Siostry chłopców z lasu
Ognia Józefa Kurasia z Waksmunda znają wszyscy na Podhalu. Zginał wzięty w zasadzkę w Ostrowsku 22 lutego 1947 roku. Po jego śmierci wielu jego żołnierzy i współpracowników skorzystało z amnestii i ujawniło swoją działalność. Nie wszyscy - w lesie pozostała III kompania z Rabki, początkowo pod dowództwem Rocha (Antoni Wąsowicz). We wrześniu 1947 roku do lasu wrócił Harnaś - Stanisław Ludzia, urodzony w 1923 roku Ostrowsku. To jeden z najwierniejszych żołnierzy Ognia, który był przy dowódcy w czasie ostatniej obławy. Oddział przyjmuje nazwę Wiarusy, ostatni wierni. Ich drugi dowódca Józef Świder ps. Pucuła zmienia pseudonim na Mściciel, na znak zemsty za Ognia. Działają inaczej niż Ogień, w dwóch niewielkich grupkach po 5-7 osób, często zmieniając miejsce pobytu. Po śmierci Mściciela i Srebrnego (Tadeusz Dymel) 21 października 1948 roku dowództwo przejmuje Harnaś. 17 lipca 1949 roku i on zostaje ujęty. Jak wylicza autor odtajnionego niedawno przez Instytut Pamięci Narodowej wewnętrznego opracowania KW MO w Krakowie, bilans działalności „bandy Wiarusow” przez ponad dwa lata to: 223 napady terrorystyczno-rabunkowe, 28 zabitych funkcjonariuszy MO, 1 funkcjonariusz UB, 1 żołnierz KBW, 18 cywilów w tym 4 przypadkowo, a pozostali jako podejrzani o przynależność do PPR, współpracę z UB i 3 osoby narodowości żydowskiej. Wiarusy zlikwidowali także 3 członków własnego oddziału, w tym 2 podejrzanych o współpracę z UB.
Jak ujęto Wiarusów?
W szeroko zakrojonym śledztwie wykorzystano 6 agentów i 19 informatorów UB. Skutki dwuletnich działań operacyjnych były jednak skromne, dopóki nie wykorzystano agentki S 21 (Stefania K., została zwerbowana przez UB jeszcze w czasach Ognia, brała udział w akcji jego ujęcia w Ostrowsku). Stefania K. była nauczycielką, UB złapało jej syna na próbach konspiracji w gimnazjum i prawdopodobnie wykorzystano to, aby wymusić na niej współpracę. Jeszcze z czasów okupacji pomagała partyzantom jako łączniczka, miała nawet swój organizacyjny pseudonim - Wanda. Przyprowadziła do oddziału agenta Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego Mariana Stróżyńskiego, który przedstawiał się jako porucznik Henryk, wysłannik sztabu II Okręgu Ruchu Oporu Armii Krajowej w Krakowie. Stróżynski pod pseudonimem literackim Marian Reniak po latach opisał swoje ,,przygody - w walce z bandami w wielokrotnie wydawanej i sfilmowanej książce pt. „Niebezpieczne ścieżki”. Stróżyński namówił Harnasia, aby wraz z Grandziarzem (Mieczysław Łysek ur. 1927 w Ostrowsku) i Szatanem (Edward Skurnóg) dał się „przerzucić” na Zachód, w celu przeszkolenia w pracy wywiadowczej. W nocy 16 lipca 1947 roku przy szosie zakopiańskiej, koło zabytkowego kościółka na Rdzawce, partyzanci czekali na angielską sanitarkę, rzekomo wracającą z chorymi na tyfus z Zakopanego. Miała ich zabrać do angielskiego konsulatu w Krakowie. W rzeczywistości był to samochód UB, który przywiózł ich na podwórze Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego na Placu Inwalidów w Krakowie. Stróżyński vel Reniak w swojej książce pisze: „Kierowca sanitarki wprowadzał na piętro Harnasia i Szatana, do rzekomo przygotowanej meliny. Pomylił drzwi, wszedł do ubeckiego biura, prosto na portret Stalina. Harnaś wyciągnął broń, strzelił, ale złapany postrzelili się w nogę. W szamotaninie bez obrażeń schwytano także Grandziarza – Mieczysława Łyska i Szatana – Edwarda Skurnóga. Tydzień później, 24 lipca 1949 roku, ujęto pozostałych członków grupy, którzy nic nie wiedzieli o wpadce w Krakowie. Marian Stróżyński zdążył do nich wrócić i przyprowadził ich do niewielkiego osiedla Surówki w masywie Lubonia Wielkiego nad Rabką. Tam doszła w nocy druga grupa „partyzancka”, która miała przekazać pod ochronę Wiarusów radiostację. Rzekomymi partyzantami byli pracownicy UB po wspólnej libacji nad ranem, napadli na Wiarusów. Prawie bez walki zatrzymali wszystkich. Reniak wymienia: Groźny (Jan Jankowski z Grywałdu koło Krościenka) - chłop o niesamowitej sile, Gryf (Henryk Machała z Krościenka), Jaksa, Kazek, Złom (Leon Zagata z Gronkowa).
