła jej kontaktu ze mną - dodaje.
Jakoś przetrwała do osiemnastki. Tydzień po opuszczeniu domu w Spytkowicach dostała o trzeciej w nocy SMS-a od młodszego brata, który tam został, że znowu został pobity i że już tego nie wytrzyma. - Rano poszłam do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Nowym Targu i powiedziałam, co się tam dzieje. Spisałam wszystko na siedmiu kartkach. Niedługo potem rodzina zastępcza została zlikwidowana, a dzieci zostały zabrane do innych ośrodków. Ewa dzięki starszej siostrze, która zabrała ją do Warszawy, skończyła liceum wieczorowe. Zajęła się handlem i fotomodelingiem. - To cud, że po tym wszystkim normalnie funkcjonuję. Potrzebowałam kilku lat, żeby sobie w głowie wszystko poukładać, bo ze Spytkowic wyszłam pełna kompleksów, niskiej samooceny i przekonania, że nie zasługuję na nic dobrego - mówi 26-letnia dziś Ewa Jędrol.
Obóz pracy
Kacper miał 4 lata, kiedy przywieźli go do Spytkowic. Pamięta pierwszy dzień i zabawki w salonie, które zrobiły na nim wrażenie. Pamięta, że nie potrafił wymówić słowa "wujek", pierwsza litera bardziej przypominała "h" i za to dostał. - Bili mnie kijem i kablem od odkurzacza za to też, że nie mogłem nauczyć się czytać - twierdzi. Pamięta klęczenie godzinami na schodach z wyciągniętymi rękami. - Byłem osobą pobudzoną, łobuzowałem, więc często dostawałem - opowiada. Gdy miał 13 lat, trafił do młodzieżowego ośrodka socjoterapii. - Przyjechałem na przepustkę i dostałem znowu mocne lanie od nich. Wpadłem w szał, zacząłem wszystko rozwalać, wziąłem nóż. Wezwali wtedy karetkę - wspomina. - Czasami była moja wina, mogłem wyprowadzić z równowagi, ale ich kary były zazwyczaj nieadekwatne do naszych przewinień, bili za wszystko - podkreśla. Pierwszy raz opowiedział o tym dwa lata temu swojej koleżance. Dziś Kacper ma 21 lat. Mimo młodego wieku ma już na koncie epizod z narkotykami, a nawet miesiąc w więzieniu - za grzywnę. - Ogarnąłem się, od czterech miesięcy pracuję na budowie, wynajmuję mieszkanie, mam dziewczynę - mówi.
Dzieci szatana
Estera Milewska z Lipnicy Wielkiej w rodzinie zastępczej w Spytkowicach spędziła niecałe dwa lata. Mimo że minęło od tego czasu wiele lat, 26-letnia dziś kobieta płacze jak dziecko na wspomnienia tamtego okresu.
- Ojciec wyrzucił matkę, kiedy miałam 3 miesiące, bo zobaczył ślady bicia na moim ciele - zaczyna swoją opowieść. Sam mnie wychowywał, ale miał problemy z alkoholem - mówi. Dlatego w wieku 6 lat trafiła do domu dziecka. W sumie była w 8 miejscach. - Ojciec walczył o mnie, nie chciał mnie oddać - podkreśla. Miała 10 lat, gdy przywiózł ją do Spytkowic - Prosiłam go tylko, żeby powiedział, że nie lubię wątróbki - wspomina. - Przy tacie byli jeszcze dla mnie mili, ale jak tata pojechał, a ja strasznie płakałam, ciocia szarpnęła mnie. Usłyszałam: "Ty bachorze, nawet ojciec cię nie chciał" - wspomina.
