Marcin Sztokwisz przemierza Afrykę motocyklem

Góral ma już za sobą powódź, burzę piaskową, ciężkie warunki na drogach. Góral wyleciał z Polski 9 października. Na swój ponad 30-letni motocykl wsiadł w Maroku. Wyprawę planuje zakończyć w Kapsztadzie w RPA. Po ponad dwóch tygodniach przemierzył pięć tysięcy kilometrów na afrykańskich bezdrożach, przed nim jeszcze około 13 tysięcy kilometrów.

"Mauretanię podzieliłbym na trzy części. Pierwszy do Chami to istne piekło. Droga w opłakanym stanie, do tego straszny wiatr niosący piasek, który wbija się w całe ciało i 44 stopnie ciepła. I absolutnie nic poza pustynią" - relacjonował na swoim profilu facebookowym. Dalsza droga była już łatwiejsza, ale jak pisał "Dalej pustkowie, dalej po drodze nie ma nic poza piaskiem, ale droga bardzo dobra i jakby mniej już wiało". Od Nawakszut do granicy z Senegalem zaczęło robić się  zielono, co jakiś czas pojawiały się miejscowości.

"Po drodze kilkadziesiąt kontroli policji. Czasem machają, żeby jechać, częściej jednak zatrzymują i proszą o paszport" - napisał. Łącznie na odcinku 700 kilometrów takich kontroli miał około trzydziestu.

Wyprawa motocyklem przez Afrykę zawsze była jego wielkim marzeniem. Kiedy w poprzednim roku dostał od żony Klaudii prezent urodzinowy - voucher na transport motocykla z Polski do Maroka - zaczął co miesiąc odkładać pieniądze z pensji na kosztowną wyprawę. Zakupił też motocykl - Yamaha z 1992 r, na którym chce zrealizować swój plan, a na końcu pozostawić swojego "rumaka" w Afryce, bo sprowadzenie maszyny do Polski z RPA byłoby zbyt kosztowne.

Wyprawa ma też cel charytatywny. Marcin dedykują ją chorej Marysi Wilkus, podopiecznej Fundacji im. Worwy, która potrzebuje 180 tys. zł na kolejną w jej życiu operację. Dziewczynka, chociaż ma dopiero dwa latka, ma za sobą już kilka poważnych zabiegów. Urodziła się z zespołem wad wrodzonych pod postacią skomplikowanych wad genetycznych. Jest dzieckiem z silnie opóźnionym rozwojem zarówno intelektualnym, jak i ruchowym. Lekarze zdiagnozowali u niej agenezję ciała modzelowatego, rozszczep podniebienia, dysplazję stawów biodrowych oraz skoliozę. Nie mówi, nie potrafi samodzielnie siedzieć. Ma padaczkę. Nie potrafi sama przyjmować posiłków, przez co ponad rok życia była karmiona przez sondę.

Marysię czeka niebawem poważna operacja, podczas której lekarze zoperują jej zwichnięte biodro i zabezpieczą drugie. Niestety NFZ nie refunduje podwójnego zabiegu, co jest konieczne w przypadku dziewczynki z Podhala. Koszty tej operacji to aż 180 tys. zł. Operacja ta poprawi komfort jej życia. Niestety, oprócz kosztów operacji, dochodzą też codzienne wydatki na rehabilitacje oraz zakup sprzętu medycznego.

Jak wyprawa Marcina przekłada się na pomoc dziewczynce? Dziecku można pomóc wpłacając pieniądze na zrzutce.pl ("Motocyklowa wyprawa po Afryce dla Marysi") albo na konto Fundacji im. A. Worwy: 53124015741111001034806570 z dopiskiem "dla Marysi Wilkus".
bz