Brak danych
Co się działo dalej z aresztowanymi członkami antykomunistycznego podziemia? W tej sprawie nawet wersje podawane w materiałach UB są sprzeczne. Jeśli doda się do tego podejrzenia ze strony rodzin, prawda staje się jeszcze bardziej zagmatwana. Stanisław Ludzia, dowódca ps. Harnaś - 28 listopada 1949 roku został skazany przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie na karę śmierci. W 1994 roku Sąd Wojewódzki w Krakowie stwierdził nieważność tego wyroku, bowiem „skazanie nastąpiło na skutek prowadzonej działalności podziemnej, przeprowadzonych akcji zbrojnych przeciwko organom bezpieczeństwa”. Sąd uznał, że działalność ta prowadzona była celem odzyskania niepodległego bytu Państwa Polskiego. Wyrok na Harnasiu wykonany został 12 stycznia 1950 roku w Krakowie. Siostra Harnasia Anna otrzymała z archiwum IPN protokół z wykonania egzekucji. Nie wierzy w nią jednak do dziś. Anna K. zagadała do mnie w lutym ubiegłego roku, w czasie uroczystości rocznicowych śmierci Ognia w Waksmundzie. Kilka razy odwiedziłem ją w domu, w luźnych rozmowach powoli zdradzała swoje stanowisko w tej sprawie. Ich matka jeszcze w 1950 roku dogadała się z grabarzami z krakowskiego cmentarza na Rakowicach, żeby potajemnie ekshumować grób wskazany jako Harnasia. Odkopali trumnę, ale w środku leżał ktoś zupełnie inny. W 1964 roku do jej domu przyjechał tajemniczy nieznajomy, podobno był to sam Stróżyński, który czasem przyjeżdżał do ośrodka wypoczynkowego w sąsiedniej Łopusznej. Lubił odwiedzać miejsca swojej chwaty. Wtedy przyszedł odwiedzić dom człowieka, którego doprowadził do celi śmierci. Początkowo opowiadał, że siedział razem z Harnasiem w więzieniu. Siostra jednak od razu zaczęła podejrzewać, kim jest. Zapytał ją, co by zrobiła, gdyby stanął przed nią morderca, który jej brata zesłał na Sybir? Odparła, że nic, każdego osądzi kiedyś Bóg. Maria K od ponad roku koresponduje z IPN, ściąga dokumenty. Wysyła prośby do archiwów w Rosji, żeby poszukiwali jej brata wśród zesłanych na Syberię. Może jeszcze gdzieś tam żyje, przecież go nie zabili, ale wywieźli z Polski. Jest pewna że tajemnicę zna Marian Stróżyński. Ustaliła jego prawdziwe nazwisko, adres w Warszawie, numer telefonu. Zatelefonowała do niego, odłożył słuchawkę, kiedy się zorientował. Wysłała do niego list. - Chcę tylko, żeby się przyznał i żałował swojej winy - twierdzi. Z Marianem Stróżyńskim w ostatnich miesiącach rozmawiał Artur Kołodziej z Rabki - historyk zafascynowany powojenną wojną domową na Podhalu. Dotarł do emerytowanego pułkownika UB, podając się za przedstawiciela wydawnictwa Bellona, które rzekomo chce wznowić publikację „Niebezpiecznych ścieżek”. - Użyłem wybiegu, dałem mu do zrozumienia, że jestem politycznie podobnej orientacji - opowiada Artur Kołodziej. - Pokazywał mi swoje pamiątki, m.in. dowody rzeczowe ze sprawy Harnasia, w tym słynną pieczątkę z igieł gramofonowych, którą Wiarusy miały przybijać na ciele zabijanych. On nie dopuszcza do siebie żadnej rewizji swoich poglądów. Dla niego Wiarusy to są bandyci, którzy by jeszcze wielu zamordowali, gdyby nie jego akcja. Marian Stróżyński mieszka dziś w ni-wielkim mieszkaniu w Warszawie. Żyje z emerytury. Mieszkanie przypomina archiwum, za-walone książkami i dokumentami. W 1949 roku został wybrany na agenta nieprzypadkowo. Doskonale znał Rabkę, gdzie miał nawiązać pierwsze kontakty, bo przed wojną chodził tu do męskiego gimnazjum.