Twierdzi, że dostawała częściej niż inni, bo pyskowała i buntowała się. - Chcieli ze mnie zrobić wariata. Miałam dużo agresji w sobie, ale nie byłam wariatem, a oni szpikowali mnie lekami na schizofrenię. Na pewno coś namieszali w moich papierach - uważa. - Byłam dla nich szmatą do podłogi - podkreśla. - On bił mnie pasem, ona targała za włosy, wsadzała mi szmatę do buzi, żeby nie było słychać, jak krzyczę - wspomina Estera. Nie pozwalali jej zadzwonić do ojca. Za karę nie dostawała jedzenia. - Pamiętam też, jak ciotka tak pobiła Kacpra, że zrobił się fioletowy, potrafiła go podnieść za uszy do góry. On był taki malutki, broniłam go - opowiada. - Mówili, że jesteśmy dziećmi szatana, ona kazała nam przepraszać i całować się po stopach. Miała nierówno pod sufitem - twierdzi Estera. - Dostawali na każde dziecko dwa tysiące, a chodziliśmy jak ostatnia biedota, wszyscy się z nas śmiali. W kościele, klęcząc, musieliśmy trzymać buty w powietrzu, żeby ich nie porysować o posadzkę. Mieliśmy gorzej niż Kopciuszek w bajce - mówi.
Pamięta doskonale swój pierwszy okres. Nie wiedziała, co się z nią dzieje, bo nikt wcześniej nie rozmawiał z nią na takie tematy. - Wybiegłam z toalety z krzykiem, że chyba umieram, bo coś ze mnie wypadło. Usłyszałam: "Ty k... mała, to okres", dostałam od niej podpaski, a potem musiałam iść do kościoła - wspomina.
Podczas 2-letniego pobytu w Spytkowicach Estera pamięta tylko jeden wyjazd i to, że ciocia kupiła lody wszystkim z wyjątkiem jej. Uciekła ze Spytkowic, gdy miała 12 lat. Trafiła potem do sióstr w Dursztynie. - Tam było już normalnie, spokojnie, bez bicia - podkreśla.
Dziś Estera Milewska mieszka i pracuje w Holandii. Wynajmuje też pokój w Zakopanem. Pod Tatrami ma terapeutkę, która pomaga jej od 7 lat. - To pani Sylwia wyciągnęła mnie z lęków, kompleksów, narkotyków. Dużo jej zawdzięczam - podkreśla. Do 21. roku życia bałam się panicznie kabli. W pracy nikt nie mógł za mną stanąć, bo się bałam - mówi. Dziś - jak sama podkreśla - z brzydkiego kaczątka przeobraziła się w łabędzia. Ma chłopaka, pracę. - Cud, że nie jestem żulicą, narkomanką, że nie mam piątki dzieci z przypadkowymi facetami - mówi.
Wzorcowa rodzina zastępcza
Aneta Wójcik, szefowa PCPR w Nowym Targu, doskonale pamięta dzień, kiedy Ewa Jędrol poinformowała Centrum o tym, co się dzieje w domu w Spytkowicach. - To było zaskoczenie, myśleliśmy, że to wzorcowa rodzina zastępcza. Sprawiali dobre wrażenie, byli elokwentni, mieli świetną opinię. Ani szkoły, ani rodziny wychowanków nie zgłaszały wcześniej nic niepokojącego - podkreśla. Tym, że dzieci nic nie zgłaszały, nie jest zdziwiona. - Dzieci zazwyczaj boją się, że trafią w jeszcze gorsze miejsce. Takie sprawy wychodzą zazwyczaj, gdy dochodzi do jakiejś ekstremalnej sytuacji albo gdy wychowankowie są już dorośli - mówi. Podkreśla, że od 2014 r. są koordynatorzy pieczy zastępczej, utrzymujący stały kontakt z rodzinami zastępczymi, więc dziś kontrola jest większa.
Ewa Jędrol złożyła informację pisemną o sytuacji w tej rodzinie 2 stycznia 2013 r., a dzień później PCPR poinformował o tym Sąd Rodzinny w Nowym Targu. 24 stycznia 2013 r. małżeństwo ze Spytkowic zwróciło się do sądu o rozwiązanie umowy o pełnieniu funkcji zawodowej rodziny zastępczej, a ten do ich wniosku się przychylił. Żadnych konsekwencji nie ponieśli. Nikt nie zgłosił sprawy do prokuratury. - My dostaliśmy tylko postanowienie z sądu, zgodnie z którym mieliśmy zabezpieczyć małoletnie dzieci, znaleźć dla nich nowe miejsca - tłumaczy Aneta Wójcik. Z małżeństwem ze Spytkowic PCPR nie miał już żadnego kontaktu.