Grandziarz zdradził?
Według wewnętrznego opracowania KW MO z 1975 roku Mieczysław Łysek, ps. Grandziarz zginął w kamienicy WUBP w Krakowie w czasie strzelaniny, jaka się wywiązała po wejściu do niewłaściwego pokoju. Ranny został wtedy także Szatan, który zmarł dwa dni później. Zwycięską akcję UB przeżył tylko Harnaś, lekko ranny w nogę. Identyczną wersję wydarzeń przytacza opracowanie kpt. Stanisława Głąba, przygotowane na wewnętrzne potrzeby byłego UB. W 2000 roku na wniosek Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego Wydział Ewidencji i Archiwum przeprowadził poszukiwania dokumentów dotyczących Wiarusów. Wszechstronna i staranna analiza dokumentów skończyła się ustaleniem, że Łysek zginął od razu, a Szatan zmarł dwa dni później. Widać, że archiwiści UOP opierali się na tych samych danych co historyk milicyjny 25 lat wcześniej. Niedługo po złapaniu Harnasia mój brat był u nas w domu ze trzy razy - opowiada Wanda K., siostra Grandziarza. - Przychodził z nieznajomym, siedzieli do wieczora i odchodzili. Brat się bał, że Harnaś w śledztwie może nie wytrzymać i wszystkich wsypać, mówił, że muszą uciekać za granicę. Bywał też u innych ludzi we wsi. Dopiero potem przepadł, jak kamień w wodę. Wanda K. wspomina, jak wyglądały dwa lata życia rodziny z bratem partyzantem. Ojciec zginął za konspirację w czasie okupacji, matka zmarła przed wojną. Wychowywali ich dziadkowie w Ostrowsku. Grandziarz czasem wpadał do domu, wysyłał Wandę z listami do innych wsi, kilka razy nawet na jakieś spotkania w Krakowie. Znacznie częściej od brata przyjeżdżało UB. Dziadka wiązali w stodole i bili do nieprzytomności. Babka ze strachu przed biciem wydała im wszystkie dokumenty, nawet pamiątki po ojcu. Ją co jakiś czas zamykali w nowotarskim więzieniu, bili. Grandziarz wreszcie znalazł jej męża, aby szybko zmieniła nazwisko z panieńskiego, bo jest za bardzo trefne. Z mężem znała się tylko trzy miesiące. Ślub brali 10 lipca 1949 roku. Na tydzień przed aresztowaniem brata. - W 1949 roku moja babka pojechała do Krakowa do UB na Montelupich, żeby jej powiedzieli, co się stało z Mietkiem - wspomina Wanda K. - Powiedzieli jej tam - szukajcie, gdzie chcecie, my go tu nie mamy. Przecież byśmy wam o tym powiedzieli.
Więc gdzie jest Grandziarz?
29 lipca 1949 roku aresztowano za współpracę z Wiarusami mieszkańca Waksmunda Jana C. który jako murarz trafił do brygady budowlanej i mógł swobodnie przemieszczać się po terenie więzienia. - Harnaś mnie bronił w śledztwie - opowiada. - Bagatelizował, że tylko parę razy nocowali u mnie na bacówce, ale nigdy ich nie informowałem o ruchach wojsk. Pewnego dnia udało mi się podejść pod drzwi celi, gdzie siedzieli razem Harnaś i Leon Zagata. Pytałem go wtedy - gdzie jest Łysek (Grandziarz)? Przez drzwi odpowiedzieli: „Nie było go i nie ma go!" Wśród starych ludzi w Ostrowsku i Waksmundzie powtarzane są opowieści, że Grandziarz wracał jeszcze w latach 60. do wioski, tyle że ze zmienionym wyglądem, po operacji plastycznej. Ludzie mówią, że to on z agentem Stróżyńskim doprowadzili do ujęcia Harnasia. Że potem Grandziarz w Pradze szkolił w tajnym ośrodku przyszłych terrorystów. Jego siostra zaprzecza. żeby kiedykolwiek wtedy widziała brata. Zaprzecza, żeby zdradził Wiarusów. - Brat pokłócił się z Harnasiem i kolegami, bo nie ufał temu, co się okazał agentem UB i chciał go zlikwidować - opowiada Wanda K. - Ale Harnaś się sprzeciwił. Był przekonany, że dzięki niemu wyjadą do Anglii. Dla Jana C. jest jeszcze jedna poszlaka zdrady Grandziarza. Kiedyś w więzieniu udało mu się przypadkowo podejrzeć fotografie robione Wiarusom, które do klucznika więziennego przyniósł jeden z oficerów UB. Na żadnym zdjęciu nie było Grandziarza! Widać już wtedy nie mogli go nawet fotografować!
I inni
Z tych samych dokumentów wynika też, że na karę śmierci skazano Henryka Machałę ps. Gryf i Jaksa z Krościenka, Jana Jankowskiego ps. Zbieg, Groźnego z Grywałdu i Leona Zagatę ps. Złom z Gronkowa. Jedyną osobą z 7 członków Wiarusów w ostatniej fazie, która dostała mniejszy wyrok, był Stanisław Janczy ps. Prut. Dostał 15 lat, po zastosowaniu amnestii skrócone do 8. Do tej grupy najbardziej nie pasował Henryk Machała ps. Gryf, syn majętnego właściciela tartaku w Krościenku. Stróżyński w książce opisuje go jako partyzanckiego intelektualistę. Jego rodzina pochodziła z Łącka pod Nowym Sączem, on już w szkole bawił się w konspirację, potem uciekł do lasu i dostał się do doświadczonej grupy Wiarusów. Oficjalnie aresztowany na Surówkach, został skazany na śmierć. Rodzina nie starała się dotychczas o dokumenty archiwalne w jego sprawie. - W rodzinie twierdzono z całą pewnością, że wtedy nie wykonano wyroku na Heńku - opowiada bratanek Gryfa. - Nieżyjąca już matka Heńka za każdym razem wiadomość o śmierci syna przyjmowała z uśmiechem, pobłażaniem, jakby go wykupili potajemnie od kogoś. Przy każdym podziale majątku powtarzała pamiętajcie, że ktoś jeszcze w rodzinie jest i trzeba a nim pamiętać. Długo po tych wydarzeniach do Krościenka wrócił pewien człowiek, który pracował na Syberii. Przyszedł do rodziny i przekazał pozdrowienia od Heńka. W rodzinie jednak bardzo trudno było się dowiedzieć czegoś konkretnego o wujku. Po złapaniu w 1949 przywozili Machałę do Krościenka na wizje lokalne - opowiada 92 letni mieszkaniec miejscowości. Potem rodzina dostała zawiadomienie o wykonaniu wyroku w Nowym Targu. Jego ojciec pojechał do miasta, zapłacił potajemnie grabarzom. Wykopali trumny, bo dwie osoby były chowane tego dnia. W żadnym grobie go nie było. Wywnioskowali, że skoro to nie on, to pewnie musi być za granicą.
Krzysztof Strauchman
Tygodnik Podhalański 14-15/2004
Fot: Romuald Łątkowski
Na zdjęciu najprawdopodobniej uroczystości strażackie w Leśnicy w 1944 lub 1945 roku. Józef Kuraś "Ogień" - czwarty od lewej.
Niech Żyje Polska!!!
2021-01-02 14:21:54
Cześć i Chwała Bohaterom !!!
Poświęcili się dla Polski.
Dziś tylu ubeków i sbeków chodzi na emeryturce zadowolonych. Ci się ustawili.
lum*
2021-01-02 13:27:04
Może ktoś powie prawdę | Żołnierze Przeklęci
Polecam lekturę.
-
USŁUGI | budowlane
Tynki maszynowe cementowo-wapienne, gipsowe. Atrakcyjna cena. 669790376
Tel.: 669790376
-
NIERUCHOMOŚCI | wynajem
Dam do wynajęcia MIESZKANIE. Zakopane - Skibówki. Ok. 50 m2. Tel 794773872
-
NIERUCHOMOŚCI | sprzedaż
DZIAŁKA BUDOWLANA ul. Kasprowicza Nowy Targ, uzbrojona, 568 m2, cena 290.000 zł. 600 931 295.