Przed Bogiem się będziemy rozliczać
- Jesteśmy przed Bogiem czyści, przed nim się będziemy rozliczać - mówi mężczyzna, który prowadził z żoną zawodową rodzinę zastępczą w Spytkowicach. Rozmawiamy przez telefon, na spotkanie się nie zgadza. Nie zgadza się też na ujawnianie nazwiska. - Mieliśmy dość emocji przez 10 lat. Byliśmy rodziną zastępczą nie dla pieniędzy, ale żeby pomóc tym dzieciom. - Nigdy nie skrzywdziliśmy żadnego dziecka, to ich uszczypliwości - twierdzi. Podkreśla, że razem z małżonką byli szkoleni i przygotowywani do prowadzenia rodziny zastępczej przez cały rok. - Wiedzieliśmy, jak się zachować, mieliśmy doświadczenie, bo wychowaliśmy czwórkę własnych dzieci - podkreśla. - Dziś nasi wychowankowie to dorośli ludzie, nie chcę się wypowiadać, bo naruszyłbym ich dobra osobiste - mówi "wujek". O stawianych przez byłych wychowanków zarzutach też nie chce rozmawiać. - Proszę się zastanowić, komu uwierzyć - nam czy osobom patologicznym - kwituje krótko.
- Musiało trochę czasu minąć, żebym mogła o tym spokojnie mówić. Dziś jestem gotowa, żeby iść do sądu. Powinni nam za to zapłacić - podkreśla Ewa Jędrol. - Wszystko zostało zamiecione pod dywan. Ci ludzie nie ponieśli żadnych konsekwencji prawnych, a powinni siedzieć za to, co nam wtedy robili - podkreśla. - Karma wraca - powtarza Estera Milewska.
...
Przypomnijmy, że za znęcanie się psychiczne i fizyczne (par. 207 Kodeksu karnego) grozi kara więzienia od 3 miesięcy do 5 lat. Jeśli mamy do czynienia ze znęcaniem się nad osobą najbliższą lub nad inną osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy albo nad małoletnim lub osobą nieporadną ze względu na jej stan psychiczny lub fizyczny, wtedy kara może wynieść nawet 10 lat.
Beata Zalot
Zebrał już dane statystyczne czy jednak dalej po bożemu problem nie istnieje?
No ale najważniejsze są "nienarodzone".
Lecz gdy już przyjdą na ten świat to mało kto się nimi przejmuje.
Ważne że w papierach sie zgadza wszystko, a rodzina " zastępcza" taka przecież elokwentna i w ogóle.
Wiem co znaczy zbierac katowanie kablem sama to przeszlam tylko byl to moj wlasny ojciec ,
dzisiaj jestem juz dorosla i dalej ''czuje ''ten kabel na moim ciele . Okrutnie bolalo .
W moin przypadku bil nawet za to ze woda w domu w zimie zamarzla w kranie .
A ja mialam wtedy 9-13, 14i wiecej lat .Pytam za co , za co skur...wy.... yny bijecie NIEWINNE dzieci ?