-
PRACA | dam
Zatrudnię GEODETĘ/ASYSTENTA GEODETY do biura w Zakopanem. Tel. 516 708 419, geotatry@gmail.com
-
POŻYCZKI
POŻYCZKI POZABANKOWE DLA OSÓB FIZYCZNYCH I PROWADZĄCYCH DZIAŁALNOŚĆ T-- 694 567 002.
-
PRACA | dam
ZATRUDNIĘ STOLARZA Z PRAKTYKĄ, praca w Zakopanem - 607 331 363.
-
USŁUGI | budowlane
REMONTY, WYKOŃCZENIA, MALOWANIE, SZPACHLOWANIE, FLIZY, PANELE itp. DACHY, OBRÓBKI BLACHARSKIE. 796 544 016.
-
USŁUGI | budowlane
RMONTY, WYKOŃCZENIA. 882080371.
-
USŁUGI | budowlane
SCHODY, PARAPETY - GRANITOWE, MARMUROWE, PRACE KAMIENIARSKIE. 882080371.
-
PRACA | dam
NORWEGIA - BUDOWLAŃCY. Zatrudnimy: POMOCNIKÓW oraz tynkarzy, stolarzy, malarzy, dekarzy. Języki obce NIE wymagane - w firmie pracują tylko pracownicy z Podhala. Praca całoroczna. Zjazdy do kraju (samolot) wg. własnego uznania ~ co 2-3 tyg. Zarobki od 15 do 25 Euro/godz. Zapewniamy mieszkanie. Zapraszamy! Tel. 667 602 602
-
PRACA | dam
Fundacja Szczęśliwe Jutro zatrudni na stanowisko: DYREKTOR / WYCHOWAWCA Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej we Wróblówce k/Czarnego Dunajca. Wymagania: wykształcenie wyższe: pedagogiczne, pedagogika specjalna, psychologia, praca socjalna, nauki o rodzinie, resocjalizacja, pedagogika opiekuńczo-wychowawczą, lub podyplomowe (psychologia, pedagogika, nauki o rodzinie, resocjalizacja); min.3-letni staż pracy z dziećmi lub rodziną. Wynagrodzenie: 4500zł brutto. Kontakt: biuro@szczesliwe-jutro.pl
-
NIERUCHOMOŚCI | kupno
Zdecydowanie DOM lub PENSJONAT W ZAKOPANEM. Może być do remontu. 666 535 535.
-
PRACA | dam
Przedsiębiorstwo Budowlane Sikora zatrudni kierownika robót budowlanych, majstra budowlanego. 602629623sikorapbt@interia.pl
Tel.: 602629623
E-mail: sikorapbt@interia.pl
-
PRACA | dam
Przedsiębiorstwo Budowlane Sikora zatrudni pracowników w zawodzie: malarz, murarz, cieśla, zbrojarz, pracownik budowlany. 602629623sikorapbt@interia.pl
Tel.: 602629623
E-mail: sikorapbt@interia.pl
-
USŁUGI | inne
WYCINKA, PRZYCINKA DRZEW W TRUDNYCH WARUNKACH - 691 317 098.
-
USŁUGI | budowlane
OGRODZENIA, www.hajdukowie.pl. 692 069 284.
-
USŁUGI | inne
STUDNIE - WIERCENIE STUDNI GŁĘBINOWYCH, PROJEKTOWANIE, DOKUMENTOWANIE, POZWOLENIA WODNOPRAWNE, GEOLOGIA INŻYNIERSKA, GEOTECHNIKA, NADZORY GEOLOGICZNE, GEOLOGIA W PROCESIE INWESTYCYJNYM. 606/6057 ; 12biuro@mhgeo.plmhgeo.pl. 606605712biuro@mhgeo.plwww.mhgeo.pl
Tel.: 606605712
E-mail: biuro@mhgeo.pl
WWW: www.mhgeo.pl
-
USŁUGI | budowlane
TYNKI MASZYNOWE, CEMENTOWO-WAPIENNE, GIPSOWE. Zapewniamy własny materiał. Wysoka jakość i doświadczenie. Szybkie terminy realizacji. 572 090 568.
-
NIERUCHOMOŚCI | pośrednictwo
Obsługa domków i apartamentów. 788 633 633, www.zarzadzanieapartamentami.info
WWW: www.zarzadzanieapartamentami.info