-
PRACA | dam
Nowo otwarta restauracja na Krupówkach zatrudni na stałe OSOBĘ Z DOŚWIADCZENIEM W PRZYGOTOWYWANIU BURGERÓW I KEBABÓW. Proszę o wysłanie kontaktu na mail: niemcowna@o2.pl -
MOTORYZACJA | sprzedaż
SKUTER INWALIDZKI ELEKTRYCZNY. 784 950 106. -
PRACA | dam
Recepcjonista do obsługi apartamentów w Białce Tatrzańskiej. Oferujemy stabilne zatrudnienie i atrakcyjne wynagrodzenie. Zainteresowanych prosimy o kontakt pod numerem 692 477 200 i przesłanie CV na adres m.koszarek@gorskagrupa.pl. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Sprzedam BACÓWKĘ, nowo wybudowaną na Sralówkach. 515 503 494, 18 265 39 77. -
SPRZEDAŻ | zwierzęta
Dwa KONIE POCIĄGOWE 9.500 zł/szt. 790 759 407. -
SPRZEDAŻ | budowlane
STEMPLE BUDOWLANE 6 zł/szt. DESKI SZALUNKOWE 600 zł/kubik. WIĘŹBA 950 zł/kubik. 790 759 407. -
SPRZEDAŻ | różne
DREWNO OPAŁOWE 160zł/ m3. 790 759 407. -
SPRZEDAŻ | budowlane
DOM Z PŁAZÓW CIOSANYCH 10x8m - do przeniesienia. 790 759 407. -
SPRZEDAŻ | budowlane
DESKI Z OFLISEM na szałasy. 790 759 407. -
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
DO WYNAJĘCIA LOKAL HANDLOWO-USŁUGOWY 110m2 W CENTRUM NOWEGO TARGU, UL. KRZYWA. 608 806 408 -
PRACA | dam
RESTAURACJA W KOŚCIELISKU ZATRUDNI: KUCHARZY, POMOCE KUCHENNE, KELNERÓW. 608 806 408 -
PRACA | dam
DORYWCZO - SPRZĄTANIE W KOŚCIELISKU. 608 806 408 -
PRACA | dam
KOŚCIELISKO - OSOBĘ DO OBSŁUGI IMPREZ: WESELA, KOMUNIE, CHRZCINY. 608 806 408 -
PRACA | dam
DO PRACY W PENSJONACIE W KOŚCIELISKU z możliwością zamieszkania. 608 806 408 -
MOTORYZACJA | kupno
KUPIĘ KAŻDEGO MERCEDESA SPRINTERA. 531 666 333. -
MOTORYZACJA | kupno
KUPIĘ KAŻDĄ TOYOTĘ. OSOBOWE, TERENOWE. CAŁE LUB USZKODZONE. 531 666 333. -
PRACA | dam
RESTAURACJA W ZAKOPANEM ZATRUDNI KELNERA-KELNERKĘ W SYSTEMIE ZMIANOWYM (8 GODZINNYM). 512351742 ZAMOYSKIEGO 2 watra@zakopane-restauracje.pl
Tel.: 512351742 -
PRACA | dam
Piekarnia w Zakopanem zatrudni EKSPEDIENTKĘ. Bardzo dobre warunki pracy. 604 102 804, 602 285 793. -
PRACA | dam
Piekarnia w Zakopanem zatrudni KIEROWCĘ. Dobre warunki pracy. 604 102 804, 602 285 793. -
USŁUGI | budowlane
OCIEPLANIE PODDASZY WEŁNĄ MINERALNĄ, ADAPTACJA PODDASZY, ZABUDOWA GK. 660 079 941. -
USŁUGI | budowlane
KOMPLEKSOWE WYKOŃCZENIA WNĘTRZ, MALOWANIE, PANELE, MONTAŻ DRZWI, ŁAZIENKI, ZABUDOWY GK. 660 079 941. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Podczerwone -sprzedam mieszkanie 46m2 gotowe do zamieszkania tel 660797241 b12.pl. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Kościelisko-Czajki -dom na super widokowej działce -sprzedam tel 660797241 b12.pl. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Łopuszna działka budowlana 1466 m2 -media, dojazd asfaltowy tel 660797241 b12.pl. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Białka Tatrzańska -działka 1398m2 z planem zagospodarowania -MU , przy drodze asfaltowej, blisko wyciagi narciarskie tel 660797241 b12.pl. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Białka Tatrzańska -działka z pozwoleniem na budowę dwoch domków -blisko wyciąg narciarskie tel 660797241 b12.pl. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Jurgów-sprzedam do do zamieszkania tel 660797241 b12.pl. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Suche --działka 2000m2 z pozwoleniem na budowę , blisko wyciagu tel 660797241 b12.pl. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Białka Tatrzańska -działka 2500m2 -pierwsza linia zabudowy, zjazd, wz sprzedam tel 660797241 b12.pl. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Zakopane- Jaszczurówka -dom -pensjonat na dużej działce 1758 m2 -sprzedam 660797241 b12.pl. -
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
Zakopane -Jaszczurówka- lokal pod gastronomie w apartamentowcu 100m2 -do wynajęcia lub sprzedaży tel 6607972410. -
NIERUCHOMOŚCI | kupno
Kupię DOM do 100.000 zł. 500 221 028. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Czerwienne - nowy piękny dom sprzedam gotowy do zamieszkania tel. 660797241 b12
Tel.: 660797241 -
USŁUGI | inne
WYCINKA, PRZYCINKA DRZEW W TRUDNYCH WARUNKACH - 691 317 098. -
SPRZEDAŻ | zwierzęta
Owczarek podhalański. 501816189
Tel.: 501816189 -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
Sprzedam LAS w Łopusznej. 18 28 560 60. -
PRACA | dam
Wspólnota Mieszkaniowa INFINIUM - Aleje 3 Maja 5 w Zakopanem - POSZUKUJE FIRMY ŚWIADCZĄCEJ USŁUGI SPRZĄTANIA BUDYNKU (klatki schodowe, korytarze, itp.) ORAZ TERENU ZEWNĘTRZNEGO. Kontakt w sprawie zakresu do złożenia oferty tel. 889 18 91 54 - zarządca nieruchomości. -
PRACA | dam
Pensjonat w Zakopanem zatrudni POKOJOWĄ - 666 37 83 57. -
PRACA | szukam
KUCHARKA, POMOC KUCHENNA, POSPRZĄTAM. 796 358 958. -
PRACA | dam
Zatrudnię pracowników budowlanych, ekipy, podwykonawców. 601 508736. -
PRACA | dam
Zatrudnimy Panią na pokoje. Praca całoroczna stała w małym obiekcie 40-50 osób w Zakopanym. Panie chętne, proszę o kontakt. 18 2061434 sgzakopane@interia.eu
Tel.: 18 -
PRACA | dam
Przedsiębiorstwo Budowlane Sikora zatrudni pracowników na stanowisko: pomocnik budowlany, malarz, tynkarz, płytkarz, cieśla, zbrojarz, pracownik ogólnobudowlany .
Tel.: 602 629 623 -
USŁUGI | budowlane
MALOWANIE DACHÓW I ELEWACJI. 602 882 325. -
USŁUGI | budowlane
USŁUGI BLACHARSKO-DEKARSKIE, KRYCIE I PRZEKRYCIA DACHÓW, KOMINY, BALKONY, RYNNY, GZYMSY, FASADY. 889 388 484. -
USŁUGI | budowlane
KAMIENIARSTWO, ELEWACJE, OGRODZENIA - WSZYSTKO Z KAMIENIA. 509 169 590. -
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
DZIAŁKA BUDOWLANA W MURZASICHLU 19 arów, kameralna. 517 018 380 -
SPRZEDAŻ | różne
NOWE KILIMY RĘCZNIE TKANE (z owczej wełny). Wzór: jarzębina (60/80). Tel. 793 887 893 -
SPRZEDAŻ | różne
Sprzedam GOBELIN - pejzaż zimowy - (145/80). TORBY JUHASKIE. Tel. 793 887 893 -
USŁUGI | budowlane
OGRODZENIA, www.hajdukowie.pl. 692 069 284. -
SPRZEDAŻ | różne
DREWNO KOMINKOWE. 501 577 105.
narracja ze Park Miejski został wydzierzawiony nielegalnie jest chwytliwa ale wszyscy dobrze wiecie ze jest wszytsko zgodnie z prawem, inaczej juz dawno byscie sciagneli CBA i inne ABW na burnistrza 2025-04-30 20:50 6. do kytykujących burmistrza wszystkich!!!!
Co ma burmistrz do drogi powiatowej roównież dobrze mozęcie pisać że dwu pasmówka na snozkę jest za krótka powinna się kończyć w NT, jesteście jak te owce co się teraz wygania beceć zeby beceć . i włśanie tak wygląda to wase becenie beeee idioci 2025-04-30 20:39 7. @xyz Dużo racji. Chociaż tych lasów w Polsce i tak nie rżną tak, jak na Słowacji albo w "ekologicznej" Szwecji. 2025-04-30 20:39 8. no na pewno, ciezki uszczerbek za probe potracenia XDD 2025-04-30 20:38 9. No i jego prawo . Może lubi pospać,też mu wolno . A jak już się zbudził to idzie po swoje. Tak trzeba 2025-04-30 20:29 10. Brawo gratuluję pomyślności . Jak będą kursować busy przez Suche jak to Sobie wyobraża Gmina i Starostwo?